coryllus coryllus
1510
BLOG

O wielkości Sienkiewicza raz jeszcze

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 40

Ponieważ zdecydowałem się wziąć udział w konkursie „Blog roku” w kategorii „blog literacki”, pomyślałem, że warto tutaj, zanim powrócę do pisania dalszych odcinków swoich cykli, przypomnieć raz jeszcze największego polskiego pisarza. Tekst poniższy publikowałem już w Polis, ale postanowiłem zaprezentować go również tutaj.

 
Na przykładzie odbioru dzieł największego polskiego pisarza widać dokładnie, jak sterowni i pozbawiani możliwości samodzielnego osądu są ludzie aspirujący do miana inteligencji. Najczęściej stawianym Sienkiewiczowi zarzutem jest to, że postaci przez niego kreowane są schematyczne i papierowe. Nie wiem czym ludzie wydający takie opinie czytają książki Henryka Sienkiewicza, ale na pewno nie oczami i głową. Żeby bowiem zrozumieć na czym polega wielkość tej prozy trzeba przyjrzeć się z bliska postaciom właśnie i to w dodatku nie postaciom pierwszoplanowym, ale tym które stoją za nimi i tym ustawionym przez pisarza w półcieniu lub w mroku prawie. O głównych bohaterach trylogii napisano już wiele, spróbujmy więc zerknąć na tych co stoją z tyłu. Jest ich bardzo wielu i tworzą prawdziwy tłum, można by rzec, że to bohaterowie drugiego planu „robią” Trylogię, to dzięki nim powieści te są plastyczne, dynamiczne i przemawiające do wyobraźni. Z grubsza możemy ich podzielić na pozytywnych i negatywnych. Zacznijmy od końca czyli od powieści „Pan Wołodyjowski” i ulubionego bohatera autora niniejszego tekstu, od Adama Nowowiejskiego. Jest z początku pan Adam wesołym młodzieńcem wykazującym nadzwyczajnej zdolności wojskowe i ciut mniejsze zdolności w zakresie zabawiania dam. To pogodny chłopak z dobrego domu, który o życiu nie wie nic lub prawie nic. Ma ochotę się ożenić, ale chyba niezbyt silną, bo każde wezwanie do służby wita z radością i chętnie rusza na wojnę. Poznajemy go w dworku Ketlinga na samym początku książki, kiedy to niezręcznie próbuje się oświadczyć Basi Jeziorkowskiej, późniejszej żonie pułkownika Wołodyjowskiego. Z początku nic nie wskazuje na to, że będzie Adam Nowowiejski jedną z najbardziej tragicznych postaci w całym cyklu. – Gil przyleciał – oznajmia panna Basia towarzystwu zgromadzonemu w ketlingowym dworku kiedy po raz pierwszy zobaczyła pana Adama, jak stoi w progu przystrojony w czerwony żupan. Ów gil wyleciał wkrótce na Dzikie Pola i tam wsławił się w walkach i podchodach.
Był także Adam Nowowiejski człowiekiem obdarzonym wielką siłą, z której korzystał nader oszczędnie i jakoś tak poczciwie. Był młodym buntownikiem, bo uciekł przecież ojcu i preceptorom, kiedy posłano go do szkół. Był człowiekiem przyjaznym ludziom i, jak na kresowego żołnierza, stanowczo zbyt ufnym. Jego znajomość z Azją nie nosi cech wrogości, Adam Nowowiejski ma pewnie nawet nadzieję, że Tatar ożeni się z jego siostrą. Zgodą i opiniami starego Nowowiejskiego jego syn przejmuje się mało, wszak już raz je zlekceważył i nic się nie stało. Upokorzenie Azji traktuje lekko, sam doznał z ojcowskiej ręki tylu upokorzeń, że chyba nawet nie rozumie jak można się o to boczyć. A już na pewno nie rozumie młody pan Nowowiejski aspiracji Tuhajbejowicza. To wszystko usypia w nim czujność i sprawia, że w wiek męski przejdzie w sposób najboleśniejszy z możliwych. Nie można bowiem wymyślić nic bardziej potwornego dla człowieka o takiej konstrukcji, jak młody pan Adam. W jednej właściwie chwili zamienia się Nowowiejski w postać rodem z „gothic stories”. Pogodny i wesoły chłopak poszukujący kontaktu z ludźmi i garnący się do każdego towarzystwa staje się potworem karmionym myślami o zemście. Nie o jakiejś tam zemście, ale o takiej która sprawi, że jego imię będzie kojarzone z nią na zawsze, a potworność tej zemsty i jej widok nie opuszczą go do końca życia.
Ludzie, którymi otoczył się nasz bohater w czasie pościgu za Azją to ponure i bezwzględne typy, a Luśnia gotów jest do popełniania najbardziej wyrafinowanych okrucieństw. Nikt mu przecież nie każe wydłubywać oka wbitemu na pal człowiekowi, nikt mu nie każe podpalać mu rąk związanych wiechciem, ale Luśnia robi to z własnej, nieprzymuszonej woli i jeszcze się z tego cieszy. Kiedy jest już po wszystkim odmieniony całkowicie Adam Nowowiejski odjeżdża w noc, zemsta nie dała mu ani spokoju, ani satysfakcji. Dokonał jej w Multanach, za turecką granicą i rusza w step w nadziei, że ktoś go po drodze rozpozna i zabije. Śmierć przychodzi jednak do Adama Nowowiejskiego znacznie później, bo dopiero w bitwie pod Chocimiem. Zostaje on zastrzelony przez janczarów, na których ruszył samotnie z szablą jedynie.
 
W porównaniu z aspiracjami, które miał książę Bogusław Radziwiłł plany Azji Tuhajbejowicza to małe piwo z orzeszkami. Bogusław patrzy na otaczający go świat zaciekawiony, mrugając od czasu do czasu oczami. Otaczająca rzeczywistość jest dlań czymś tak nieprawdopodobnym, że on po prostu nie wierzy w jej istnienie. Światowy sznyt, jakiego nabrał w młodości sprawia, że Litwa i Rzeczpospolita to dla niego nie tyle prowincja i zacofanie, co inna planeta, świat po drugiej stronie lustra. Scena kiedy klaruje, że nie ma pojęcia czy szlachcie nie przyjedzie kiedyś do głowy obrać królem jakiegoś pana Piekłasiewicza z Psiej Wólki, a on – Radziwiłł - nie będzie musiał całować jego królewskiej, piekłasiewiczowskiej ręki, należy do najpiękniejszych w całej Trylogii. Ambicje Bogusława są oczywiście silne, ale nie tak silne, jak jego seksualne obsesje. To, szczerze mówiąc, budzi w wielu czytelnikach sympatię dla księcia. No bo jest to niby zdrajca i łasa na pieniądze oraz zaszczyty świnia, ale ma też jakieś ludzkie słabości i w dodatku zupełnie nad nimi nie panuje. Dodaje to jaśnie oświeconemu człowieczeństwa i czyni go postacią ciekawą. Inaczej niż jego stryjeczny brat, starzejący się frustrat z astmą, jest Bogusław człowiekiem dowcipnym i wesołym. Potrafi zabawić towarzystwo i zaimponować ludziom nie tylko majątkiem i pozycją, ale także inteligencją i poczuciem humoru. Gdyby książę żył dzisiaj mógłby prowadzić programy rozrywkowe zamiast Wojewódzkiego, bo w przeciwieństwie do niego wiedział co to znaczy kulturalna rozrywka. Oczywiście, jest Bogusław okrutnikiem, kazał obedrzeć ze skóry oficera, no ale w końcu chodziło o kobietę, więc możemy mu to wybaczyć. Mimo politycznej głowy nie jest za to książę przekonujący, jako statysta. Jego wybory są chybione i tylko swojej wyjątkowej pozycji i wyjątkowym stosunkom pozostaje w łasce królewskiej. Naród szlachecki nienawidzi go z wzajemnością, bo Bogusław już na samym początku naszej z nim znajomości oznajmia, że „plwa na szlacheckie testamenta”, robi to jednak w taki sposób, że wielu chciałoby go naśladować. Jako przeciwnik Andrzeja Kmicica jest książę najwspanialszym czarnym charakterem w całym cyklu i doprawdy trudno czasem zrozumieć dlaczego Oleńka nie uległa tak fascynującemu mężczyźnie. No ale cóż, to Sienkiewicz pisał „Trylogię” i to była jego decyzja. Otoczenie, księcia Bogusława godne jest jego samego, cudzoziemscy oficerowie, wsławieni grabieżami i bestialstwem w wojnach toczonych, jak Europa długa i szeroka oraz niejaki Sakowicz osobnik, któremu daleko do poczciwego, wsiowego bestialstwa Luśni. Sakowicz uwielbia zbrodnie perfidne o czym świadczyć może chęć utopienia w przerębli ciotki Kulwiec-hippocentaurówny.
Zanim przejedziemy do ‘Ogniem i mieczem” zwróćmy uwagę na postaci z dalszych planów występujące w „Potopie”, bo w ich konstrukcji widać całe mistrzostwo i znakomity warsztat Sienkiewicza. Ulubieńcem czytelników pozostanie na zawsze chyba stary Kiemlicz, ubogi szlachetka, kombinator, oszust i krętacz, który gotów jest rozpruwać brzuchy dla paru miedziaków i sprzedać własną matkę najgorszemu wrogowi, jeśliby tylko zgodził się ją kupić. Tylko przed jednym czuje człowiek ów respekt i tylko jedno szanuje – twarde ramię swojego byłego pułkownika. Dobrze bowiem wie Kiemlicz, że prawo i zemsta możnych chadzają różnymi drogami, ale zemsta jego dawnego dowódcy zawsze bieży po prostych szlakach i, jak to widział nie raz na własne oczy, nie błądzi ona nigdy. Stąd nabożny, podszyty strachem szacunek dla Kmicica i brak wahań jeśli chodzi o wybór pomiędzy nim a Kuklinowskim. Kiemlicz woli zresztą narazić się wszystkim, od Matki Bożej, którą opuszcza w godzinie próby po szwedzkiego generała Mullera i jego knechtów, niż zadrzeć z Kmicicem. Jest stary postacią jakby wprost wyjętą z XX wiecznych powieści sensacyjnych, mocno zarysowaną, wielowymiarową, trudną i intrygującą. Scena w wąwozie, kiedy mówi do swych synów ostatnie przed śmiercią słowa jest przejmująca i bolesna. Kiemlicz jest jedną z najlepiej zrobionych postaci w polskiej literaturze. 
Wiem, że w „Ogniem i mieczem” najbardziej rzucającą się w oczy figurą z tylnych planów jest Rzędzian, nie o nim jednak chciałem napisać. Rzędzian to postać z commedia del arte, ulubieniec publiczności i ulubieniec autora. Spójrzmy na kogoś kogo autor zdecydowanie nie lubi i komu mimo tej niechęci potrafi oddać sprawiedliwość, na Bohdana Chmielnickiego. Sienkiewicz szczerze nienawidzi bohatera narodowego Ukrainy i nie tai tego. Jest dla autora bowiem jasne, że to Chmielnicki osobiście odpowiedzialny jest za zainicjowanie klęsk, jakie spadły na umiłowane przez Henryka Sienkiewicza państwo. Nazywa go więc pijakiem, zdrajcą, nie szczędzi opisów potworności, w których centralną postacią jest właśnie Bohdan Chmielnicki. Robi z niego Sienkiewicz miłośnika ponurej vendetty gotowego poświęcić życie dwóch tępawych, a Bogu ducha winnych, atamanów, po to by podgrzać atmosferę zbrodni i mordu, która nie dość silnie oddziałuje na zgromadzonych w Siczy Kozaków. Mamy więc mord założycielski, który rozpoczyna całą kozacką awanturę. Przymierze z Tatarami przeciwko chrześcijańskiemu krajowi jest dla autora ostatnim stopniem zdrady i nic gorszego już chyba nie może spaść na głowę hetmana zaporoskiego. Jest przy tym Chmielnicki przebiegły i karmi się nienawiścią za osobiste urazy. To także Sienkiewicz podkreśla z lubością. Przy tych wszystkich okropnych cechach obraz Bohdana, nakreślony ręką największego polskiego pisarza ma wszystkie cechy wielkości. Sienkiewicz opisuje bowiem Chmielnickiego tak, jakby był wobec niego chwilami bezsilny. Jakby Chmiel wyrastał ponad Trylogię, mimo, że Tatarzy wlekli go na arkanie, mimo że widzimy go wielokrotnie pijanego do nieprzytomności. Jest stworzony przez Sienkiewicza Chmielnicki prawdziwym mężem stanu, jest siłą i statyką w przeciwieństwie do większości jego przeciwników, wyjąwszy oczywiście księcia Jeremiego. Chmielnicki jawi się Sienkiewiczowie, jako wcielona groza i takim go nam przedstawia, zwodząc czasem obrazami upodlenia kozackiego wodza, po to tylko byśmy sami nie potracili głów patrząc w oczy temu, który na zimno i bez złudzeń gubił nasz i swój kraj. Piękną i groźną postacią jest Bohdan Chmielnicki w wydaniu sienkiewiczowskim.
Dlaczego ciągle wracam do Sienkiewicza? Być może był on ostatnią tak wyrazistą i piękną emanacją wielkiej i głębokiej kultury Rzeczpospolitej Obojga Narodów, kultury o której nie wiemy dziś prawie nic i której nie potrafimy nawet naśladować ani właściwie i dobrze zrozumieć. Dlatego.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura