coryllus coryllus
4825
BLOG

Czy Sakiewicz jest głupszy od Kurkiewicza?

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 51

 Nie mogę pojąć tych zdziwień, tych ochów, tych gestów dramatycznych, które się tu pojawiają po tym, jak w Rosji pokazano film, na którym widać dziewczynki przebrane barwy narodowe różnych krajów. Na filmie tym dziewczynka wyglądająca jak flaga ukraińska usiłuje strzelić sobie w głowę, a dziewczynka ubrana w barwy rosyjskie rzuca się jej na ratunek. Komentatorzy uważają, że to tak zwane przekroczenie ostatnich granic. Czego? Dobrego smaku rzecz jasna, przyzwoitości i takich tam. Nie sądzę by tak było. To jest normalna zagrywka propagandowa, bo taka właśnie jest istota propagandy politycznej, chodzi o to, by sponiewierać intelekt i wrażliwość odbiorcy, tak, by ten łykał już potem wszystko jak małpa kit. Mnie ten film nie rusza zupełnie, moja wrażliwość jest tam gdzie była przed obejrzeniem tego kawałka i nie sądzę by coś się w tej sprawie zmieniło. Rosja będzie dalej iść w tym kierunku, ale to dlatego, że na tym właśnie polega propaganda. Na pokazywaniu gołego Putina ka koniu, który zabija tygrysa i na podobnych numerach. Nie rozumiem dlaczego się temu dziwicie. W Polsce mamy podobne rzeczy, tyle, że wykonywane ledwie trochę dyskretniej. Czym są artykuły w prasie „patriotycznej” zaczynające się od słów: gwałty Rosjan na Polkach, albo gwałty Rosjan na Czeszkach, albo gwałty Rosjan na Niemkach, to jest to samo, tyle, że adresowane do innego odbiorcy. Tamto mają oglądać matki małych dzieci oraz same dzieci, a teksty o gwałtach mają czytać niespełnieni emocjonalnie, pryszczaci młodzieńcy, którzy chodzą na demonstracje patriotyczne w nadziei, że poznają jakąś interesującą koleżankę o podobnych poglądach i wrażliwości.

U nas propagandę sączy się, podobnie jak w Rosji wszystkimi kanałami, mamy telewizję oficjalną, państwową i prywatną, gdzie niejaki Kurkiewicz usiłuje nas przekonać do tego, że własność to jest przeżytek, a blogosferze i tak zwanym drugim obiegu mamy redaktora Sakiewicza, który chce już dziś maszerować na Kijów. Ja sobie już dawno przyrzekłem, że nie będę się wtrącał do misji redaktora Sakiewicza, ale skoro on się tu pojawia regularnie wymalowany w barwy narodowe i daje taki popis jak ten wczorajszy, to chyba, kurcze, udzielę sobie dyspensy.

W czasie swoich licznych zatrudnień miałem okazję obserwować menedżerów różnego szczebla. Byli to ludzie w dosłownym tego słowa znaczeniu z awansu. Z tak zwanego świata faceci ci nie rozumieli absolutnie nic. Kierowali jednak sporymi zespołami, a na stanowiska te wyniosła ich cecha, którą w pewnych korporacjach ceni się szczególnie. Mam na myśli poświęcenie. Polegało ono na tym, że gdyby takiego odzianego w koszulę i zaprasowane spodnie dyrektora postawić nagle o poranku na wielkim osiedlu, dać mu mikser i powiedzieć – a teraz ruszaj, od sprzedaży tego miksera zależy czy się utrzymasz na stanowisku, to pan ten nie zawahałby się ani sekundy. Wziąłby mikser pod pachę i ruszył w miasto. I podobnie rzecz się ma z redaktorem Sakiewiczem. To jest bowiem człowiek krańcowych poświęceń. Należałoby, po wczorajszym tekście, zapytać Sakiewicza czy wierzy w gwałtowną śmierć i czy się z nią liczy, skoro tak łatwo przychodzi mu montowanie kampanii interwencyjnej na Ukrainie. Myślę, że nie wierzy i to także należy do jego emploi, podobnie jak sprzedaż mikserów. Ten wczorajszy miał wbudowaną miniaturową wyrzutnię rakiet i pozytywkę, jak się nakręciło sprężynkę to z głośniczka leciała piosenka: wojenko, wojenko....

Jaki jest praktyczny cel takich wystąpień? Nadać sens życiu innym sprzedawcom mikserów, takim, którzy za cholerę nie potrafią sprzedać żadnego, nawet kiedy jest tam wbudowana pozytywka. No i oswoić nas z myślą, że jeśli coś się nie daj Boże wydarzy, to ginąć będziemy głównie my, bo taka jest potrzeba, głęboko umotywowana przez redaktora Sakiewicza.

Jeśli chodzi o oficjalny obieg informacji to mamy tam tego całego Kurkiewicza, on jest wyraźnie słabszy niż Sakiewicz i łatwiej go zdemaskować. Wynika to z faktu, że ludzie, którzy mają jakieś anse do własności sami zwykle są posiadaczami kilku wypasionych nieruchomości, po części odziedziczonych po rodzicach. Ja nie wiem co ma ten cały Kurkiewicz, ale to chyba można jakoś sprawdzić. No, ale do rzeczy. Pan ten uczestniczy w szeroko zakrojonej kampanii mającej na celu odzwyczajenie nas od posiadania. Ponieważ w świecie realnym nie istnieje nic takiego jak „nieposiadanie”, chodzi o to, by to co jest nasze lub mogło by być nasze stało się własnością kogoś innego. Kogo? Tego oczywiście Kurkiewicz nam nie zdradzi, bo wtedy nie sprzedałby miksera po prostu. No i pewnie wysłali by go gdzieś na urlop, albo na odcinek propagandowy. Kurkiewicz uchodzi za tak zwanego lewaka, co jest moim zdaniem prostym wskazaniem na jego nadzwyczajny stan posiadania, bo tak to zwykle bywa z rewolucjonistami, że mają najwięcej. W telewizji pokazują go w towarzystwie niejakiego Wróbla, który jest konserwatystą i wstecznikiem, a umieszczenie ich dwóch w jednym studio ma wywołać tak zwany efekt. Nie wywołuje rzecz jasna, ale nie o to chodzi naprawdę. Ten efekt to tylko taka ściema. W rzeczywistości chodzi o to, by Kurkiewicz, który jest dzieckiem jakichś starych komunistów i Wróbel, który jest, podobnie jak Ziemkiewicz, szkolnym kolegą Moniki Jaruzelskiej, mogli sobie dorobić sprzedażą mikserów. Ja się zastanawiam, czy nie lepiej byłoby pozostawić Kurkiewicza w studio z samym mikserem, bez Wróbla. Jakby miał ten mikser dobrą pozytywkę, z ładną melodyjką, byłoby z pewnością ciekawiej.

Pozostańmy przy tych mikserach. Są ich dwa rodzaje, jeden z pozytywką „wojenko, wojenko...” i drugi z międzynarodówką. Niech wam się jednak nie zdaje, że za pomocą któregoś z nich uda wam się zrobić mus jabłkowy, albo coś poszatkować. Co to to nie, nie taka jest ich funkcja. Miksery te tylko pozornie nie pasują do siebie, jakby je skręcić razem wyszłaby może jakaś plastikowa bazooka, albo hełm z noktowizorem....w każdym razie coś militarnego. Bo i jeden i drugi sprzedawca ma dla nas ofertę podobną, mamy się pozbyć swoich myśli, swoich przekonań, swojej własności i wykonywać polecenia płynące z miksera. No, ale na to zgody nie ma. Na takie numery może się nabierać rosyjska młodzież i matki dzieci szkolnych, które drżą ze strachu przez tajną policją i czekają, jak to w Rosji, na kolejną wojnę. U nas jest, prawda, demokracja, widz, czytelnik, odbiorca jest szanowany i traktowany poważnie, jego intelekt to skarb, którego nikt nie śmie poniewierać, a jedynie kokietuje czasami w wyrafinowany sposób. Tak – powiecie – to skąd w takim razie Kurkiewicz w telewizji i Sakiewicz na blogach? O to trzeba by zapytać Putina. Myślę, że on wyjaśniłby nam wszystko i dodał jeszcze parę słów od siebie. A tymi dziewczynkami kazałby się nie przejmować. Powiedziałby, że to taka mądrość etapu.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie jeszcze tylko tydzień trwa wielka, sierpniowa promocja Baśni jak niedźwiedź. Dwa tomy w cenie jednego.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości