coryllus coryllus
3000
BLOG

Tylko idioci piszą dziś powieści

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 57

 Przedwczoraj opisałem tu w jaki sposób wydawcy mainstreamowi przy wytężonej pomocy tak zwanych naszych blogerów deklarujących prawicowość, miłość do ojczyzny i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze, opanowują rynek wydawniczy i usuwają zeń wszystkie interesujące książki pozostawiając jedynie Hołownię z Prokopem i historie i psie co przechodzi reinkarnacje. Tutaj jest link http://coryllus.salon24.pl/447514,o-milosnikach-ksiazek-i-prawicowym-blogerze-wyrusie

Odbywa się to poprzez system rzekomo społecznie działających grup jurorskich, które typują „niezależnie” ciekawe książki. Takie co to każdy musi je przeczytać.

Gwarantuję wam, że wśród tych książek nie będzie nigdy ani jednej napisanej przez Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza czy nawet przez tego całego Goćka. Oczywiście można fakt ów podsumować w ten sposób: to dobrze, bo „nasi” mają swoje nagrody i swoje jury i w ogóle swój świat, w którym czują się świetnie i nie potrzebują, by ktokolwiek spoza tego świata się nimi zajmował. To jest jakieś wyjaśnienie, ale dla wszystkich myślących ludzi oczywiste jest, że mógł je wymyślić tylko ktoś bardzo ograniczony i leniwy. Na czym bowiem polega obecność autora na rynku wydawniczym? Na ciągłym wyrąbywaniu sobie miejsca wokół siebie i na uporczywym marszu ku nieznanemu. Na koniec autor w najmniej dla siebie spodziewanym momencie odkłada łyżkę, czyli umiera, a recenzenci i kronikarze podsumowują jego drogę tak, że nic tylko wstać z tej trumny i prać po mordach.

„Nasi” autorzy mają zaś inny sposób na zaistnienie. Oni zamykają za sobą drzwi coraz to mniejszych i ciaśniejszych pomieszczeń i nie potrafią zrobić nic by to zmienić. Jestem pewien, że nikt z „naszych” autorów nie pomyślał nawet jak można by przeprowadzić akcję odzyskiwania rynku książki, która jest przede wszystkim ważnym medium, ważnym kanałem dystrybucji myśli, które trafiają wprost do serca czytelnika.

Wildstein, Ziemkiewicz i inni nie myślą o tym, bo pierwszy ma złudzenia nie wiadomo skąd przywiezione, że rynek to miejsce zarządzane przez krytyków i recenzentów, a drugi zawsze może pójść na grilla do Giertycha, potem zaś udzielić wywiadu Superstacji i coś tam, niby niechcący sprzeda. I tak to leci. Niedługo już jednak, a świadczy o tym opisana przeze mnie sytuacja z nagrodą „Złotej Zakładki”. Jeśli oni ustawiają te wyróżnienia już na takim poziomie, trzeba się poważnie brać do roboty, bo niedługo nie będzie miejsca na nic, a autorem niszowym i offowym okaże się Żakowski Jacek. Dlaczego? Bo tylko na tak zwanym offie zostali dziś czytelnicy, tylko tam mieszkają i tam szukają tego całego pokarmu dla duszy. I ich koniecznie trzeba przerobić na barany. I strzyc. Do tego właśnie prą wydawcy organizując coraz to bardziej niszowe nagrody, dla coraz to wrażliwszych, coraz bardziej wybrednych miłośników książek, którzy koniecznie muszą przeczytać Hołownię i Prokopa sprzedanego spod lady. Co w tym czasie robią „nasi”.

Wildstein zalogował się w salonie jako zwykły, niebieski bloger i lansuje tu swoją nową powieść pod tytułem „Ukryty”. Jest to niestety dowód na to, że Bronisław Wildstein traci całkowicie kontakt z rzeczywistością. On się może jeszcze długo łudzić, że jest inaczej, bo pewnie nasi pod jesień wręczą mu w jakiejś ciemnej i zimnej piwnicy nagrodę literacką, przebudzenie będzie jednak przykre i kaca po tym wszystkim nie da się już wyleczyć.

To jest jedyny pomysł na promocję jaki mają „nasi” autorzy dysponujący wysokonakładowymi periodykami, tygodnikami, miesięcznikami, dziennikiem – zejść na blogi. Można oczywiście uznać, że te książki i te periodyki są tak głupie, słabe i żenujące, że oni nie mają innego wyjścia, bo i tak nikt ich nie chce. Poprawić zaś się tego nie da, bo garnitur „naszych” jest pełen jak sztuczna szczęka zbowidowca i nie przewiduje się wymiany poszczególnych sztuk, można więc tylko czekać aż wszystko się zawali, a po cichutku zajadać karkówkę z Giertychem i latać na posiadówki do Superstacji. Można tak powiedzieć, ale wielu ludzi wierzy tym gazetom, wierzy tym autorom, a są także tacy, którzy wierzą, że Wildstein i Ziemkiewicz to dobrzy autorzy. I ci będą wierni do końca, nawet jeśli wszystkie nagrody łącznie z powiatowymi zbierze w Polsce Hołownia, oni dalej będą wierzyć w Wildsteina. I czekać aż świat go doceni.

Zanim przejdę do opisu tego co zrobić należy chciałem złożyć ważną deklarację. Oto ona: każdy kto usprawiedliwia, tłumaczy, a nie daj Boże uczestniczy w procederach, opisanych przeze mnie przedwczoraj, każdy kto psuje rynek książki, jedyny rynek, na którym uparty i świadomy autor może jeszcze coś zdziałać jest wrogiem. I to wrogiem śmiertelnym. To tak, jakby po wojnie, widząc co się dzieje, ktoś, jakiś uwłaszczony chłop, dla przykładu, opowiadał, że komuniści nie są przecież tacy źli, bo zabijają tylko niektórych, a jemu na dodatek dali półtora hektara ziemi. O co więc ten krzyk i awantura? Jakoś to tam będzie. Popędzi się dziedziców, przemysł zbuduje i będzie grało. To jest to samo przełożenie. Każdy kto w tym uczestniczy to wróg, choćby nie wiem ile relikwii na szyi pozawieszał i nie wiem jakimi krzyżami się poobstawiał.

Teraz o „naszych” autorach. Nigdy nie zapomnę zdjęć, które tu swego czasu wrzucił Krzysztof Wołodźko. Były to zdjęcia z promocji, najnowszej, „dusznej” powieści Horubały. Oni tak o tej książce pisali - „duszna powieść Horubały”. Było na tych zdjęciach widać pustą piwnicę i stolik bez obrusa, na którym leżały jakieś książki. Za stolikiem siedział siny z zimna Horubała, a obok niego wspomniany tu Krzysztof Wołodźko. Po sali snuł się Wildstein i jakieś nieznane mi dwie lub trzy osoby. Tak właśnie wyglądała promocja wybitnego prawicowego autora. I to dalej będzie tak wyglądać.

Co robić? Przede wszystkim nie pisać powieści. Tylko idioci piszą dziś powieści. Żeby napisać powieść musi być rynek na tę powieść. Taki rynek trzeba odpowiednio przygotować. Powieść istnieje wtedy kiedy istnieje krytyka, emocje czytelników są podgrzane, a inne, bardziej bezpośrednie sposoby komunikacji z czytelnikiem nie wchodzą w grę. Wtedy pisze się powieści i one wzbudzają emocje. Można oczywiście pisać je także kiedy te warunki nie są spełnione, ale wtedy trzeba mieć potężny aparat promocyjny i działać podstępem, tak jak to robią wydawnictwa promując za pomocą niszowych jurorów, rzekomo niszowe książki. Nikt z naszych tego nie ma, wynika to wprost ze słabości tych, „naszych” mediów i z faktu, że autorzy ni cholery nie rozumieją. Wydaje im się, że wystarczy do środka książki włożyć parę scen markujących stosunek płciowy i ludzie będą kupować, albo napisać, że prezydent Kaczyński został zamordowany. I już. Załatwione. To jest droga ku klęsce. Trzeba z niej szybko zawrócić i zacząć odwojowywać rynek książki. Od tego trzeba zacząć. Wczoraj pisałem, że koniecznie trzeba zrobić serię filmów o świętych, ale muszą to być filmy takie, żeby kupiły je telewizje zagraniczne, jakiekolwiek. Nie mogą to być więc filmy nudne, słabe i pretensjonalne. Na wyprodukowanie jednak takich filmów nikogo w Polsce nie stać, bo są ważniejsze sprawy. Otóż nie ma ważniejszych spraw. Wracajmy do książek.

Żeby zaistnieć na rynku książki trzeba mieć poważne lobby, oparte o budżet i media. Myślę, że budżet nie jest nawet tak ważny jak te media. I trzeba wystartować w tej samej konkurencji, w której startują Hołownia i Prokop. Można zacząć od targów. To ważne i ciekawe imprezy. Jest ich bardzo dużo, bo na targach zarabia się sporo, jeśli są dobrze zorganizowane. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by wydawnictwo wydające „Uważam Rze” czy „Gazetę Polską” było obecne na targach książki. Takich jak choćby te w Katowicach. Przy nich kręci się znany prawicowy bloger Wyrus kolega Pana Artura Nicponia i on z pewnością pomoże „naszym”. Na bank. Są także inne targi, na przykład targi Wydawców Katolickich organizowane w kwietniu w Warszawie. Dobra impreza. W tym roku wiosną, Grzegorz Braun zdobył tam nagrodę. Czy ktoś, jakaś „nasza” gazeta napisała coś o tym wydarzeniu? Może jakaś życzliwa dusza podrzuci tu link to tej laudacji? Są Targi Książki Historyczne i nagroda Clio, ja w tej konkurencji nie zamierzam startować, bo na nagrodach mi nie zależy. Na razie. Są jednak inni: Zychowicz, Cenckiewicz, Głębocki. Czy ktoś już ich zgłosił do tej nagrody, czy prawicowi dziennikarze szykują strategie mające przynieść tym ludziom sukces? Przypuszczam, że nie. Prawicowi dziennikarze zajmują się pisaniem i lansowaniem powieści. Własnych powieści. O czymż one są, te opowieści? Czego dotyczą? Z grubsza wszystkie są o tym samym – o kryzysie wieku średniego, który dopadł autorów, czyli o tak zwanej niemożności ogólnej. I to jest prawdziwy dramat. Tak po prostu nie można, bo to jest szczyt żenady. Tu się trzeba szykować do prawdziwej wojny o prawdziwy rynek, który jest szalenie ważny z każdego punktu widzenia. I nie ma komu tego wyzwania podjąć. Wildstain na kozetce u psychoanalityka, a Ziemkiewicz w Superstacji. Zychowicz przepadnie, zobaczycie. Nie dadzą chłopakowi poskakać. On już powinien być zgłoszony do kilku nagród. Czy jest? Ktoś mi na to odpowie?

O tym w jakiś sposób „nasi” autorzy rozumieją swoją misję świadczy każdy kolejny numer tego cholernego „Uważam Rze”. Tam nie ma już nic poza akwizycją. Ziemkiewiczowi się zdaje, że jak powie o książce Goćka, że jest ona kontynuacją fantastyki socjologicznej z lat 80-tych, to ktoś tę książkę kupi. A kogo obchodzi fantastyka socjologiczna? Jeszcze z lat osiemdziesiątych? No i wystarczy przeczytać jeden, dowolny fragment książki Goćka, by od razu schować portfel do kieszeni.

Kiedy to się zmieni? Wtedy kiedy Wildstein zrozumie, że nie jest pisarzem. Wtedy kiedy to wszystko się zawali, a oni będą musieli zatrudnić się w dziale pism kobiecych wydawnictwa Marquard, żeby jakość przeżyć. Nie wcześniej. Niestety. Na jakiekolwiek zrozumienie, nie mówiąc już o działaniach sensownych i celowych nie ma co liczyć.

Książki Toyaha i moje można nabywać na stronie www.coryllus.pl i w księgarniach: Tarabuk, Browarna 6 w Warszawie, Ukryte Miasto, Noakowskiego 16 w Warszawie, Sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, w Warszawie oczywiście. I jeszcze księgarnia Multibook, księgarnia Karmelitów przy Działowej 25 w Poznaniu, księgarnia Biały Kruk w Kartuzach, Księgarnia Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim, księgarnia Wolne Słowo, ul. 3 maja 31 w Katowicach. No i jeszcze www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka