coryllus coryllus
3539
BLOG

Kluzikowa marynuje dzieci w beczkach

coryllus coryllus Rozmaitości Obserwuj notkę 63

Nigdy nie zapomnę swojej wizyty w gabinecie rzecznika praw dziecka. Byłem wtedy dziennikarzem lokalnej prasy i pojechałem tam, żeby posłuchać co pan rzecznik ma do powiedzenia na temat relacji pomiędzy placówkami oświatowymi, a rodzinami i iskrzącymi się na tej linii konfliktami. Temat był, jak się okazało zbyt ogólny, a pan rzecznik nie bardzo wiedział o co mi chodzi i po co zawracam mu głowę. Zaczął więc, myślę, że celem wypłoszenia mnie z gabinetu opowiadać mi o tych zamarynowanych w beczkach dzieciach z Krzczonowa, o których trąbiły wtedy media. Ja tego wysłuchałem ze spokojem po czym wyszedłem przysięgając sobie, że moja noga więcej w gabinecie rzecznika praw dziecka nie postanie. Przysięgi tej dotrzymałem do dziś.

O dzieciach z Krzczonowa nie myślałem przez te wszystkie lata zbyt wiele, ale przypomniały mi się one w związku z decyzją minister Kluzik na temat pracy nauczycieli w przerwie świątecznej. Zacząłem się zastanawiać jakimi motywami kierowała się ta matka marynując swoje potomstwo w plastikowych beczkach i doszedłem do wniosku, że tymi samymi co Kluzikowa karząc przychodzić nauczycielom do pracy między świętami. One obydwie chciały po prostu dobra dzieci. Matka z Krzczonowa była, tak sądzą, maksymalnie skupiona na tym by jej dzieciom powiodło się jak najlepiej w życiu i po głębokiej analizie sytuacji doszła do wniosku, że najlepiej będzie im w tych beczkach. Oszczędzone im będą wszystkie rozczarowania i niepowodzenia jakie niesie życie, nie będą musiały szukać pracy, męczyć się i spłacać kredytów. No i najważniejsze, ostatnią osobą, którą zobaczą na tym świecie będzie ich dobra i kochana mamusia.

Z Kluzikową jest identycznie. Powierzono jej resort edukacji, jest to jeden z kluczowych resortów, resort niszczony systematycznie przez kolejnych zarządzających nim ministrów, a do tego taki, w którym – niczym w soczewce, jak napisałby redaktor Gadowski – odbija się sytuacja całego państwa. Wychowanie dzieci i młodzieży było zawsze otoczone szczególną troską władz, a zawód nauczyciela miał w sobie wiele z wybraństwa. Szydzono z nauczycieli, to jasne, ale nikt nawet w komunie nikt nie poniżał ich tak strasznie jak teraz. Metody, którymi posługują się ostatnie „ministry” edukacji, zasługują na miano rewolucyjnych. W sensie najprostszym i najbardziej demaskatorskim. Jeśli przypomnicie sobie jak Zofia Kossak opisała w „Pożodze” sytuację w armii rosyjskiej po rewolucji będziecie wiedzieli o co chodzi. Otóż te całe komitety rewolucyjne ustaliły, że – nie bacząc na Niemców, front, kontrę i co tam jeszcze – oficerowie muszą kolektywnie, wraz z podoficerami i żołnierzami podejmować decyzję. Żołnierze zaś mogą wybrać spośród swoich przełożonych tego, który ich zdaniem najbardziej nadaje się na dowódcę. Sytuacja ta natychmiast wywołała patologię objawiającą się kokieterią niektórych oficerów wobec żołnierzy. Ci ostatni zaś zareagowali zdrowo i nie wybrali na dowódców przymilających się im oficerów, ale tych najgorszych, największych zamordystów, którzy dobrze radzili sobie z nahajem. Tylko dzięki temu odruchowi Rosja nie zapadła się do środka w pierwszych miesiącach rewolucji. Myślę, że mechanizm ten nie był ani przypadkowy, ani nowy w czasach Zofii Kossak i jej pobytu w Rosji. Myślę, że jest to pewna stała, którą stosuje się w momentach, gdy trzeba rozwalić jakiś resort i zdeprawować jego pracowników. Z żołnierzami jest w sumie najłatwiej, bo raz rozluźnionej dyscypliny nie można potem przywrócić w żaden sposób, szczególnie w obliczu wroga. Z nauczycielami jest trochę inaczej. Oni nie idą na front, a przez lata całe nauczyli się przeczekiwać najgorsze. To z jednej strony źle, ale z drugiej dobrze. Źle, bo bierność nie przysparza im zwolenników, a dobrze, bo niejednego wariata da się w ten sposób przetrzymać. Nawet kogoś tak ewidentnie zaburzonego jak Joanna Kluzik. My się tu w ogóle nie musimy zastanawiać nad tym co dzieje się w głowie tej pani, nie musimy, bo jej posunięcia diagnozujemy dokładnie tak samo jak decyzje komitetów rewolucyjnych dotyczących rosyjskiej armii. Tylko wariat może przy tym wszystkim sądzić, że postawia i decyzje Kluzikowej wpłyną dobrze na sytuację w szkołach i spowodują nagłe i natychmiastowe poprawienie się jakości nauczania, albo relacji pomiędzy szkołą a rodzicami. Będzie oczywiście odwrotnie. Nauczyciele nie staną się lepsi, nie będą bardziej zdyscyplinowani, rodzice nie zrozumieją misji szkoły głębiej niż to rozumieją dziś. Jednym efektem posunięć Kluzikowej będzie dewastacja relacji szkoła-rodzice. Wiem to na pewno, bo widzę ilu zwariowanych rodziców mamy w naszej szkole, rodziców, którym zdaje się, że jednym telefonem do ministerstwa poprawią sytuację swoich dzieci. Tu nie chodzi bynajmniej o to, że Kluzikowa jest głupia i niczego nie rozumie. Ona doskonale rozumie o co chodzi - o przygotowanie beczek do marynaty. Wiem to na pewno, bo pamiętam ją z czasów kiedy liczyliśmy na wygraną Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Cała sytuacja w sztabie podporządkowana była wówczas migrenie Kluzikowej i aspiracjom Poncyliusza. Nie wiem gdzie jest ten ostatni, ale pani Kluzik robi dziś to samo co wówczas, słucha poleceń ludzi nierozpoznanych. Słucha i milczy, firmuje te polecenia i bierze za nie odpowiedzialność. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie z tego rozliczona.

Na koniec konkluzja taka: wszelkie fałszywe, podłe i złe decyzje w sektorze oświaty, poprzedzają zwykle wielką katastrofę. Tak było z KEN i tak sytuację w polskiej oświacie lat trzydziestych opisywał Stanisław Mackiewicz w swojej „Historii Polski”. Absolutną niemożność zrobienia czegokolwiek dla polskich dzieci i nauczycieli przenosił ówczesny minister Jędrzejewicz w sferę różnych ekstrawaganckich i coraz bardziej idiotycznych decyzji. Przy całej zasłudze jaką było zreformowanie szkolnictwa w roku 1932. Kto czytał ten wie.

Dziś jest to samo. Oświata jest zła, uczyńmy ją jeszcze gorszą, nauczyciele mają za dużo przywilejów, odbierzmy im je. Nie mają czasu ani dla naszych dzieci, ani dla swoich, ani dla siebie, ani dla nikogo. Nie wypełniają papiery na polecenie zapracowanych urzędników, żeby tamci też mogli w spokoju napełniać beczki spirytusem drzewnym i szykować piękną przyszłość dla nas wszystkich. Niech żyje wolność! Postęp! Lepsza przyszłość! I te inne gówna, które się przy takich okazjach zwykle wymienia.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości