coryllus coryllus
4739
BLOG

Konwencja, w której nie mieści się Janusz Rewiński

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 57

 Wczesne debiuty i szybkie kariery bywają dla ludzi prawdziwym dramatem. Niestety jest to pułapka czynna zawsze, nie musi być nawet specjalnie konserwowana i oliwiona, żeby przyciągać ofiary, a to z tego względu, że ludzie sądzą iż sukces jest wieczny.

Szczególnie mocno na konsekwencje szybkiego sukcesu narażeni są pisarze i ludzie estrady. Nie tylko oni jednak. Toyah pisał tu ostatnio o swoich przygodach z językiem angielskim, no i z tego tekstu wynikało, że angliści mieli i mają nadal podobnie. Wydawało się, że sukces będzie wieczny, a tu nagle okazało się, że w całym tym biznesie chodzi o coś innego.

Jeśli chodzi o pisarzy, człowiekiem który najwięcej płaci dziś za sukces i niezrozumienie jego istoty jest Mario Vargas Llosa. Wielki talent, który sprzedał się za plewy, czyli za nic już nie znaczącą nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.

Z naszego rodzimego podwórka trudno podnieść jakiś przykład dotyczący literatury, ale o wiele łatwiej mamy jeśli chodzi o kabareciarzy. Weźmy chociaż takiego Janusza Rewińskiego. To jest postać rozpoznawalna, silna wizerunkowo, człowiek do którego wiele osób ma zaufanie, a do tego jeszcze człowiek, który interesuje się polityką w sposób autentyczny. Tak to przynajmniej było i jest przedstawiane w mediach, bo jak z Januszem Rewińskim jest naprawdę tego nie wiemy. Wczoraj przeczytałem fragmenty wywiadu jakiego Rewiński udzielił gazecie Karnowskich i zamarłem.

Jak już to kiedyś ustaliliśmy wszystko jest konwencją, nie ma właściwie twórczości poza konwencjami i to właśnie przez całe życie udowadniał Rewiński. Kłopot polega na tym, że konwencja, którą on realizował i doskonalił jest na przeciwnym biegunie do tej, którą realizują Karnowscy. Janusz Rewiński całe życie odgrywał przed nami człowieka, dla którego poczucie humoru jest pancerzem, przez całe życie dawał nam do zrozumienia, że jeden fałszywy ruch i jedno słowo powiedziane wbrew konwencji – jakże bezpiecznej i mocnej – spowoduje, że jady trujące wedrą się pod nasz pancerz i koniec. Mówiąc zaś po prostu – stracimy wiarygodność i staniemy się jak napis na paczce papierosów informujący ludzi, że palenie zabija. Będziemy porażająco nieskuteczni. No i teraz właśnie Rewiński robi coś takiego. Odwraca się od tego co za nim, rozdziera koszulę i zaczyna dramatyzować w stylu, bo ja wiem kogo? Sowińca chyba, bo innego przykładu nie znajduję. Zaczyna mówić o złym rządzie, o marnotrawstwie, o standardach demokratycznych i innych tego rodzaju dyrdymałach. Staje w jednym szeregu z całą czeredą pismaków, którzy nie mają ani krzty talentu, ale zdaje im się, że tak zwane piętnowanie zła i nadużyć władzy to świetny sposób na zrobienie kariery i zyskanie publiczności.

Oczywiście, to wszystko mogą być jedynie moje projekcje, bo Rewińskiego wywalili z telewizji, nie ma teraz pracy i nie obchodzą go konwencje, ale to jedynie ile Karnowscy zapłacą za felieton czy wywiad. Tymi wiadomościami zaś podzielił się z kolegą Argutem ostatnimi czasy wspomniany tu Sowiniec. Okazuje się, że za felieton w poczytnej prasie pobiera on honorarium oscylujące wokół 500-800 złotych. Za wywiad pewnie dostaje się dużo więcej. No i trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że Sowiniec to nie Rewiński. Nie jest w ogóle rozpoznawalny, nie ma ksywki „Siara” i nie grał w filmie „Uprowadzenie Agaty”. Jego honoraria muszą być więc stosownie mniejsze.

Jeśli jest tak jak myślę, że Janusz Rewiński porzucił swoją konwencję szyderstwa totalnego na rzecz pogadanek umoralniających i piętnujących władzę, to znaczy, że kolejna granica została przekroczona. To tak, jakby ktoś pozostającej w finansowej potrzebie Irenie Santor kazał śpiewać w kostiumie topless, bo zdawałoby mu się, że w ten sposób publiczność będzie liczniejsza i hojniejsza. To są oczywiście idiotyzmy, do których Karnowscy zdążyli nas przyzwyczaić. No, ale co z Rewińskim? Toyah zaraz powie, że ja w ogóle też zwariowałem, bo niby czemu zajmuję się tym człowiekiem? Jego kariera wznosiła się równomiernie ku górze od lat siedemdziesiątych, najpierw była scena, potem telewizja i różne programy typu „Lato wszędzie”, na koniec zaś filmy i autorska audycja w TVN prowadzona razem z Piaseckim. Audycja, która ponoć wzbudziła wściekłość właścicieli stacji, bo obaj panowie zaczęli śmiać się nie z tej władzy co trzeba. Ja w to oczywiście wierzę, ale tylko trochę, bo coś mi mówi, że gdzie jak gdzie, ale w telewizji dokonuje się jakiejś, a niechby i pobieżnej selekcji treści. Trudno więc sobie wyobrazić, by dwóch nie najmłodszych już panów ryzykowało posady i popularność nie porozumiewając się z zarządem co do zawartości swojego show. Łatwiej mi uwierzyć, że „Ale plama” zniknęła z ramówki, bo Piasecki z Rewińskim wydali się komuś nudni, albo zbyt przewidywalni. No i jeszcze to „Uprowadzenie Agaty”, o którym już wspomniałem.

Oczywiście, Janusz Rewiński poparł Jarosława Kaczyńskiego w ostatnich wyborach, czy może w przedostatnich, ale znaczenia to nie miało prawie żadnego. Śmiem twierdzić iż powodem była różnica w konwencji estradowej, pomiędzy panem Januszem a otoczeniem Kaczyńskiego. On się wyżywał w monologach do ściany, a oni woleli kankana. Teraz zaś wszyscy zgodnie biorą udział w show, w którym mistrzem niedościgłym jest minister Sienkiewicz. W show, którego tytuł brzmi „Co ja z tego mam”. Taka jest to właśnie konwencja i o kwestiach „mania z tego” rozprawia Rewiński w gazecie Karnowskich, rozprawiają sami Karnowscy, a także inni ludzie, o których za chwilę. Show pod tytułem - „Co my z tego mamy?” jest, według macherów od rynku treści, najskuteczniejszą metodą zdobycia serc publiczności. Wiara w to jest jeszcze silna, a samą publiczność ambarasuje jeszcze bardziej niż Irena Santor bez biustonosza. Nie mamy jednak sposobu, by tym ludziom o tym opowiedzieć, nie mamy sposobu, by im gdzieś napisać, że się mylą, że to tylko ich chore mózgi, wypełnione pychą podpowiadają im, że ta akurat konwencja będzie najbardziej uwodzicielska. Jak widzicie codziennie torturowani jesteśmy w salonie24 występami faceta, który podpisuje się „Bartosz Marczuk ojciec pięciorga”. Nie ma sposobu, żeby to wyłączyć i sytuacja wygląda jak w latach osiemdziesiątych, w świętej pamięci Czechosłowacji, gdzie na każdym rynku, w najmniejszym nawet mieście stały wielkie portrety przodowników pracy i działaczy partyjnych. Tutaj jest to samo. Człowiek chciałby się napić czytając salon24, ale nie może, bo z boku wyskakuje Marczuk informujący nas o tym, jakież to błędy względem procedur demokratycznych i solidnego gospodarowania popełnił premier Tusk i jego banda i jak będzie to rzutować na nasze życie, obecne i przyszłe. Do tego jeszcze, od tych samych Karnowskich dowiedzieć się mogliśmy wczoraj, że znany pisarz i publicysta polityczny Witold Gadowski idzie na wojnę z prezydentem Krakowa Majchrowskim. Tekst ten okraszony był tak wyrazistą fotografią Gadowskiego, że widząc ją po prostu zamarłem. http://wpolityce.pl/polityka/203637-gadowski-idzie-na-wojne-z-prezydentem-dla-mnie-majchrowski-jest-podejrzany-marnuje-ogromne-srodki-publiczne

No i to odkrycie – Majchrowski marnuje ogromne środki publiczne...dobry Boże, jak to możliwe? I oni go wybrali na drugą kadencję? Coś chyba z tą demokracją jest nie tak w mieście Krakowie? Może powinien się w tej kwestii wypowiedzieć Bartosz Marczuk z Rzeczpospolitej, a może trzeba do tego zaangażować samego Janusza Rewińskiego? W grę chodzi jeszcze senator Cioch, który zadaje co drugi dzień różne dramatyczne pytania, w rodzaju: czy nagranie z Giertychem jest prawdziwe? A jakie to ma znaczenie miły senatorze, wobec absolutnego fałszu konwencji uprawianej przez klasę polityczną i dziennikarską? Jakie to ma -pytam – znaczenie? Zdziwiłbym się, gdyby cokolwiek okazało się autentyczne. Kiedyś mieliśmy co do owego braku autentyczności pewność, bo mówił nam o tym Janusz Rewiński, w każdym swoim występie, mówił, żebyśmy się nie dali nabrać na plewy i podejść gamoniom... a teraz co? Praca mu się skończyła i pozamiatane....Może się co najwyżej umówić z Gadowskim, że wejdzie do kampanii przeciwko Majchrowskiemu, ale i to tylko wtedy, kiedy na współudział zgodzi się jego kolega z Krakowa Piasecki, bo on ma gitarę i trochę gra. Rewiński zaś tylko gada. No, a Gadowski jedynie wygląda, o czym możemy się przekonać raz jeszcze http://media.wpolityce.pl/cache/0b/8d/0b8d80061d7b3e11b8c2a07fbf1d1450.jpg

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do Sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka