coryllus coryllus
9821
BLOG

Chipisi i Chipsterzy - dzieci okupantów

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 121

 Jestem zdania, że nie powinniśmy nadużywać eufemizmów, tak będzie po prostu zdrowiej. Nie ma żadnych resortowych dzieci, są tylko dzieci okupantów. Ludzi, którzy ukradli kraj i systematycznie go niszczyli w imię zbrodniczej ideologii, a potem część z nich zmieniła barwy klubowe i zaczęła ten sam kraj grabić i dewastować w imię demokracji, liberalizmu, socjaldemokracji czy jakiegoś innego syfu, który akurat wstawiono na pierwsze strony gazet. Definicję powyższą sformułowałem wczoraj przeczytawszy wywiad jakiego Mazurkowi udzieliła Dorota Kania, oraz przeczytawszy tekst tej jakiejś Kędryny co ją Janke wiesza teraz na pudle. Uważam, że wszystko już jest jasne i nie ma co się dalej oszukiwać. Powtarzam więc: dzieci okupantów.

Kędryna oznajmiła wprost, że jest resortowym dzieckiem. Ponieważ wcześniej nie było jej tu widać, a teraz nie dość, że straszy nas swoją twarzą, to jeszcze jej teksty wieszane są na pudle mniemam, że innego powodu dla usprawiedliwienia tych poczynań,poza tym, że jest z właściwej bandy, nie ma. A jeśli nie ma w przypadku Kędryny, to znaczy, że nie ma także w przypadku innych ludzi stale lansowanych w salonie. Ja to pisałem już tyle razy, ale widać nigdy dość. Było tu wielu znakomitych autorów, którzy zniknęli i nie dano im szansy. A Kędryna jest i nie musi się martwić o swoją pozycję, albowiem jest resortowym dzieckiem, czyli dzieckiem pochodzącym z rodziny okupantów. No więc lecimy dalej. Czy ludzie piszący w tak beznadziejny sposób jak Ufka, Rybitzki, czy Wszołek też pochodzą z takich rodzin? Bo przecież trudno uwierzyć, że są lansowani ze względu na to, że reprezentują jakąś jakość. Ja przynajmniej w to nie wierzę. Rybitzki z Wszołkiem są nawet felietonistami w niezależnej, a ten ostatni określa moją publicystykę słowem „roszczeniowa”. Oczywiście, że ona mu się jawi w ten sposób, niby jak ma się jawić. Facet ma 20 lat, od razu ustawiono go na uprzywilejowanej pozycji, właściwie za nic, za to, że kopiuje jakieś kawałki z sieci i dopisuje do nich dwa zdania komentarza. No to kim mogę mu się wydawać ja, czy Toyah, czy ktokolwiek z nas? Jesteśmy nędznymi roszczeniowymi uzurpatorami, którzy nikogo nie znają, nie mają żadnych poważnych kontaktów, a sadzą się jakby coś znaczyli. Tak nie wolno prawda panie Wszołek? Bo to dla pana zarezerwowano te lepsze miejsca, a także dla pańskiego kolegi Rybitzkiego.

Wróćmy jednak do tej Kędryny. To jest ktoś wyjątkowo wprost nierozgarnięty, a przy tym bezczelny, osoba ta pisała i być może pisze nadal w czymś co się nazywa „Male man” i służy do przewalania pochodzących nie wiadomo skąd budżetów. W warstwie komunikatów podstawowych pismo to przeznaczone jest dla zboczeńców i satanistów. I nagle istota ta zostaje zaangażowana do „Frondy” pisma poświęconego. I smaruje tam jakieś dyrdymały o katolickich samochodach. Przepraszam, ale komu jest dziś poświęcone to pismo, bo nie mogę się zorientować? Belialowi? Dziecko ubeka wygłasza kazania o samochodach dla młodych katolików. Tego by nawet w Czechach nie wymyślili. A potem jeszcze pokazują Kędrynę w salonie24, w związku z książką Kani i Targalskiego.

Tak się składa, że w piśmie „Flądra”, prócz Kędryny są także inni autorzy, na przykład Dawid Wildstein, który ma do tego jeszcze jakąś znaczącą pozycję z redakcji, chyba jest naczelnym. Czyim on jest synem ten Dawid? Bronisława rzecz jasna, wiecie, tego co od niedawna czaszkę chną naciera i wygląda jakby nosił skalp goryla górskiego na głowie. Jak zajrzycie do wywiadu, którego Kania udzieliła Mazurkowi, przeczytacie tam o pretensjach jakie ma Mazurek do Kani, że w książce „Resortowe dzieci” nie znalazł się Bronisław W, bo przecież też ma swoje za uszami, a jego rodzina to przedwojenni komuniści. Ponieważ mnie z Bronisławem W, łączy pewna, dość przyznam powierzchowna, wspólnota losów, chciałem zabrać głos w jego sprawie. Obaj pochodzimy z miast garnizonowych, ja z mniejszego on z większego. Wiem na pewno, że w takich miejscach sytuacje i postaci są wyłącznie typowe, żeby nie powiedzieć archetypiczne. No i weźmy dwa przykłady. Kiedy Bronisław się kiedyś wkurzył i wybił szybę sklepową funkcjonariuszem milicji obywatelskiej, to spotkała go za to kara w postaci przymusowego wyjazdu do Paryża. Kiedy pewien mój daleki kuzyn napotkał na swojej drodze na pół pijanego funkcjonariusza służb tajnych, który zaczepił go słowem wulgarnym i dostał zaraz w ryja, co mu się słusznie należało, poszedł siedzieć na siedem długich lat do więzienia, a o Paryżu nawet nie śnił. Tak to się panie dzieju plecie.

No, ale wróćmy do pretensji Mazurka. Zarzuca on Kani, że jej książka nie jest obiektywna, bo znajdują się w niej tylko ci, których Kania z Targalskim nie lubią. Mazurek zaś otwarcie szydzi z Targalskiego i jego ojca wysokiego funkcjonariusza partyjnego. Miły panie Mazurek? A może byś pan coś o Lisickim opowiedział? Skąd on się wziął? A skoro już przy Lisickim jesteśmy to może o Lisiewicza z niezależnej zahaczmy. Czy to prawda, że jest on spokrewniony z Lisiewiczem co prowadzi kancelarię Komorowskiego? Może odkryjmy kulisy współpracy pomiędzy Karnowskim, szczerym patriotą, a Mistewiczem, synem prefekta paryskiej policji (to oczywiście żart, piszę to na wypadek, gdyby zajrzała tu Kędryna).

Najlepsze jest jednak to co Mazurek pisze o niejakim Andrzeju Mietkowskim, który jest ponoć synem ministra, ja nie wiem dokładnie jakiego, bo Mazurek wymienia wiceministra spraw wewnętrznych, a wiki mówi o ministrze kultury w rządzie Jaroszewicza. No, ale przecież nie ma to istotnego znaczenia. Sprawy wewnętrzne czy kultura, żadna różnica, chodzi przecież o to, że ludzie ci zostali mianowani na stanowisko „stróżów braci swoich”, a funkcję tę, o czym poinformowała nas Kędryna, pełnią zaszczytnie do dziś w kolejnym już pokoleniu.

No i ten Mietkowski, jak ktoś nie pamięta o kogo chodzi, niech sobie włączy nagranie z benefisu Wildsteina. On tam stoi uśmiechnięty i przytomności żony Wildsteina, na pytanie: ile dzieci ma Bronisław pyta z uśmiechem czy chodzi o potomstwo oficjalne. I my już wiemy kto to jest. To jest syn ministra po prostu, który przenosi w nasz szary świat standardy ze swojej sfery. Pan ów jest dziś dyrektorem czegoś w polskim radio. Wiki zaś mówi, że ma za sobą bardzo dynamiczną działalność opozycyjną, jak to zwykle dzieci ministrów. No i piszą tam też, że został aresztowany na krótko w 1981, ale zaraz go wypuścili, bo doszło do porozumień sierpniowych. Potem zaś dostał paszport i wyjechał do Paryża, gdzie kończył różne ważne szkoły, przygotowujące go do pracy w mediach. Myślę, że powinniśmy zrobić listę aresztowanych w 1981 roku młodzieńców, którzy zostali zaraz wypuszczeni z więzienia wskutek porozumień sierpniowych, a potem wyjechali do Paryża, lub do USA. To ważni ludzie, bo certyfikat koszerności przystawił im na czołach sam najważniejszy człowiek honoru czyli generał Kiszczak. I oni dziś są naszymi stróżami i mają na to najlepszą z możliwych legitymacji, nie dość, że opozycyjną to jeszcze więzienną.

To o czym tu dziś mówimy nie ma niestety wymiaru humorystycznego, jak się niektórym może zdawać. I nie chodzi wcale o to, że dzieci resortowe czy jak my ich nazywamy dzieci okupantów się tym nie przejmą. Bo się nie przejmą, możecie mi wierzyć, ja już kolejny raz robię taką demonstrację i efekt zawsze jest taki sam: nie mamy twojego płaszcza i co nam zrobisz. Chodzi o coś innego. O to mianowicie, że książka Kani i Targalskiego uruchomiła pewien proces, którego się już zatrzymać nie da. Tak sądzę, a na pewno będzie to bardzo trudne. Wobec faktów, które odsłonił przed naszymi oczami Mazurek, wobec tego co napisał on o Wildsteinie, którego kolegą jest syn wiceministra spraw wewnętrznych. Wobec tej Flądry co zatrudnia Kędrynę, prowadzonej przez syna tegoż Wildsteina, wobec Kani i Targalskiego wreszcie, którzy są z nimi wszystkimi zaprzyjaźnieni, wszystkie oceny sytuacji w Polsce są fałszywe. Nie może być więc tak, że w dyskusji z rządem ekspertów Glińskiego pierwsze skrzypce gra Bugaj, który jest do tego zaangażowanym publicystą niezależnej. Nie może być tak, że Jarosław Kaczyński, mówi publicznie, że korupcja w rządzie Tuska zagraża demokracji w Polsce, bo to stawia Kaczyńskiego i wszystkich, którzy go popierają, w tym takiego Toyaha, w sytuacji głupich Jasiów wrzuconych nago w pokrzywy. Nie może tenże Kaczyński mówić, że PSL zdradził polską wieś, bo to oznacza tyle tylko, że z premedytacją lub nieświadomie ukrywa on istotę problemów, które Polskę zatapiają. I nic więcej. Przykro mi to pisać, ale kojarzenie faktów nie jest póki co karalne, jak sądzę. Skoro posiadanie poglądów nie jest....? A o tym poinformował nas sam Igor Janke.

Diagnoza jest taka: żaden polski polityk wliczając w to Jarosława Kaczyńskiego, nie ma żadnej oferty dla nas, czyli dla tego co zwykliśmy tu nazywać narodem, przeciętnymi Polakami czy jeszcze inaczej. Wszystkie oferty kierowane są go zorganizowanych grup wyrosłych na bazie resortowych powiązań, żywych i czynnych od roku 1945. Ponieważ mamy tę demokratyczną fikcję, oni nie mogą powiedzieć tego wprost. Muszą to jakoś opakowywać i opakowują. Wiele osób się na to nabiera, ale ile można...tym bardziej, że są na tym świecie bałwany takie jak Kędryna i Mazurek, które demaskują tę sytuację wprost, bez żadnych niedomówień.

Żaden polski polityk wliczając w to Jarosława Kaczyńskiego, nie może mieć dla nas takiej oferty, bo zostanie z polityki usunięty. To jest oczywiste. Narody są bowiem od dawna podporządkowane imperiom. Nasz naród zaś tkwi od roku 1945 w pudełku, które zbudowali dla niego dwaj ludzie: Churchill i Stalin. Pułapka skonstruowana jest tak, że większość Polaków zepchnięta jest na absolutny margines. Do wyboru ma służbę w strukturach państwa na stanowiskach podrzędnych, albo emigrację. Dla zachowania pozorów organizuje się czasem jakieś igrzyska, ale ich fikcyjny charakter wychodzi na jaw właściwie od razu, tak jak to ma miejsce w przypadku „Flądry”. Nie może być inaczej, bo ci którzy rządzą naprawdę nie przewidzieli dla miejscowych, tak strażników jak i pilnowanych żadnych dużych budżetów. Do podziału jest śmiesznie mało, a prawdziwą nagrodą, dla naszych stróżów, tak jak było to dawniej, są te różne studia i szkolenia za granicą, gdzie traktuje się ich jak Buszmenów i Hotentotów. Oni są zadowoleni bo widzą nas i cieszą się, że taki im się los na loterii trafił.

Grzegorz Braun na jednym z ostatnich spotkań wdał się w dyskusję z Gabrielem Janowskim, na temat celu i misji ludzi, którzy nie należą do struktur okupacyjnych czynnych w Polsce od roku 1945. I powiedział coś z czym ja się akurat zgodzić nie mogę. Powiedział, że on nie jest zwolennikiem budowania alternatywnego państwa. No więc ja jestem. Pracowałem w wielu miejscach i za każdym razem zdobywałem tam jakąś pozycję. Za każdym razem z pracy tej mnie wyrzucano, bo byli lepsi. O tym, bym awansował na jakieś kluczowe stanowisko nie mogło być nawet mowy. No to bardzo przepraszam, ale co my mamy robić? Oczywiście, można emigrować, ale ja akurat nie mam ochoty. Sytuacja ta jest oczywiście irytująca, ale musimy mieć świadomość, że do wzięcia jest coraz mniej, a stróże nasi mnożą się ponad miarę i do tego mają tę obietnicę, że im się należy. Przychodzą kolejne pokolenia i dla nich ma się znaleźć miejsce. Reszta won. No więc proszę Państwa trzeba wszystko zbudować od nowa. Żeby pisać musiałem założyć bloga, a następnie własne pismo, żeby wydawać i sprzedawać książki musiałem założyć wydawnictwo i uruchomić własny system dystrybucji. W sytuacji kiedy muszą być zachowane pozory demokracji to jest jeszcze możliwe, ale wymaga wielkich poświęceń. Wszyscy bowiem są przeciwko takim inicjatywom, bo one burzą ten pracowicie malowany obrazek, na którym widać jak „nasi” nienawidzą „onych”. Kiedy nie będzie już trzeba zachowywać pozorów zniknę jednego dnia. Możecie być tego pewni. Jestem jak ten kanarek w radzieckiej łodzi podwodnej. W zasadzie niepotrzebny, ale lepiej, żeby był. Kiedy umrze wiadomo, że jednostka idzie na dno. Dla marynarzy nie ma to jednak i tak znaczenia, bo przecież o ewakuacji i tak mowy być nie może. Ot, taka sobie zabawa...

Trzeba budować alternatywne państwo i alternatywne struktury, ale trzeba mieć przy tym świadomość, że kiedy ich będzie już tak wielu, że z tego wyasygnowanego przez Churchilla i Stalina budżetu nie starczy już na nic, oni przyjdą do nas i będą próbowali odebrać nam to co zbudowaliśmy. Powiedzą przy tym jeszcze, że za wszystko co udało im się spieprzyć, zniszczyć i rozkraść odpowiedzialni jesteśmy my. O tym trzeba zawsze pamiętać, a pierwsze tego jaskółki będziecie mieli okazję oglądać już dziś, w komentarzach pod tym tekstem.

 

Powiedzmy jeszcze na koniec słów kilka o istocie rewolucji. Otóż rewolucja burzy stary, boży porządek, w którym arystokracja rodowa, zajmuje kilka kluczowych gałęzi gospodarki oraz kilka kluczowych pozycji i stanowisk. Rewolucja dokonuje się za pieniądze banków, rękami gangsterów. Co ostatni i ich dzieci zostają potem strażnikami rewolucji, a istota ich funkcji polega na tym, że muszą być wszędzie i pilnować wszystkiego. Nie ma możliwości, by coś odpuścili, żeby jakaś branża była od nich wolna. Są na uniwersytetach i w burdelach, w kopalniach i w mediach, po prostu wszędzie, gdzie są jakiekolwiek pieniądze. O to bowiem chodzi, o grabież i drenaż pieniądza, z której to operacji oni dostają jakiś grosik tytułem prowizji. Żeby uspokoić ich sumienia, bo niektórzy je mają, pozwala im się czasem założyć jakieś pismo, ale jego istota jest od początku oszukana. Co widać na przykładzie „Flądry”.

 

Na stronie www.coryllus.pl trwa promocja książek „Dzieci peerelu” i „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu”. Sprzedajemy je w tym miesiącu po 15 złotych za egzemplarz. Można także zobaczyć tam portret Georga Hohenzollerna autorstwa Tomasa Bereźnickiego z Krakowa. Georg będzie jednym z bohaterów komiksu „Święte królestwo 1526”, który ukaże się na wiosnę. Mamy w ofercie także nowe książki i nowe kwartalniki. Wszystko na stronie www.coryllus.pl. Jeśli ktoś woli kupować książki w tradycyjnym sklepie może odwiedzić księgarnię Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, albo księgarnię „Latarnik” przy Łódzkiej 8 w Częstochowie. Aha, jest jeszcze księgarnia wojskowa w Łodzi, przy Tuwima 33, tak także powinny być jeszcze nasze książki. No i w Katowicach, w księgarni „Wolne słowo” przy 3 maja.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka