coryllus coryllus
5336
BLOG

Tales z Miletu, Sedes z Ebonitu, Kastor z Castoramy

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 28

 Mam w domu spory stosik książek o husytyzmie, które usiłuję studiować nie zważając na panów zacierających gładzią gipsową ściany mojego domostwa. Jakoś idzie. Jedno jest w tych książkach uderzające, a mam na myśli prace jak najbardziej współczesne. Ile by się bibliografii na końcu nie znajdowało, wszystkie jak jedna są całymi fragmentami przepisane z wydanej w latach pięćdziesiątych pracy pod tytułem „Ruch husycki w Czechach i w Polsce”. To jest dzieło pomnikowe, ale oczywiście napisane w duchu Marksa. Co i tak jest uważam lepsze, niż pisanie prac o Czechach w duchu gender, bo i takie są. Mam na przykład na półce księgę pod tytułem „Panowie bądźmy Czechami, ale nikt nie musi o tym wiedzieć”, jest to rzecz o wzorcach męskości w XIX wiecznym czeskim społeczeństwie. Napisane jest toto tak strasznym językiem, że kiedy pochylam się nad tymi komunistycznymi husytami z roku 1959 czuję się jakbym pił wodę z tego źródełka, co to Rumcajs je miał przed swoją jaskinią. To się nie mieści w głowie po prostu. No i ja rzecz jasna od razu zacząłem się zastanawiać, dlaczego kwestie tak proste jak powiązania gospodarcze i polityczne oraz finansowe rzecz jasna, przy bogactwie źródeł, które można ze sobą porównywać nie są wyłuszczane wprost. Dlaczego nikt nie łączy w jedno wypadków takich jak kryzys w przemyśle tekstylnym Flandrii i wojny husyckie, dlaczego histeria religijna lat 1419-1422 nie jest interpretowana poprzez produkcję tkanin i stali, tylko poprzez analizę szczerości ludowego entuzjazmu i prawdopodobieństwo rzeczywistego zstąpienia Chrystusa na górę Tabor, w celu ocalenia czeskiej biedoty przed prałatami i zakonnikami. No i jedna rzecz mi tylko przychodzi do głowy: to jest tak wykładane, bo dalej pełni swoją funkcję, dalej służy ogłupianiu biednych ludzi i dalej ma dawać chleb mistrzom uniwersyteckim, którzy mówią jak żyć. W tych nowych książkach w ogóle nie ma cen, a w tej starej jest cały rozdział poświęcony cenom. To jest coś fantastycznego po prostu. Jest tam też wyłożone, bo to by za chwile rzecz tę ukryć, jak funkcjonowała gospodarka rolna i przemysł w Czechach, z procentowym udziałem poszczególnych branż. Można było w roku 1959 to wszystko napisać, dlaczego nie można teraz? Bo teraz nikogo to nie interesuje, a dla potrzeb promotora wystarczy jak się troszkę przepisze i coś bełkotnie. I doktorat gotowy.

Ten marksizm jest mniej szkodliwy moim zdaniem niż naukowa publicystyka doby obecnej, bo jak odrzucimy wszystkie brednie o postępie, walce klas, entuzjazmie mas ludowych i tego typu kwestiach, to po prostu zostanie nam to co najważniejsze. W książkach zaś nowych ściema idzie na całego. I będzie to trwało dalej, nie możemy się łudzić. Pytanie tylko dlaczego. Ja oczywiście znam na nie odpowiedź i udzielałem jej tutaj już wielokrotnie, ale nie zaszkodzi powtórzyć: bo rewolucję organizują banki wynajmując do tej roboty media. Dawniej zaś, w czasach Jana Husa, rewolucję organizowały banki przy współudziale zbuntowanych przeciwko papieżowi uniwersytetów. I był to mechanizm stały, czynny i sprawnie działający przez ładnych parę stuleci. Jak był bardzo skuteczny i długo działał można było mieć pewność, że za wszystkim tym jeszcze kryją się jakieś tajemnicze obrzędy ze składaniem dzieci w ofierze, albo czymś podobnym.

Dlaczego ja się upieram przy tym, że nic się nie zmieniło? Sami zobaczcie, oto dziś z rana google powitały mnie informacją, że mamy właśnie urodziny Nelsona Mandeli. Jest specjalna laurka na tę okazję i jak się w nią kliknie to pojawi się seria obrazków całkiem prawie podobnych do tych radzieckich podręczników o Leninie. Nelson Mandela i jego rodzinna wioska, Nelson Mandela nad morzem, Nelson Mandela uczy się w więzieniu, Nelson Mandela zwycięża, bo był bardzo pilnym uczniem, a edukacja jest najważniejsza na świecie. Jakiego rodzaju edukację ma na myśli Nelson z obrazka, tego nie wiemy.

Mam też w domu spory stos książek o sukiennictwie flandryjskim w średniowieczu. I jedną o moim zdaniem kluczowym wydarzeniu potrzebnym do zrozumienia epoki czyli o powstaniu Wata Tylera. I wyobraźcie sobie, że w tych przemądrych książkach o Flandrii, gdzie leży przecież miasto Antwerpia, w którym znajduje się najstarsza na kontynencie giełda, oraz najliczniejsza i najlepiej zorganizowana społeczność żydowska, która przecież kredytuje produkcję, wojny lokalne i inwestuje w inne przedsięwzięcia, słowo „Żyd” nie pojawia się ani razu. Jak to jest w ogóle możliwe? My się tu zastanawiamy dlaczego historia Kościoła jest oddzielona od tak zwanej historii powszechnej, a tu się trzeba zastanowić dlaczego historia Żydów, tak silnie sprzęgniętych z polityką i finansami dworów jest w ogóle pomijana. No, ale nie to jest tematem dzisiejszej notki.

Mamy oto Nelsona Mandelę na samym środku witryny google, bohatera wszystkich dziatek świata demokratycznego, który został niniejszym zadekretowany jako kolejny świecki święty. Lepszy niż Hus, bo Hus dał się zabić, a Mandela był tak mocno kryty, że nikt się nie odważył podnieść na niego ręki. Kiedy wychodzimy z googla i wchodzimy na portal Wirtualna Polska naszym oczom ukazuje się cała plejada martwych już bohaterów, z których życiem powinniśmy się natychmiast zapoznać. Ja to śledzę na bieżąco, bo mam tam skrzynkę pocztową. O takim na przykład życiu aktora Krzysztofa Chamca i jego relacjach z kobietami czytałem już ze cztery razy. Było już nawet o Joannie Jędryce, która przecież żyje i ma się dobrze oraz o jej relacjach z wyżej wspomnianym Chamcem. Są i inni: Cybulski, Kobiela, Komeda, Hłasko. Pojawiają się cyklicznie, bo nie można przecież zanudzić czytelnika. Oni zaś, ci dawno zmarli, służą temu, by portal taki jak WP i inne portale nie zasłużył sobie na miano powierzchownego, nadają temu przedsiębiorstwu patyny, jak głupio by to nie zabrzmiało. Ich obecność wskazuje na to, że wartość sprzedażowa cycków Dody znacznie spadła. No i w ogóle wdzięki tak zwanych gwiazd współczesnych dewaluują się niesłychanie szybko, a przez to przestają być przydatne. No bo cóż to jest dziś za kłopot znaleźć dziewczynę, która za pieniądze pokaże biust i jeszcze do tego zaśpiewa? To jest już dziś przemysł, jak w czasach husytów produkowanie przepowiedni o końcu świata, wygłaszanych na rogach ulic przez natchnionych kaznodziejów. Próby kreowania bohaterów z tak zwanych zwykłych ludzi zakończyły się klęską, o czym niewielu z nas już dziś pamięta. Moim zdaniem szczytem tej koniunktury był idiotyczny serial „Serce z węgla” oraz inny 'Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym”. Gdzie pokazywano jak ludzie słabi i zdeprawowani usiłują jeszcze głębiej upaść, żeby zadowolić panów filmowców, podczas gdy ci kręcą tylko głowami z niezadowoleniem i trzymają się za portfele. To się nie sprawdziło, bo okazało się, że tak zwany naturszczyk w swoim naturalnym środowisku jest całkowicie nieprzewidywalny i może narobić więcej szkody niż pożytku. Poza tym wyłazi z niego taka dziwna i komiczna poczciwość, wychodzi, że on by chciał dobrze, ale jest gruby, za mocno się poci i grzebień mu zginął, więc wygląda tak jak wygląda, ale bystry obserwator dostrzeże, że ani za bardzo kontrolować go nie można, ani też nie spełnia on w połowie nawet oczekiwań jakie stawia mu pan producent. Martwi bohaterowie są o wiele lepsi. Naturszczyków zaś trzeba podrasować i o ich przygodach opowiedzieć tak jak to robi Staszewski z GW pisząc o koloniach dzieci polskich w Bułgarii.

Mamy więc następującą gradację bohaterów: Tales z Miletu, autentyczny, pomnikowy, ale martwy, Sedes z ebonitu, żywy, głupkowany, autentyczny, ale nie nadający się do realizacji misji którą musi wdrażać producent, no i Kastor z Castoramy. I jemu teraz poświęćmy kilka słów. Kastor z Castoramy musi być prawdziwy, bezkompromisowy, żywy i przede wszystkim odważny. I to jest moim zdaniem typ nowego bohatera, którego media zaczną kreować w kilku wariantach już niebawem. Po czym jak to poznaję? Po tym, że dostałem właśnie, jak co tydzień zaproszenie do Klubu Ronina na przegląd tygodnia oraz spotkanie z gościem, którym zawsze jest ktoś niezwykły. No i teraz zgadnijcie kogo tam tam zaprosili. Nigdy się Wam ta sztuka nie uda. Ja jednak nie będę trzymał nikogo w niepewności. The winner is......Matka Kurka!!!!

Tak właśnie, Matka Kurka, będzie gościem Klubu Ronina w najbliższy poniedziałek. Wstęp za zaproszeniami, więc i tak nie macie szans, żeby się tam znaleźć, możecie tylko zazdrościć i zgrzytać zębami. Matka Kurka będzie opowiadał o tym jak dzielnie poczynał sobie z Owsiakiem i jak wskutek tych działań zmieniło się jego życie. Matka Kurka, będzie nowym bohaterem mediów, a stanie się to już wkrótce. Nie dość, że uniewinnili go po tym jak obraził prezydenta, to jeszcze teraz wygrał z Owsiakiem. Co za człowiek, lepszy niż wszyscy husccy kaznodzieje razem wzięci i lepszy niż martwy Krzysztof Chamiec. Kastor z Castoramy po prostu, brakuje mu tylko Polluksa, z Polokokty albo polichlorku winylu. On się jednak szybko znajdzie, i nawet mam swojego kandydata na to stanowisko. Jest nim oczywiście Azrael, o którym już wszyscy zapomnieli, a który przesłał mi ostatnio zaproszenie do jakiegoś serwisu społecznościowego, gdzie – jak sądzę – królują proroctwa o końcu świata....

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie od wczoraj kupić można nowy numer dwumiesięcznika Polonia Christiana, ten rysunkiem Tomka Bereźnickiego na okładce.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości