coryllus coryllus
5077
BLOG

Larwy w ikonografii czyli powrót do Krainy Grzybów

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 53

 Jeśli komuś wydaje się, że promocja sklepu z ciuchami, która latała po sieci pod hasłem „Kraina Grzybów” i lansowała ten sklep „na piekło” to jest pomysł autorski i oryginalny, ten niestety jest w błędzie. Mało jest bowiem pomysłów autorskich o czym wiedzieli dobrze dawniejsi malarze smarując bez opamiętania Marię z dzieciątkiem, albo ukrzyżowanie. Było ich wielu i jakoś im się udawało uniknąć plagiatów. Z tej drugiej strony jest nieco gorzej i właściwie poza naśladowaniem tych samych motywów i tych samych chwytów niewiele zostaje. Nadzieja, że strach jest pokusą silną i nie do zwalczenia, szczególnie w dzieciach i młodzieży. I to właściwie tyle. W tę właśnie dziecięcą słabość uderzają twórcy filmów takich jak „Kraina grzybów” i innych o wiele ciekawszych.

Zastanawiałem się wczoraj ile razy w sztuce, w ikonografii religijnej zostały wykorzystane larwy owadów i same owady. Myślę, że można by to policzyć na palcach obydwu rąk. Mam tu na myśli malarstwo nowożytne, nie średniowieczne i nie nowoczesne. Czyli czas pomiędzy stuleciem XVI a XVIII, wcześniej bowiem nikt przytomny nie korzystał z tych motywów, a później były one wprost nadużywane, a to z racji unaukowienia sztuki. Kiedy się nad tym zastanowimy i przypomnimy sobie takiego choćby Memlinga i jego sąd ostateczny okaże się, że nauka jako pretekst motywujący obecność świata owadów na obrazach jest wtórna w stosunku do piekła. Memling namalował diabły ze skrzydłami rusałki pawika. Wszyscy to pamiętamy. Nie ma na jego obrazach larw, ale skrzydła motyli są jak najbardziej. Hans Memling przyjrzał się naturze i skojarzył ją z piekłem.

Mamy więc sztukę sakralną późnego średniowiecza i ona nadaje insektom wyraźny, diabelski charakter, o tym jednak by portretować larwy nie ma mowy. Stulecie XVIII i tak zwana nowoczesność wprowadza owady do ikonografii na stałe, ale wprowadza je poprzez ryciny mające charakter naukowy, poprzez prace Marii Sybilli Merian i innych badaczy wyruszających ku dalekim lądom, by tam przyglądać się przyrodzie.

Kultura pop zaś nie oglądając się na nic, nie zachowując pozorów przetwarza owe umieszczone w obrazach owadzie motywy w to, o czym myślał Memling, w piekło po prostu. I nawet się z tym nie kryje. Ja przyznam jestem trochę zdziwiony, bo mnie się tak normalnie owady z piekłem nie kojarzą. Ja odebrałem stosowne wykształcenie i wiem jak to jest z tymi owadami. Jasne, że pędraka w rękę nie wezmę, nie mówiąc już o larwie trociniarki czerwicy, ale do piekła ich nie spycham, skąd więc bierze się ta pewność twórców kultury masowej, że owady i ich larwy to jednoznaczne symbole piekła? Chyba z jakiejś tradycji? No, ale z jakiej? Dla nas nierozpoznanej. My jesteśmy wychowani w systemie odziedziczonym po Komisji Edukacji Narodowej, w systemie gdzie bogiem jest racjonalizm, jesteśmy dziećmi oświecenia, chcemy czy nie chcemy, choć nam akurat w szkole nie mówi się ani o Marii Sybilli Merian, ani o braciach Humboldt, na to miejsce wstawia się bowiem Śniadeckich i Marię Curie i jest dobrze, bo nie ważne co kto odkrył, ważne, by wiara w moc ludzkiego rozumu i chęci była podtrzymana. No, ale w filmach i w książkach są przecież te cholerne piekielne owady? Kto je tam umieścił i skąd ten pomysł? Bo są brzydkie? Nieprawda, owady są piękne, bogatkowate to fascynujące chrząszcze, o motylach nie ma nawet co mówić, larwa zmrocznika wilczomleczka zwróci uwagę każdego, nawet dziewczyn, które piszczą na widok pająka, widłogonka tak samo wszystkim się podoba. Dlaczego więc macherzy od kultury pop kojarzą insekty z piekłem? I jaka to jest tradycja, bo że jakaś jest to pewne.

Interesuje Was zapewne do czego ja zmierzam. Już mówię, zmierzam do filmu, który obejrzeliśmy z żoną wczoraj, do filmu dla dzieci zatytułowanego „Koralina i tajemnicze drzwi”. To jest film trwający półtorej godziny, przy którym ta cała „Kraina grzybów” to bajka dla nierozgarniętych dzieci. Obejrzyjcie sobie ten film koniecznie, zaraz Wam wytłumaczę dlaczego trzeba go koniecznie obejrzeć. Otóż film ten przedstawia dwa światy, w których żyje mała dziewczynka Koralina, jeden jest okropny i nie do zniesienia, a drugi potworny. Kiedy Koralina zostaje zwabiona do tego drugiego myśli, że trafiła do raju, potem okazuje się, że wcale nie, no i wraca uszczęśliwiona do swojego nędznego świata, w którym pojawia się co prawda trochę kolorów, ale nadal pozostaje on nędzny i parszywy. Ludzie są brzydcy, a zwierzęta kuriozalne. Popieprzeni rodzice dziewczynki zmieniają się na koniec, ale tylko trochę. Owady też tam są, mieszkają w piekle, w normalnym świecie nie ma ich zbyt wiele, ale za to kolega Koraliny, śmieszny gadatliwy garbus z krzywą gębą łowi specjalnymi szczypcami wielkie, ślimaki w brązowe plamy i podtyka je potem dziewczynce pod nos. Wiecie jakie ślimaki, jest ich teraz wszędzie pełno i nie wiadomo skąd się wzięły. Kur się tym nie da nakarmić, bo podobno są trujące. Nie mówcie mi, że nie chce Wam się oglądać tego filmu. Musicie go obejrzeć. Moje dziecko, to starsze, wymiękło po czołówce. Myślę, że Bożena, która tu czasem przychodzi nie dotrwa nawet do połowy tej czołówki. Ona nawet Krainy Grzybów nie mogła wytrzymać, a co dopiero mówić o Koralinie. Ale co ja się tu znęcam nad Bożeną, obstawiam, że Toyah nawet nie wyjdzie poza tą czołówkę. No, a ja obejrzałem całość wyobraźcie sobie. W biały dzień, to prawda, ale jednak dałem radę. Czułem się potem jakbym trzymał w ręku wielkiego, tłustego pędraka.

Po co ja kazałem to oglądać dziecku spytacie? To wcale nie ja kazałem. To pani od polskiego. On się dobrze uczy i pani wpadła na pomysł, żeby wziął udział w olimpiadzie. Dała mu listę lektur dla olimpijczyków, przygotowaną w naszym ministerstwie wyznań i oświecenia publicznego. Jeszcze teraz w wakacje, żeby sobie poczytał i zorientował się w tematach. No i wyobraźcie sobie, że na tej liście lektur jest Koralina, a także Harry Potter i zakon feniksa, czy może jakiś inny Harry, nie ważne. Jest tam w każdym razie proza pani Rowling. No i teraz bardzo proszę o wyjaśnienie jakiegoś urzędnika, dlaczego w naszej oświeceniowej, racjonalistycznej tradycji, w tym kręgu oświetlonym promieniami wiedzy lansowane są takie treści? Jaki jest powód, by dzieci zajmowały się wizjami i czarami, ukrytymi za tajemniczymi drzwiami światami i badały tę dziwną tradycję, która umieszcza owady na samym dnie piekła? Kto za to odpowiada? Poproszę o nazwisko. Czy człowiek ten ma w domu lalki z wosku, które nakłuwa szpilkami? Czy może umieścił ten film i tę książkę na liście lektur dla olimpijczyków, bo uważa, że to rozwija wyobraźnię dzieci? Wszyscy wiemy do czego służy ten chwyt, to całe rozwijanie wyobraźni. Do demolowania dziecięcych emocji i uzależniania dzieci od coraz bardziej popieprzonych treści produkowanych przez wielkie wytwórnie i wielkie domy wydawnicze. Przyjrzyjmy się więc kto wyprodukował Koralinę. To jest boleśnie banalne, firma nazywa się Pandemonium. I obstawia, jak sądzę, większość takich produkcji i takiej stylistyki. Kto jest autorem scenariusza? Powstał on na podstawie książki Neila Gaimana, autora licznych bestsellerów, który zaczynał od spółki autorskiej z Prachettem. Jeden oszust wprowadzał do branży drugiego oszusta mówiąc wprost. Obaj zaś są ulubieńcami młodych, wykształconych Polaków. Nie wiem ile wznowień miały książki Gaimana, ale sądzę, że sporo. Lansowane są w Polsce za pomocą poważnych budżetów, nie wiem czy dlatego, że Neil mówi o sobie iż pochodzi z rodziny polskich Żydów czy może z jakiegoś innego powodu. Budżety te nie są wydawane byle jak i nie dopuszcza się do nich byle kogo, niech Wam się nie zdaje. Tłumaczem Koraliny jest bratowa Rafała Aleksandra Ziemkiewicza, znakomita tłumaczka, a pewnie też autorka. W budżety promocyjnych Koraliny i innych dzieł z kręgu kultury anglosaskiej zaangażowani są także urzędnicy z ministerstwa, bo jakże by inaczej Koralina trafiła na listę lektur dla olimpijczyków.

Mamy więc tutaj jak na dłoni cały mechanizm promocji tych, jakże szkodliwych i niebezpiecznych treści, w który zaangażowani są ludzie z rynku i ludzie ze struktur państwa. To jest gorzej niż skurwysyństwo moim skromnym zdaniem. To jest coś tak strasznego, że nie znajduję słów na opisanie tego zjawiska. Tak właśnie koncerny zdobywają dusze naszych dzieci. No, a potem wychodzi taki Cejrowski i oburza się, bo w sklepach sprzedają laleczki Hello Kitty. Kto mu płaci? Firma Pandemonium? Może niech pogada z bratową Ziemkiewicza, żeby tych gówien nie tłumaczyła, bo to demoralizujące. Ma przecież wpływ na ludzi, sam widziałem.

Jeśli ktoś tu przyjdzie i zacznie mi tłumaczyć, że Prachett to dobry pisarz wywalę go na zbity łeb. Nie ma dobrych i złych pisarzy, są tylko pisarze lansowani poprzez duże budżety i pisarze zamilczani z różnych powodów. No to teraz zastanówcie się dlaczego lansowano takiego Prachetta i dlaczego lansuje się tego całego Gaimana. A jak Wam nic w głowach nie zaświta to przemyślcie choćby taką kwestię jak promocja „Kapitału” Karola Marksa w czasie jego pierwszego, drugiego i trzeciego wydania. Jak ona wyglądała, jakimi kanałami tę książkę promowano, gdzie była sprzedawana i które tytuły prasowe pisały o Marksie źle, a które dobrze. To jest – myślę – temat na pracę habilitacyjną. Oddaję Wam, ten temat za darmo.

Nie chcę mi się jeszcze raz wracać do bezwładu i zdrady jaka jest udziałem uniwersytetu, ale mam nadzieję, że i bez mojego komentarza dobrze to widać. Gromada zastraszonych śmierdzieli, która gotowa jest podpisać wszystko, co im się podsunie i klaskać na każdą komendę. Gotowa nawet do stworzenia fikcji podziemnego systemu edukacji dla lepszych czyli swoich dzieci, byle tylko uniknąć kontaktu z tym szlamem, a jednocześnie uczestniczyć w jego lansowaniu i na tym zarabiać.

Jeśli ktoś chce się jeszcze zastanawiać czym jest tak zwana kultura anglosaska, życzę mu smacznego. Przyjemnego jedzenia robaków mistrzuniu...Jak to szło? Brytyjski koloryt duszy? A może amerykański? Albo walijski? Możecie sobie wybrać, czy bardziej smakuje wam larwa czy tłusty ślimak w plamy, jeszcze raz życzę smacznego.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie trwa wielka, sierpniowa promocja Baśni, dwa tomy w cenie jednego.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości