coryllus coryllus
7907
BLOG

Bracia Węgrzy?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 44

 W czasie targów książki bez przerwy prawie opowiadałem o komiksie, który rysuje dla nas Tomek Bereźnicki. Komiks ten będzie nosił tytuł „Święte królestwo”. Powstaje on na motywach zawartych w II tomie „Baśni jak niedźwiedź” i opowiadał będzie o tym jak południowo-niemieckie banki wraz z cesarzem i rodziną Hohenzollern von Ansbach zniszczyły najważniejsze dla Kościoła królestwo na wschodzie – Węgry. Jakiś znawca może oczywiście powiedzieć, że to nie cesarz, nie Hohenzollernowie i nie Jakub Fugger rozwalili Węgry, ale Turcy. Turcy rzeczywiście przyszli na Węgry w dużej liczbie, ale posłużyli w tym akurat, jakże wyjątkowym roku 1526, jako taran i zasłona dla interesów dużo poważniejszych. Upadek Węgier bowiem oznaczał tyle, że Kościół i papież zostaną podporządkowani cesarzowi, w istocie zaś bankom niemieckim, czyli rodzinie Fuggerów. Co też dokonało się w roku 1527. Wtedy właśnie nastąpiło najbardziej zamilczane i wstydliwe wydarzenie w historii Europy, tej zjednoczonej i tej podzielonej – Sacco di Roma, czyli spalenie i ograbienie Rzymu przez świeżo sprotestantyzowanych żołnierzy niemieckich służących Karolowi V. O wszystkim możecie usłyszeć od popularyzatorów historii, o zagładzie Tenochtitlan, o nocy św. Bartłomieja, tylko o tym nie usłyszycie, bo kto by tam żałował klechów z wielkimi brzuchami.

No, ale do ad remu. Co tam z tymi Węgrami? Oto w życiu kraju rozpoczął się okres najcięższy, okres wojny gangów sponsorowanych przez dwory obce, wśród których najaktywniej działały dwory wiedeński i sułtański. Potem Węgry zostały podzielone i zrujnowane do końca. Podział ten utrzymał się do wieku XVIII kiedy to królestwo znów zostało zjednoczone pod berłem Habsburgów. Gdybyśmy tę historię przenieśli do Polski wyglądałoby to tak, że podzielona w XVIII wieku Polska mogłaby zostać ponownie zjednoczona w wieku XX pod wodzą Adolfa Hitlera i na jego warunkach (pozdrawiam pana Zychowicza). Węgrzy nie chcieli mieć za króla Niemca i wielokrotnie dawali owej niechęci wyraz. Chcieli za to zachować królestwo, takie jak je zapamiętali sprzed strasznego roku 1526, wielkie, niepodzielne, bardzo bogate, wpływające na politykę nie tylko regionu, ale całej Europy. Czy to w ogóle było i jest możliwe? Nie. Nie jest. Dlaczego? Ponieważ Węgrzy mają samych wrogów. I nie wynika to wcale z faktu, że mówią niezrozumiałym językiem. Węgrzy mają samych wrogów z innych powodów. W czasach dawniejszych wrogowie zazdrościli Węgrom kopalń złota, miedzi i systemu ściągania podatków, a także armii, która – wzorowana na husyckiej – odnosiła same sukcesy. Węgry mimo wielu atutów nie były jednak państwem silnym, wynikało to nie z ambicji magnatów, jak nam to tłumaczy Krzysztof Varga, ale z braku doktryny dla tego ogromnego i bogatego państwa. Król, który tam panował był zwykle władcą obcym, pochodzącym z nadania, już to papieża, jak Andegawenowie już to lokalnego gangu, jak Jagiellonowie, realizujący na Węgrzech politykę Hohenzollernów, która nie wiadomo dlaczego nosi dziś nazwę „polityki dynastycznej Jagiellonów”. Węgry miały więc bogatego króla i dobrą armię oraz silną opozycję, która chciała tego króla zmienić, osadzając na tronie jakiegoś lokalsa. Kłopot był zawsze w tym, z jakiej rodziny ma on pochodzić. To głębokie pęknięcie było przyczyną słabości Węgier i ich późniejszej zagłady.

Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Polski? Nigdzie. Polska zachowywała się wobec Węgier w sposób skandaliczny, mówię o czasach dawniejszych, Polska nie rozpoznając własnego politycznego interesu, ulegając wpływom rodzin gangsterskich wywodzących się z Małopolski oraz rodziny Hohenzollern von Ansbach, a także agentów cesarza patrzyła bezczynnie jak Węgry są niszczone. Dlaczego tak było? Ponieważ Polska i jej elity liczyły na to, że po upadku Węgier Kościół zostanie zlikwidowany, a na tej likwidacji obłowią się wszyscy. Było to myślenie zbrodnicze i idiotyczne w swojej prostocie. Kościół nie został bowiem zlikwidowany, a jedynie podporządkowany Niemcom. Tym samym Niemcom, którzy walczyli ze sobą w wojnach zwanych religijnymi. Wojny te powinny nosić nazwę wojen budżetowych, bo tym były w istocie.

Definitywne rozejście się dróg Polski i Węgier nastąpiło w połowie XVI stulecia, kiedy to Zygmunt August zawarł układ z cesarzem Ferdynandem, na mocy którego zobowiązał się do nieingerowania w sprawy węgierskie. Było to de facto podporządkowanie Polski Wiedniowi, Polski i polskiego Kościoła. Węgrzy zareagowali natychmiast i większość z nich zerwała z Kościołem przechodząc na kalwinizm. Mówię tu o Siedmiogrodzie, a nie o cesarskich czy tureckich Węgrzech, bo kraj był już wówczas podzielony. Dlaczego Węgrzy to zrobili? Ponieważ jedyny kraj związany z katolicyzmem, na który mogli liczyć – Polska, zostawił ich samych. Natychmiast więc znaleźli sobie innych protektorów. Nominalnego – Turcję, oraz ukrytego – Anglię, reprezentowaną w Siedmiogrodzie przez kościoły reformowane. To im dawało pewne możliwości wobec potęgi Wiednia i jego apetytów. Dla Węgrów bowiem sułtan był o wiele mniej groźny niż Habsburgowie.

Konsekwencją dalszą polityki panów węgierskich było rozwijanie w Siedmiogrodzie tak zwanej tolerancji, czyli instalowanie tam, na przekór sułtanowi i w jawnej wrogości do cesarza wszystkich agentur jakie tylko chciały się tam zainstalować. Panowanie Stefana Batorego w Polsce, Stefana Batorego, który był po prostu człowiekiem sułtana, było zaś ze strony dworu w Stambule próbą przeniesienia stosuneczków siedmiogrodzkich do Polski. Próbą nieudaną, bo król Stefan zaczął realizować politykę swoją, autorską, biorąc na nią pieniądze skąd się dało i niczego nie kwitując. Polityka ta była powrotem do czasów Macieja Korwina, miała na celu zbudowanie w środkowej Europie silnego i bogatego królestwa, albo bloku królestw w oparciu o Rzym. Nie powiodła się, bo nagle wszyscy wrogowie Węgier i Węgrów, w tym również ogłupiali Polacy, przeciwstawili się królowi. Stefan został otruty w grudniu roku 1586.

W środkowej Europie, na obszarze za Karpatami rozpoczęła się wówczas dzika rywalizacja pomiędzy Turcją, Niemcami oraz Anglią, która instalowała tam swoich agentów działając przeciwko Wiedniowi i sułtanowi. Ten ostatni był popierany przez Francuzów, którzy wychodzili właśnie z poważnych kłopotów, ale nie na tyle mocno, by wpływać na cokolwiek. Obecność Anglii za Karpatami i jej działania miały na celu rozwalenie cesarstwa, któremu podporządkowany był Rzym. Francuzi chcieli zachować Rzym pod swoją kontrolą, ale wyrwać go spod wpływu Niemiec, sułtan zaś chciał okraść wszystkich, tych którzy będą się bronić zabić, a resztę sprzedać na targach niewolników. Jego plan był najprostszy i realizowany z największą konsekwencją. Na drugim miejscu byli Anglicy, którzy korzystając ze swoich wpływów w Czechach doprowadzili najpierw do wybuchu wojny trzydziestoletniej, która zdewastowała pół Europy, a następnie wraz z Francuzami próbowali wprowadzić na polski tron protestanta. Węgra w dodatku, księcia Rakoczego. Kiedy plan ten nie wypalił, rozpoczął się w Polsce tak zwany potop szwedzki przygotowany przez tuzów myśli reformacyjnej takich jak Jan Amos Komeński i jego koledzy. Plan ten był nominalnie realizowany przez Francuzów, ale nie trzeba głęboko grzebać, by doszukać się tam kolejnej odsłony ruchów heretyckich walczących o lepsze jutro, czyli jansenistów, którzy przesyłali do Polski pieniążki na różne działania, mające usprawnić funkcjonowanie państwa i poprawienie jakości życia obywateli. Ludzie ci, jak wszyscy heretycy od Kalwina poczynając realizowali politykę Londynu. Efektem tych wszystkich działań miał być trwały podział Rzeczpospolitej i utworzenie czegoś w rodzaju protektoratu mocarstw na terenie obecnej Ukrainy. Kiedy się nie udało zrealizować tych planów w wyniku działań wojennych, bo Rzeczpospolita okazała się za silna, a szlachta zbyt przytomna, by dać się zrobić w konia, sprawę próbowano przepchnąć po cichu zawierając tak zwaną ugodę hadziacką, do której wzdychają dziś szczerzy polscy patrioci. Ugoda ta zakładała, że powstanie trzeci człon Rzeczpospolitej – księstwo ruskie, zarządzane de nomine przez Kozaków, a w praktyce przez nie wiadomo kogo. Na teren owego księstwa wojska koronne i litewskie nie miały mieć wstępu, choćby nie wiem co się tam wyrabiało. Kiedy doszło do podpisania tego dokumentu, okazało się, że nie jest on na rękę nikomu i traktat został zerwany. Czy Rzeczpospolita na tym straciła? Mniej niżby straciła w przypadku utrzymania się tej ugody.

Wszystkie te wydarzenia poprzedziła próba wprowadzenia na tron Polski Jerzego II Rakoczego, człowieka wyznania kalwińskiego, czyli po prostu brytyjskiego agenta. Miał on doprowadzić do podziału kraju i stworzyć w środkowej Europie szereg państewek zarządzanych z odległych ośrodków. Sam Rakoczy zaś miał zostać miejscowym koordynatorem współpracującym z Londynem i Stanbułem. Jak już napisałem rzecz się nie powiodła, a to ze względu na działania Habsburgów, którym Polska była potrzebna w całości, oraz na determinację Polskiej szlachty. Od tamtych czasów jednak aż do XIX stulecia pomiędzy Polską i Węgrami powstał rów nie do zasypania.

Do ponownej zgody przyszło w czasie wiosny ludów. Zniknął jednak najważniejszy zwornik interesów polsko-węgierskich, czyli Kościół. Zamiast niego pojawił się inny – rewolucja. No i teraz rodzi się pytanie: na jakich zasadach będą budowane relacje polsko- węgierskie dziś. Kościół na Węgrzech nie ma zdaje się żadnego znaczenia, premier jest kalwinem, Węgrzy nie chcą dziś żadnej rewolucji, przeciwnie chcą kontrrewolucji, ale bez Kościoła. Orban brata się z Putinem. Na jakiej płaszczyźnie będziemy się więc porozumiewać? Tak tylko pytam, bo wiem, że współczucie dla historycznych krzywd oraz szabla i szklanka to jednak za mało jak na poważną politykę i trzeba coś wymyślić na szybko. Aha, jeszcze jedno – nie wiem czy zauważyliście, ale XVII wieczne plany wielkich polityków co do Europy środkowej zrealizowane zostały co do joty. Mamy tu szereg małych państewek, które zarządzane są z odległych ośrodków, każde z innego w dodatku. Państewka te nie mogą się w porozumieć na żadnej poza gospodarczą płaszczyźnie, a tutaj porozumienie nie zależy od nich, ale od tych, co udzielają kredytów. No i taka jest sytuacja na dziś. Nie wiem więc skąd się w ludziach bierze ten entuzjazm dotyczący Węgier, bo we mnie jest go bardzo mało, mimo tego, że latem wydamy komiks o tym kraju, który nosił będzie tytuł „Święte królestwo”.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że dziś w klubie Ronina wieczór z Grzegorzem Braunem. Nie będzie mnie tam, bo mam za dużo roboty, bardzo więc przepraszam wszystkich, którzy mnie zaprosili. Znajdą się tam natomiast moje książki i kwartalniki, które przywiezie kolega Michał.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka