coryllus coryllus
1050
BLOG

Ile Tymińskiego jest w Palikocie

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 33

 Postanowiłem napisać ten tekst ponieważ rzeczy oczywiste są ciągle dla wielu ludzi zaskoczeniem i przykrą niespodzianką. Oczywiste jest, że Janusz Palikot jest zjawiskiem tego samego typu co Stan Tymiński, tyle że dwa razy groźniejszym. Tymiński, produkt służb, nie został bowiem wystawiony w wyborach po to, by je wygrać, ale po to by Wałęsa został ojcem narodu. Ojcem, który nie dość, że obalił komunizm to jeszcze uratował kraj przed rządami faceta z teczką, który ma osobiste kontakty z kosmitami. Tymiński został też wystawiony po to, by otoczenie Mazowieckiego przekonało się, że prócz „uczonych w piśmie”skupionych wokół „Gazety Wyborczej” i „Tygodnika Powszechnego” są na tym świecie także inne siły, które mogą nieźle namącić.


Targetem Tymińskiego, byli ludzie starsi, którzy doskonale pamiętali kim był Tadeusz Mazowiecki dawniej, ludzie, którzy nie mieli za grosz zaufania do środowiska KOR, a także tacy, którzy uważali Wałęsę za głąba bez szkoły, wziętego spod jakiegoś kamienia – czyli młodzi, ambitni studenci. Pamiętam, że moja koleżanka osoba bezkompromisowa i uchodząca za uświadomioną namawiała wszystkich by głosowali na Stana, bo to jest jedyne wyjście z patowej sytuacji.


 

Palikot jest prostym klonem Tymińskiego, odtworzonym w naszych czasach. Musimy więc skonstatować co następuje; po dwudziestu latach rzekomych przemian jesteśmy tu gdzie byliśmy w roku 1990. Dokładnie w tym samym miejscu. Tyle że nazwiska się zmieniły i mamy pewność, że Jarosław Kaczyński nie jest Lechem Wałęsą. To wiele, wbrew pozorom, bo czasem bywa tak, że ludzie nie ruszając się z miejsca i nie zmieniając otoczenia w ogóle perorują długie godziny o podróżach przez siebie odbytych i poznanych ludziach. To choroba psychiczna, która nas jeszcze, a przynajmniej nie w pełni, nie dotyczy.


 

Tak więc mamy jeden element, który tamtą sytuację odróżnia od obecnej. Kaczyński nie jest Wałęsą. No i wybory są parlamentarne a nie prezydenckie. Ta ostatnia wiadomość jest jednak zła, bo rzutuje na funkcję Palikota w przyszłym Sejmie. On się może tam nie dostać, ale załóżmy, że się dostanie. Wtedy drodzy Państwo przez całe cztery lata Jarosław Kaczyński i jego otoczenie będzie się zajmować pacyfikacją Palikota i jego ludzi, którzy będą zachowywać się w sposób absolutnie nieobliczalny i kompromitujący. Taka jest bowiem ich rola i do tego zostali wyznaczeni.


 

Palikot nie idzie do Sejmu po to, by tworzyć koalicje z Tuskiem czy z kimkolwiek, on tam idzie po to, by skompromitować Polskę i Sejm. I powoływanie się tutaj na Ciciolinę we włoskim parlamencie jest co najmniej niewłaściwe. Palikot jest zdyscyplinowanym i poważnym graczem, który wypełnia swoje zadania szczegółowo i dokładnie. Tak więc jeśli zamierzamy głosować w tych wyborach musimy to zrobić nie tylko przeciwko PO, ale także przeciwko Palikotowi. On jest groźny naprawdę i nie zniknie tak łatwo jak Tymiński. Nie zniknie, bo nie kandyduje na prezydenta. Będzie os obie przypominał w każdej kolejnej kadencji Sejmu i będzie miał coraz większe poparcie młodych. Palikot żeruje bowiem na powszechnym obniżeniu świadomości politycznej, na ogłupieniu, które powodują media i sami politycy.


 

Metoda zaś na zdobywanie politycznego poparcia idiotów jest ta sama od zawsze – kreowanie nikomu nie znanych, za to bardzo malowniczych samców alfa, którzy mają dużo do powiedzenia na wszystkie możliwe tematy i rozdają pieniądze. No i najważniejsza – nie są Jarosławem Kaczyńskim.


 

Struktura grup docelowych, nawet jeśli nie jest hierarchiczna to do jakiejś hierarchii zmierza, żeby nad taką grupą zapanować trzeba wykreować jej lidera i postawić go na czele. Potem można go spokojnie „pompować”, a świat będzie patrzył i słuchał, co też pan lider ma do powiedzenia. To tak jak z pijanym kierowcą na drodze. Jedzie jak chce i nic go nie obchodzi, a najmniej sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach. Za nim zaś sunie sznurek aut, w którym siedzą przestraszone lemingi i patrzą co też pan pijany zrobi za następnym zakrętem. To jest oczywiście naganne, ale jakże malownicze i inspirujące. No i niebezpieczne przy okazji, a więc ekscytujące. Wszystkie te elementy są konieczne, by duża grupa osób uwierzyła w autentyczność lidera, który nie może być przecież jakimś prymusem ze szkółki niedzielnej. Powinien być człowiekiem z historią, w dodatku bogatą i niełatwą. No i tacy liderzy pojawiają się w polskiej polityce, jeden po drugim. Donald Tusk ze swoimi opowieściami o piłce także do nich należy.


 

Prócz lidera stworzyć należy w grupie system zastępców i ludzi odpowiedzialnych, grupę całkowicie hermetyczną, do której nie ma wstępu nikt z zewnątrz, a już na pewno nikt kto ma jakieś rzeczywiste zasługi i osiągnięcia lub osobiste walory. To z kolei dobrze było widoczne w strukturach Samoobrony. Jeśli uda się skonstruować coś takiego można iść do wyborów i to nie raz. Kłamstwo to bowiem nie zostanie w Polsce zdemaskowane nigdy. Wszyscy są zainteresowani jego istnieniem i jak najdłuższym życiem. Najbardziej zaś dziennikarze, którzy mają o czym gadać i o czym pisać.


 

Twory, które opisują produkowane są po to, by odwrócić uwagę ludzi od spraw rzeczywistych, istotnych i ważnych. Czyli od niepodległości i tożsamości. Uwagę zaś skupić mają na programach gospodarczych, które nigdy nie zostaną wprowadzone w życie, za to będą szeroko dyskutowane przez wszystkich, co pozwoli na podzielenie kilkunastu sporych budżetów.


 

Jestem zwolennikiem szukania zawsze nowych i świeżych rozwiązań. Tak więc nie specjalnie podoba mi się wydanie książki Jarosława Kaczyńskiego pod tytułem „Lider”, choć może ona uwieść sporo osób. Uważam, że trzeba szukać nowych sposobów prezentacji. Instytucja lidera jest dziś mocno podejrzana i wielu ludziom tak się właśnie kojarzy. To jest PR podprowadzony siłom ciemności, a jak tu napisałem kiedyś, przy innej zupełnie okazji – nie należy mieszać porządków. Trzeba mieć swoje pomysły. To zaś co jest skuteczne dla Palikota nie musi być skuteczne dla Kaczyńskiego. No, ale dobrze. Mamy świat, w którym rządzą liderzy, jeden walczy z drugim, zawierając przy tym koalicję z trzecim. Tylko, że cały ten przekaz adresowany jest do coraz głupszego odbiorcy, który nie dość, że głupi to jest jeszcze coraz mniej przewidywalny. I może – że posłużę się nieśmiertelną frazą Sienkiewicza – wybrać na króla jakiegoś pana Piegłasiewicza z Psiej Wólki, a dotychczasowi liderzy zmuszeni zostaną do całowania jego królewskiej, piegłasiewiczowskiej ręki. Może się tak zdarzyć, albowiem o kształcie wizerunku własnego nie decyduje lider, ale różni profesjonaliści, czyli mówiąc językiem ludzi normalnych – kanciarze. W dodatku nie znani przeważnie z imienia i nazwiska.


 

Nie wiem czy jest jakiś sposób, by zawrócić z tej drogi, jedyne co mi przychodzi do głowy to prawdziwe, bez kłamstw i podmalówek wychowanie polityczne w szkołach średnich i wyższych, ale kto się na to zdobędzie?


 

Przepraszam, za truizmy zawarte w tym tekście, ale jestem przekonany, że czasem trzeba przypominać nawet rzeczy najbardziej oczywiste. Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl , wydałem właśnie nową książkę, przygotowuję kolejną i cały czas dystrybuujemy wszystkie pozostałe, włącznie z książką Toyaha i tomikiem wierszy Ojca Antoniego Rachmajdy.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka