coryllus coryllus
209
BLOG

Wychowawcy młodzieży. Blogerskiej tłuszczy dedykowane

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 76

Przybliżę wszystkim na początku metodę, która według mnie decyduje o tym czy wychowawca młodzieży będzie skuteczny czy też poniesie klęskę. Chodziłem kiedyś do szkoły, w której dyrektorował młody i bardzo dynamiczny pan. Miał on zwyczaj zwoływać apele po każdym internatowym pijaństwie, w czasie którego złapano kogoś tam i wywalono ze szkoły i w czasie tych apeli mówił najpierw długo o moralności, młodości, przyszłości, a przemowę swą kończył zawsze zdaniem – nie tędy droga panowie! Po czym wszyscy grzecznie rozchodziliśmy się do klas, myśląc o tym jak też ułoży się życie naszych kolegów wyrzuconych właśnie ze szkoły za spożywanie alkoholu w budynku internatu. 

Dyrektor ów zajmował się nie tylko przemowami, gdyby to jedynie robił byłby nieskuteczny, a on był piekielnie skuteczny i kiedy dwadzieścia lat później dochodził ze swojego stanowiska uczniowie i byli uczniowie żegnali go łzami. Kiedy ja chodziłem do tej szkoły mieliśmy może mniej emocjonalny stosunek do nauczycieli i władz szkoły, bo nie pamiętam, by ktokolwiek płakał. Pamiętam za to dobrze co się działo, kiedy pan ów załatwił nam pewną atrakcję, był nią brak ciepłej wody przez październik i listopad. Po prostu z kranów leciała sama zimna.
 
To nie jest jakoś szczególnie dojmujące zważywszy na niechęć do mycia jaką przejawiają młodzi ludzie. Kłopot mieli jedynie ci, którzy umawiali się z dziewczynami na mieście, reszta zaczęła się martwić dopiero gdzieś w połowie listopada, kiedy zapach stal się naprawdę nieznośny. Niepokoiliśmy się co to będzie, jak my dalej bez tej ciepłej wody pociągniemy. Nasz dyrektor nie zawiódł nas jednak i w grudniu z kranów popłynęła woda letnia. To było, mówię wam, prawdziwe szaleństwo, to parskanie pod prysznicami, ta radość i te śmiechy, to rzucanie w siebie mokrymi gaciami i wylewanie na siebie litrów letniej wody z wiaderek i misek. Wspaniała rzecz. I niezapomniana. Wtedy, pamiętam to dokładnie, wszyscy kochaliśmy naszego dyrektora. Nie było nikogo, kto miałby coś przeciwko niemu, zapomnieliśmy nawet tych wyrzuconych za wódkę.
 
Przypomniało mi się to dziś z rana kiedy poprzez blog Magdy Figurskiej wszedłem na blog Roberta Mazurka, który nazwał nas tu wszystkich blogerską tłuszczą. Pamiętam dokładnie jak wielu kolegów przed rokiem, kiedy jeszcze nie prowadziłem bloga zachwycało się Robertem Mazurkiem i jego dokonaniami. Jaki entuzjazm wywoływał w nich wywiad przeprowadzony przez Mazurka z Ewą Wanat, ile siły dał ów wywiad wątpiącym. Pamiętam to wszystko, bo zupełnie rozpaczliwie słałem wówczas maile do kolegów proszą ich i zaklinając na wszystko, by nie nabierali się na takie plewy, jak teksty Mazurka, oraz by nie traktowali poważnie dziennikarskich wystąpień w obronie czegokolwiek. Światy blogerów i dziennikarzy, o czym będziemy się teraz przekonywać codziennie pozbywają  się tych niewielu stycznych punktów, które je do siebie zbliżały. Zupełnie jak dwie mydlane bańki, które ulatują w powietrze razem, po to by za chwilę oddzielić się i poszybować każda w swoją stronę. Tak to właśnie wygląda.
 
Robert Mazurekujawnił oto bowiem kim jest. Jest wychowacą łodziezy i to jest jego właściwe powołanie. Praca w męskim interacie. Nadawałby się tam, jak nikt inny. Teraz, na przykład, napisał tekst o tym, że uwagi – czyli według niego plucie – na temat nowego pana prezydenta są po prostu nie na miejscu. Postanowił nas Robert Mazurek pouczyć, jak powinniśmy się zachowywać wobec władzy, jak mamy władzę traktować, jak się do niej zwracać i w jaki sposób trzymać czapkę, by nikt nie miał do nas pretensji.
 
Dla mnie nie jest to jakaś wielka niespodzianka, bo ja się niczego dobrego po tak zwanych prawicowych i mocno bojowych dziennikarzach nie spodziewałem. Wszystko przez tego mojego dyrektora. On zawsze popierał szkolnych buntowników, niespokojne duchy były jego ulubieńcami, uważał, że są oni najwartościowszym elementem w grupie. Tak było. Mnie na przykład pan ów wcale nie zauważał. Starałem się bowiem mocno by nie odróżniać się od ścian i paprotek, a także gablot wiszących na ścianach. Byli jednak tacy, którym potrafił wybaczyć wiele, nawet picie wódki w internacie. Tak, tak, potrafił ich publicznie potępić, a prywatnie wyciągnąć do nich rękę. Ludzki to był pan i słusznie po nim płakano.

 Zapraszam rówież wszystkich na swoją stronę www.coryllus.pl, gdzie publikowane są teksty inne niż w salonie.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka