coryllus coryllus
5923
BLOG

Polityczna oferta i polityczne media czyli szaleństwo eski

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 77

 Wyrzuciłem je z bloga obydwie: ufkę i eskę i uważam, że zrobiłem słusznie. Tak jak już pisałem przedwczoraj i wcześniej, żadna partia w Polsce, wliczając w to PiS nie ma dla nas żadnej oferty. Ofertę przedstawia się organizacjom wyrosłym na bazie powiązań resortowych i innym partiom politycznym. Z tak zwanym ludem rozmawia się za pomocą pośredników. Dyskusja zaś w salonie i innych mediach społecznościowych, dyskusja polityczna polega na przekrzykiwaniu się, które media są lepsze i który pokazywany w telewizorku dziennikarz kłamie z większym wdziękiem. Według eski na prowadzenie od wczorajszego wieczora wysunął się Jerzy Targalski.

Skupmy się teraz na roli tych pośredników, których podstawia się nam by zwiększyć temperaturę naszych emocji i skierować naszą uwagę w tę stronę, w którą akurat trzeba. Z przyczyn na pierwszy rzut oka niezrozumiałych nasza koleżanka eska przyznała, że telewizja Republika została stworzona jako konkurencja dla RM. Zasugerowała ponadto, że racja jest po stronie Republiki, a RM i ojciec Rydzyk powinni mocniej poprzeć PiS, bo inaczej wynik wyborów nie będzie jednoznaczny. I pisze jeszcze do tego nasza eska, że Rydzyk niepotrzebnie obraził się na Sakiewicza i Kaczyńskiego, bo w najsłynniejszej aferze kościelnej, powinien raczej obrazić się na arcybiskupa Wielgusa. No, ale wyszło inaczej i teraz mamy konflikt na prawicy. Ja tu nic nie zmyślam ona tak napisała. Kiedy my się tu zastanawiamy dlaczego człowiek nazwiskiem Kędryna, który mówi wprost, że pochodzi z rodziny resortowej angażowany jest do Flądry prowadzonej przez Wildsteina podnosi się krzyk, że łamiemy jedność prawicy. Kiedy Sakiewicz zaczyna niszczyć arcybiskupa to wszystko jest w porządku i dla dobra Polski. Bo przecież nie może być tak, by arcypasterzem został ktoś, co coś tam kiedyś podpisał. Oczywiście, że to jest niemożliwe i dzięki Sakiewiczowi właśnie mamy innego arcypasterza, czystego jak łza.

Ja może umieszczę tu jej komentarz zanim ona go wyrzuci i zacznie się awanturować, że napisałem nieprawdę. Oto on:

 

@ARTHUR.KING

Oj, przecież nie może wybaczyć Sakiewiczowi bp Wielgusa, to oczywiste. 
O. Rydzyk miał wielkie plany związane z objęciem przez bp Wielgusa diecezji, no i się wysypało, niestety. Szkoda tylko, że ma żal do Sakiewicza, a także Kaczyńskiego, a nie do biskupa. Cóż, bardzo ludzkie.
W ogóle od śmierci JPII narastał syndrom strachu i oblężonej twierdzy, a teraz, kiedy papież Franciszek próbuje to odwrócić, "prawdziwi katolicy" zaczynają go posądzać o niecne zamiary. I to już naprawdę jest dramat.
W poprzedniej notce opisałam syndrom szamba, to naprawdę uczciwa i opublikowana teoria i sporo wyjaśnia.Ludzie boją się zmian, tym bardziej, im trudniej im się żyje.

 

Wróćmy jednak do mediów. To one są właściwym kanałem komunikacji pomiędzy poważnymi politykami a nami. Po stwierdzeniu powyższego każdy szanujący się człowiek powinien wyłączyć telewizor, radio i spalić wszystkie gazety, a na balkonie powiesić transparent z napisem: pocałujcie mnie w dupę. Nie może bowiem człowiek poważny, mający szacunek dla samego siebie traktować poważnie tego co politycy mówią w mediach. Nie może, bo komunikaty tam produkowane nie są efektem przemyśleń polityków, ale jakichś ghostwriterów, którzy piszą im przemówienia i notują ich złote myśli przerabiając je następnie po swojemu. Są owe komunikaty efektem strachu o elektorat, który może się gwałtownie zmniejszyć, bo ktoś coś tam powie. Są one też efektem przymusu i opresji właściwej hucpie zwanej demokracją, która każe kokietować duże grupy ludzi według klucza źle określonych i słabo rozpoznanych oczekiwań tych grup. Jak polityk chce zachęcić do siebie ludzi młodych to pieprzy o budowie mieszkań, a jak górników to o pakietach socjalnych. I nigdy się nie zdarzyło, żeby formuła ta uległa zmianie.

 

Teraz zaś przed nami kolejna odsłona listy Wildsteina, czyli „Resortowe dzieci”. No i eska uważa, że to co w klubie Ronina powiedział Targalski jest wprost znakomite i wróży jak najlepiej. O co chodzi? O to, że teraz to już będzie jechanie po całości i nikt się nie uchowa, że Targalski zlustruje Kublik i jej szefów, skompromitowani dziennikarze odejdą, a na ich miejscu pojawią się ci nieskompromitowani, czyli załoga GP. No więc ja jeszcze raz ponawiam pytanie: co we Flądrze robi Kędryna, skoro ma już być tak fajnie, dobrze i czysto? Ja rozumiem, że Targalski lekceważy Kublikową, bo ona jest dla niego jakimś trzecim sortem, ale ja nie lekceważę nikogo, a najmniej właśnie takich ludzi jak wspomniany Marcin Kędryna. Albo inaczej: dlaczego Wielgus nie, a Kędryna tak? Czy eska mogłaby nam to wyjaśnić?

Przedsięwzięcie Targalskiego i Kani uważam, za kolejną próbę skokietowania elektoratu, próbę fałszywą z istoty, bo od razu zapaćkaną nową formułą Frondy. I tego nic niestety nie zmieni. Wczoraj pismo poświęcone lansowane było w drugim programie polskiego radia. Ja zajrzałem na strony tego radia i z niejakim zdziwieniem stwierdziłem, że prezentacja załogi rozgłośni zajmuje aż sześć stron. Jeśli ktoś się dziwi dlaczego będzie musiał płacić podatek medialny mimo że nie ma radia ani telewizora, powinien już przestać. I powiem Wam jeszcze, że kiedy dojdzie już do tej chlubnej zmiany warty, kiedy koledzy Kani i Targalskiego zastąpią Michnika i Kublik, podatek ten zostanie natychmiast podniesiony. Musimy bowiem wspierać nasze media.

Ktoś tu zaraz wpadnie i zapyta o co mi chodzi, przecież tak fantastycznie walczy się o Polskę siedząc na wygrzanym fotelu przed telewizorem i słuchając co tam Kania z Targalskim w TV Republika nadają. Czego ja się czepiam, w końcu to są nasi i w końcu będzie sukces, a wszyscy Polacy będą wreszcie mogli odetchnąć. Życzę Wam tego z całego serca mili bojownicy o lepszą Polskę wciągający programy telewizyjne. Pragnę jednak wrócić do kwestii RM. Ponieważ zwycięzca nigdy nie dzieli się zwycięstwem, mam obawy co do losu tej rozgłośni i telewizji „Trwam” kiedy już nasi zwyciężą. Może się okazać, niespodziewanie dla wielu z nas, że ojciec Rydzyk jest tak zacofany i lansuje tak przestarzały model mediów, że po prostu zagraża demokracji i standardom. I coś z tym trzeba będzie zrobić. No, ale do tego jeszcze daleko. Na razie musimy rozprawić się z gazownią. Czy to się uda. Moim zdaniem nie, a jeśli nawet to sytuacja nie zmieni się ani na jotę. Elektorat dostanie w prezencie subskrypcję książek Kani i Targalskiego po niższej cenie i co miesiąc będzie miał nową porcję flaków do zjedzenia. I będzie się mógł ekscytować nazwiskami tych, którzy przez lata całe robili go w bambuko, kłamali, oszukiwali, kradli, kopali go po tyłku i śmiali się przy tym głośno, a teraz poszli na zasłużoną emeryturę i można ich już zdemaskować. A nawet głośno wymieniać ich nazwiska, co wcześniej przecież było zabronione. I to będzie ten fun. Władza zaś po staremu porozumiewać się będzie z organizacjami.

Ktoś może postawić mi zarzut celny i prawdziwy, że taka jest demokracja, że inaczej się nie da, bo przecież nie ma żadnych możliwości, by porozumiewać się z dużymi grupami elektoratu inaczej jak za pomocą haseł i komunikatów łopatologicznych. Oczywiście, że nie jest to możliwe, ale fakt ów demaskuje całkiem tę całą demokrację. Owo porozumiewanie się zaś jest tylko zasłoną dla spraw istotnych czyli relacji pomiędzy organizacjami sprawującymi władzę w poszczególnych sektorach państwa. Cóż nam więc pozostaje? Można oczywiście udawać głupiego jak eska, można się modlić o króla jak Grzegorz Braun, ale można także spróbować rozwinąć działalność organizacji o nieznanej dotąd nikomu strukturze i celach. Myślicie, że nie można? No nie wiem, ja próbował nie będę, ale zachęcam. Może się udać. Musicie tylko pamiętać, że organizacja poważna nie może opierać się o takie dyrdymały jak statut czy regulamin. Poważna organizacja musi mieć dwie rzeczy przede wszystkim: znak i charyzmat. Jeśli dodatkowo ma jeszcze pieniądze to też dobrze, ale nie jest to moim zdaniem priorytet. Przykład podam z dawnych czasów, ale za to z czasów poważnych, kiedy ludzie interesowali się rzeczami istotnymi, a nie pierdami typu programy w telewizji Republika i przemówieniami Targalskiego. Kiedy Anglicy w XIV wieku chcieli żeglować po morzu Śródziemnym i bezpiecznie przepływać przez Gibraltar, żeby sprzedawać swoje produkty w portach na Lazurowym Wybrzeżu, musieli zapłacić Genueńczykom mnóstwo forsy za prawo używania chorągwi z krzyżem św. Jerzego. To był ważny znak, bez tego każdy statek, który minął słupy Heraklesa był zatapiany przez ludzi wynajętych do tego celu. Był zatapiany przez firmę outsourcingową obsługującą handel genueński po prostu. Tak działa organizacja poważna, która zajmuje się realizowaniem poważnych celów. Z taką organizacją każdy polityk chętnie porozmawia i będzie słuchał z uwagą co jej przedstawiciele mają do powiedzenia. O tym, by ktoś w czasie tej dyskusji włączył telewizor nie będzie nawet mowy. Z oddali może dobiegać jedynie cichy głos Radia Maryja, ale i to nie jest pewne.

Na koniec napiszę słowo o małym pedagogicznym sukcesie, który osiągnąłem swoją publicystyką. Otóż w tym nagraniu z Klubu Ronina, które puściła u siebie eska, pan prowadzący nie mówi już o stu dwudziestu tysiącach sprzedanych egzemplarzy książki Kani i Targalskiego, nie mówi nawet o stu dziesięciu tysiącach sprzedanych egzemplarzy. Mówi o stu dziesięciu tysiącach egzemplarzy obecnych na rynku. To ważne rozróżnienie. Oznacza to bowiem dokładnie to o czym pisałem, że hurtownie zassały dużą ilość książek licząc na intensywną promocję i skandal. Teraz zaś, miesiąc po miesiącu będą składać raporty sprzedaży i wtedy dowiemy się ile rzeczywiście książek poszło do ludzi. Ja życzę autorom jak najlepiej, ale jestem umiarkowanym optymistą, bo wiem, że entuzjazm i dobre chęci, a także wiara w sukces słabo korespondują z wynikami sprzedaży. Oby tym razem było inaczej. Przynajmniej autorzy sobie trochę zarobią. Każdy musi z czegoś żyć, jak mawia Tomasz Terlikowski.

I jeszcze słowo, bo coś mi się przypomniało na temat tych dużych grup docelowych. Otóż są to byty fikcyjne, a to z tego względu, że cała machina systemu, media i organizacje pracują nad tym, by każdy z nas był samotny. By nie wierzył w dodatku nikomu, bo wszyscy są zagrożeniem, z wyjątkiem tych, z którym można wspólnie pooglądać jakąś telewizję. To jest moment kluczowy, zamiast flagi św. Jerzego, zamiast prawdziwego znaku i prawdziwego charyzmatu dostajemy znak fałszywy. Używając go nie jesteśmy zabezpieczeni przed firmą outsourcingową trudniącą się zatapianiem statków. Zagrożenie nie maleje, wręcz wzrasta, bo znak ten jest dla innych sygnałem, że można walić w nas jak w bęben, bo jesteśmy oszołomami, moherami, albo antysemickimi faszystami z Jedwabnego. To trzeba przede wszystkim zmienić, ale zmiany tej musimy dokonać sami, bez pośrednictwa ludzi takich jak Jerzy Targalski. Do tego jednak trzeba kilku rzeczy, trzeba podnieść się z fotela, wyłączyć telewizor i spróbować nawiązać z kimś kontakt realny.

To jest jedna strona naszej samotności, jest jeszcze druga – przekonanie o tym, że człowiek może zrealizować siebie, obojętnie co by się przez to nie rozumiało. To jest jednak pułapka, o której piszemy tu często i dziś już doprawdy nie trzeba tego powtarzać.

 

4 lutego odbędzie się mój wieczór autorski w Gdańsku, w Manhattanie, początek o godzinie 17.00. Na stronie www.coryllus.pl można już oglądać portrety króla Ludwika Jagiellończyka oraz Jakuba Fuggera, no i oczywiście kupować książki i kwartalniki.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka