coryllus coryllus
2421
BLOG

Kogo boją się lemingi?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 18

 Czasem bywa tak, że nawet krótkie spotkania są bardzo inspirujące. I w takim właśnie spotkaniu uczestniczyłem wczoraj. Jak to zwykle bywa z intuicjami są one ukryte płytko pod skórą i uwalniają się w jednej chwili wskutek jednego czy dwóch słów wypowiedzianych przez kogoś. I właśnie wczoraj dowiedziałem się dzięki mojemu rozmówcy kogo boją się lemingi. Otóż lemingi boją się Donalda Tuska. I to jest konstatacja prosta, jasna i ostateczna. Udało się bowiem ludziom od PR zatrudnionym w PO rzucić na wyborców urok taki, jaki udało się rzucić swego czasu bolszewikom za pomocą terroru. Teraz jednak czary mają inną mechanikę, choć efekt wywołują identyczny. No i wiążą się z mniejszymi kosztami, utrzymanie aparatu terroru, armii gotowej do walki z własnym narodem i kłamliwej prasy kosztuje bardzo dużo. Utrzymywanie samej kłamliwej prasy to wydatek znacznie mniejszy.

Powiedzmy więc sobie teraz kilka słów o tym czarnoksięskim mechanizmie, który powoduje, że ludzie głupieją i wierzą, że ostatnie miejsce w grupie na ME to sukces i powód do machania marynarą. Otóż rzecz działa na znanych zasadach. PR Tuska mówi – Kaczyński jest zły i wy się go macie bać, nie dlatego jednak, że on jest zły naprawdę, wy się go macie bać dlatego, że my jesteśmy naprawdę źli i wcale nie żartujemy. Tak to wygląda. Czy oni są naprawdę groźni? Myślę, że jeszcze nie dziś. Kiedy skończyły się jednak mistrzostwa i mamy tę falę euforii z powodu, że skopano nam tyłek, spodziewać należy się pewnych posunięć poważniejszych niż wystąpienia Eryka Mistewicza w „naszych” mediach. Spodziewać się należy jakichś konstruktywnych pomysłów na rządzenie. Ponoć Wołek już powiedział, że należy zlikwidować kibolstwo. Czekamy więc spokojnie na następne propozycje. Kogo jeszcze należy zlikwidować? Sądzę bowiem, że takie propozycje się pojawią. Być może nawet padną nazwiska. Wszystko po to, by w głowę leminga wdrukować jeszcze silniej komunikat: masz się bać, bo jest czego. Masz udawać, że boisz się Kaczora, ale bać masz się nas. I leming się boi, ale jednocześnie cieszy. Wie bowiem, że dobrze wybrał, że nic nie ryzykuje, musi tylko od czasu do czasu wziąć udział w jakimś spektaklu lub publicznie zadeklarować, że PiS to faszyści i potencjalni zbrodniarze. Przekaz zaś, który niosą to ściema i ogłupianie ludzi, bo niemożliwe jest przecież by Tusk wysiadł z tej tutki co nią leciał Kaczyński siedem minut wcześniej. Kłamią i to w oczy. Nic dobrego tam nie ma.

I moglibyśmy się usatysfakcjonować prostym stwierdzeniem, że mamy do czynienia z rozbudowaną narracją podwórkową. Na podwórku gdzie wszyscy potrafią grać w piłkę pojawia się jeden, który akurat nie potrafi. No i już jest po nim. Nie dość, że nie potrafi kopnąć piłki to jeszcze ma do powiedzenia coś co całkowicie wywraca piłkarzom świat. Musi więc zginąć, zmienić podwórko, albo nauczyć się grać w piłkę. Rzesza kibiców patrzy na udrękę tego gamonia i klaszcze, bo nie dość, że kibice lubią piłkę to jeszcze podoba im się tak urządzone podwórko. I nic nie zmienia fakt, że czasami kapitan drużyny weźmie tę gałę i z całej siły praśnie nią tego czy owego w łeb. To jeszcze lepiej. Integracja środowiska na tym zyskuje.

Nie jest to jednak czysty podwórkowy PR, bo oni mają jeszcze wyraźne komunikaty dla tak zwanych „naszych”. Dają się one streścić w zdaniu: macie swoje getto i tam siedźcie. My jednak nie zadowalamy się uproszczeniami i spróbujemy to jakoś rozbudować.

Mamy to prawicowe getto, z tymi „naszymi” opowieściami o historii i „naszymi” świętościami. I hołubimy to jak skarb największy, a do tego wydaje nam się, że to są znakomite narzędzia i znakomita narracja, która skierowana lufą ku rządowi napędzi mu stracha. Niestety nie napędzi. To bowiem czym dysponujemy podane w takiej formie w jakieś się to podaje dziś, służy jedynie ograniczaniu obszaru getta. I władza właśnie dlatego pozwala na to wszystko, że ma świadomość kurczenia się tego obszaru. Ktoś usiadł przy stoliku w kawiarni i na serwetce dokonał szybkich obliczeń – ilu jest staruszków w gettcie i jak szybko mogą zejść z tego świata, czy młodzież jest zainteresowana tym co podają do wierzenia w gettcie, a jeśli tak to w jakim stopniu. W jakimś na pewno. Trzeba koniecznie podkreślić publicznie, że ta młodzież tam jest. To da tym biednym ludziom wiarę i będą jeszcze więcej kadzideł palić przed swoimi ołtarzami i jeszcze bardziej utwierdzać się w tym, że mają rację. Getto tymczasem będzie się kurczyć coraz bardziej. W „naszych” zaś gazetach i „naszych” witrynach internetowych będzie coraz więcej „niezależnych ekspertów”. Toczka w toczkę podobnych do Eryka Mistewicza. Coraz więcej flag i coraz więcej gorącego patriotyzmu będzie po stornie piłkarzy. W końcu zaś przyjdzie moment najważniejszy, moment, w którym rządowa rozgłośnia propagandy ogłosi, że tamci, czyli my, czyli getto, to po prostu zdrajcy, którzy nie kochają Polski i spiskują przeciwko niej. I jeszcze wykorzystują do tego najświętsze symbole narodowe oraz bohaterów nurzając ich i pamięć o nich w tym błocie, które mają pod nogami.

Dlaczego ja to tak opisuję? Ponieważ mam głębokie przekonanie, że sakralizacja tego co nieświęte jest błędem. My zaś opisując siebie i swoich bohaterów oraz pamięć o nich kategoriami właściwymi dla żywotów świętych popełniamy błąd. Mamy dobry samochód z którego wyjmujemy silnik, bo wydaje nam się, że tak będzie lepiej, że kiedy ten silnik tam zostanie, a my ruszymy tym autem w drogę ono się pobrudzi błotem i nie będzie już takie piękne. To jest właśnie moment, na który czekają ludzie od PR zatrudnieni po tamtej stronie.

My ich mamy zaskoczyć tu i teraz – sobą i swoją postawą - zdecydowaniem, a jeśli będzie trzeba także brutalnością. Nic bowiem tak nie otrzeźwia piłkarza jak chwila kiedy ktoś weźmie gałę podejdzie z nią cichutko od tyłu do perorującego o zwycięskiej strategii kapitana drużyny i przywali mu nią znienacka w ten pusty łeb. Od razu robi się inaczej, a flesze błyskają gęściej niż przy najpiękniejszej bramce. I to jest właściwa metoda działania na dziś, a nie utwierdzanie się w przekonaniu, że jesteśmy co prawda słabsi, ale za to szlachetniejsi i wrażliwsi.

Prawica, jej politycy, wyborcy i działacze, nie mogą udawać jakiegoś wice-kościoła, jakiś pierwszych chrześcijan żyjących w katakumbach, bo to jest właśnie ta narracja, w którą nas wpuszczają i w którą my wpuszczamy się sami. Łatwo i bezboleśnie. Czas z tym skończyć i to zaraz póki euforia po Euro nie opadła. Za pół roku może się okazać, że rzeczywiście zostały nam już tylko katakumby. I wtedy komentujący stale i Nicka el Guapo napisze, że nie jest tak źle, bo przecież mogliby nas wszystkich pozabijać, albo pozamykać, a jednak tego nie zrobili. Mamy swoje katakumby, jest trochę ciasno i śmierdzi coraz bardziej, ale zawsze to jest jakaś wartość. I jeszcze doda, że nie wolno tego zmarnować.

 

Baśń jak niedźwiedź tom II dostępna jest wraz z książkami Toyaha na stronie www.coryllus.pl, można tam także kupić w postaci e-booka moją pierwszą książkę „Pitaval prowincjonalny” Książki można także kupić w warszawskich księgarniach: Tarabuk przy Browarnej 6 i „Ukryte miasto” przy Noakowskiego 16, w bramie. No i oczywiście w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. Zapraszam.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka