coryllus coryllus
4921
BLOG

O wartościach artystycznych

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 66

Zanim przejdę do rzeczy; mamy tu tekst niejakiego Mlekwy, który wysłał dziś do mnie list z pogróżkami. Do Toyaha również. Obaj zawiadomilismy o tym administrację i poprosiliśmy, by tego człowieka zablokowano, ponieważ jest niebezpieczny. W końcu nie jest to trudne, administracja blokuje blogerów i zwija ich teksty z wielką łatwością. Może to samo zrobić z potencjalnym przestępcą, który grozi. Okazało się jednak, że jednymi efektem tych naszych powiadomień było ukazanie się tekstu samego Mlekwy, który szydzi z nas i próbuje się tłumaczyć. Uważam więc, i mam chyba podstawy by tak sądzić, że człowiek ten należy do zespołu redakcyjnego salon24 lub jest jakoś związany z kimś z tego zespołu. Że przestraszył się i teraz próbuje wycofać się z tego wszystkiego.  Obojętnie jak to wygląda informuję, że zamierzam skierować tę sprawę do prokuratury. Wesołych świąt, życzę wszystkim czytelnikom i administracji. Teraz zaś tekst:

 

 Pojawiły się ostatnio w sieci dwa teksty dotykające dość istotnej kwestii. Pierwszy napisał Bernard, a jego tekst dotyczy filmu „Historia Roja”, drugi zaś napisał Toyah na swojej stronie i dotyczy on zespołu „Złe psy”. Jeśli ktoś zamierza się teraz włączyć i powiedzieć mi, że to są rzeczy nieporównywalne, niech lepiej siedzi cicho.

Ludziom w Polsce najtrudniej jest uwierzyć w to, że są przedmiotem, jakże wdzięcznym, rozmaitych wyszukanych manipulacji. Najtrudniej, bo Polacy, nie wszyscy oczywiście, ale ci wykształceni na miejscowym uniwersytetach, mają głęboko w serce wrośnięte przekonanie, że ich oszukać się nie da. Jeśli zaś ktoś to robi to jest tam potężny i ma taką władzę, że lepiej się poddać niż bronić, bo można oberwać. Z tego ostatniego przekonania politycy i propagandyści państw obcych czerpią największe korzyści. Jest to wprost obłęd. Każda bzdura podsunięta wykształconym Polakom, która jeszcze w dodatku w jakiś sposób stymuluje ich egotyzm, zostaje połknięta i zaabsorbowana. Szczególnie gdy podana jest w formie zwanej artystyczną.

Przerwijmy tu na chwilę i zastanówmy się co to znaczy. Otóż według mnie od bardzo dawna już nie znaczy nic. Ponieważ – mam mocne przekonanie, że właśnie tak jest – istnieją tylko dwa rodzaje sztuki. Pierwsza tworzona na chwałę Bożą i druga na potrzeby doraźnej propagandy. Innej nie ma. Przykład tej pierwszej to zachodni portal katedry w Chartres, a przykład tej drugiej to malarstwo impresjonistyczne, zaabsorbowane na potrzeby odnowienia fasady państwa o nazwie III Republika. Przykłady sztuki propagandowej można mnożyć i podawać je w nieskończoność, takie są wyraziste. Ja wybrałem ten akurat, żeby zdenerwować snobów i aspirujących inteligentów.

Powtórzę to jeszcze raz: w naszym świecie nie ma innej sztuki niż propagandowa. Po prostu nie ma. Silniejsze organizacje robią lepszą propagandę, a słabsze gorszą. I już. Ma to jeszcze dodatkowy aspekt – organizacje silniejsze potrafią manipulować słabszymi, od wielu już lat tak się dzieje – podsuwając im pomysły na projekty artystyczne, które następnie – pokazane publicznie okazują się kompromitacją lub jeszcze czymś gorszym.

Ja nie twierdzę, że tak było z Rojem i jego historią, ale tak było z Masłowską i innymi młodymi literatami. Ponieważ, według mnie, w Polsce nigdy nie będzie czegoś tak poważnego jak przemysł filmowy, z tej prostej przyczyny, że nikt nie da Polakom do ręki sprawnego narzędzia propagandowego. Po co?

Nie ma sensu się napinać na robienie filmów, które dysponując małymi budżetami, mają udawać Hollywood. To jest właśnie kompromitacja. I pół biedy jeśli kompromituje się film „Quo vadis”, gorzej jeśli kompromituje się film taki jak „Historia Roja”. Mechanizm tej kompromitacji jest prosty i dotyczy po pierwsze budżetu, po drugie tak zwanej wolności w sztuce. Jedno z drugim się wiążę i warunkuje. Wolność w sztuce mają ci, którzy dysponują dużym budżetem. Innej wolności nie ma i nie ma żadnych ograniczeń, tej wolności budżetowej, bo zniknęły już dawno wszelkie bariery. Włącznie z krytyką. Kościół od dawna się do sztuki nie wtrąca, a reszta zajmuje się promocją swoich projektów. To co dawniej było bowiem krytyką, dziś jest właśnie promocją. I to się już nie odwróci. Czy twórcy nie zdają sobie sprawy z tego, że ich dzieło jest niedoskonałe? Oczywiście, że sobie zdają sprawę, ale twierdzą, że nie mieli innego wyjścia jak tylko wyprodukowanie filmu słabego. Przyczyną był budżet z jednej strony – za mały jak zwykle, a z drugiej strony chęć osiągnięcia sukcesu masowego. Tak jakby słaby film mógł gwarantować sukces. To jest czysty obłęd.

Proszę Państwa, wobec złożonej niezwykle sytuacji w jakiej się znajdujemy takie wytłumaczenie jest po prostu skandaliczne. To są sprawy bardzo poważne. Jeśli za te poważne sprawy zabieramy się za pomocą niedoskonałych narzędzi, to postarajmy się chociaż o dobry plan. Tego planu zaś nie ma. To znaczy jest, ale wygląda za każdym razem tak samo – jak będzie klapa wynajmie się autorytety z uniwersytetu i one przekonają ludzi, że to się jednak da oglądać. To jest działanie na tak zwanego „chama” I nic go nie usprawiedliwia. Po prostu nic. A zasłanianie się emocjami i chęcią dotarcia do jak największej grupy widzów, jest skandaliczne.

Tak jak napisałem nasza sytuacja jest złożona. Prawdopodobnie nigdy nie powstanie już żadna przyzwoita wizualizacja naszych dziejów, nie da się nakręcić filmu kasowego, który pokazywał by prawdę w sposób niebanalny i ciekawy. Nikt nie podejmie takiej decyzji, bo wiąże się ona z ryzykiem. Jeśli będą powstawać jakieś filmy, będą one coraz bardziej infantylne, coraz głupsze i coraz bardziej płaskie. Pomiędzy widzem bowiem, a twórcą stoi od dawna gromada ludzi, którzy żyją właśnie z tego, że sprzedają chłam i chłam produkują. To są tak zwani krytycy, którzy w istocie są handlowcami, to są pracownicy uniwersytetów, którzy mają tam jakieś zadanie do spełnienia, to są wszyscy ci ludzie, którzy mają przekonać widza, że jedyne co go interesuje to szarża na bagnety i goła baba na sianie. Nic poza tym. Mówimy tu cały czas o filmie historycznym, w innych niszach są inne standardy. Równie skomplikowane.

Pomiędzy widzem a twórcą działają także ludzie, którzy zajmują się konstruowaniem projektów. I chciałem tu wrócić na chwilę do książki Cenckiewicza, którą się wszyscy tak mocno zachwycali. Gdzie ona jest? Dlaczego o niej nie dyskutujecie, dlaczego nie omawiacie zawartych tam informacji i opisanych faktów? To miał być hit, który coś rozwali. I co? Wyszło z tego powietrze. Podnosiłem tę sprawę wiele razy, ale zrobię to raz jeszcze – Cenckiewicz miał pisać biografię pułkownika Matuszewskiego. I zabrał się za nią, ale przerwał. Dlaczego? To jest najważniejsza książka dla każdego z nas. Dlaczego on tego nie robi? Kto mu podsuwa idiotyczne pomysły pisania dzieła o wojskówce? Chyba sama wojskówka, bo innego wytłumaczenia nie mam. Musimy w końcu zrozumieć, że prawie każda doraźna demaskacja działa przeciwko nam, w najlepszym razie jest obojętna i nie ma takiego wpływu na rzeczywistość jakbyśmy chcieli. Sztuka to poważne narzędzie. Wymaga wyspecjalizowanej obsługi, a nie partaczy. Jeśli nie wierzycie poczytacie sobie o historii kontrreformacji i malarzach, którzy odzyskali wnętrza kościołów dla wizerunków Pana Boga i świętych. Tu nie ma żartów.

Książka zaś Cenckiewicza się rozpłynęła, jej dokumentalny charakter położył cały propagandowy efekt, biografia Matuszewskiego nie została napisana. Mamy za to film o Roju, który jest słaby i dyskusję wokół niego, która nie daje nam ani odrobiny satysfakcji. W wojnie propagandowej, a to jest wojna propagandowa, przegrywamy na całej linii i dajemy się robić w konia jak dzieci. I jeszcze potem omawiamy to szczegółowo na różnych uniwersyteckich i środowiskowych panelach. To jest po prostu wstyd.

Teraz o Toyahu. Nasz kolega napisał na stronie www.toyah.pl tekst o tym, że radio Opole nie puściło na antenie piosenki zespołu „Złe psy:, bo była zbyt słaba. To jest skandal. Ta piosenka to taki patriotyczny gniot, ale na pewno nie była ona słabsza od tego co radio Opole emituje stale. Na pewno nie była słabsza niż DJ BOBO, czy jakiś inny fajansiarz w wyciągniętych gaciach, którego tam puszczają.

Rynek muzyczny to jest właśnie dobre pole dla twórców, którzy mają mały budżet, a chcą powiedzieć coś o Polsce, coś co może nie będzie miało zbyt wyszukanej formy, ale trafi do serc i umysłów wielu ludzi. Szczególnie jeśli melodia będzie łatwa do zagwizdania. Tu jest pole do popisu dla twórców kochających emocje. W filmie nie wolno tak działać, podobnie na rynku wydawniczym, bo inna jest relacja pomiędzy dziełem a odbiorcą. Piosenka, zaś to tylko piosenka. I Niemcy, żeby jej nie puścić na antenie swojego radia muszą się zasłaniać jakością. Jaką znowu jakością? Jakością niemieckiego popu? Żarty.

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić książki moje, toyaha, oraz płyty z polską muzyką ludową. Książki można także kupić w księgarni Tarabuk w Warszawie przy Browarnej 6, w sklepie Foto Mag przy stacji metra Stokłosy, w księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25, oraz w pensjonacie „Magnes” w Szklarskiej Porębie. Są także w Londynie, w polskiej księgarni mieszczącej się w budynku POSK.

 

Ponieważ w poniedziałek 16 kwietnia w klubie Ronina zaplanowano spotkanie ze mną, które poprowadzi Grzegorz Braun, chciałbym na to spotkanie zaprosić wszystkich członków tego klubu. Nie wiem czy mogę zaprosić jeszcze kogoś spoza ścisłego grona, ale jeśli okaże się, że tak, to poinformuję o tym w osobnym wpisie. Piszę to tak dużymi literami ponieważ w klubie Ronina jestem osobą słabo rozpoznawalną, a ci z członków, którzy czytają tego bloga mają doń stosunek negatywny przez to właśnie, że ja tu atakuję „naszych”. Chciałem ich wszystkich tym mocniej i serdeczniej na to spotkanie zaprosić. 16 kwietnia, godzina - chyba 20, ale pewien nie jestem. To się okaże jeszcze. Myślę, że będzie ciekawie bo mówić będziemy o jakości debaty na prawicy, choć ja wolałbym, żebyśmy mówili o dynamice tej debaty. Myślę, że pogadamy też trochę o filmach. W końcu prowadzący jest reżyserem. Zapraszam.

Gabriel Maciejewski

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura