coryllus coryllus
1602
BLOG

O pułapkach kokieterii. Polemika z Sienkiewiczem

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 24

Bartłomiej Sienkiewicz opublikował dwa tygodnie temu w "Rzeczpospolitej" tekst pod tytułem "Pochwała chłopskiego rozsądku". Nie mnie jednego tekst ów zirytował. Napisałem więc taką oto polemikę.

Człowiek noszący fular na szyi i okulary w złotej oprawce na nosie, który próbuje przypodobać się ludziom wycierającym sobie fularem nosy, a oprawki do okularów zamieniającym na pół litra i słoik ogórków wygląda gorzej niż goły w pokrzywach. Gorzej, bo goły świadom jest sytuacji, w której się znalazł, kokiet zaś nie i nawet wielokrotne próby tłumaczenia mu, że postępuje źle, fałszywie i nieskutecznie mijają się z celem. Kokiet bowiem ma w sobie głęboką a fałszywą wiarę, którą zaszczepiono w nim niczym ospę. Zrobiono to z obawy, by ci których on próbuje kokietować, nie zarżnęli go tak jak to czynili dawniej z jego przodkami. Wiara w tę szczepionkę jest w Polsce święta. O tym jak bardzo jest przy tym naiwna wiedzą tylko ci, którzy nigdy by szyi fularem nie okręcili. Trzeba być potomkiem chłopów, najlepiej bezrolnych, żeby zrozumieć jak bardzo się myli w swych ocenach Bartłomiej Sienkiewicz.
 
Pisze oto pan Sienkiewicz, że jego przodkowie, a przynajmniej część z nich żyła w pełnej niuansów symbiozie z wsią. Pisze także, że polskie ziemiaństwo dzieliło z chłopami tę samą pasję – ziemię. – Kochaliśmy ziemię tak samo i wszystko co z nią było związane – pisze Bartłomiej Sienkiewicz. Zakładam tutaj, że nie ma pan Sienkiewicz na myśli dżdżownic zamieszkujących wierzchnie warstwy gleby. Spieszę także donieść, że o ile w przypadku ziemiaństwa można rzeczywiście mówić o tym iż pasją tych ludzi była ziemia, albo sprawy z nią związane – las na przykład, albo hodowla koni, o tyle w przypadku chłopstwa o żadnej pasji nie ma mowy. To są projekcje wprost z Reymonta, który czyni Macieja Borynę jakimś wiejskim kapłanem pogańskich misteriów. Chłop nie miał do ziemi ani specjalnego przekonania, ani pasji. Jego pasją było co innego. Pieniądze mianowicie. Jeśli tylko miał dość odwagi, niegłupią żonę i w miarę wyrośnięte dzieci chłop polski z ulgą porzucał ziemię i jechał do Ameryki. Tam bynajmniej nie zamieniał się w farmera, ale pozostawał w mieście lub wynajmował się do pracy u obcych. Za gotówkę. Miłość chłopa do ziemi jest tworem literackim produkowanym przez rozmaitych fałszywych kmieci w typie Kasprowicza.
 
Imputuje pan Sienkiewicz chłopom żyjącym w majątkach ziemskich chęć zmiany stosunków własności, ziemiaństwu zaś chęć utrzymania status quo za wszelką cenę. Wszelką – czyli za cenę bicia i poniżania chłopów. Otóż łaskawy panie, było właśnie odwrotnie. Chłop, nawet białoruski czy ukraiński, bo o polskim nie ma nawet co mówić, był ostatnią istotą, która chciałaby zmiany stosunków na wsi. Cóż on by biedny zrobił, gdyby się tam wszystko wywróciło do góry nogami? Nie chadzałby z dziedzicem na polowanie? Nie prowadziłby młodych paniczów do dziewek na bróg, nie płacono by mu dniówki, a za to kazano myśleć i troszczyć się o siebie. To dla chłopa była wprost zgroza. Żeby uświadomić sobie, że żyje w ustroju niesprawiedliwym i złym chłop potrzebował impulsu. Impuls ten szedł z dworu. Wprost z głów paniczów, którym się do dziewek na bróg chodzić nie chciało, bo mieli „poważniejsze sprawy na głowie”. To dwór, w postaci zaczadzonych nowoczesnością młodych paniczów zaczynał psuć chłopa. Było to oczywiście tępione przez rodzinę, ale panicz-rewolucjonista nie ustawał w wysiłkach i przewracał chłopom w głowie nadal. Nawet on nie dokonałby jednak żadnej zmiany gdyby w sukurs nie przyszli mu agitatorzy rewolucyjni. Agitator nie opowiadał chłopu bredni o rewolucji, stosunkach społecznych i sprawiedliwości. On mu mówił o tym ile pan ma garnców złota zakopanych pod jabłonkami, co je w zeszłym roku Jankiel dzierżawił. To był główny powód rewolucji w wydaniu chłopskim, palenia dworów i niszczenia bibliotek. Bez tego impulsu chłop, nawet bity do krwi nie podniósłby na pana ręki.
 
Pisze dalej Bartłomiej Sienkiewicz o tym, że kres potwornemu poddaństwu chłopów położyło zniesienie tegoż poddaństwa przez zaborcze rządy. Ja rozumiem, że jest moda na realizm polityczny i gospodarczy, ale na litość – pamiętajmy o tym, że poddaństwo w Królestwie Kongresowym zniósł rząd powstańczy. Car uczynił to później, jego reforma zaś nie była wcale żadną wspaniałością, czynsze nie dawały chłopu nic, wielu tęskniło za dawnymi stosunkami. Nie można także pominąć ustępu o „potwornym niewolnictwie stworzonym przez jedynych nosicieli polskości – szlachtę”. Ci „jedyni nosiciele polskości” panie Bartłomieju szli pod nóż albo na Sybir dobrowolnie właśnie w imię owych społecznych nowinek, które miały poprawić los chłopa. Oni właśnie brali na siebie ciężar zmiany, nie chłop i nie urzędnik zaborczy. I płacili za to ziemią, życiem, latami na wygnaniu. Pisanie więc o „potwornym niewolnictwie” jest trochę dziecinne.
 
Pisze pan Sienkiewicz, że wyrównanie dziejowych rachunków, swoiste „narodziny narodu” dokonały się w Polsce po II wojnie światowej, w miastach tyglach, gdzie pochodząca ze spalonych dworów inteligencja i wygnani ze wsi chłopi stworzyli nowoczesny naród. Napisał to pan Sienkiewicz tak, jakby proces tworzenia się tego narodu był zamknięty i definitywnie zakończony. Jakby już nic więcej prócz trwania i prosperity Polaków nie czekało. Pomijam na razie fałszywość istoty tego twierdzenia – nowoczesny naród powstał w PRL. Chciałbym tylko powiedzieć, że jedna trzecia owego wyśnionego przez Sienkiewicza „nowoczesnego narodu” ma dziś w kieszeni dwa paszporty – polski i niemiecki, a często tylko sam niemiecki i być może, ku zaskoczeniu pana Sienkiewicza, spróbuje stworzyć jakiś inny, jeszcze bardziej nowoczesny naród, jeśli tylko znajdą się odpowiednio silne motywacje. I nie muszą to być dziś wcale garnce ze złotem zakopane pod jabłonką.
 
Wróćmy do komunizmu i tego charakterystycznego określenia – tygiel. Komunizm był tyglem klas, a UE jest tyglem narodów. Martwię się, żeby nam zawartości tego tygla nie wlano go gardeł. Sformułowanie to jest takim samym intelektualnym przekrętem jak światowa rewolucja proletariatu albo odwieczne przywiązanie chłopa do ziemi. Komunizm nie był żadnym tyglem tylko udanym finałem skoku na kasę, który rozpoczął się w roku 1917 w Rosji i na kresach. Komunizm w Polsce to przede wszystkim pauperyzacja i odebranie ludziom resztek własności, w zamian za całkowicie fikcyjne przywileje i rzekomo luksusowe mieszkania. Komunizm posłużył się zdobyczami higieny jak paralizatorem – chłopskie dzieci wolały bowiem stokroć siadywać na ciepłym klozecie w małej łazieneczce w bloku niż kucać za stodołą, a niechby się stamtąd i rozciągał widok na rzekę lub jezioro. Żeby dokładnie uświadomić czytelnikom o czym mówię podam przykład najbardziej wyrazisty jaki znam. Kupiłem i przeniosłem sobie pod Warszawę starą, pochodzącą z 1943 roku chłopską chałupę. Urządziłem w środku wszystko po nowemu, ale z zewnątrz jest to ciągle stara chłopska chałupa. Powierzchnia tego domu to ponad 100 metrów kwadratowych na dole i drugie tyle na górze, ale ze spadkiem. Z takich domów wypędzono po wojnie polskich chłopów i zakwaterowano ich w lokalach o powierzchni 36 metrów kwadratowych – kłamiąc w żywe oczy, że to luksus. Gdyby nie było komunizmu, a normalny kapitalizm jak w Wielkiej Brytanii, do chłopa zapukał by po wojnie przedstawiciel firmy hydraulicznej i zapytał go czy mu czasem spiżarki na łazienkę z jaccuzi nie przerobić. Chłop podrapawszy się w głowę rzekłby – a, niech i tam będzie. Dzieci bedom się myć.
 
Skok cywilizacyjny, który dokonał się w XIX wieku na zachodzie Europy przebiegał właśnie według tego schematu. U nas było to niemożliwe nie ze względu na jakieś utrwalone średniowieczne stosunki pomiędzy dworem a wsią, ale ze względu na to, że większa część kraju znajdowała się w średniowiecznych organizmach państwowych, które to organizmy dominowały wszystkie sfery życia. Chodzi mi o Rosję i Austro-Węgry. Dwór i powstania których był źródłem nie prowadziły do żadnego zniewolenia chłopa, ale do oswobodzenia kraju, bez tego zaś nie można było myśleć o poprawie czegokolwiek ani w roku 1863 ani tym bardziej w 1831.
 
Pisze dalej Sienkiewicz, ze komunizm w Polsce budowały i akceptowały miliony ludzi. Pisze, że to nieprawda, iż garstka zaprzańców stworzyła dla Stalina kolonię nad Wisłą. No dobrze, zgódźmy się z Bartłomiejem Sienkiewiczem, tak było miliony ludzi budowały komunizm. A co miały robić? Rewolucja panie Sienkiewicz jest jak zaraza, człowiek nawet jak nie chce może zachorować, a jeśli wszyscy wokół zachowują się jak chorzy pozostaje jedynie się do nich przyłączyć. Co niby mieli zrobić Polacy po II wojnie, Polacy bez broni, Polacy bez domów, Polacy, którym zabrano połowę znanego im kraju, którym zburzono stolicę, którym wciśnięto spustoszony doszczętnie kawałek Niemiec nazywając go ziemiami odzyskanymi, Polacy którym zabito dzieci, Polacy wypuszczeni z obozów koncentracyjnych, Polacy z Syberii, zdemobilizowani żołnierze z Zachodu, repatrianci. Co mieli robić według pana ci wszyscy ludzie? Napisać zbiorowy list do prezydenta Trumana? Żarty.
 
Komuniści, a jeszcze bardziej mocarstwa zachodnie postawiły Polaków w sytuacji bez wyjścia. Można było jedynie strzelać lub się modlić. Większość wybrała to drugie, modląc się w domu, chodziła do pracy i do kina, czy jak tam pan woli – budowała komunizm. Twierdzenie zaś, że komunizm w Polsce akceptowały miliony jest po prostu nadużyciem.
 
Łudzi się dalej Sienkiewicz, że ów trend, ta wędrówka ze wsi do miast, której efektem był nowoczesny naród peerelaków, utrzymał się i skierował masę spauperyzowanego chłopstwa wprost do szeregów „Solidarności”. W tym miejscu mam ochotę wezwać imię Pana Boga swego na daremno. To już nie jest nawet naiwność, to jest proste szyderstwo. Panu się wydaje, że „Solidarność” składała się z 10 milionów Wałęsów?
 
Wierzy Sienkiewicz, że Polacy dopiero zaczynają jako naród swoją przygodę ze światem, jako naród masowy, bo wcześniej, za cara i II RP, był to naród elitarny, naród nie taki jak trzeba, nie nowoczesny. Teraz zaś jest sprawiedliwie i dobrze. Powtórzę więc – około 1/3 tego nowoczesnego narodu ma w kieszeni dwa paszporty. Żeby pan nie był zdziwiony jak zaczną na nowo dokonywać swoich „nowoczesnych” wyborów. Chłop, nawet awansowany, taki z drugiego lub trzeciego pokolenia, wbrew temu co pan myśli, nie kupuje szlacheckich narracji, nie kupuje historii patriotycznej. Czasem tak, ale tylko w  pewnych określonych warunkach. W takich mianowicie kiedy nie jest akceptowany przez własne środowisko. Wiele by mówić o przyczynach, ale jest takich ludzi sporo i to oni są tym wyśnionym przez pana narodem. Reszta – jak dawniej rozgląda się, gdzie tu jakieś garnki są w sadzie zakopane.
 
Sienkiewicz zastanawia się jeszcze skąd bierze się pogarda współczesnej inteligencji do tego awansowanego chłopstwa, które on utożsamia z nowoczesnym narodem, do tej nowej Polski. Sienkiewicz przedstawiony jest pod tekstem jako analityk specjalizujący się w polityce międzynarodowej i zastanawia się nad takimi kwestiami? To jest zgroza. I jeszcze wchodzi w skład Rady Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych! Miej nas w opiece dobry Panie Boże.
 
Otóż panie Bartku – jest tak – inteligencja, która według pana pogardza nową Polską pogardza nią w istocie. Przyczyna tego jest prosta – nie jest owa inteligencja tym za co Pan ją uważa, to znaczy którymś tam z kolei pokoleniem zubożałej szlachty, ale wprost drugim lub trzecim pokoleniem tej garstki zaprzańców, w którą pan nie wierzy, a która przy milczącej zgodzie większości budowała dla Stalina kolonię nad Wisłą. Jeśli zaś wśród owej inteligencji trafiają się inni – nie ważne – potomkowie chłopów czy ziemian - to są oni tak zmanipulowani przez propagandę ostatnich 20 lat, że prędzej odgryzą sobie język niż zaśpiewają „Boże coś Polskę”. Ich Polska doprowadza wprost do szału. To że muszą o niej słuchać, myśleć i czytać jest dla nich udręką. Nie każdy urodził się w Krośnie Odrzańskim czy Żarach i może sobie załatwić niemiecki paszport. Polska jest dla tej pańskiej inteligencji jedynie balastem, także ta nowa o której Pan pisze, a której realnie nie ma. Polska bowiem istnieje tylko w przeszłości i do przeszłości odnosi się w niej wszystko. Również pański tekst. Tę Polskę można akceptować lub nie, ale zmienić się jej nie da. To co pan postrzega jako zmiany jest jedynie oszustwem i tanią socjotechniką.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka