coryllus coryllus
2294
BLOG

Diabeł jednak jest estetą...

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 31

 A jednym z najważniejszych narzędzi jakimi się posługuje w swojej misji tu na ziemi jest nuda. On wprost paraliżuje nudą. Ma też inne zagrywki, ale ta jest szczególna i bardzo trudno jej nie ulec. Właściwie wszyscy się temu poddają. Już tłumaczę o co mi chodzi. Muszę jednak – co nienowe – powołać się na tekst Toyaha. Oto link: http://osiejuk.salon24.pl/443884,o-jezusie-z-lomnicy-i-grzechu-niecierpliwosci

A teraz zaczynamy. Ludzie mają wbrew pozorom bardzo prosty i czytelny stosunek do sztuki. Oczekują, że kontakt z nią, da im jakieś prawdziwe i mocne wzruszenie. W poszukiwaniu takich wzruszeń ludzie wędrują po muzeach, kościołach i starych zamkach. Wszyscy jednak wiemy, jak złudne są owe oczekiwania i projekcje. By wzruszenie rzeczywiście się pojawiło i miało odpowiednią temperaturę potrzebne jest jakieś zbiorowe doświadczenie, które posłuży za katalizator. Teraz przerwa – miałem pałę z estetyki, egzamin zdawałem chyba ze cztery razy, a teraz piszę takie rzeczy – sam nie mogę w to uwierzyć. Lecimy dalej.

Doświadczeniem takim było przez wieki całe przeżywanie i wspominanie wciąż na nowo historii Jezusa, świętych i błogosławionych Kościoła. Prócz emocji jakie niosła treść dzieł ilustrujących ten przekaz równie silnie oddziaływało to co nazwalibyśmy formą czyli umiejętności warsztatowe i różne tricki stosowane przez majstrów od malowania i rzeźbienia zwanych artystami. I tak to trwało wiele lat w czasie których tematy świeckie niepostrzeżenie zaczęły zyskiwać przewagę nad religijnymi, a treści inne niż ewangeliczne zyskiwać poklask i zainteresowanie odbiorców. Oczywiście – wcześniej – w średniowieczu na przykład także sięgano do tematów odległych od religii, eksploatowano antyk równie mocno jak w czasach późniejszych, tyle, że my o tym nie wiemy, bo w naszych głowach etykietka „średniowieczny” oznacza tyle co związany z pobożnością, w dodatku określaną słowem „obskurancka”. Podtrzymajmy więc dla potrzeb tego krótkiego tekstu ten schemat – średniowiecze to sztuka religijna, a czasy późniejsze to coraz większa obecność tematów świeckich.

Jaka jest różnica w odbiorze sztuki religijnej i świeckiej? Taka, że ta pierwsza jest przez widza traktowana serio, a ta druga służy zabawie, bądź zaspokaja pychę jak na przykład XVII wieczny portret konny. Oczywiście można się pośmiać z ukrzyżowanego jak ktoś ma ochotę, ale będzie to zachowanie na tyle niestosowne, że zdziwić mógłby się tutaj nawet Jerzy Urban. I teraz dochodzimy do sedna – zło nie może zagrać w ten sposób, że pozwoli na wyszydzenie męki. Nie może bo przegra. Nawet Urban będzie przeciwko niemu. Zło musi tę mękę zneutralizować inaczej. Czyni to poprzez proste przesunięcie akcentów. Oto treść dzieła zostaje oddzielona od tego co zwiemy formą, pozbawia się ją znaczenia w odbiorze i wtedy można już do upojenia pieprzyć o dukcie pędzla charakterystycznym dla Mattiasa Grunewalda i jego szkoły, czy o czymś równie frapującym.

Bardzo ładnie opisał to wczoraj Toyah. Nasz wspólny znajomy, zupełnie niesamowity i bardzo przytomny ksiądz dokonał prawdziwej rewolucji w sztuce. Otóż przywrócił on zapomnianemu, staremu i pewnie nie najlepszemu od strony formalnej wizerunkowi umęczonego Zbawiciela jego właściwą funkcję. Ksiądz Rafał Krakowiak dokonał czegoś co z punktu widzenia historyka sztuki wzbudzić może jedynie niesmak. Otóż pozwolił, by wierni otoczyli ten skromny obrazek kultem i wzruszeniem prawdziwym. Na tyle prawdziwym, że wypadało je chronić ze wszystkich sił. Niestety do akcji włączyło się coś, czego ja tu nazwać nie mogę z imienia i obrazek nie jest już przedmiotem kultu, ale obiektem muzealnym. Jaka szkoda. Co to jest obiekt muzealny proszę Państwa? Podaję najkrótszą definicję: jest to przedmiot zainteresowania grup przestępczych obstawiających bardzo duży segment rynku zwany handlem sztuką. Nic więcej. Żadnego innego istotnego znaczenia ten obrazek już nie ma. O przepraszam, ma jeszcze jedno – będą go ubezpieczać na wypadek kradzieży i wtedy zajmą się nim jeszcze rzeczoznawca i i agent ubezpieczeniowy. Ars w końcu auro prior jak napisał Horacy. To do czegoś zobowiązuje.

Wracamy do nudy. Żeby usprawiedliwić jakoś i zamaskować jednocześnie swoją podłą robotę Zły musiał stworzyć cały zespół pojęć, które dały robotę złodziejom i agentom ubezpieczeniowym. Do pracy tej wynajął specjalistów i znawców. I oni właśnie – w dobrej oczywiście wierze – powycinali z naszego życia wszystkie wzruszenia wstawiając w to miejsce atrapy i nudę. I – powtarzam – innego celu jak usprawiedliwienie złodziei i danie im zatrudnienia działalność ta nie ma. Kiedyś służyła jeszcze chwale imperiów, ale dziś tylko grupom przestępczym.

Pamiętam swoją pierwszą wizytę w tak zwanej galerii Porczyńskich. Było to bardzo dawno temu, jeszcze przed aferą Morki i demaskacją całej tej hucpy. Ludzie stali przed tymi oszukanymi obrazkami, które nie miały dla nich żadnego znaczenia i głośno wyrażali swoje fałszywe emocje. Wzdychali, wołali coś bez związku i podnosili w górę ręce. Był to prawdziwy sabat czarownic. Potem okazało się, że ta cała sztuka jest oszukana. Nikt jednak się nie odniósł do rzeczy najważniejszej w całej aferze – do wzruszenia. Wszyscy zajęli się analizowaniem kwestii formalnych i handlowych. I tu widzę właśnie triumf zła. Widzę tu także jego klęskę, albowiem w każdym triumfie, jak to kiedyś celnie zauważył poeta Łysiak, tkwi ziarno klęski, nawet w Jego triumfie. Wszystko to co tak wzrusza estetów jest dziś dostępne w supermarketach, na tysiącach nadruków, na kubkach do kawy i kieliszkach do wódki. Wszystko to stało się narzędziem promocji. A gdzie oryginały – spyta ktoś? W sejfach Japończyków, którzy już niedługo wrzucą je do morza, a potem zajmą się na powrót nauką tradycyjnej kaligrafii. O ile już tego nie zrobili. Cała sztuka została już dziś pozbawiona sensu i jest jedynie rozrywką dla idiotów. Jest sformatowana i przetwarzana przez aparaturę zła ponownie, tym razem w olbrzymie przedsięwzięcia propagandowe. Pisałem tu kiedyś o wystawie w Londynie, na której prezentowano relikwiarze. Od czasów najdawniejszych do współczesnych. Zwieńczeniem tej wystawy przedmiotów mających funkcję głęboką i religijną, była mumia Lenina z placu Czerwonego. I takich wystaw jest więcej. Zasada ich działania jest prosta – przedmioty pozbawione swojej pierwotnej historii, swojego pierwotnego kontekstu zaczynają żyć tak zwanym „własnym życiem”. Nadaje im się nowe, fałszywe znaczenia i buduje wokół nich nowe, całkowicie fałszywe znawstwo. Ostatnio pokazywali w Muzeum Narodowym wystawę wizerunków osób panujących, która zwieńczona była fotografią Lady Gaga. I taka jest właśnie przyszłość muzeów – będą wymieniać się tymi olbrzymimi zestawami wyrwanych z kontekstu przedmiotów i pokazywać to dzieciom nazywając tę rzecz edukacją. A będzie to po prostu kuszenie. I jeszcze kłamstwo. I łatwizna.

Wracamy jeszcze raz do nudy, łatwo nam umyka. Nie dane mi było nigdy przeczytać żadnej specjalistycznej książki o sztuce, przy której nie zasnąłbym ze dwa razy przynajmniej. Nie wierzę też, by ktokolwiek brnąc przez te dyrdymały, celowo upośledzone w treści, odczuwał cokolwiek poza wściekłością i zniechęceniem. Trzeba mieć wielkie możliwości samooszukańcze by się przez te rzeczy przebić. I ja wiem, że są tacy ludzie i oni czują się jeszcze przez to lepsi od innych. Ja na szczęście do nich nie należę.

Tak jak już jednak powiedzieliśmy narzędzie zwane nudą odkładane jest przez Niego na półkę w tej chwili. W robocie będzie już tylko rozrywka. Nuda przegrała, dzięki temu, że w wiejskich kościołach ocalały takie obrazy jak ten z Łomnicy, a sanktuaria Maryjne ciągle są odwiedzane przez wiernych.

O tym zaś czym jest rozrywka w Jego rękach przekonał się nowy proboszcz z Łomnicy, który w swojej przerażającej głupocie wystawił na szyderstwo Chrystusa raz jeszcze i pozwolił, by stał się on przedmiotem drwin. A niedługo padnie pewnie jeszcze łupem złodziei.

Na koniec coś jeszcze – głębokim sensem znawstwa jest stworzenie złudzenia, że wszystko zmierza ku czemuś innemu niż Sąd Ostateczny, ku jakiejś niewysłowionej formalnej doskonałości. Wszyscy niby zdają sobie sprawę z tego, że to oszustwo, ale ciągle czekają i ciągle się łudzą. I to może być Jego największy triumf.

 

W dniach 7-9 września odbywać się będą w katowickim Spodku targi książki. Będziemy tam z Toyahem. Stoisko oznaczone będzie napisem coryllus. Jak ktoś ma ochotę może wpaść. Książki zaś są tam gdzie zwykle. Www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura