coryllus coryllus
1232
BLOG

Siostra nasza nienawiść

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 22

Najprościej jest określić nienawiść jako zaprzeczenie miłości.  Najpiękniejsze z uczuć postawione w krzywym zwierciadle, z którego wygląda miecz i zdrada, nieodłączne atrybuty nienawiści. Atrybuty, które ja sam umieszczam tutaj na własną jedynie odpowiedzialność, bo przecież nie znajdziemy wyobrażeń nienawiści na średniowiecznych obrazach, a nie w siedemnastowiecznym podręczniku Cesare’go Ripy zatytułowanym „Iconologia”, gdzie przedstawione są wszystkie prawie uczucia dręczące duszę człowieka. Nienawiści jednak tam nie ma, tak jak nie ma jej wśród siedmiu grzechów głównych. Gniew tak, ale nie nienawiść. 

Jest nienawiść grzechem ciężkim, obok kradzieży, o której świat dzisiejszy, jakby zapomniał, a przynajmniej traktuje ją z mniejszą powagą niż kiedyś. Nienawiść zaś urosła, o nienawiści mówi się codziennie w mediach, o nienawiści się pisze i pokazuje się ją w tysiącach filmów. A przecież nienawiść to tylko zaprzeczenie miłości? Czy tak?
 
Nie. Jest bowiem nienawiść w świecie dzisiejszym czymś znacznie gorszym, jest narzędziem politycznym. Jest tym co „robi politykę”, o czym z lubością oznajmiają nam różni podwórkowi politykierzy. W czasach kiedy Europę przemierzały czworoboki najemnych żołnierzy, których władcy opłacali by realizować swoje cele, zmieniać granice i umacniać władzę na terytoriach uznawanych za swoje, trudno było mówić o nienawiści. Żołnierz mordował i grabił kierowany rządzą zysku i użycia. Gdzie mu tam w głowie było nienawidzić swoich ofiar, szedł przez nieprzyjacielski kraj, jak wicher, który niszczy, ale nie jak płomień, który wypala wszystko do korzeni. Władcy nie sączyli w serca dzielnych wojaków jadu, płacili złotem i to wystarczyło. A kiedy nie płacili rapiery najemników zwracały się przeciwko dotychczasowemu panu.
 
Nienawiść była wtedy ukryta. Bo przecież była, nie pojawiła się nagle, znikąd. Mieszkała w sercach gwałtowników, owładniętych obsesjami i wybuchała nagle w sporach rodzinnych i sąsiedzkich, tak jakby ze swej natury przypisana była tym najsilniejszym więziom łączącym ludzi, więziom u podstawy których jest krew i ziemia. Wojna, choć straszna, nie była dobrą glebą dla nienawiści. Wojna była dziełem królów, a ci musieli okazywać łaskę i wspaniałomyślność. Nienawiść zaś rosła na obrzeżach tych wielkich spraw, jak chwast, jak paląca pokrzywa, w którą włoży czasem stopę człowiek, po to, by raz na zawsze zapamiętać, jak okropnie piecze to zielsko. Rosła nienawiść w sercach ludzi prostych, dla których zrozumienie wielkich spraw tego świata było zbyt trudne. Żywiła się więc ignorancją.
 
Przyszedł jednak czas kiedy nienawiść wypełzła ze swych rumowisk, kiedy rozpleniła się po całym świecie, a stało się to wtedy gdy polityka zwróciła swe krzywe oblicze na lud. Lud, który do tej pory żył gdzieś w ciemnościach, pogardzany i oddawany na pastwę królewskich wojaków. Nikt nie wie dziś na pewno, czy nienawiść żyła w sercach całego ludu, jak chcieli nam to przekazać głosiciele nowych wiar, czy też została tam zawleczona przez wiatr, czy może zasiana celowo czyjąś ręką. Faktem jednak jest, że od kiedy ludzie dysponujący władzą i wpływami zajęli się uszczęśliwianiem bliźnich swych, bez względu na to czy ci tego chcieli czy nie, nienawiść przestała być chwastem, stała się pożądaną ozdobą wieców i zebrań, na których debatowano o tym, jak jeszcze bardziej ulepszyć świat. Wiechcie uplecione z nienawiści wtykano sobie w czapki i trzymano w dłoniach, ustrajano nimi domy i budynki publiczne. Dawała bowiem ludziom nienawiść pewną złudną i zgubną pewność. Taką mianowicie, że dzięki niej wiele spraw uda się załatwić do końca. Głosiciele nienawiści, którzy przecież sami nie byli nią owładnięci nieśli w sobie głębokie przekonanie, że jeszcze tylko jedna, dwie porządne rzezie i odłożona do lamusa nienawiść przestanie być potrzebna. Dziś już nikt tak nie myśli. Nikt też nie zamierza nigdzie chować nienawiści, gdyż użyta odpowiednio, z finezją właściwą mistrzom fechtunku przynosi politykom wielkie korzyści. Nie pozbędziemy się jej, nie mam co do tego złudzeń.
 
Żeby nienawiść działała, żeby niszczyła ludzi i ich mienie musi być spełnione kilka warunków, koniecznych warunków, bez których nikt nie sięgnie świadomie po nienawiść. Po tych warunkach także łatwo rozpoznać możemy, że ktoś działa z pobudek nienawistnych właśnie, a nie innych. Ludzie kierujący się nienawiścią własną lub tą polityczną, tą wszczepioną im na użytek nowych władców, czują się absolutnie i całkowicie bezkarni. To pierwszy warunek. Jeśli ktoś wie, że za czyn niegodny spotka go kara, na tym lub tamtym świecie nie sięga po nienawiść. Tak więc jest ona bronią tych jedynie, dla których nie ma świata poza naszym tutaj widzialnym. Dla ludzi bez lęku przed Bogiem i prawdą. Tylko tacy ludzie ruszają do działania z nienawiścią, bo tylko oni nie czują lęku. Nie jest to bynajmniej odwaga z ich strony, to jedynie chęć zaspokojenie palącej potrzeby, potrzeby mordu, zniszczenia lub unieszczęśliwienia kogoś, kto akurat stoi na ich drodze.
 
Jest jeszcze jeden warunek, bez którego nienawiść nie działa; poczucie słuszności dokonywanych czynów. Z dwojga złego wolę już mieć do czynienia z takim nienawistnikiem, który działa w poczuciu bezkarności niż z takim, który głosi, że jego racje i metody, których się nimi dochodzi są słuszne, prawdziwe i umotywowane. Poczucie słuszności w połączeniu z nienawiścią rodzi bowiem fanatyzm. A ten jest nie do zatrzymania dla człowieka, który kieruje się w życiu innymi niż fanatyk zasadami. Nie do zatrzymania bez popełnienia śmiertelnego grzechu. Nienawiść połączona z przekonaniem o własnej racji to ślepota, której nie da się wyleczyć miłością, choćby nie wiem jak wielką.
 
Wszystko to czyni nienawiść pułapką bez wyjścia dla ludzi łatwowiernych i naiwnych, a także dla błądzących, którzy nie czują się nasyceni tym co niesie im los i każdy dzień.
 
Zastanówmy się teraz od czego zaczyna nienawiść swoje panowanie na świecie. Otóż od niszczenia świętości, lub tego co ludzie za świętość uważają. Rewolucja angielska skazała na śmierć króla Jakuba nie dlatego, że był on katolikiem, bo nie był. Rewolucja ta skazała go na śmierć, bo jego poddani mieli w sercach głęboką wiarę w to, że ich władca to pomazaniec Boży, który jest gwarantem ładu i porządku na tym świecie. Z chwilą kiedy go zabrakło lud nie miał już innego wyjścia, jak tylko zdać się na porządek budowany przez tych, którzy króla zabili powodowani nienawiścią. Rewolucja we Francji zamordowała tysiące ludzi nie dlatego, że byli potworami wyzyskującymi lud, ale dlatego że organizowali oni wokół siebie i swoich posiadłości ład. Należało ich zniszczyć po to, by zająć ich miejsce. W Rosji zaś rewolucja posunęła się najdalej. Porządek uświęcony tradycją został zniszczony nie dlatego, by stworzyć miejsce nowym panom, ale dlatego by pozbawić ludność wszystkiego, absolutnie wszystkiego. Przede wszystkim zaś ziemi. Ziemi, która była świętością i pragnieniem milionów. Najpierw pragnienie owo podsycano opowieściami o reformie rolnej, a potem kiedy oszalały z pożądania chłop mordował panów i rządców w nadziei na własny kawałek gruntu odebrano mu tę nadzieje i uczyniono głównym wrogiem nowego porządku. Nie może być bowiem do końca zły człowiek, który przywiązuje się sercem do czegoś lub kogoś, nie może choćby dokonywał czynów potwornych, bo zawsze znajdzie się ktoś kto pomodli się za niego i wyjedna mu przebaczenie. Dla rewolucji zaś nie ma nic gorszego niż ten, który kocha coś poza samą rewolucją. Dlatego właśnie trzeba było zniszczyć chłopa rosyjskiego i ukraińskiego nienawiścią i głodem.
 
Prócz ziemi, o której dawniej mówiło się – święta, nadając tym słowom brzmienie poważne na przemian z ironicznym, służy także nienawiść do zawłaszczania krwi lub - lepiej ujmując ten problem - do krwi oczyszczania. I nie muszę nikomu tłumaczyć o jaki rodzaj oczyszczania mi chodzi. Bo każdy dobrze wie, że prawo ludzkie opiera się na ziemi i krwi i są kraje, gdzie wszystko podporządkowuje się jednej lub drugiej wartości.
 
Zwykle z przerażeniem patrzymy wstecz na to wielkie „oczyszczanie krwi”, którym dla Hitlera była II wojna światowa. Tak, jakbyśmy nie pamiętali o tym, że my także byliśmy przedmiotem owych działań. Tak jakby ta wielka nienawiść nas nie dotyczyła. Tymczasem ów kryzys światowy który zaważył na historii XX wieku, który tu sobie w tak niecodzienny sposób omawiamy, roztrząsając kwestię emocji i motywów działania ludzi, najmocniej dotknął Polskę. To tutaj bowiem na pograniczach wschodu i zachodu nienawiść mogła rozpocząć swoje święto żywiąc się jednocześnie ziemią i krwią. Bo nie udałoby się zmienić stosunków własności w zachodniej części Imperium Rosyjskiego bez zniszczenia polskich posiadaczy. Tylko tutaj można było skierować nienawiść przeciwko ludziom dysponującym ziemią  i krwią jednocześnie. Odległy ten czas nie żyje już w naszej pamięci, bo przysłoniły go inne czyny i inna krew. A czy powinien odżyć? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. A będzie owa odpowiedź równoznaczna ze znalezieniem swojego sposobu na nienawiść i kłamstwo, które jej towarzyszy, szczególnie wtedy właśnie kiedy dotyczą one nas – Polaków. Rzadko się bowiem zdarza by zakwestionowano na raz prawa do obydwu rzeczy dla człowieka najważniejszych, tak jak zrobiono to w latach rewolucji rosyjskiej na polskich kresach.
 
Teraz spróbujmy opisać nienawiść dzisiejszą, ucywilizowaną i miękką, jak uścisk dłoni telewizyjnego prezentera. Nienawiść, która karmi się już nie ziemią i krwią, ale samym istnieniem człowieka, tym jaki on jest w rzeczywistości, jak porusza się, jak wygląda i jak mówi. Nasza współczesna nienawiść wspiera się bowiem na fałszywie rozumianym wstydzie oraz na aspiracjach, które nie mają oparcia w niczym. Nasza współczesna nienawiść jest medialna i kolorowa, ale biada temu kto różni się od niej choćby na jotę. Nie ma dla takiego człowieka miejsca pomiędzy „wybrańcami”. Jest ta nasza nienawiść także pasiona złudzeniem bliskim temu, które czerwoni lali w serca ukraińskich chłopów w latach rewolucji, łudzi ona bowiem biedaków, że mogą być jak ci najwięksi, wystarczy, żeby tylko zrobić coś prostego i oczywistego. Dziś nikt nie nakłania do podpalania pałaców i mordowania ich mieszkańców, nikt nie bada rewolucyjnej żarliwości wręczając prostemu człowiekowi do ręki nagan. Dziś jest tylko drwina i szyderstwo wymierzone w tych, którzy próbują ocalić owe najpierwsze i najbliższe każdemu ludzkiemu plemieniu wartości – krew i ziemię.
 
To ku nim kieruje się ostrze nienawiści, które póki co stępione jest szyderstwem, ale nigdzie nie jest powiedziane, że nie zostanie dnia pewnego naostrzone i użyte. Nie mamy bowiem żadnej wiedzy o nadchodzących czasach i nie wiemy czym one będą. Możemy tylko snuć przypuszczenia i modlić się. Budowanie murów na nic się nie zda. Nie chodzi bowiem o to, by przetrwać do lepszych czasów, te bowiem mogą nigdy nie nadejść. Chodzi o to raczej by dziś, tu i teraz przeciwstawić się temu, co jeszcze nie jest tak groźne, jak być może w przyszłości. To naprawdę niewiele, bo nic przecież łatwiejszego niż wystąpić przeciwko szyderstwu kryjącemu nienawiść, nic bardziej oczywistego dopóki szyderstwo to nie zostanie odrzucone precz i nie zastąpi go zemsta. Wtedy nie będzie już czasu i miejsca na nic. Teraz zaś, choć jest ona ukryta, możemy się nienawiści przeciwstawić. Nie zniknie ona jednak całkiem z naszego życia, będzie z nami jak wspomnienie, jak zła i odrzucona siostra z ponurych bajek dla dzieci pisanych dawno, dawno temu.

Tekst ukazał się w najnowszym numerze kwartalnika "Zeszyty Karmelitańskie" wydawanego przez Flos Carmeli, ul. Działowa 25, 61-747 Poznań.

Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka