coryllus coryllus
5481
BLOG

Stanisław August i Anglicy

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 97

Zacznę jak zwykle nietypowo. I w zasadzie powinienem tu postawić emotkę, ale się powstrzymam. Chodzi o to, że mam zamiar napisać coś o Stanisławie Auguście, ale muszę zacząć od pana Michty, który zaczął prowadzić bloga w salonie, celem jak sądzę podniesienia klikalności i zwiększenia popularności tego miejsca. Pierwszy wpis pana Michty jest wpisem eksperckim, można by rzec nawet typowo eksperckim, to znaczy nie ma w nim ani jednego zdania, które mogłoby kogokolwiek zaskoczyć. Przeciętnemu człowiekowi więc trudno zorientować się dlaczego to właśnie pan Michta jest ekspertem od bezpieczeństwa, a nie na przykład Toyah czy Rosemann. Myślę, że oni potrafiliby napisać dużo lepszy tekst z ciekawszym zakończeniem i o wiele bardziej dynamicznymi propozycjami postulowanymi jako możliwości rozwiązania kryzysu na Ukrainie. No, ale jest pan Michta, ze swoją legitymacją eksperta i on wygłasza kazania specjalnie dla nas, a my powinniśmy słuchać tego jak świnia grzmotu. Tradycyjnie, jak wszyscy eksperci śledzi pan Michta tak zwane niekonsekwencje w polityce Europy i Ameryki wobec Rosji. Przepraszam bardzo, ale po tym co działo się w Europie wschodniej w ciągu ostatnich 300 lat używanie słowa „niekonsekwencje” i próby rozliczania z tychże kogokolwiek to jest jakiś cyrk pcheł. My się tu chcemy czegoś dowiedzieć naprawdę, a nie posłuchać po raz kolejny, że Europa to stara ciotka, a Putin to bandyta. Wiemy bowiem dobrze, że mechanizm poruszający Putina nie znajduje się w Rosji, ale gdzie indziej i za wskazanie tego miejsca bylibyśmy ekspertowi Michcie nieskończenie wdzięczni. On nam jednak tej tajemnicy nie zdradzi, bo właśnie na tym jego eksperckość polega, by nie zdradzać, by nie mówić nic naprawdę, ale dziamdziać, dziamdziać, dziamdziać...w kółko to samo...Celem rzecz jasna podgrzania nastrojów antyrosyjskich i wywołania wzmożenia już nie patriotycznego, bo od tego są inni, ale wzmożenia eksperckiego, takiego wiecie, charakteryzującego się przenikliwym spojrzeniem i jasnym sygnalizowaniem, że coś się wie, ale nie powie...

No, ale jak to się łączy ze Stanisławem Augustem Poniatowskim, ostatnim królem Polski. Jak zapewne zauważyliście wstawiłem do naszego sklepu pamiętniki króla oraz jego listy do Feliksa Oraczewskiego, paryskiego rezydenta dworu w Warszawie. To są ponoć pełne pamiętniki, jak się zarzekają recenzenci, ale ja mam poważne wątpliwości. Zredagowane są one tak samo jak eksperckie erupcje pana Michty, ale przez to właśnie ciekawie się je czyta. Humaniści bowiem nigdy nie wydobędą się z zarysowanego dawno temu schematu polegającego na opowiadaniu historii XVIII wieku tak jakby była ona jednym wyścigiem ku powszechnemu szczęściu i radości, zakończonym katastrofą z przyczyn niewiadomych. Przyjmują nasi badacze po prostu optykę samego autora tych wspomnień, który stara się przedstawić siebie samego i swoje otoczenie, jako ludzi dążących do szczęścia ojczyzny udręczonej przez zacofanie i pychę lokalsów.

Może za mało czytałem na ten temat, ale mam wrażenie, że do tej pory nikt nie zbadał należycie wpływu jaki dwóch londyński miał na Stanisława Augusta. A jest to rzecz oczywista. Poseł Williams, który towarzyszy Poniatowskiemu właściwie we wszystkich podróżach, wpycha go do łóżka przyszłej carycy, zaznajamia go z szyfrowaną korespondencją i czyni sekretarzem ambasady brytyjskiej w Petersburgu. Jest to oczywista brednia, Poniatowski nie był żadnym sekretarzem, ale agentem Londynu, mającym ściągać z miasta co cenniejsze informacje. Po to także wtłoczono go w pościel zajmowaną przez Katarzynę i z tego samego powodu odseparowano od małżonki cara Piotra ubijając go później jako postać nie przystającą do snutych przez Londyn planów. Kanclerz Bestużew, jest w tych pamiętnikach wprost opisany jako agent Londynu, który został najpierw wysłany do Hanoweru jako poseł Piotra I, a potem przyjechał na powrót do Petersburga jako wysłannik króla Anglii Jerzego I.

Sama Katarzyna współpracuje ściśle z dyplomatami brytyjskimi i trudno doprawdy znaleźć cień choćby usprawiedliwienia dla obłędu w jakim tkwi przez całe swoje życie Stanisław August tłumacząc się na prawo i lewo, że chciał modernizować Polskę. Listy jakie pisał do Oraczewskiego o korespondencja zwrotna dotyczą właściwie wyłącznie owych modernizacji i bieżących plotek. No, ale jeśli wystawimy sobie, że kamera londyńska jest cały czas czynna przy królu, łatwo odgadniemy, że informacje przekazywane z Paryża do Warszawy miały także znaczenia dla innych dworów. Czytali te listy posłowie brytyjscy, a także – jak sądzę ambasador imperatorowej.

Wszystkie te ponure i groźne fakty podawane są nam od wielu lat w sosie beszamelowym, tak żebyśmy się nimi czasem nie udławili, żebyśmy rozstrzygali te dziwne dylematy: czy Poniatowski był zdrajcą czy może nie? Jak w ogóle można stawiać problem w ten sposób? Młody człowiek od samego początku znajduje się w orbicie zainteresowań Londynu. Owe zainteresowania zaś prowadzą nas ku katastrofie państwa, bo prawdziwie wielkie interesy Londyn będzie robił w Petersburgu, w oparciu o nową władczynię – Zofię Augustę Fryderykę, czyli Katarzynę II. Poniatowski jest jedynie trybikiem, który ma się kręcić tak jak mu każą, a jeśli zechce inaczej to się go przywoła do porządku.

Kiedy przeczytamy te pamiętniki i listy jasne się stanie, że wszystkie suflowane nam od lat dylematy dotyczące postawy wobec nadciągającej katastrofy państwa są fałszywe. Są tyle samo warte co eksperckie porady pana Michty i prawdopodobnie w tym samym celu zostały sprokurowane: żeby odwrócić naszą uwagę od spraw istotnych. Czy lepiej było robić rewolucję czy lepiej było czekać aż umrze Katarzyna, bo wtedy kraj by ocalał w całości? Nic by nie ocalało, bo Prusy były najwierniejszym sojusznikiem Londynu i realizowały jego politykę bezwzględnie. Caryca miała tę samą rangę i jasne było, że od tych wpływów nie oderwie się nigdy, a jeśli będzie próbować wtedy umrze. Co się przytrafiło jej synowi Pawłowi, mającemu własne pomysły na rządzenie.

Żeby ocalić państwo należało przede wszystkim nie pozwolić na kasatę Jezuitów w Polsce, potem zaś, póki był czas przegnać batami wszystkich reformatorów, a następnie uzbroić się po zęby i czekać. Posłów angielskich zaś odesłać nad Tamizę, a w razie jakichś oporów utopić przykładnie ze dwóch. Wtedy może dałoby się coś zrobić. Później, po powstaniu KEN i rozpętaniu oświeceniowego obłędu można było już tylko czekać na koniec. Oczywiście można się było łudzić, że nadejdzie on później, że nie będzie aż tak tragiczny, ale ogólnonarodowe obłąkanie było tak wielkie, że w zasadzie nic nie można było zrobić. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że każda z wersji podawanych przez dzisiejszych pasjonatów tamtych czasów, jest próbą bezwzględnego wybielenia ulubionych bohaterów. Już to więc w poczet świętych zalicza się reformatorów państwa, już to króla. I jedni i drudzy chcieli dobrze, ale wyszło jak zwykle i nikt nie wie dlaczego. Ekspert Michta też nie wie dlaczego Europa jest bezradna wobec Putina i nie rozumie niekonsekwencji w postępowaniu polityków wobec Rosji. Wszak gdyby tylko jemu pozwolić na prowadzenie polityki, natychmiast błysnąłby nie tylko świeżym pomysłem, ale popisałby się jeszcze twardością charakteru i konsekwencją. Celem bowiem polityki jest dziś, zupełnie jak w czasach Stanisława Augusta dążenie do szczęścia powszechnego i zdemaskowani brutalnych zbrodniarzy, co torturują niewinnych ludzi. Nie wiem kto tam dziś jest aniołem, a kto diabłem według ekspertów, ale dla ostatniego króla Polski najszlachetniejszym człowiekiem był poseł Williams właśnie, potem długo, długo nic i Repnin, a na końcu polityczny statysta i wizjoner Stackelberg.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka