coryllus coryllus
4212
BLOG

Pisarz Gadowski i pisarz Jarecki - porównanie stylów

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 32

 Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta te dawne czasy w salonie, kiedy na pudle nie było właściwie czerwonych blogerów, a okupowali je codziennie trzej tylko autorzy: Toyah, FYM i Jacek Jarecki. Większość z nasz przychodziła na salon by czytać tylko ich, a jak ktoś był bardzo naiwny dokładał sobie do tej lektury jeszcze Katarynę. I tak to szło, aż dnia pewnego wszystko się zmieniło i mamy dziś to co mamy, czyli pudło zajęte przez Śniadka z jego proletariacką propagandą oraz senatora Ciocha niezrównanego demaskatora polityki PO. I tęskno się robi człowiekowi za czerwonymi blogerami, za takim Warzechą czy niechby nawet Terlikowskim.

Z salonowych blogerów najlepiej lubiłem Toyaha i Jareckiego. Fym wydawał mi się podejrzany i nie pomyliłem się co do niego, jak wiecie. Toyah przyjął pewnego dnia moją propozycję, a Jarecki gdzieś zniknął i przestał się pokazywać. Prawdopodobnie przez to, że rzeczywistość znacznie przerosła nas wszystkich i on jakoś się nie mógł z tym pogodzić. No, ale wrócił i ja, tak jak poprzednio było to z Toyahem zaproponowałem mu współpracę. Jacek Jarecki zgodził się oczywiście i będzie umieszczał swoje opowiadania w „Szkole Nawigatorów”. Jest on bowiem pisarzem prawdziwym, w którego warto zainwestować, warto się nawet z nim pokłócić i na niego obrazić, bo to zawsze skutkuje zmianami na lepsze. Jako pisarz Jarecki nie mógł się spełniać właściwie nigdzie. Taki stan wywołuje frustracje i powoduje, że autor, wierząc w autentyczność rynku chce się doń jakoś dostosować. Tyle, że w Polsce nie ma się nawet do czego dostosowywać. O tym, by wydawać swoje rzeczy w formie papierowej autorzy nie mogą nawet marzyć, chyba, że wszystko, od początku do końca zrobią sami. Publikacje internetowe zaś to fikcja, śmietnik i granda, którą zarządzają producenci badziewia. Dość popatrzeć na czynny w salonie blog e-booki. W Polsce zdolny autor debiutant może być co najwyżej cieniem tych, tak zwanych wielkich. Jakiegoś Ziemkiewicza, jakiegoś Łysiaka albo wręcz Terlikowskiego jeśli mu przyjdzie do głowy zostać pisarzem katolickim. Środowiska dziennikarskie mają zaś takie parcie na sukces, że każda książka jest z miejsca unieważniana poprzez kolegów i koleżanki autora, bez względu na to czy chwalą ją oni czy krytykują.

Problemem największym jest to, że ci tak zwani wielcy są albo całkowitymi grafomanami jak Ziemkiewicz, albo bardzo słabymi naśladowcami autorów obcych jak Witold Gadowski. Debiutanci w takim układzie mogliby być co najwyżej jakimś cieniem cienia. A kogo to, przepraszam, może satysfakcjonować? O tym, by dać autorom odetchnąć, by poszukać jakichś nisz rynkowych, albo je wykreować nikt nie myśli. Nie ma bowiem prawdziwych wydawców. Ci którzy są angażują się w agresywną propagandę polityczno-obyczajową, albo myślą tylko o tym, by wydawać książki jak najbardziej podobne do Forsytha, Ludluma, czy kogoś innego, kto akurat jest lansowany w świecie. Wszystko to prowadzi do całkowitej klęski i unieważnienia polskich książek i języka. Nikt tego nie rozumie, a najmniej rozumieją to właśnie owe gwiazdy rodzimego, literackiego firmamentu. Pewnie dlatego, że wierzą w swoją autentyczność i w swój sukces. Dla mnie najbardziej jaskrawym przykładem takiej postawy jest Witold Gadowski, który – gdyby był nieco bardziej zaprzyjaźniony z dziennikarzami „Do rzeczy” - z pewnością okrzyknięty zostałby polskim Forsythem. No, ale tam jest tylu kandydatów na polskich Forsythów, na polskich Danów Brownów i innych ludzi wielkiego sukcesu, że Gadowski nawet nie ma szans. Trochę szkoda, bo wtedy mielibyśmy przynajmniej jakiś punkt odniesienia, który moglibyśmy skrytykować poważnie i głęboko, a nie z tym zwykle towarzyszącym nam żalem. Kolejne bowiem książki Witolda Gadowskiego przepadają po hucznej premierze. Coś tam miało dodruk, coś się gdzieś sprzedało, ale na tym koniec. Rzecz umiera. O tym, by wywarły te treści jakiś wpływ na czytelnika mowy nie ma. O tym, by Gadowski mógł być zaproszony do telewizji przez kogoś innego niż Bronisław Wildstein także nie. No więc i nasza krytyka dzieł pana Witolda nie może być taka jak należy. Musimy, prócz ciągłego czepiania się go, okazać także współczucie z powodu sytuacji, w jakiej się znalazł. A nie jest to sytuacja do pozazdroszczenia. Nie wiem kto wymyślił, że autorzy chcący zyskać sławę powinni naśladować innych, sławnych autorów promowanych przez służby „tajne, widne i dwupłciowe”. W mojej ocenie był to jakiś złośliwy gnom. Autor naśladujący innych pisarzy, bardzo popularnych skazuje się z miejsca na klęskę. Ci zaś, którzy mu wiwatują i go oklaskują są albo nasłani, albo głupi, albo złośliwi. W środowisku oklaskującym pana Witolda, głupi jest na pewno Wszołek, a złośliwy Sowiniec. To widać od razu. Kto jest nasłany wskazać niestety nie mogę, bo nie znam przecież wszystkich ludzi, ekscytujących się widowiskowo prozą Gadowskiego.

Ja jestem głęboko przekonany, że Witold Gadowski byłby autorem ciekawym, mającym nam dużo do powiedzenia i na pewno zyskującym sympatię, gdyby tylko zrezygnował ze swojej nieznośnej maniery. Ten styl doświadczonego przez życie twardziela spycha go z miejsca na boczny tor i oddziela od czytelników prawdziwych i wrażliwych pozostawiając sam na sam z monstrami takimi jak Sowiniec i Wszołek.

Co innego Jacek Jarecki. On zachowuje się jak wytrawny pisarz. Nie wiem czy doszedł do tego świadomie czy podświadomie, ale zna on największą tajemnicę prawdziwych autorów. I ja Wam teraz tę tajemnicę zdradzę. Autor prawdziwy karmi się literaturą trzeciorzędną, albo za takową uważaną, autor prawdziwy nie szuka książek sławnych, ale zapomnianych. Autor prawdziwy odnajduje swoje inspiracje rozpoznając je po nazwiskach innych autorów widocznych na starych, zakurzonych książkach napisanych sto lat temu w małych, nikomu niepotrzebnych krajach. Doświadczeni czytelnicy prozy SF z pewnością mogliby wskazać z jakich książek i opowiadań czerpał swoje inspiracje Jarecki, ale ja się nie podejmuje wykonania takiej sztuki. Myślę jednak, że nawet tym najbardziej doświadczonym trzeba by było trochę pomóc by odnaleźli wszystkie tropy.

Kiedy był czynnym blogerem pisał Jarecki prawie wyłącznie o polityce, ukrywając swoje ambicje literackie. Działo się tak z pewnością z tego powodu, że warto było sobie wówczas uciąć polemikę z różnymi trolami i dobrze się przy tym zabawić. Działo się tak też dlatego, że był to czas oczekiwania na szansę, na którą wszyscy tu liczyliśmy. No, ale ta szansa nie nadeszła. Bardzo się to chwali Jackowi Jareckiemu, że po kilku latach, bez szumu i szans na odzyskanie pozycji, w tych strasznych okolicznościach jakie tu teraz mamy, zdecydował się na powrót. Mało kto się na to decyduje, a on się zdecydował i ja go od razu zauważyłem i zamówiłem u niego opowiadanie. Miałem jednak pewne warunki, poprosiłem, by nie pisał o seksie i nie używał słowa „kurwa”. No i wyobraźcie sobie, że mam już to opowiadanie i ukaże się ono w najbliższym numerze „Szkoły Nawigatorów”. Postaramy się zdążyć na targi wrocławskie, ale czy nam się uda obiecać nie mogę. W każdym razie zamierzam drukować Jareckiego w kolejnych numerach „SN”.

Jak widzicie idziemy pod górę po bardzo kamienistej drodze. Kogoś może dziwić, że ja nie zabiegam o autorów znanych, no, ale myślę, że już to sobie wyjaśniliśmy. Za pomocą autorów znanych w Polsce nie można uzyskać niczego, a popularności to już najmniej. Nie mam poza tym budżetu, by płacić gwiazdom, które w mojej ocenie gwiazdami nie są. Szukamy więc takich, którzy piszą nie po to, by zostać „polskim Forsythem”, ale takich, którzy chcą i potrafią napisać dobre opowiadanie, gdzie nie ma słowa „kurwa”. No i takim autorem jest właśnie Jacek Jarecki. Szans na to, by trafił on w salonie na pudło raczej już nie ma, ale pamiętajcie zawsze o tym, że był to jeden z najlepszych tutejszych autorów.

 

Ja mam zaś dla Was dziś pierwszy trailer zapowiadający nasz komiks „Święte królestwo”. Po niedzieli będzie drugi, znacznie dłuższy. Muzyka, którą słychać w tle została skomponowana specjalnie dla tego albumu przez Tomka Bereźnickiego i znajduje się na płycie, która będzie sprzedawana razem z komiksem.

 

http://youtu.be/kJ7REL-ee4s

 

No i zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura