coryllus coryllus
3009
BLOG

Wysoce niestosowna i dobrze opłacana nieskuteczność

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 108

 Zadzwonił dziś do mnie Toyah i powiedział, że nasza rola – jego i moja – już się w tym wszystkim skończyła. Wyczerpała się formuła programu, jak mówią w telewizji. Może tak, a może nie. Wesoło jednak nie jest. Tym mniej jest dziś wesoło im więcej tekstów w salonie piszą tak zwani prawicowcy i zwolennicy PiS. Ja nie mogę powiedzieć, że mnie to drażni, bo to jest coś znacznie głębszego. Ja tego po prostu nienawidzę z całej duszy. Jeśli czegoś na świecie nienawidzę to właśnie tego – udawania durnia w sytuacji poważnej. Rolex napisał idiotyczną analizę, seawolf do wtóru opowiada, że nie zmieni poglądów, rosemann coś pieprzy o ślimakach. To są wszystko dobre miny do złej gry. Ja zaś daję tu upust swoim frustracjom, być może po raz pierwszy i ostatni, choć wiem, że wielu trudno będzie w to uwierzyć.

 

Uważam, że wszyscy odpowiedzialni za kampanię powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności, najlepiej zaś wyrzucić ich z partii. Poseł Kuchciński powiedział w telewizji, że była to najlepsza kampania PiS od 2001 roku. Otóż – o czym spieszę donieść – jest pan idiotą panie pośle. W dodatku nieświadomym, czego niestety nie można zapisać panu na plus. Gdyby był pan moim podwładnym pokazywałbym pana jako egzemplarz okazowy durnia na szkoleniach dla innych pracowników. W ostatnich dniach kampanii pojawiło się w Warszawie na plakatach PiS hasło – Tusk = Palikot. Jeśli to nie jest objaw poważnej choroby psychicznej to co to niby ma być? Tusk= Palikot? A Hitler=Goering. Też urocze, prawda? Niby kogo miało to przekonać i do czego? Nie wiem jakie były koszta tej kampanii, ale na miejscu prezesa kazałbym sobie przynieść wszystkie rachunki łącznie z tymi najniższymi i wywalałbym na pysk wszystkich, u których coś by się w papierach nie zgadzało. Nic takiego jednak nie nastąpi, będziemy zwierać szeregi i cierpieć jeszcze piękniej niż dotychczas. Bo to jest właśnie to co nam najlepiej wychodzi. PiS bowiem przestał być partią samodzielną w dniu wyborów prezydenckich w zeszłym roku. Nie pisałem tego, tak samo jak nie pisałem innych krytycznych analiz, bo mnie o to proszono. No, a poza tym kim ja jestem, żeby pouczać takiego choćby posła Kuchcińskiego? Nikim. I właśnie dlatego, że jestem nikim to sobie popouczam. Po przegranych wyborach prezydenckich, PiS stał się partią próbującą osiągnąć standard PO i do PO równającą. Mam głęboką pewność, że nie działo się to za wiedzą prezesa. Wektor odwracał się gdzieś poniżej jego krzesła, gdzieś przy jakimś Hofmanie, może Kuchcińskim, nie wiem. Tam już było inaczej, tam już nie było samodzielności, szukania dróg i myśli o zwycięstwie. Tam był tylko wywalony jęzor i psie wyczekiwanie na akceptację mediów. Oraz wiara w te media.

 

Media nie wygrywają wyborów. Nie słyszeliście o tym? Szkoda. Media mogą partii poważnie zaszkodzić. Według mnie najpoważniej zaszkodziła PiS „Gazeta Polska codziennie”. Jest to projekt oszukany od początku do końca i tak kuriozalny, że nie ma go nawet z czym porównać. PiS niczego nie wygra tak zwanym żelaznym elektoratem i kryzysem jak to się zdaje wielu prawicowym myślicielom. Kryzys od dziś pracuje na wynik Palikota nie na wynik PiS, a żelazny elektorat wymiera. PiS mógłby odnieść zwycięstwo za pomocą aktywizacji tych co do tej pory nie głosowali. Ale nikt nie miał na tę aktywizację pomysłu. Pomysł ten powinny mieć media, takie jak GP, ale one były zajęte czymś innym, czymś pozornie ważniejszym. PiS i jego zwolennicy w osobach publicystów i dziennikarzy zachowywali się tak jakby przygotowywali się do zamachu stanu, a nie do wyborów powszechnych. W dodatku do zamachu z założenia nieudanego. Przeczytałem dzisiejszy tekst redaktora Sakiewicza. Doprawdy rzadko się spotyka u ludzi tak głębokie niezrozumienie okoliczności, w których przyszło im działać. To jest wprost niepojęte. I w dodatku ta pewność siebie, ten ton charakterystyczny i ten błysk w oku, który nie pozostawia złudzeń, że mamy do czynienia z człowiekiem sukcesu. I jeszcze zapewnienia pracowników redaktora, którzy twierdzą wprost, że jest on tak wspaniały, iż należałoby go sklonować. Ja też jestem za tym, proponuję od razu tysiąc egzemplarzy. Jeśli każdy z tych klonów kupi trzy „Gazety Polskie codziennie” sprzedaż wyraźnie skoczy i może tytuł nie zejdzie z rynku.

 

Redaktor Sakiewicz napisał w swoim dramatycznym apelu o tym, że chciałby przełamać monopol mainstreamowych mediów na rynku. Rozumiem, że chodzi o jakieś symboliczne przełamanie wpół, bo chyba raczej nie o finansowe. To bowiem jest niemożliwe w przypadku GP, o czym wie każdy kto kiedykolwiek miał do czynienia z mediami. Najlepiej zaś wie o tym sam Tomasz Sakiewicz. I ja wiem, że on o tym wie i wszyscy, którzy tu piszą, (prawda chłopaki?) też o tym wiedzą. Nie mówią tego jednak, żeby nie peszyć prostaczków. Tak właśnie, to jest najważniejsze – żeby nie peszyć prostaczków. Bo wtedy prostaczki przestaną kupować gazetę.

 

PiS przegrał wybory przez pychę. Przez nieogarnioną pychę swoich mediów, przez pychę swoich spin doktorów i przez pychę ludzi, którzy w sposób do zrzygania obłudny uczynili ze Smoleńska główny temat tej kampanii. Po o to dokładnie chodziło, o nic więcej. Pisałem już o tym ale jeszcze powtórzę; nie należało schodzić spod pałacu prezydenckiego i rezygnować z modlitwy na rzecz tego namiotu. Publicystyka, nawet najmądrzejsza nie zastąpi sacrum. To są rzeczy nieporównywalne. Smoleńsk jako motor kampanii mógł być wykorzystany rok temu, ale właśnie wtedy z tego zrezygnowano. Zrobiono to z idiotycznego podpuszczenia złych ludzi, którzy bali się oskarżeń o brak kultury i nie uszanowanie żałoby, o to, że powiedzą iż PiS gra trumnami. I tak powiedzieli. Po przegranych wyborach prezydenckich, rola Smoleńska z każdym dniem malała. Nie można było o tym powiedzieć wprost po naszej stronie, żeby nie narazić się na serię zarzutów, z których zdrada była najłagodniejszym. Dziś jest już po tak zwanych ptokach, mogę więc pisać co myślę, a ci którzy przegrali mają słuchać i nie puszczać pary z gęby. Gamonie nie mają bowiem racji. I koniec.

 

Druga z moich głębokich intuicji podpowiada mi, że świat jest urządzony w następujący sposób: ludzie, którzy aranżują zdarzenia są ich beneficjentami. Czerpią korzyści nie tylko z samych zdarzeń i ich konsekwencji, ale także z tego jak zdarzenia owe są postrzegane i jaką mają recepcję w społeczeństwie. Jeśli więc założymy, że za Smoleńskiem stoi FSB, a zakładamy coś takiego – prawda? Nie możemy łudzić się, że oni się zadowolą jedynie tą śmiercią. To jest zaledwie pół tego benefitu, którym im się należy. Drugie pół to strach jaki wywołali. Głęboki i nie dający się zniwelować strach, umiejętnie podsycany przez wszystkie media mainstreamowe i przez media Sakiewicza – oczywiście w dobrej wierze – takoż. Powtarzam – PiS mógł wygrać wybory jedynie dzięki dwóm posunięciom – obudzeniu niegłosujących i lub obietnicy koalicji złożonej Andrzejowi Lepperowi. W sprawie tych 50 procent niegłosujących nikt nie kiwnął palcem. Po co? Mamy żelazny elektorat. Ten elektorat nie wygra wyborów i nic już nie zwojuje, bo kryzys wraz z pojawieniem się Palikota przestał pracować dla PiS. Palikot zaś pojawił się w miejsce zmarłego Andrzeja Leppera. Cóż za zbieg okoliczności? Prawda? Gdzie są prawicowe gazety? Może coś o tym napiszą? Nie? Jaka szkoda.

 

Wróćmy do Smoleńska. Od roku przekaz Smoleński winien być jedynie zbiorową, codzienną modlitwą na Krakowskim Przedmieściu. Niczym więcej. Miast tego mieliśmy; namiot Solidarnych, baloniki, marsze rocznicowe. Do tego filmy, które próbowaliśmy pokazywać za granicą. Filmy te – im więcej ich powstawało tym były gorsze i każdy z nich nabierał po prostu charakteru fuchy. Najgorszy zaś był film Anity Gargas. To był po prostu skandal. Filmy te – informacja ta dotarła do mnie z dwóch źródeł – były finansowane przez SKOK. Filmowcy robili je zaś po to, by dać świadectwo prawdzie. To są oczywiście kpiny. Film „Mgła” był po prostu infantylny i obnażał najgorsze cechy ludzi pracujących dla prezydenta Kaczyńskiego, ich słabość, brak rozeznania w realiach i procedurach, a nawet brak jakichś elementarnych odruchów. Pan Opara opowiadający o tym jak zastawił drzwi pokoju hotelowego szafą, żeby go FSB nie zastrzeliło niech będzie tu najlepszym przykładem. Tenże pan Opara zyskał w wyborach poparcie Marty Kaczyńskiej. Być może my tutaj przesadzamy, mam na myśli siebie i Toyaha, być może my się za bardzo tym wszystkim przejmujemy, a powinniśmy się po prostu dobrze bawić i uśmiechać w tych samych momentach, w których uśmiechają się byli urzędnicy kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Nie wiem. Prócz tych beznadziejnych, źle pomyślanych i zrobionych z fałszywą intencją filmów, mamy jeszcze białą księgę – 90 zeta od sztuki. Zbiór informacji, które wywołują histerię wśród wyborców. A wśród ludzi świadomych istoty rzeczy, a nie będących Polakami, wywołują jedynie wzruszenie ramion. Chcecie powiedzieć, że was oszukali? OK. Tak właśnie jest, oszukali was, a teraz już siedźcie cicho i czekajcie lepszej koniunktury. Lepszej koniunktury? Toż ta, którą mamy jest przecież najlepsza. Nie wiecie o tym? Widocznie nie wiedzą.

 

Nie mogę spokojnie czytać kiedy ktoś tak beznadziejnie pozbawiony wyczucia jak Freeman lekceważy Palikota. Palikot zjawił się w Sejmie, żeby zniszczyć Jarosława Kaczyńskiego. W dodatku znalazł się tam na miejsce Andrzeja Leppera. Uświadomcie sobie to wreszcie. Powtórzę to jeszcze raz – Palikot jest od dziś beneficjentem wszystkich finansowych tąpnięć jakie nas dotkną. I będzie rósł i rósł. Nie lekceważcie go. On nie żartuje.

 

Mam głębokie przekonanie, że ludzie związani z aparatem władzy PiS uważają iż możliwe jest pokonanie Tuska, Komorowskiego i Palikota takimi samymi metodami jakich używają ludzie kryjący się za tą trójką. To nawet nie jest głupota. Ja mógłbym w to uwierzyć w jednym tylko wypadku – gdyby znaleziono Palikota powieszonego w jego własnym biurze, a przy nim rozczulający list do rodziny. Nie wcześniej.

 

Otóż ci tak zwani nasi, te wszystkie agenty Tomki, to CBA i Mariusz Kamiński to dzieci. Nawet jeśli mają wiarę we własne siły to nie mają nawet połowy tej determinacji i wyszkolenia, które mają tamci. Żeby to ładnie zilustrować dam posłużę się taką metaforą – nie można, moi panowie, walczyć z diabłem za pomocą wideł. To się nigdy nie uda. Narzędziem do walki ze złym jest kropidło i woda święcona. Obojętnie jak głupio by to w waszych uszach nie zabrzmiało. Nie przechytrzycie ich. Możecie co najwyżej czekać biernie, jak do tej pory, na zmianę prezydenta USA, bez nadziei na to, że ten nowy zrobi coś dla samej Polski. W tym czasie będą was niszczyć, przekupywać, zasypywać idiotycznymi obowiązkami, słowem zmiękczać lub szykanować. Aż wam się odechce. Taki jest bowiem los przegranych. Odsuwają się od nich wszyscy. Wybory w USA zaś, dopiero za rok.

 

PiS ma 158 miejsc w Sejmie. Ilu z posłów, którzy te miejsca zajmą w ogóle rozumie o co tu chodzi? Połowa? Ilu marzy o tym, by przejść do PO i mieć święty spokój? To się okaże już wkrótce. Wybory są przegrane, ale rozmiar klęski nie jest jeszcze znany. Będzie się on ujawniał stopniowo, w miarę jak nadchodził będzie kryzys, a media powtarzać będą bajkę o złym Kaczyńskim, który przeszkadza dobremu rządowi. Jeszcze raz to powtórzę – licząc na kryzys, przeliczycie się. Licząc na media takie jak GP przeliczyliście się już. Rozumiem, że wiele osób może się poczuć dotkniętych tym tekstem, ale mam to w nosie. Uważam, że angażowanie się w jakąś sprawę nie może iść na marne, bo kilku bałwanów nie potrafi wygrać wyborów.

 

Ponoć wczoraj redaktor naczelny – w opinii wielu – najlepszego opiniotwórczego tygodnika „Uważam Rze”, poklepywał się po pleckach z Wołkiem. Ile jeszcze czasu musi minąć, żebyście zrozumieli, że media nie grają w tej samej drużynie co wy? Nie grają nawet w tę samą grę co wy. 5, 10, 20 lat? Internet był jakimś wyjściem z tego pata, ale dziś już nie jest. Od dziś w całej blogosferze rozpoczyna się jedna wielka dyskusja o tym jaki rodzaj politycznej komunikacji jest najlepszy i najskuteczniejszy, połączone to będzie z promocją sprzętu, stacji telewizyjnych i rozmaitymi show. Jeśli się komuś nie będzie podobało, może nie blogować. Meritum? Prawda? Sukces? Kogo to obchodzi? I jeszcze naród. Narodu też nie ma. Są grupy docelowe, którym sprzedaje się narracje. Udowodnione to zostało w wyborach parlamentarnych roku pańskiego 2011, poprzez stworzenie prawicowego tabloidu, którego target miał wygrać wybory. Nie wyszło. Grupy docelowe, nawet bardzo zdyscyplinowane nie wygrywają wyborów. Wybory wygrywa naród, ten zaś jest w likwidacji.

 

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl. Napisałem nową książkę, nazywa się „Atrapia”, napisałem są z nadzieją, że wybory będą wygrane, a to co tam opisałem wywoływać będzie jedynie śmiech, bo tyczyć będzie czasów dawniejszych, zwanych III RP, tuskolandią czy jak tam chcecie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka