coryllus coryllus
3067
BLOG

Bezczelność Ziemkiewicza zwala z nóg

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 72

 Jestem jedynym chyba autorem, który krytycznie odnosi się do demonstracji ulicznych. Mam nadzieję, że wolności mamy jeszcze tyle w Polsce iż nie spotka się to ze strony czytelników z agresją, ale ze zrozumieniem. W końcu co może jeden przeciwnik demonstracji ulicznych wobec tysięcy ich zwolenników. Nic. Tak więc nie podobają mi się demonstracje uliczne ponieważ uważam, że ich funkcja jest inna niż to się przyjęło uważać.

 

Przeczytałem właśnie opis wczorajszej demonstracji w obronie wolnych mediów, który umieściła elig. Znalazłem tam zdanie:

 

Zdołałam tylko zorientować się, że przemawiali poseł Czarnecki i p. Melak, lecz nie wiem co mówili.  Od czasu do czasu wołaliśmy "Hańba !!!", "Zdrajcy !!! lub "Brawo !!!", ale dlaczego - nie wiadomo.  W końcu zniecierpliwieni słuchacze zaczęli krzyczeć "Alleluja i do przodu !!!". 

 

Był Czarnecki, ale nie wiadomo co mówił, był Melak, ale także nie wiadomo o co mu chodziło. Wznosiliśmy hasła, ale nie wiadomo po co. Ja tu nie szydzę bynajmniej z uczestników, ponieważ wiem, jak bardzo demonstracje uliczne są potrzebne ludziom, którzy siedzą samotni w domach i boją się głośno wyrażać swoje poglądy. Wiem to, ale wiem także, że owo wyrażanie poglądów w taki sposób nie zmieni nic. I myślę także, że wczorajsza demonstracja nie uratuje telewizji „Trwam”. Tym bardziej, że nie została zorganizowana w obronie tej telewizji, ale w obronie „wolnych mediów”. Co uczyniło tę demonstrację mocno dwuznaczną i odcięło jej uczestników od osoby w tym wszystkim najważniejszej czyli od ojca Tadeusza Rydzyka. Uważam bowiem, że demonstrację w obronie telewizji „Trwam” powinien firmować właśnie on, nikt inny. Tego zaś zabrakło i fakt ten świadczy o organizatorach jak najgorzej. Przypomnijmy sobie dawniejsze czasy, kiedy to grupa blogerek organizowała jakieś obchody ku czci Anny Walentynowicz, towarzyszyło temu zamieszanie i sporo nieporozumień. Efekt nie był bynajmniej budujący.

 

Tak więc wczorajsza demonstracja była demonstracją w obronie ojca Tadeusza Rydzyka. Z taką myślą przyszli na nią ludzie. Jestem tego pewien, bo mój kolega tam był i on właśnie demonstrował w obronie ojca dyrektora. W niesłyszalnych zaś dla większości uczestników przemówieniach lansowali się panowie Czarnecki i Melak. Bo demonstracja to demonstracja, jest szum, jest ruch, można przekazać wiele treści, byle były „po linii”. Myślę, że jednak nie. Myślę, że w takich sprawach jak walka czy polowanie, albo choćby obrona mediów, ważna jest precyzja. To znaczy trzeba trafić w takie miejsce, by przeciwnik zachował się po tym trafieniu zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Tutaj tymczasem mamy sytuację odwrotną – ludzie zachowują się zgodnie z oczekiwaniami ich przeciwników.

 

Nie wierzę, by poprzez demonstrację można było uratować telewizję „Trwam”. Nie przez taką demonstrację. Potrzebna jest bowiem inna zupełnie akcja. Jeśli mamy event uliczny pod hasłem – brońmy wolnych mediów – powinni brać w nim udział dziennikarze. I powinni ci dziennikarze wyrażać szczere oburzenie tym, że media wolne nie są. Prędzej jednak doczekamy się reaktywowania królestwa na Węgrzech niż maszerujących ulicami Warszawy pracowników mediów. I żadnym dla mnie argumentem nie jest obecność na wczorajszej manifestacji Rafała Aleksandra Ziemkiewicza. Powiedział on bowiem wczoraj, a przytaczam słowa te za portalem „Wpolityce”, co następuje:

 

Przyszedłem podziękować ludziom, którzy tu przyszli. Nie po to, by stawać na czele, bo jesteśmy jako dziennikarze od czegoś innego, ale podziękować ludziom za to, że nas wspierają. Nas, czyli dziennikarzy, który starają się odkłamywać propagandę, którzy się starają odkłamywać salon i tę wizję Polski, która jest narzucana Polakom za pomocą mediów  elektronicznych, a która ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co za czasów PRL-u. Żyjemy znów w czasach totalnego zakłamania, i trzeba kruszyć te szczeliny, tę skorupę. I każdy, kto nas w tym wspiera i usiłuje zwrócić uwagę społeczeństwa na to, że jest ogłupiane systematycznie i okłamywane tak jak za PRL-u, robi coś bardzo ważnego, za co należy się głęboka wdzięczność ze strony dziennikarzy .

 

I to jest rzecz dla mnie zupełnie zdumiewająca. Ziemkiewicz postrzega siebie i swoich kolegów jako bojowników o wolność mediów. O ja cieeeee....To trzeba mieć tupet. Ziemkiewicz, który normalnie pracuje w mediach i bierze za to pieniądze przyszedł podziękować ludziom za wsparcie. Dobrze, że nie zbierał składek na dalszą działalność, bo przecież mógłby. Zauważmy, że nie przyszedł także po to by stawać na czele, a przecież mógłby. I staż i wiek i dokonania niejako naturalnie go do tego predysponują. On przyszedł po to, by podziękować za wsparcie. I to jest proszę Państwa właśnie clou. Manifestacja w obronie ojca dyrektora nazywana jest manifestacją w obronie wolnych mediów. Media zwące siebie wolnymi, którym nic się nie stanie, bo nie na nie przyszykowano zamach, poprzez swojego przedstawiciela Ziemkiewicza, dziękują ludziom za to, że demonstrują w obronie tych właśnie mediów, choć one akurat tego nie potrzebują, a istota demonstracji jest zupełnie inna.

 

Czy dociera do Was drodzy Państwo istota tej manipulacji? Chodzi o to, by telewizję „Trwam” postawić w jednym rzędzie z „Uważam Rze”, z portalem braci Karnowskich i innymi tego rodzaju inicjatywami. Kiedy zaś „Trwam” zostanie zamknięta, wyjdzie Ziemkiewicz i powie – zwyciężyliśmy, ale nasz sukces nie jest pełny. Są ofiary. Oto nie ma już pomiędzy nami kolegów z telewizji „Trwam”. Pozostaliśmy jednak my, wolni dziennikarze i my będziemy dalej godnie nieść sztandar wolności. Będziemy poszerzać szczeliny i odkłamywać rzeczywistość, trochę to potrwa zanim odkłamiemy, jak raz do mojej emerytury, ale możecie na nas liczyć.

 

Tak to właśnie wygląda. I nie zmieni się w najbliższym czasie. Tak się właśnie kradnie ideę i moc. Ja bym uwierzył w tę demonstrację gdybym zobaczył tam ojca Tadeusza Rydzyka lub kogoś z jego telewizji, nie wcześniej. Widok zaś Ziemkiewicza i jego czerwonego nosa, przekonał mnie, że czynię dobrze nie uczestnicząc z takich imprezach.

 

W demonstracji w obronie wolnych mediów powinni brać udział dziennikarze. Wszyscy, którzy czują zagrożenie dla wolności. Ilu ich było wczoraj? Jeśli nie przyszli to znaczy, że ich wolność nie jest zagrożona. Przyszedł Ziemkiewicz i ze swoim tradycyjnym zaśpiewem najmłodszego w województwie dyrektora pegeeru podziękował ludziom za ofiarność o odwagę. Wolność i zarobki dziennikarzy mediów nie są zagrożone, wyjątkiem jest telewizja „Trwam” i jej załoga i to trzeba wyraźnie powiedzieć i tego trzeba bronić.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. No i już od dawna, o czym zapomniałem, znajdują się w księgarni Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Cały czas oczywiście są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  oraz na stroniehttp://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah - dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka