coryllus coryllus
1833
BLOG

Typologia blogosfery

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 91

Ponoć blog kominka zaliczył 11 milionów unikalnych odsłon przez jeden tylko rok. 11 milionów. Oznacza to, że rok wcześniej było tych odsłon także sporo i rok później także. I wszystkie były unikalne? Poprawcie mnie jeśli się mylę. Zakładam, że te 11 milionów to jakiś rekord, wcześniej i później było tych milionów trochę mniej. Powiedzmy, że po dwa miliony na rok. W trzy lata daje to kominkowi 15 milionów odsłon. Blog istnieje już 5 lat, czyli dodając dwa brakujące lata i oszacowując je nisko na 2 miliony odsłon mamy 19 milionów w ciągu pięciolatki. 19 milionów unikalnych odsłon. Czy ktoś wie ilu ludzi ma w Polsce dostęp do Internetu? W milionach można podać. Pomylić też się można, tolerancja błędu – 5 milionów. Wystarczy? W ciągu 5 lat 19 milionów unikalnych użytkowników kliknęło w blog kominka. Pięknie. 19 milionów to tyle ile cała populacja Szanghaju. 

Wszystko przez to, że kominek schlebia gustom gawiedzi, jak napisał t-rex. Nie wydaje Ci się t-rex, że sporo tej gawiedzi z dostępem do sieci się nagle ujawniło? Zważywszy na to, że wielu ludzi w ogóle nie wie kim jest kominek, wydaje się to trochę dziwne. Owo zadziwienie nie przeszkadza ludziom wierzyć w to, że kominek jest „blogerem, który osiągnął sukces”. Wielu nie przeszkadza nawet to, że kominek nie jest tym co powyżej, ale facetem który wynajął swój blog do promowania jakichś treści handlowych, więcej – nie przeszkadza im nawet to, że cały ten serwis obsługiwany jest przez jakieś osoby postronne. To ciągle jest według entuzjastów blogosfery – wolny bloger, który osiągnął sukces. Należy on do tej części blogosfery, która nie zajmuje się polityką, ale innymi rzeczami. W przypadku kominka „inne rzeczy” to nakręcanie koniunktury za pomocą tekstów o przysłowiowej „dupie Maryni i huzarach”. Jako mistrz znacznie kominka przerastający w tej tematyce, a chwilowo jedynie bezrobotny, stwierdzić muszę, że kominek ciągnie słabo ten swój wózek i jeszcze musi korzystać z pomocy innych. Ja, na przykład, miałem kiedyś ponad milion unikalnych odsłon jednego dnia. Nie na tym blogu oczywiście, ale gdzie indziej. Tyle osób kliknęło w mój tekst o zarzynaniu koni i handlu mięsem tych zwierząt.
 
Nie zostałem jednak poczytnym blogerem takim jak kominek. Ach czemu? Przypuszczam, że mój ówczesny pracodawca nie był zainteresowany tą formą promocji i reklamy, a być może po prostu jeszcze do niej nie dorósł. Myślę także, że łatwość z jaką produkowałem wówczas teksty na najróżniejsze tematy ambarasowała w pewien sposób niektórych i po prostu woleli o mnie nie myśleć niż zastanawiać się jak ten potencjał wykorzystać. Było minęło. Może jednak wróci.
 
Trzeba być człowiekiem skrajnie niedoświadczonym, by wierzyć w to, że blogi takie jak ten kominka to fenomeny samoistne. Trzeba być człowiekiem skrajnie naiwnym, żeby w ogóle wierzyć, że to są blogi. To są kanały dystrybucji napędzane darmowym paliwem. Tym paliwem są emocje. W przypadku kominka są to emocje kobiet. Pieprzy bowiem ten kominek bez przerwy o cyckach, albo o pupach, albo o miłości jako takiej, albo o czymś zbliżonym. Pieprzy „na płasko”, że się tak wyrażę, ale o to właśnie chodzi. Tekst o pupie nie może być, bowiem, w żaden sposób dwuznaczny, bo mąci się przekaz i czytelnik miast satysfakcji wynosi z bloga jedynie wątpliwości. Nie o to chodzi.
 
Dla mnie – byłego konsultanta w sprawach seksualnych – są to rzeczy czytelne i w pewien sposób żenujące przez swoją nachalną oczywistość. Są jednak ludzie, tutaj w salonie także, którzy wierzą i w to, ze kominek to bloger, i w to, że miał te miliony unikalnych odsłon, i w to że jest fenomenem, i nawet w to, że reprezentuje on blogerów, którzy odnieśli sukces. Powtarzam – ludzie piszący o seksie, o paliwach płynnych, o mediach, nawet o ciastach i innych wypiekach, nawet o rybkach akwariowych, nie są żadnymi blogerami. To wynajęci dystrybutorzy lub wynajęci piarowcy. I tyle.
 
Stąd właśnie tyle szyderstw wśród ludzi doświadczonych i nie lubiących jak się ich oszukuje wywołało to całe forum blogerów w Gdańsku. Stąd te szyderstwa pod adresem „naszej” delegacji, która tam pojechała. Stąd drwiny z pana Wszołka, który uparcie twierdzi, że blogosfera to nie tylko polityka, że polityka to tylko część blogosfery. I tak dalej, i tak dalej….
 
Tym co wyróżnia blogera prawdziwego od takiego, który jest atrapą są emocje czytelników nie licząc emocji seksualnych, bo te wywołać najłatwiej i potrafi to zrobić nawet taki buc jak kominek, a myślę że i panu Wszołkowi by się to udało. Chodzi o innego rodzaju emocje. Wśród rozmaitych dostępnych w kulturze typów blogerowi, prawdziwemu i wolnemu , najbliższy jest dziad-lirnik. Taką funkcje pełnimy. Taką funkcje pełni Toyah i czytelnicy doskonale o tym wiedzą. Mi też się ta sztuka udawała, kiedyś….pora chyba jednak przymierzyć się do roli atrapy…
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka