coryllus coryllus
6322
BLOG

Za waszą i naszą szpicę, czyli rozgromienie Gibraltaru

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 96

 Przedstawiłem tu wczoraj na najbardziej spektakularnym przykładzie mechanizm działania tak zwanego dziennikarstwa. W dodatku dziennikarstwa w wydaniu tak ukochanym przez redaktora Warzechę. To znaczy zamieściłem fragmenty tekstów kogoś, kto był nie tylko przysłowiowym pilotem boeinga, ale wręcz w hierarchii dziennikarskich bytów uchodzić mógł za zdobywcę księżyców Saturna. Okazał się kłamcą, lichym mistyfikatorem, który nawet nie potrafił dobrze zasłonić swoich misji szpiegowskich. Mówimy o Henry Mortonie Stanley'u gdyby ktoś nie kojarzył o kogo chodzi.

Oczywiście, ta demaskacja, podobnie jak inne, poważniejsze, zda się psu na buty, bo z godnie z przewidywaniem kolegi Onyxa z wczorajszego wieczora, dziś na samej górze salonu mamy news o rozgromieniu przez polską reprezentację młodzików, reprezentacji młodzików Gibraltaru. Stanley wiecznie żywy, brakuje tylko opisu, jak po meczu wszyscy zawodnicy siedzieli w szatni i słuchali trenera, który czytał im urywki z Sienkiewicza. Wszystko idzie ustalonym trybem, pamiętamy przecież, że Żakowski to dyslektyk z deficytami intelektualnymi jak stąd do wspomnianych księżyców, a jest przecież co i rusz ogłaszany mędrcem, a pisma jego mają znamię genialności. O innych szkoda nawet gadać.

W tym Sienkiewiczu co go tam nie przeczytali w szatni po meczu, a według wskazań ministra Siemoniaka powinni, jest fragment, gdzie pułkownik Jerzy Michał Wołodyjowski zastanawia się skąd wziąć konie dla swojej chorągwi, bo te litewskie, znad Laudy są raczej małe, a wojsko ich dosiadające wielkie i stąd wrażenie powstaje, że chorągiew na psach siedzi. Oczywiście, że na psach, ja nawet wiem na jakich psach, na szpicach. Ponoć dwa dni temu w telewizorze, którego nie mam, ale inni mają i do mnie w tej sprawie dzwonią, pokazywali na zmianę szpica Siemoniaka i jakąś dwójkę biedaków odczytujących fragmenty Sienkiewicza, ku pokrzepieniu serc oczywiście.

Powiem wam, że sądziłem iż będzie znacznie gorzej, to znaczy myślałem, że szpica zakwaterują w Świnoujściu, a tu nie, zdecydowali się jednak na inną lokalizację, bliżej nieco, w samym Szczecinie. Szpic szczeka donośnie i jest szansa, że jak szczeknie parę razy to złodzieja przestraszy. No chyba, że tamci też na psy wsiądą i podjadą pod granicę na łajkach karelskich, które jak pamiętamy są od szpiców nieco większe i mają duże doświadczenia jeśli idzie o podbój kosmosu.

Wczoraj mimo gorących zaprzeczeń ministra Siemoniaka i jego współpracowników, znów okazało się, że będziemy sprzedawać broń Ukrainie broń. Nie wiem, który z ukraińskich urzędników to ogłosił, ale według mnie powinien być już zdymisjonowany, albowiem zachowuje się on dokładnie jak Henry Morton Stanley. To znaczy udaje jedynie ukraińskiego ministra, a jego misja polega w istocie na czymś innym, na wciągnięciu nas do wojny po prostu. Ponieważ trudno podejrzewać polityków doświadczonych o wiarę w to, że jak Polska i Ukraina razem zaczną walczyć w Moskwą to będzie sukces, pan ten musi być agentem Putina. Ewentualnie tego faceta, który płaci Putinowi pensję. Jeśli zaś prezydent czy premier Ukrainy jeszcze go nie zdymisjonował, to może, choć nie musi oznaczać, że są oni w jednej bandzie. Jeśli bowiem ktoś chce wygrać wojnę, a do tego potrzebna jest dobra broń, to kupuje tę broń po cichu, a nie rozpowiada o tym naokoło. Tak czynią ludzie, którzy chcą wojnę przegrać, a przy tym jeszcze narobić wszędzie maksymalnie wiele szkód, żeby potem syndyk masy upadłościowej miał co robić.

Pozostaje pytanie: czy szpic szczeciński wie coś o poczynaniach tego ministra? Myślę, że wie, a w dodatku wcale mu te poczynania nie przeszkadzają. Szpic szczeciński czeka spokojnie co się wydarzy. Mogliśmy się o tym przekonać wczoraj, bo jakiś kolejny ekspert od Rosji i jej stosunków z sądami wyjawił nam gdzie spadną bomby atomowe. Na Warszawę i na Wilno mianowicie. Nie na Szczecin jak zauważyliście. To nie jest bynajmniej informacja błaha, ona bowiem definiuje dokładnie jaka jest nasza rola w NATO. Otóż w organizacji tej jesteśmy zatrudnieni jako chłopiec do bicia. Kiedy starsi się zdenerwują i będą musieli jakoś rozładować emocje skopią nam tyłek, a może nawet odrąbią rękę, którą powinni odrąbać szpicowi, ale tego – co oczywiste – zrobić nie mogą. Nie dlatego, że szpic nie ma ręki bynajmniej, powód jest inny. Ten biedny gamoń co opowiadał wczoraj o bombie atomowej, zachował się jak Henry Morton Stanley 150 lat temu. Wziął i powiedział mimochodem prawdę. Czy on chciał źle? Nie, chciał dobrze, bo wszyscy przecież wiedzą, że my tu jesteśmy przyzwyczajeni do różnych kataklizmów, więc czy tu spadnie bomba taka czy śmaka, to nam przecież za jedno. Już nie takie rzeczy przeżywaliśmy, za tydzień na ekrany kin wejdzie film „Miasto 44”, każdy będzie mógł sobie sam zobaczyć, jak te kule latają. Jednego tylko ów pan nie zauważył. Tego mianowicie, że owo zrzucenie bomby na Warszawę (uwaga, uwaga, to ważne z każdego punktu widzenia) nie może się odbyć bez zgody i wiedzy szczecińskiego szpica. Jeśli ktoś nie rozumie dlaczego, niech sobie poczyta pisma Stanleya. Nie może, powiadam, odbyć się bez zgody szpica. No więc nas stawia to w sytuacji innej zupełnie, albowiem otwiera nam drogę do różnych negocjacji. Może nie z samym Putinem, ale z kimś niżej postawionym. Szpic w Szczecinie nam nie pomoże to jasne, czytanie Sienkiewicza takoż, Putin z nami gadał nie będzie, bo nas nienawidzi, wszyscy o tym piszą, a szpic Putina kocha. No więc cóż tu robić? Myślę, że trzeba pogadać z Chodorkowskim, on chce w końcu wydobyć te 50 miliardów od Putina i zabiera się za tę windykację nie za pomocą bomb atomowych, jak idiota jakiś, ale za pomocą prawników. Można? Można. Jednym z tych prawników jest ojciec ministrowej Sikorskiej. Teraz trzeba zważyć proporcje. Jeśli obejrzymy ten układ z pewnej odległości okaże się, że cała nasza Polska, razem ze szpicem szczecińskim, waży mniej niż dług Putina wobec Chodorkowskiego. To wprawia mnie w niepokój, przyznam, ale niewielki. Możemy więc założyć opcję trzecią. Wszyscy, od szpica począwszy na niezdymisjonowanych ukraińskich ministrach kończąc zostali wynajęci przez ojca ministrowej Sikorskiej, żeby wydobyć z Putina te 50 miliardów. Tamci robią wojnę, a do tego straszą zakupami broni w Polsce. Tylko, że to jest jedynie zasłona dymna, tak jak to całe szukanie Livingstone'a w przypadku Stanleya. Istotą sprawy jest dług jaki Władymir Władymirowicz ma u byłego więźnia Chodorkowskiego. No i on im chce powiedzieć – dajcie mi Donbas to spłacę. Na co oni – pocałuj nas sam wiesz gdzie, spłać bez Donbasu. - Mowy nie ma – mówi Władymir – bez Donbasu nie da rady. Dajcie mi otworzyć kasyno na Krymie chociaż. - Wszystkie kasyna na Krymie są już zaklepane – mówią oni, ostatni kawałek Riwiery czarnomorskiej wykupił Bibi Netanjahu, nic dla ciebie nie zostało. - No to jak mam spłacić - pyta Władymir. - Nie wiemy, ale spiesz się, bo napiszemy, że zrzucisz bombę atomową na Warszawę i wykluczymy cię z rozgrywek siatkarskich, a do tego jeszcze żaden rosyjski film nie weźmie najmarniejszej nagrody na żadnym festiwalu. - No co wy, chłopaki – dajcie się chociaż zastanowić, mówi zdenerwowany Władymir. - Dobra, ale tylko do jutra.

I tak to moim zdaniem leci, a my się ekscytujemy zupełnie nie potrzebnie tym wszystkim, nawet jak bomba spadnie, to przecież nic, cały świat odetchnie wreszcie będzie można uruchomić kredyty na odbudowę, pokazać bohaterów tych wydarzeń w filmach, nakręconych w Hollywood, a Ruscy i tak tu nie wejdą, bo szpic ich oszczeka. Tylko tego bloga już nie będzie, bo jeszcze nie ma takich bomb, które mogą zniszczyć Warszawę, a Grodziska nie ruszyć. No więc będziecie musieli sobie wtedy jakoś radzić beze mnie.

 

Póki co zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie trwa promocja Baśni jak niedźwiedź. Tom I i tom amerykański kosztują jedyne 40 złotych plus koszta wysyłki.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka