coryllus coryllus
4579
BLOG

Albin Siwak naszych czasów

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 40

Przypomnę najpierw tym, którzy są młodsi ode mnie kim był ten fascynujący człowiek – Albin Siwak. Napiszę to co pamiętam, bez sięgania do źródeł, ponieważ wrażenia będące udziałem dziecięcej psychiki są ważniejsze niż suche i nie rozbudzające wyobraźni dane z encyklopedii. Albin Siwak występował w telewizji kiedy byłem małym chłopcem. Przyznam, że zlał mi się on w jedno z dwoma jeszcze postaciami i dopiero po latach mogłem Siwaka wypreparować w swojej wyobraźni używając do tego celu starych gazet i archiwalnych filmów. Wtedy, w latach osiemdziesiątych uważałem, że pan Walendziak sąsiad czterdziestolatka ze znanego serialu i jeden zboczeniec, którego pokazywali w programie „Telewizja nocą” oraz Siwak właśnie to ta sama osoba. Myliłem się oczywiście i dwaj wymienieni nie mieli z Siwakiem nic wspólnego choć nieco go przypominali, tak z wierzchu. 

Albin Siwak był postacią kultową. Mówiło się na przykład – jesteś głupi jak Albin z KC i człowiek obrzucony taką obelgą mógł już iść do kąta i płakać, bo żadna akcja odwetowa nie wchodziła w rachubę. To był koniec dyskusji, nawet argument – a panu śmierdzi z gęby -  nie miał takiej mocy jak to. Używało się więc Siwaka w słownych przepychankach rzadko i ostrożnie, żeby nie stracił mocy i nie spowszedniał. Był jak wunderwaffe, kieszonkowy pancernik „Potiomkin” i Enola Gay w jednym kawałku.
 
Siwak zasłużył sobie na takie traktowanie tym, że został użyty w walce propagandowej z narodem jako ostatnia nadzieja czerwonych. Poetyka, w którą wystrojono Albina, jego charme i emploi dopasowane było perfekcyjnie do okoliczności. Oto robociarz zaczesujący tłuste włosy do tyłu wielką spracowaną dłonią, robociarz siedzący w studio w dziwnym znamionującym jakieś niełatwe do zniesienia dla człowieka starszego i krępujące dolegliwości rozkroku, przemawia do takich jak on. Mówi im, że zostali oszukani przez warchołów, przez ludzi nieodpowiedzialnych, którzy chcą źle i wysługują się obcym po to by własny kraj pogrążyć w chosie, a może nawet we krwi. Mówi o swojej licznej rodzinie, o dzieciach, jest zatroskany o ich przyszłość, choć każdy domyśla się, że co jak co, ale po tych występach w telewizji przyszłość dzieci pana Albina nie będzie rysować się przecież tak czarno jak on sam to przedstawia.
 
Mówi także Albin Siwak o zaufaniu jakie naród powinien pokładać w partii i o patriotyzmie. Ludzie tego słuchają i – dziwna rzecz – reagują zupełnie na odwrót. Deklaracje pana Albina nie budzą w nich refleksji, nie marszczy im się czoło w zdrowej trosce o bezpieczeństwo swoje, rodziny i kraju. Bywa, że rzucają w wymachującego rękami na ekranie telewizora Siwaka butami lub wręcz butelkami po wódce. Przekleństwa sypią się niczym groch z dziurawego worka, a Siwak, bezpieczny w studio na Woronicza mówi, mówi, mówi…Z czasem starszym ludziom jego występy zaczynają powszednieć i wtedy wzbudza on zainteresowanie młodych, którzy wracając z pracy lub szkoły odgrywają całe rozbudowane sceny z udziałem Albina Siwaka, którego widzieli poprzedniego wieczora w telewizji. Ma to oczywiście wymiar satyryczny i służy rozrywce. Władza w końcu także dochodzi do takich wniosków, uznaje, że Albin Siwak nie sprawdził się w wyznaczonej mu funkcji i w nagrodę wysyła go na placówkę dyplomatyczną do Libii. Legenda Siwaka powoli odchodzi w zapomnienie.
 
Najistotniejsze w historii Siwaka jest to, że próbowano go wykreować na kogoś, kto znakomicie wyczuwa nastroje społeczne. Siwak miał być emanacją tego czym żyje polski robotnik, miał skłonić tego robotnika do refleksji i sprawić by utożsamił się on choć trochę z Siwakiem. Siwak był, według czerwonych specjalistów od PR uosobieniem robotnika PRL. Jak chybiona była to kreacja nie muszę już chyba tłumaczyć.
 
Dziś czasy mamy inne i poetykę inną. Władza zaś czuje się tak samo niepewnie jak w tamtych czasach. Chcąc odnaleźć utraconą więź z najważniejszą częścią narodu posługuje się ludźmi, którzy są tej części sublimatem i esencją. Ludźmi tymi są dziś intelektualiści, którzy reprezentują „młodych wykształconych z dużych miast”. Żeby im zaimponować potrzeba kogoś, kto nie dość, że będzie miał nienaganną przeszłość, to jeszcze dotknięty jest Bożym Palcem, co objawia się w jakimś obszarze twórczości. Dla dzisiejszej władzy Albinem Siwakiem jest Eustachy Rylski, a nie Janusz Palikot jak chcieliby niektórzy, ponieważ Janusz Palikot – jak to już pisałem tutaj kiedyś – jest politykiem poważnym.
 
Ową dziwną funkcję jaką wyznaczono Rylskiemu widać dokładnie w wywiadzie, którego udzielił on „Dużemu Formatowi”. Wywiad ten dotyczy oczywiście Jarosława Kaczyńskiego oraz zagrożenia jakim ten ostatni jest dla Polski, dla jej wewnętrznego bezpieczeństwa, dla spokoju nas wszystkich. Jarosław Kaczyński nie dość, że jest tym zagrożeniem, to jeszcze działa powodowany najniższymi instynktami, nienawiścią mianowicie i rządzą zemsty. W swojej podłości odwołuje się Jarosław Kaczyński do ludzi, których Rylski określa słowami - tych, którym po to, by spać, trawić, uprawiać seks, bawić się i
pracować, potrzebna jest nienawiść. I do tych, którzy uważają, że
otrzymali od życia mniej, niż im się należało, a prezes i jego partia
ich w tym konsekwentnie utwierdza. Dlatego klientela PiS lub tych,
którzy przejmą ich aktywa, jest wieczna. Bo zazdrość i nienawiść to
dwie wieczne ludzkie namiętności.
 
Zwracam uwagę na słowa – do tych, którzy uważają, że dostali od życia mniej niż im się należało. To jest zdanie kluczowe i najważniejsze w całej przemowie Rylskiego, bo jest ono stałym motywem wszelkich kampanii politycznych i kulturalnych przeciwko narodowi. Oto nędzna, nic nie umiejąca tłuszcza próbuje wciągnąć w swoje parszywe bagno wybrańców takich jak Rylski i jemu podobni, którzy przecież muszą siedzieć na tym swoim Parnasie, bo ich wielkość nie podlega dyskusji. Jeśli ktoś próbuje ich krytykować to jest po prostu frustratem, nic nie rozumie i niczego nie potrafi porządnie zrobić.
 
W swojej nieopisanej naiwności sądziłem, że po dwudziestu latach ten wycior już się trochę zużył, ale jak widać nie i można machać nim dalej. Zalecam jednak spokój w kontaktach z tego rodzaju projekcjami, bo tylko wtedy wszyscy ci, którzy szermują takim argumentem mogą podzielić los Albina z KC. Jeśli będziemy się denerwować i unosić koledzy Rylskiego to sfilmują i pokażą gdzieś w prime time, żeby już każdy widział jak wyglądają wrogowie porządku, spokoju i piękna.
 
Jako modelowy wręcz przykład lęków i obsesji Rylskiego dodać pragnę jeszcze iż uważam jego książki za nędzną grafomanię, jego sztuki za wodewile dla szympansów z prowincjonalnych ogrodów zoologicznych, a jego samego za handlarza tandetą. I niczego tu nie zmienią okulary w złotej oprawce, w które stroi się nasz pisarz, ani jego arystokratyczna sylwetka, oraz głębokie spojrzenie mądrych oczu . Jakie czasy taki Siwak i nie ma się tu nad czym zastanawiać.
 
Ma również Rylski inne, prócz sprowadzenie do parteru krzykaczy i frustratów, zadanie. Mówi w swoim wywiadzie także o Katastrofie Smoleńskiej, która nie była według niego żadnym symbolem. Nie była, bo przecież być nie mogła. Tragedia tak, ale nie symbol. Przypomnieć pragnę, że dla władzy w roku 1978 wybór papieża-Polaka także nie był żadnym symbolem. Nie był, bo być nie mógł. Władza nie była polska w końcu, więc nijak to nie pasowało. Newsy z Watykany ukazywały się w gazetach gdzieś na dole strony pomiędzy kampanią buraczaną a budową na jakimś zadupiu.
 
Smoleńsk także nie jest i nie może być dla władzy żadnym symbolem i Rylski będzie nas o tym przekonywał, bo on wie lepiej, w końcu należy do wybranych, którzy dostali od życia właśnie tyle, w sam raz tyle ile im się należało. Nic mniej ani nic więcej. Ciekawe tylko na jaką placówkę go wyślą.

Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka