coryllus coryllus
3632
BLOG

Bloger "Z Mordoru" żąda kawioru czyli kryzys męskości

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 39

 Miałem dzisiaj pisać tekst o Czechach, ale napisze go jutro. Przepraszam. Wczoraj odbył się w Klubie Ronina wieczór autorski Toyaha, na którym byliśmy obecni, we trzech: Toyah, Kamiuszek i ja. Nie chciało mi się tam jechać jak nie wiem co. Było co prawda cieplej, niż przedwczoraj, ale padał śnieg i musiałem wieźć ze sobą książki. Było tego kilkadziesiąt sztuk, byłem więc nieźle objuczony. No i jeszcze pociąg się spóźnił o 40 minut. Dramat. Jakoś jednak dojechałem. Całą drogę jednak, ciągnąc tę walizkę z książkami Toyaha i dźwigając torbę także pełną jego książek myślałem o tym co wczoraj napisał bloger podpisujący się nickiem „Z Mordoru”. On jest jednym z bohaterów ostatniej książki Toyaha pod tytułem „Marki, dolary, banany i biustonosz marki Triumph”, o czym chciałem w tym miejscu przypomnieć. Zanim przejdę do szczegółowego bardziej omówienia jego tekstu, podzielę się z Wami następującą refleksją: oto są na świecie ludzie, którzy zawodowo niejako zajmują się podziwianiem. Podziwiają na przykład ludzi biorących udział w teleturnieju „Wielka gra”. Podziwiają sportowców, podziwiają piękne kobiety, do których nie mają odwagi podejść i powiedzieć normalnie o co im chodzi. Podziwiacze są osobną kastą, której ja nie ufam i którą w miarę moich skromnych możliwości zwalczam. Nie jest to robota lekka i przyjemna, jak się komuś może zdawać, bo oni mają potężną broń, z której za każdym razem korzystają kiedy ich ktoś zaatakuje. Jest nią skromność. Człowiek, który podziwia innych i ich dokonania jest zwykle bardzo skromny i taki dobrze ułożony. I jeszcze zna swoje miejsce w szeregu. On nie zrobi niczego głupiego, nie zacznie nagle budować na środku swojej działki jakiejś fantastycznej budowli, bo mu się akurat to zamarzyło. Podziwacze są realistami, oni wiedzą jak jest i wiedzą, że wyżej krzyża nie podskoczą. Tyle, że u nich zwykle ów krzyż znajduje się na tej wysokości, gdzie w butach zwanych dawniej trampkami były takie gumowe kółka, które nazywaliśmy kostkami, czyli bardzo nisko. W zasadzie większość ludzi podskakuje na tę wysokość, ale podziwiacze nie, bo oni – jak mówię – są realistami. Kogo oni podziwiają? Zwykle obiektem adoracji są byty z punktu widzenia normalnego człowieka wręcz astralne. Jacyś dawno zmarli ludzie, którzy dokonali czegoś wielkiego. Faceci z teleturnieju „Wielka gra”, albo Cindy Crawford. Nigdy w zasięgu zainteresowań podziwiacza nie znajdzie się ktoś z jego najbliższego otoczenia, kto dokonał czegoś, już nie mówię wielkiego, ale choćby niestandardowego. Takie osobnika podziwiacz znienawidzi i będzie go niszczył, bo on samą swoją obecnością burzy całą wewnętrzną poetykę podziwiacza, całą tę manię, którą on w sobie hoduje i która stymuluje jego zmysły. Jest w tym coś ruskiego, coś jak klimat z piosenki Kaczmarskiego „Encore, jeszcze raz” - Tak, wiem jest gdzieś świat, obce języki, lecz nie tu....itd. Ja wiem, że wielu ludzi lubi tę piosenkę, ale ona mnie akurat po prostu w...ia, bo już nawet nie denerwuje. To jest manifest całej bandy osobników, którzy nie potrafią niczego zrobić i jeszcze mają do innych pretensję, kiedy oni coś robią. Pretensja ta wynika wprost z faktu, że dawno już okazało się iż jeden z drugim aspiracje owszem ma, ale możliwości ich realizacji za cholerę. Nic się z tym nie da zrobić i warto może byłoby poszukać czegoś co człowieka trochę inaczej spozycjonuje. No, ale jest to lenistwo straszne, nazywane wrażliwością, ta obłomowszczyzna, która każe leżeć w rozbabranej pościeli i śmierdzieć petami, ten ruski sznyt, ta poza opuszczonego przez Boga intelektualisty, którego duszę rozszarpuje szatan.

A kto by się tam łakomił na twoją nędzną duszę blogrze „Z Mordoru”? Myślę, że nikt. No i „Z Mordoru” właśnie napisał wczoraj tekst, o którym myślałem przez cały wieczór. Wlokłem te książki przez śnieg i o tym myślałem. Napisał bowiem ten facet, że to co się teraz wyrabia, to wydawanie książek przez autorów, ten nędzny samizdat to jest po prostu kpina. Nie ma nic łatwiejszego niż wydać teraz książkę. Szczególnie kiedy ma się zaprzyjaźnioną administrację w salonie24, która za darmo promuje teksty z reklamami książek. Nie ma nic łatwiejszego niż wydać książkę, kiedy drukarnie wprost narzucają się z ofertami. Nie ma nic łatwiejszego niż wydać książkę kiedy ma się sklep internetowy i można w nim ogłosić przedsprzedaż. Nawet nie trzeba inwestować w ten druk. To wszystko jest dziś pryszcz. I podaje ów człowiek jeszcze przykłady z czasów dawniejszych, kiedy to jakiś terrorysta z IRA pisał w więzieniu książki na papierze toaletowym, a jego znajomi wynosili je podczas widzeń za mury więzienia. Po jego śmierci zaś powstała z tych kawałków papieru książka. Pisze „Z Mordoru” o tym, że kiedyś papier był reglamentowany i działała cenzura. No więc pisanie książek w takich czasach to był dopiero wyczyn. Podaje jakieś przykłady z Havla, który bał się, że mu coś tam skonfiskują, a on włożył w to wiele pracy i jakie to będzie straszne, świat nie ujrzy jego myśli, nie zacznie się nad nimi zastanawiać. Zgniotą je brudne ręce ubeka i wrzucą do klozetu, obok którego wisi rolka z papierem toaletowym, na którym także można przecież pisać książki. I snuje te swoje myśli bloger z „Mordoru” snuje, a ja się zastanawiam o kim on to pisze? Ile jest w Polsce osób, które tak jak ja wydają książki, mają taki dobry sklep (Dzięki Wiesiek) nie wahają się zajmować wszystkim jednocześnie, od pisania począwszy, przez reklamę, sprzedaż, na dystrybucji kończąc? I wydaje mi się, że nie tak znowu wiele. On zaś po prostu po raz kolejny przychrzania się do nas, bo 30 lat temu Toyah odbił mu dziewczynę i się z nią ożenił. To jest szczyt chamstwa po prostu. Weź się facet odwal od naszej działalności, zajmij się klejeniem domków z zapałek, albo pisaniem książek na papierze toaletowym, czy do czego ty się tam nadajesz, i daj nam spokój. Jesteśmy zajętymi ludźmi. Mamy plany i musimy je zrealizować w drugiej połowie naszego życia. Czasu nie jest wcale dużo.

 

Ponieważ konkurs na blog roku trwa jeszcze, a żona naszego kolegi Kamiuszka bierze w nim udział, chciałbym Was prosić o oddawanie na nią głosów. Dziewczyna prowadzi blog dla alergików i bardzo chce wygrać. Niestety spadliśmy na drugie miejsce w tym głosowaniu i może nam się to nie udać. Bardzo więc wszystkich proszę, tych oczywiście, którzy jeszcze tego nie zrobili o pomoc. Dzięki.

 

Trzeba wysłać SMS o treści D00149 pod numer 7122

 

(to 00 w kodzie to słownie: zero zero)

 

Oto link do bloga:www.smakolykialergika.pl

 

 

Zapraszam także na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić książki Toyaha i moje, w tym książkę, w której występuje ten wariat „Z Mordoru”, który zaczął nas nękać, co jest oczywiście karalne i ja to mam cały czas w pamięci. Przypominam także, że w księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34 leżą jeszcze „Dzieci peerelu”. U mnie ich już nie ma, może są w hurtowaniach, ale to także nie jest pewne. Tam zaś, w Łodzi, są z całą pewnością. Zapraszam.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka