coryllus coryllus
4456
BLOG

Czy zdejmować gacie przy dzieciach?

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 30

 Odkąd pamiętam, prawicową publicystykę charakteryzują dwie cechy. Jedną z nich najpełniej da się opisać, zapomnianym już dziś plakatem wyborczym Jana Parysa z lat dziewięćdziesiątych, na którym widać było gościa w przekrzywionym berecie i okularach, z buzią w ciup, oraz napis „Czterdzieści lat uczciwego życia”. Drugą cechą zaś jest swoiście rozumiane machismo. Ja postaram się nie szydzić mocno z kilku panów, bo sam się robię stary i wiem, że każdemu może odwalić, ale opisać rzecz zdecydowanie należy.

Mamy oto tego Sowińca, piłsudczyka i harcerza, patriotę i człowieka czynu, niedoszłego Szekspira i kogo tam chcecie, który lata po Krakowie i opowiada, że chadza do burdeli. On to oczywiście robi z głupoty, z chęci popisania się i nie wie biedny, co ludzie myślą słysząc takie wynurzenia. A oni się, szczególnie panowie, zaczynają niepokoić czy Sowiniec nie jest jakimś naganiaczem, działającym w imieniu tych co to te małe karteczki za szyby samochodów wkładają. Martwią się też czy to nie jest czasem prowokator, który jakiegoś księdza na złą drogę sprowadzi, niby przypadkiem, a potem w tygodniku Jerzego Urbana ukażą się zdjęcia tego księdza jak tańczy na stole z panną Zuzą całkiem bez gaci. To są problemy ludzi dorosłych i życiowo doświadczonych, o czym bywalcy domów publicznych wychowani w harcerskich ideałach mogą rzecz jasna nie wiedzieć, ale trudno ich usprawiedliwiać, bo pamiętamy przecież casus senatora Piesiewicza.

Inny zupełnie typ machismo reprezentują Waldemar Łysiak i Rafał Aleksander Ziemkiewicz. Łysiak w swoich książkach wielokrotnie zwierzał się ludziom z różnych szajb i obsesji, niektórych tak dziwacznych, nawet w warstwie opisowej, że dziś jeszcze kiedy je sobie przypominamy nie wiadomo właściwie co powiedzieć, gdzie oczy podziać. Wszystko to było mu wybaczane i jest wybaczane nadal, bo nie istnieje w Polsce nic takiego jak dobry ton, to jest u nas mgławica, więc ludzie pozwalają sobie na różne rzeczy i jeszcze potem się chwalą swoimi wyskokami publicznie, albo wręcz czynią z tego zasługę. No, a do tego Łysiak był patriotą i Polakiem szczerym i takim pozostał do dziś. Ja co prawda nie rozumiem już od dawna czego chce od nas pan Waldemar i jakie prawdy usiłuje światu przekazać, ale być może przez to, że się troszkę postarzałem, a on ciągle jest młody i dynamiczny.

Ziemkiewicz zaś napisał wczoraj, w związku z wyrzuceniem z zakonu jakiegoś gamonia, co upił nastolatkę i ją wykorzystał zdanie takie: kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamień. Okay, ja nigdy nie wykorzystałem nietrzeźwej więc rzucam. Trzeba mieć nasrane i nie wymieszane panie Ziemkiewicz, żeby w pańskim wieku, mając w domu drugą żonę i dwoje dzieci wygłaszać publicznie, celem lansu takie kwestie. Powtarzam: nasrane i niewymieszane.

Tekst ten nie jest w istocie tekstem o dziwnych obyczajach natury intymnej i smutnych przyzwyczajeniach Łysiaka, ale o czymś innym zgoła. O drodze kariery jaka otwiera się przed prawicowymi publicystami i o ich sukcesie. Na czym on polega? Już dziś widzimy, że na niczym. Na możliwości chwalenia się dymaniem pijanych bab po imprezie. Tyle. Koniec, reszta jest milczeniem. Ja oczywiście wiem, że ktoś tu zaraz powie coś o pieniądzach i sławie. Gdyby Ziemkiewicz nie chodził do jednej klasy z Monika Jaruzelską nie zostałby nigdy żadnym pisarzem. To jest oczywiste dla każdego myślącego człowieka. Nie byłoby ani sławy, ani pieniędzy. Teraz zaś zastanówcie się jaką przeszłość mają za sobą oni wszyscy. Po tej lustracji Kieżuna, pomyślcie chwile kim oni są i dlaczego tak nagle zjawili się w naszym życiu i co jest dla nich nagrodą za te wszystkie usilne starania na rzecz wybawienia ojczyzny i poprawienia jakości naszego życia intelektualnego i emocjonalnego. Otóż nagrodą, myślę że jedyną, jest twitter i możliwość wpuszczania tam różnych treści. Nic więcej. Reszta to obowiązki coraz bardziej przykre w miarę jak ich misja ulega demaskacji i jak oddalają się od nas czyli od swojego targetu. Nigdy nie byłem ich targetem i myślę, że większość z Was także nie. Braliśmy te gazety do ręki bo było tam coś innego niż w gazowni, ale przecież nie o to chodzi. Ich konstrukcja opierała się na dwóch wymienionych tu przeze mnie filarach – czarny beret i czterdzieści lat uczciwego życia z jednej strony oraz seks z pijaną wariatką z drugiej. Poza tym czarna dziura i gwałtowne poszukiwanie tematów, które można byłoby zagospodarować. Pamiętam jak Ziemkiewicz miał zorganizować ten cały wieczorek ziemiański w klubie Ronina. Wtedy wyszło na jaw, że on i jego kumple nic a nic z tego nie rozumieją. Nie wiecie pewnie jeszcze, ale Zychowicz napisał nową książkę o realizmie politycznym. Nazywa się ona „Opcja niemiecka”. Rzecz dotyczy współpracy Polaków z III Rzeszą. Ja nie kupię tej książki, a wy musicie zdecydować sami. Jasne jest bowiem, że tylko szczery dureń w tych okolicznościach politycznych jakie mamy, będzie szukał momentów i ludzi w historii Polski, które naznaczone są współpracą z Niemcami. Francja zużyła kilkanaście potężnych budżetów i wyprodukowała miliony memów, które zatrzeć mają hańbę kolaboracji. Zychowicz zaś za jakieś grosze, (bo co on może za to dostać, zastanówcie się, i co osiągnąć), chce nas przekonać, że Powstanie Warszawskie to nasza wina, a jedynym wyjściem z pułapki historii była współpraca z Hitlerem. Tak jak powiadam to jest droga do katastrofy, mam nadzieję, że jedynie osobistej katastrofy Zychowicza i jego kumpli. Skąd mam tę pewność? Ponieważ w Polsce nie robi się karier. W Polsce można zostać co najwyżej funkcyjnym. Karier zaś nie robi się, bo progenitura komuchów i umoczeńców chce zagwarantować sobie wszystkie sukcesy. A takie zachowanie zaś prowadzi wprost do unieważnienia wszystkich karier i sukcesów. I z miejsca czyni każdego kto sukces medialny osiągnął człowiekiem podejrzanym. Test jest prosty - my zadajemy pytanie: kim był za komuny pański dziadek panie Zychowicz. I słyszymy odpowiedź: pańskie pytania są obrzydliwe. Ja nie zapytałem Zychowicza rzecz jasna, ale Wszołka o tę kwestię i taką właśnie odpowiedź otrzymałem. Nic więcej nie trzeba dodawać. To jest ostateczne i nieodwołalne unieważnienie karier medialnych. Możecie się tym bawić do usranej śmierci, a na koniec i tak zostanie wam tylko twitter.

Karierę prawdziwą może zrobić polski lekarz za granicą, jak jest dobry. Z inżynierami będzie już pewnie trochę gorzej, ale dziennikarz i pisarz w Polsce nie zrobi kariery i nie osiągnie sukcesu. Im zaś bardziej będzie parł ku niemu, za pośrednictwem mediów krajowych tym ten sukces będzie bledszy, aż wreszcie zniknie całkowicie. Jedyną ich nagrodą jest twitter. A co to jest twitter? To jest proszę Państwa zagwarantowana bezkarność za zdejmowanie gaci przy dzieciach. I tyle. Dalej jest ciemność.

Skupmy się teraz chwilę na mechanizmie tego zjawiska – dzieci i wnuki komunistów muszą zwyciężać, choćby nie wiem co i muszą zajmować najlepsze stanowiska. Dlaczego my im nie wierzymy i szydzimy z nich, choć przecież wcześniej było tak samo? Kariery aktorów i pisarzy i w ogóle wszystkich, były naznaczone kolaboracją z reżimem. Dlaczego oglądaliśmy Olbrychskiego, a nie chcemy czytać Zychowicza? Bo Olbrychski w swoich kreacjach materializował pewną wizję Polski, która, choć kłamliwa dawała nam trochę mocy i nadziei. Zychowicz zaś w swojej nieopisanej tępocie próbuje wytarzać nas w gównie i oczekuje jeszcze oklasków. Wszyscy zaś oczekują, że my się będziemy przyglądać z rozdziawionymi gębami temu rzekomemu odkłamywaniu historii. Może więc odkłammy historię bliższą i, powtarzam to jeszcze raz, zlustrujmy rodziny prawicowych dziennikarzy i publicystów. Niech Ziemkiewicz nie opowiada o tym jak przeleciał pijaną tylko niech może pokaże ten medalik z Matką Bożą, za który jego ojciec został wyrzucony z wojska. Bo jak rozumiem, jest to w jego rodzinie relikwia, pieczołowicie przechowywana na pawlaczu wraz z innymi skarbami. Czy tak?

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości