coryllus coryllus
3727
BLOG

Różnica pomiędzy teokracją a demokracją według Żakowskiego

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 16

 Wraz ze mną w jednym pomieszczeniu znajduje się duży telewizor, a nim zaś pokazują Żakowskiego i Sierakowskiego w programie „Loża prasowa” prowadzonym przez jakąś wydającą z siebie szumy i trzaski energetyczną wampirzycę. Ja to oglądam i do głowy przychodzi mi myśl taka: wiem jaka według Żakowskiego jest podstawowa różnica pomiędzy teokracją i demokracją. Otóż Żakowski przekonany jest, że w dawnych czasach Kościół palił ludzi na stosach i to była właśnie teokracja, dziś zaś za demokracji mamy wyraźny postęp, bo oni sami przychodzą pod kancelarię premiera i za pomocą własnoręcznie skrzesanego ognia dokonują auto da fe. Żakowski oczywiście tego nie wyartykułował ale kiedy w tym programie „loża cośtam cośtam” mówił o nieszczęśliwych ludziach podpalających się pod kancelarią, bardzo trudno było nie zauważyć tej charakterystycznej dla szczerych demokratów troski o podpalonego bliźniego. Sierakowski zaś zrobił coś o co go, szczerze przyznam, nie podejrzewałem. Otóż pokazali najpierw Jarosława Kaczyńskiego, który winą za podpalenia obarczył rząd, a potem Sierakowskiego, który powiedział, że właśnie tego należało się spodziewać po Kaczyńskim, grał trumnami 96 osób, a teraz gra kolejną 97 trumną. Patrzył na to dziennikarz i bloger salonu24 niejaki Magierowski i nie wyszedł ze studia, nie splunął, że o daniu Sierakowskiemu po mordzie nie wspomnę, tylko po prostu sobie siedział. Patrzyła na to wszystko Janina Jankowska i również nic nie zrobiła poza jakimś takim dziwnym zaśpiewem, który się jej uruchomił w głosie, co miało zdaje się oznaczać protest przeciwko tezom Sierakowskiego. Tłem tej wymiany dźwięków, bo przecież nie myśli, było brzęczenie prowadzącej program energetycznej wampirzycy, czego w żaden sposób nie dało się uciszyć.

Wniosek z tego co obejrzałem płynie taki: poziom publicystyki politycznej w telewizji polskiej obniża się w tempie geometrycznym. Oglądałem ostatnio telewizję w kwietniu i było znacznie lepiej. Dziś jest po prostu fatalnie. Miałem jeszcze nieszczęście przyjrzeć się niejakiemu Rozenkowi z ruchu palikota, który dyskutował o tym samym co Sierakowski, Magierowski, Żakowski, Jankowska i wampirzyca energetyczna, tyle że troszkę wcześniej. Obok niego siedzieli między innymi: Miler, Kurski, Sawicki i jacyś inni ludzie, których nie rozpoznaję. Myślę, że Rozenek był wśród nich najważniejszy. Poznaję to po tym, że normalnie, w kole znajomych, a to są przecież znajomi, gdy pojawia się ktoś taki, to albo wszyscy zmieniają trzepak przywiązując wcześniej tego kłopotliwego za ręce i nogi do belki poprzecznej, żeby za nimi nie pobiegł, albo ładują go na jakąś minę, albo po prosty obrzucają kamieniami, żeby spowodować jego zniknięcie. A tutaj nic. Wszyscy grzeczni, usłużni wręcz i każdy, jeden przez drugiego demonstruje łagodność i poprawność polityczną, obyczajową i każdą inną. Jeden tylko Rozenek demonstrował w tym czasie coś innego, a mianowicie, deficyty wszystkich możliwych rodzajów. Zachowywał się jednym słowem jak przedstawiciel Związku Radzieckiego na Światowym Kongresie Intelektualistów, który odbył się we Wrocławiu w roku 1948. Uznałem więc, myślę, że słusznie, iż Rozenek jest najważniejszy i wszyscy łącznie z Milerem muszą go słuchać i brać jego popisy całkiem serio, bo nie mają innego wyjścia. Nie potrafię sobie tego inaczej wytłumaczyć.

Zauważyłem także, że od kwietnia, prócz tego, że poziom publicystyki się obniżył, znacznie poprawiła się jakość którą nazwałbym tu „uteatralnieniem”. Być może przez obecność absolwentów teatrologii w mediach, którzy obstawiają, a raczej obsadzają różne wysokie stołki, a być może przez coś innego. Kłopot w tym jedynie, że ów przedstawieniowy charakter publicystyki jest bardzo mocno widoczny i wcale nie przypomina występów w na deskach scen stołecznych, ale znane niektórym poborowym popisy polegające na puszczaniu wiatrów przez płomień zapalniczki. Mnie z tym właśnie kojarzy się Sierakowski i myślę, że gdyby przyszła mu kiedyś ochota na zarabianie za pomocą zapalniczki i talerza kapuśniaku miałby lepsze wyniki finansowe niż teraz. No i nie musiałby się martwić, że ktoś mu wymówi lokal. Żalił się Sierakowski na przykład, że nikt nie czepia się NOP o to, że wynajmują sobie gdzieś lokale, a do niego ciągle ktoś ma pretensje, że dostaje skądś pieniądze. A on przecież nie dostaje tylko aplikuje. Aplikował do Polcomtela i coś tam razem przedsiębrali, co zostało z pieniędzy firmy Polcomtel sfinansowane. Każdy może tak zrobić twierdzi Sierakowski, wystarczy złożyć aplikację i już. Dlaczego NOP nie składa aplikacji tylko obrzuca obelgami profesora Baumana? No dlaczego?

Żakowski zaś porównał Baumana do przedwojennych zbrodniarzy w mundurach co zakładali Berezę Kartuską i dodał, że trzeba się zastanowić kto jest bardziej winny: oni czy on. Bauman bowiem opowiedział o swoich grzechach i przyznał, że się pomylił, że niepotrzebnie był w tym KBW, bo to był błąd. A ci przedwojenni zbrodniarze, co? Złożyli samokrytykę, albo może przyszedł im do głowy pomysł, żeby się podpalić pod kancelarią premiera? Akurat! Dożyli końca swoich dni na państwowej posadzie. Bauman zaś zrezygnował z munduru i poszedł robić karierę w cywilu, co nie było łatwe, ale on, ponieważ był dobry osiągnął sukces. I teraz wszyscy frustraci mu zazdroszczą. To jest jasne jak słońce. Tak mniej więcej w telegraficznym skrócie wyglądają poglądy Żakowskiego na kwestię Baumana i jego winy wobec ludzi z powojennej partyzantki. Mnie zaś ciekawi kwestia taka: czy profesor Bauman kogoś zabił. Bo jeśli tak, to nie pozostaje nam nic innego jak deportować go gdzieś, gdzie nie będą mu zagrażali członkowie NOP, w kraju bowiem nie jesteśmy w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa na zadowalającym poziomie. Jeśli nie zabił zaś nikogo to nie ma potrzeby się ekscytować jego osobą, wystarczy jeśli będziemy ją omijali z daleka. Nie będzie łatwo, bo prezydent Wrocławia zaprasza Baumana na uniwersytet, a odmawia prawa do pobytu w mieście ludziom, których określa słowem „nacjonaliści”, ale trzeba się starać. Mnie zaś interesuje, czy pan prezydent, kiedy w jego mieście pojawi się Artur Zawisza, każe miejscowym policjantom odstawić go do rogatek miasta i wręczy Arturowi Zawiszy wilczy bilet? Jeśli nie ma zamiaru tego robić, to niech zostawi tych nieszczęsnych chłopców w spokoju. I tak nie mają szansy na dofinansowanie z Polcomtela.

Muszę się Wam przyznać, że jestem po prostu zdruzgotany tymi wszystkimi występami. Pociecha w tym, że mamy za sobą dobry w mojej ocenie nasz występ na zamku we Wschowie. Cała impreza była znakomicie przygotowana i poprowadzona, a samo spotkanie miało dobrą dynamikę. Jeden pan na przykład, po wyraźnym domowym treningu, zaczął z zacięciem właściwym perypatetykom, czyli chodząc po sali i machając rękami, opowiadać nam czym jest komuna. W sensie pozytywnym oczywiście. Udało się go uciszyć dopiero po dłuższej chwili, a ja mam nadzieję, że on i jego kolega z plastrem pod okiem, który latał po całej sali bez sensu, zostali sfilmowani i będziemy mogli sobie ich obejrzeć i pośmiać się szczerze i radośnie. Było super. Chciałem również pozdrowić z tego miejsca pana, który namawiał mnie na wydawanie książek w poważnych wydawnictwach i na rezygnację z tego chałupnictwa, które dziś uprawiam. Nic pan nie rozumie, ale nie szkodzi. Dziękuję, że pan przyszedł.

Wszystkich zaś zapraszam nieustająco na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić nasze książki.  

Spotkanie we Wrocławiu odbędzie się 6 lipca w kawiarni Merlin (róg ul. Ruskiej i Rzeźniczej) - obok rynku wrocławskiego.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka