coryllus coryllus
1293
BLOG

O prześladowaniu ateistów w szkołach

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 30

Większość z moich stałych czytelników wie, że nie chodzę do kościoła. Do tego mieszkam na wsi i mam dziecko w wieku wczesnoszkolnym, które uczęszcza do wiejskiej podstawówki. Według niektórych popularnych blogerów jest to sytuacja, która powinna doprowadzić do serii konfliktów na tle religijnym. Dziecko bowiem musi chodzić na religię w polskiej szkole, inaczej „go zeżrą”. Rodzice zaś, którzy decydują by jednak na te katechezy dziecko nie chodziło powinni głośno domagać się wprowadzenia w szkole lekcji etyki. Schemat taki jest eksploatowany przez postępowe media i jeszcze bardziej postępowych blogerów, którzy usiłują poprzez tę fikcję wmówić ludziom naiwnym lub niezorientowanym, że Polska jest krajem nietolerancji religijnej.

Zacznijmy jednak od etyki. Złożę teraz pewną deklarację dotyczącą nauczania tego przedmiotu w szkołach – mam w dupie etykę. Tak właśnie. W dupie. Nie życzę sobie, ale dla mojego dziecka organizowano jakieś kabaretowe lekcje o świeckiej moralności, żeby przyjeżdżał na wieś specjalnie do tej indoktrynacji przeszkolony facet i nakładał małemu do głowy to, czego tam nauczyli na kursach. Wolę, żeby mój syn siedział w tym czasie w bibliotece i czytał o podróżach kosmicznych albo zwyczajnie komiksy z kaczorem Donaldem. To odświeżające i budujące osobowość zajęcie. O wiele ciekawsze niż lekcje etyki. I on tak właśnie robi, siedzi sobie w bibliotece, zaprzyjaźnił się z panią i ona podsuwa mu co ciekawsze książki.
Żeby już całkiem udramatyzować moją sytuację powiem, że moje dziecko jest jedynym dzieckiem w wiejskiej szkole, które nie bierze udziału w lekcjach religii. Jedynym – podkreślam. I nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś czynił mu z tego powodu jakieś uwagi. Żadne dziecko nie ciekawi się tym, co robi mój syn kiedy cała klasa siedzi na religii, żadne nie wyśmiewało się z niego i nie szydziło. Przeciwnie, mały jest jedną z najpopularniejszych postaci w klasie, kolegują się z nim także chłopaki z drugiej i trzeciej klasy. Kiedyś przyszedłem sobie po niego do szkoły, a ten stał na korytarzu z jakimiś wielkimi dziewuchami, które miały pełno pryszczy na policzkach. – Kto to – zapytałem. – Koleżanki – on na to. – Z której klasy – dociekałem dalej. – Z szóstej. Nie powiem, zdziwiłem się. Ja w jego wieku nie miałem koleżanek z szóstej klasy.
Fakt czy jakieś dziecko w Polsce chodzi czy nie chodzi na religię nie wpływa na sytuację towarzyską tego dziecka. Wpływa na nią za to bardzo histeria rodziców, którzy za wszelką cenę chcą ingerować w relacje pomiędzy dzieckiem, a jego kolegami i koleżankami oraz budują fikcyjne problemy po to, by znaleźć się w centrum zainteresowania lokalnych społeczności. Problem ten w naszej wiejskiej szkole jest niezauważalny. Był za to zauważalny w przedszkolu, do którego chodził mój syn. Matka jednego z chłopców wyrzuciła do śmieci pudełko ciastoliny, którą kupiliśmy dzieciakom na Mikołaja, była lekarzem i twierdziła, że jej dziecko – 6 latek – zje tę ciastolinę, zatruje się i umrze. Jest wiele sposobów za pomocą których można zniszczyć życie własnemu dziecku, religia czy ciastolina, to w zasadzie nie ma większego znaczenia. Skutek zawsze jest ten sam.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka