coryllus coryllus
4235
BLOG

Ludzie wyznaczni do zbawienia ojczyzny

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 79

 Jestem głęboko przekonany, że ojczyźnie naszej udręczonej nic się w najbliższym czasie nie stanie. Wynika to wprost z arytmetyki. Mamy bowiem na rynku taką ilość czasopism patriotycznych i taką ilość proroków opłacanych z budżetów tych czasopism, oraz budżetów nierozpoznanych, że jakakolwiek katastrofa jest po prostu niemożliwa. W czasach takich jak nasze, kiedy obieg informacji jest właściwie jawny i dostępne są one każdemu wskazuje to jednoznacznie, że będzie spokój. Nie martwię się więc doniesieniami z Ukrainy, ani z Rosji, ani w ogóle znikąd. Widzę tylko jeden kłopot, ludziom wyznaczonym do codziennego ratowania Polski przez złem zaczyna brakować tematów. Wczoraj wziąłem do ręki, przypadkiem zupełnie, tygodnik „”Do rzeczy”. Był tam artykuł Zychowicza o ziemiaństwie, o tym jakie to ziemiaństwo było fantastycznie zwariowane, bo jedna pani chodziła nago po ogrodzie, a pewien pan kazał ssać palec swojemu lokajowi. Coś niesamowitego po prostu. Tekst ten został napisany na podstawie prozy Michała Kryspina Pawlikowskiego, co się bardzo Zychowiczowi chwali, nie wiem tylko dlaczego wybrał on takie nędzne i trywialne przykłady, nie wiem dlaczego nie opisał tego faceta, który w swoim dworze, gdzieś pod Mińskiem Białoruskim zbudował sobie aparat rentgenowski. Oczywiście mam pewne przypuszczenia dlaczego jego akurat Zychowicz ominął, ale nie rozwinę ich tutaj, przyjmę inne wyjaśnienie – nie napisał, bo nie doczytał. Konwencja zaś obowiązująca w pisaniu i opowiadaniu o ziemiaństwie wyklucza lansowanie takich postaw. Goła baba tak, aparat rentgenowski nie, to jest jasne. Zychowiczowi chodzi o to, żeby pokazać, że nie byliśmy zacofani obyczajowo.

Do tej pory o Pawlikowskim pisał Masłoń, który się teraz przerzucił na coś innego, nie chciało mi się sprawdzać na co, ale coś tam sobie pisze pan Masłoń i książki wydaje. Cała ta gazeta pełna jest reklam książek. Napisanych rzecz jasna przez autorów tygodnika „Do rzeczy”, co nikogo już nie dziwi, a jedynie potwierdza tezę postawioną przeze mnie na samym początku. W tym samym numerze jest też tekst Marcina Wolskiego, w którym używa on zwrotu – spiskowa praktyka. Nie wiem czy jest w tym tekście również nazwisko Grzegorza Brauna, ale nie chciało mi się sprawdzać. Wszyscy wiemy jak ważne jest to, by człowiek występujący publicznie, szczególnie taki, któremu odmawia się udostępnienia łamów w prawicowej, patriotycznej i katolickiej prasie, miał coś swojego, jakieś rozpoznawcze znaki, które pozostaną na powierzchni nawet jeśli na niego samego wrogowie wysypią dwie wywrotki piachu. Żeby już nikt go nie znalazł. To jest szalenie ważne, dlatego my się tak tutaj awanturujemy kiedy ktoś nam coś podbiera z tekstów i pokazuje jako własne, gdybyśmy mieli z Toyahem cotygodniowy felieton gdzieś w wysokonakładowej prawie nie byłoby kłopotu, ale nie mamy i stąd co jakiś czas wywołujemy małą aferkę. Uważam, że czynimy słusznie. Grzegorz Braun nie wywoła żadnej afery o takie głupstwo, bo ma inny zupełnie ogląd tej sprawy. No, a skoro tak, to ja muszę zwrócić na to uwagę. Spiskowa praktyka Marcina Wolskiego, najbardziej oryginalnego pisarza polskiego doby obecnej, do nabycia w kioskach wraz z tygodnikiem „Do rzeczy”.

Pawlikowski, Braun i kto jeszcze? Gociek, co odnotowuję z pewnym zaskoczeniem. Gociek wznowił swoją powieść, tamto sprzedał i ma teraz inną okładkę. Ja nie pamiętam ja się ta powieść nazywa, ale ona jest tam reklamowana. Zdaje się, że to jest „Demokrator”. Bardzo dobry tytuł. No więc mamy taką oto ławę na której siedzą ludzie inspirujący prasę prawicową, naszą prasę, patriotyczną, wierną ojczyźnie. Na ławie zaś siedzą zawodnicy następujący: Michał Kryspin Pawlikowski, człowiek pełen tajemnic, którego życiem nikt się póki co nie zajął, no, ale przecież nie ma czasu, bo trzeba pisać książki, Grzegorz Braun, który po wyjściu z więzienia udziela wywiadów w sieci, bo żadna prawicowa, miłująca ojczyznę gazeta nie umieści takiego wywiadu, no i Gociek, który wznowił książkę. Powiecie, że przecież ten Gociek jest z ich bandy. No jest. Właśnie o to chodzi, o to, żeby najpierw pisać o tamtych co już nie żyją, ale ładnie się wygląda w ich towarzystwie, potem trochę pożyczyć od tych co się awanturują naprawdę i mają prawdziwe procesy w sądach, na koniec zaś lansować już tylko siebie, swoich kolegów i z własnych publikacji uczynić punkt odniesienia dla wszelkich rozważań dotyczących sytuacji politycznej i ideowej w Polsce i za granicą.

Toyah napisał wczoraj rzecz absolutnie fantastyczną, ponoć w prawdziwych gazetach tych wysokonakładowych krąży informacja, że to dzięki patriotycznie nastawionemu redaktorowi naczelnemu dziennika „Fakt” wybory w 2005 roku były zwycięskie dla PiS. To nie jest żart, ludzie ci w to wierzą i pewności, że właśnie tak było nie jest im w stanie odebrać nikt. Dzięki patriotycznej postawie naczelnego „Faktu”....naprawdę....

Kiedy jeszcze pracowałem w niemieckiej prasie nie było tam żadną tajemnicą jakimi kryteriami kieruje się wydawca dokonując awansów w redakcjach, wiadomo było, że Niemiec zawsze wybiera najgłupszego, najbardziej pewnego siebie, potem obsypuje go nic nie znaczącymi przywilejami, nie dając mu ani odrobiny władzy w kluczowych obszarach, bo o wszystkim co jest ważne decyduje się w gabinetach zamkniętych. I gotowe. Mamy bohatera. Mamy też mechanizm. Jeśli żaden poważny budżet medialny w Polsce nie jest związany z polską racją stanu, a tak niestety jest to sami możecie sobie wywnioskować jak te sprawy wyglądają. Wybiera się najgłupszych, najbardziej pewnych siebie i daje im się nic nie znaczące przywileje. Reszta robi się sama. Nie da się bowiem człowiekowi raz przekonanemu o swojej misji wyjaśnić, że się myli. To jest po prostu niemożliwe. Kiedy zaś zabraknie mu gadżetów do lansowania polskości na odpowiednim poziomie, kiedy już tego Pawlikowskiego wymiędlą dziesięć razy, to samo zrobią z Powstaniem Warszawskim i innymi rzeczami, kiedy już opiszą te Kresy i tak i śmak i na opak i z boku, kiedy okaże się, że został już tylko Braun i jego przedstawienia, to się ogłosi, że teraz już tylko „my”. I to właśnie zrobił ostatnio poeta Wencel w tygodniku „W sieci”. Napisał, że jego syn ułożył sobie ranking najlepszych felietonistów doby obecnej w Polsce. I wyobraźcie sobie, że ku zaskoczeniu Wencla jego dziecko nie umieściło go na pierwszym miejscu. Tam bowiem znalazł się Krzysztof Fuesette. To on jest niedoścignionym wzorem dla młodego. Serio. Ciekawe tylko co oni wszyscy zrobią jak PiS przegra kolejne wybory, a potem następne. Jeszcze cztery numery „Do rzeczy” i „W sieci” i będziemy musieli zacząć kibicować PO. Jeśli bowiem Jarosław Kaczyński zwycięży przez następne 4 lata czytać będziemy o tym, jak bardzo zwycięstwo to zależało od felietonów Goćka, tekstów Zychowicza i szyderstw Wolskiego.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie trwa wielka promocja Baśni jak niedźwiedź, dwa tomy w cenie jednego.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości