coryllus coryllus
4371
BLOG

Podział miejsc, podział tematów czyli nasi grają w madżonga

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 23

 Na lokalnym, prawicowym rynku daje się zauważyć objawy wielkiej paniki, no może na razie nie paniki ale silnego drżenia. Co się szykuje, to jasne i w związku z tym czymś wszyscy publicyści i wszyscy guru prawicy próbują znaleźć się w jak najlepszych miejscach, oraz przyjąć jak najkorzystniejsze pozycje. Czynności te dają się zaobserwować na różnych poziomach rynkowej piramidy i ja takie przysiady widziałem wielokrotnie. Wiem także jak one się skończą. Kiedy już wszyscy, ci najważniejsi i ci mniej ważni, zajmą te zwoje pozycje wyjściowe, okaże się, że co innego było na topie niż oni myśleli. Tak jest zawsze, ale oni się łudzą, że jednak nie, że ich to nie dotyczy. I nie ma żadnej możliwości, by tych ludzi przekonać do działań celowych, a nie odruchowych.

Nie ma, na przykład siły, żeby skłonić Sławomira Cenckiewicza do napisania biografii pułkownika Matuszewskiego. Z innymi jest jeszcze gorzej. Szczytem są oczywiście działania Rafała Aleksandra Ziemkiewicza, który powrócił wczoraj do Interii, bo okazało się, że współpraca z Onetem nie układa się tak jak myślał. Najpierw pan Rafał zerwał współpracę z Interią, bo Onet więcej płacił, a potem powrócił do Interii, bo tamci go wyrzucili. Ktoś może powiedzieć, że zachował się racjonalnie. No tak, ale gdzie w tym wszystkim jest miejsce na niezależność, że tak spytam nieśmiało. Wszak pan Rafał promuje się jako niezależny publicysta. Od kogo i czego niezależny, bo postawiony sam jeden wobec ogromu jego racjonalnych zachowań, tracę wątek i już nie wiem co myśleć. Niezależni publicyści i niezależni dziennikarze, próbują zająć miejsca kluczowe w ich mniemaniu. W moim rozumieniu tego co niesie przyszłość, rzecz wygląda tak, że te kluczowe miejsce nie zostały jeszcze ujawnione. I nie wiadomo dziś kto będzie tam siedział i o czym pisał. Podobnie rzecz się ma z próbą zawłaszczenia tak zwanych tematów topowych. To jest jeszcze śmieszniejsze niż walka o stołki, bo nigdy się nie udaje. Podkreślam – nigdy. Jeśli ktoś karmi się złudzeniem, że publikacje na temat śmierci Jerzego Popiełuszki dadzą mu chleb, to znaczy, że zwariował. Podobnie jest z aborcją, kresami, męczeństwem Polaków i perfidią Stalina. W pięć minut okazać się może, że rynek zostanie zalany tanimi, sprowadzonymi z zachodu publikacjami papierowymi i elektronicznymi na te tematy. W dodatku będą one tanie, dostępne w marketach i łatwo przyswajalne dla gimbazy. Stanie się tak, bo każda koniunktura jest natychmiast rejestrowana przez wielkich. Także ta, którą – z myślą o sobie - próbują nakręcić nasi. Zostanie ona zawłaszczona, przejęta i wyciśnięta jak cytryna. Naszym zaś zostanie to co mają dziś, tyle, że podzielone przez cztery, bo trzeba będzie jeszcze komuś zrobić miejsce. Być może to im wystarczy i jakoś dociągną do nieuchronnej śmierci z pijaństwa, nie wiem.

W przyszłym roku nastąpi prawdziwy szał tematów ukraińskich, bo Smarzowski skończy swój film o Wołyniu. Należy się od tego trzymać jak najdalej. Już dzisiaj widać, że sprawy te będą rozgrywane mocno. Na niezależnej jakiś idiota wrzucił nagranie, w którym odgraża się tym pryszczatym niby-terrorystom z Donbasu, którzy wrzucają do sieci swoje krzywe mordy i gadają, że jak tu przyjdą to dopiero się zacznie, ho, ho, ho...

Wszystko to razem nosi nazwę wtórnej segmentacji rynku wewnętrznego i wykonywane jest pod dyktando sił obcych i nie do końca rozpoznanych. Tylko naszym wydaje się, że robią coś sami, z własnej woli i że zakończy się to sukcesem. Zakończy się jeszcze większym ogłupieniem konsumentów treści, którzy chcą się dowiedzieć przede wszystkim kto jest dobry, a kto zły. A jeśli są dziewczynami, to żeby jeszcze było w tym dużo emocji, może być nawet gwałcenie, ale żeby emocje były. Do tych wymagań nasi nie dorosną niestety, bo z emocjami na rynku jest zawsze tak, że każdy próbuje zaspokoić swoje. Nie może – jak to mówią poeci – wejść w buty czytelnika. Najlepiej widać to po Łysiaku. On jest mistrzem emocjonalnej onanii i nie masz lepszego. No, a jakież emocje może wyeksponować taki stary dziad jak Rafał Aleksander Ziemkiewicz?

Co to wszystko ma wspólnego z madżongiem spytacie. Już tłumaczę. Otóż ja i moja żona gramy czasem w madżonga. Gramy bez zrozumienia zasad, ale idzie nam świetnie. Bogiem a prawdą jest tak, że ja tych zasad nie rozumiem bardziej, a ona mniej. No i ja zbieram te punkty jak szatan, kasując wszystkie bliźniacze kamienie od razu i zawszę dochodzę w ten sposób do jakichś 7 lub 8 tysięcy punktów. Moja żona szydzi ze mnie i próbuje mnie przekonać do prawdziwej gry w madżonga, uznając to co ja uprawiam za jakąś dziecinadę. Ona kombinuje tak, że zbiera po cztery najlepiej punktowane kamienie i zyskuje w ten sposób od razu 900, albo nawet 1200 punktów, a nie 100 jak ja. Pod koniec dochodzi do 15-18 tysięcy punktów. No, ale ona też nie zapoznała się z zasadami tej gry i nie wie dokładnie, które kamienie są najlepiej punktowane. Jakoś to nam jednak idzie i ja się powoli przekonuję do tego, że ona ma rację. I tak sobie właśnie gramy. Jeśli przełożymy tego madżonga na grę rynkową wychodzi na to, że nasi są dopiero na etapie layoutu z żółwiem i nie rozpoznają nawet tych chińskich literek, które są tam narysowane. Niektórzy wchodzą w etap na którym ja się znajduję, to znaczy zauważyli, że kamienie układane są parami i jak się kliknie taką parę to ona znika, a na liczniku pojawiają się dodatkowe punkty w liczbie sto. Przed nimi jeszcze wszystkie layouty, w tym te najtrudniejsze: krab i orzeł, ale oni nigdy do nich nie dotrą. W międzyczasie ktoś podmieni madżonga na master mind'a w małym pudełku i wszystko zacznie się od początku.

Pamiętacie te szczęsne czasy kiedy można było wypromować przez programy młodzieżowe tak straszliwy shit jak ten master mind i sprzedawać to w dwóch wersjach – małej i dużej – w każdym kiosku? Na pewno pamiętacie. Trwało to dwa sezony i zniknęło. Parę osób zarobiło i bawiło się potem świetnie. No więc naszym marzy się to samo. Myślą, że uda się centralnie wypromować kilka produktów i sprzedać je w wielkich ilościach za pomocą kontrolowanych przez nich mediów. Budując przy tym sieć sprzedaży poprzez kokieterię wobec czytelników. Nie uda się, bo rynek nie jest izolowany jak za towarzysza Gierka. No, ale próbujcie panowie, każdy może i śpiewać i pisać i nawet malować. Ja w tym czasie przymierzę się do tomu „Kredyt i wojna” z cyklu Baśń jak niedźwiedź, a potem do samej starości będę pisał już tylko o produkcji tekstyliów w dawnych czasach.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl No i zamieszczam nasze trailery.

 

Wersja angielska #1: http://youtu.be/j2GHGZeCqEk
Wersja angielska #2: http://youtu.be/wx98FpvCVGk
Zapowiedź PL#1: http://youtu.be/kJ7REL-ee4s

Zapowiedź PL#2: http://youtu.be/agpza8Ag5bA
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości