coryllus coryllus
4649
BLOG

Kiedy benefis Zychowicza?

coryllus coryllus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 83

Nasi zagościli w Mordorze na dobre, wczoraj na portalu WP pojawił się tekst Zychowicza o współpracy AK z Abwehrą. Do takowej doszło na Wileńszczyźnie, gdzie zaopatrzeni w broń niemiecką żołnierze AK likwidowali agentów komunistycznych. To są sprawy znane uważnym czytelnikom Józefa Mackiewicza, Zychowicz powtarza je jednak i naświetla w sposób, który dla złagodzenia efektu nazywać tu będziemy nieporozumieniem. Omówię ten tekst w zarysach ogólnych, a Wy go potem sobie przeczytacie z linka. Naprawdę warto, bo Zychowicz pisze jak zwykle z tym charakterystycznym zaśpiewem właściwym radzieckim pionierom wczesnej doby lotów kosmicznych.

Mamy oto Wileńszczyznę roku 44, nadchodzą bolszewicy w wielkiej masie, a jeden z oddziałów AK, tajny w dodatku, o kryptonimie „Cecylia” postanawia likwidować agentów bolszewickich przy pomocy Niemców. Wiadomo już – pisze Zychowicz – że Niemcy wypadli z gry i nowym okupantem będą sowieci, dlatego trzeba ich usunąć. Cytuję niedokładnie, ale nie chcę mi się już sięgać do tego tekstu. Chodzi mi jedynie o ocenę tamtych wydarzeń. Zychowicz powołuje się na dwóch niewymienionych z nazwiska historyków, wybitnych specjalistów, którzy zapewniają, że współpraca z Abwehrą miała miejsce. No, ale my wiemy, że miała, chodzi tylko o dokładną ocenę tych zdarzeń i o wydźwięk propagandowy tej współpracy, który Zychowicz nam narzuca nie pozwalając na żadne inne poza zero jedynkową interpretacje. Jeśli przyjmiemy za dobrą monetę to co pisze Zychowicz przyjdzie nam stwierdzić, że dobrze się stało, bo choć Niemcy źli byli i mordowali niewinnych, to jednak sowieci też nie lepsi i w obliczu nadchodzącej nawały trzeba się było jakoś do ich obecności ustosunkować. Z rewolwerem w ręku – to najlepsze wyjście – twierdzi Zychowicz.

Tak naprawdę jednak chodzi o to, że żaden z wybitnych historyków nie ujawnia nam właściwych i istotnych powodów dla których owa komórka AK nawiązała współpracę z Niemcami, nie wiemy nawet po co ją powołano do istnienia. Rok 1944 był to dziwny rok, ludzie mieli oczywiście jakieś złudzenia, ale było też sporo osób bez złudzeń. Żołnierze opisywani przez Zychowicza najwyraźniej do nich nie należeli. W swoim tekście umieszcza pan Piotr jedno zdanie, które każe się zastanowić nad kondycją umysłową żołnierzy AK biorących udział w likwidowaniu bolszewickich agentów na Litwie. Oto czerwoni, którzy z radością oczekiwali na nadejście frontu ochoczo wydawali żołnierzy AK gestapo. Z faktu tego nie wypływają żadne wnioski. A powinny, moim zdaniem. Skoro czerwoni wydają polskich żołnierzy gestapo, to znaczy, że środowisko czerwonych jest nieźle przez Niemców spenetrowane, być może nawet podejmowane są jakieś próby porozumienia się z nadchodzącymi bolszewikami. Celem zaś owej penetracji i ewentualnych porozumień jest likwidacja polskiego podziemia. Skoro tak, to jakąż wymowę może mieć w tym momencie sławna współpraca z Niemcami przeciwko czerwonej barbarii? No może być wendettą załatwianą cudzymi rękami, może być wynikiem wojny gangów w ramach niemieckich służb, do której to wojny wynajęto Polaków, jako chłopców od mokrej roboty. Może być próbą likwidacji Żydów, o czym sam Zychowicz wspomina, również nie swoimi rękami. Nie może być jedynie tym, co nam autor sugeruje, czyli szlachetnym, wallenrodowskim zrywem polskiego żołnierze, który w obliczu wroga gorszego sprzymierzył się z „lepszym”. To jest wyjaśnienie najbardziej idiotyczne, być może ma ono jakieś szczególne miejsce w sercach polskich historyków, którzy lubią myśleć o sobie jak o straceńcach-kretynach, ginących samotnie na barykadzie, ale to z kolei nie pasuje do lansowanego przez omawianego tu Zychowicza realizmu politycznego. On się w tym dążeniu do realizmu posunął tak daleko, że należy się spodziewać iż niebawem zacznie szukać oficerów polskiego pochodzenia, w załodze berlińskiego bunkra wiosną roku 1945. I wiecie co, myślę, że znajdą się ludzie, którzy będą mu kibicować.

Pisze nam również Piotr Zychowicz o metodach przesłuchań jakim poddawali akowcy schwytanych agentów. Tłukli ich kablami po tyłkach mówiąc wprost. Autor opisuje to ze szczegółami, po czym poddaje druzgocącej krytyce jedną z tych relacji, pozostawioną przez kobietę. Chce nas Zychowicz przekonać, że kogo jak kogo, ale dziewczyn po dupie rycerskie AK nie tłukło. Relacja ta jest ponoć także podważona, przez owych wybitnych znawców historii Wileńszczyzny w czasie II wojny światowej. Ta akurat, inne nie.

Jakie były powojenne losy żołnierzy tajnej akowskiej komórki „Cecylia”? Przewidywalne. Zostali wyłapani jako szczególnie groźni bandyci i żywy dowód współpracy AK z hitlerowcami, a następnie po torturach, już prawdziwych, a nie jakimś banalnym biciu kablem, straceni w pokazowym procesie w Bydgoszczy.

Jak my to możemy oceniać dzisiaj? Jako dowód bezgranicznej naiwności, idiotyzmu wręcz ludzi, którzy w obliczu definitywnej i ostatecznej klęski Niemiec zdecydowali się na współpracę z nimi. Wszyscy pamiętamy, a ci wybitni nie wymienieni z nazwiska historycy pamiętają to z pewnością, a może nawet i Zychowicz pamięta, słowa generała Grota, którego Niemcy chcieli nakłonić do współpracy. Otóż powiedział im Grot, że z ludźmi, którzy właśnie zaczęli dostawać w tyłek, nie prowadzi się rozmów politycznych. Słowa te wypowiedział Rowecki tuż po Stalingradzie. I to jest moim zdaniem najważniejsza wskazówka dotycząca postaw w czasie II wojny światowej. Wskazówka, która publicystykę Zychowicza stawia gdzieś pomiędzy Daenikenem a Danem Brownem.

Generał Grot został zamordowany, być może właśnie przez to, że reprezentował właściwe postawy. W polskiej publicystyce zaś triumf święci dziś propaganda najgorszego gatunku i ma ona długą tradycję. Chodzi o to, by zawsze nadstawiać pleców kiedy inni tego żądają. I do tego właśnie namawia nas Piotr Zychowicz, redaktor naczelny ważnych periodyków, gwiazda prawicowej publicystyki, różowy balonik nadmuchany przez nie wiadomo kogo.

Ja oczywiście wiem, że zaraz rozpęta się tu dyskusja o celowości, bądź bezcelowości oporu przeciwko czerwonym, ale przypominam, że oceny mają to do siebie, że są przyspawane do swoich czasów. Na stałe przyspawane. My dziś mamy ten komfort, że nie musimy wcielać się w generała Bora-Komorowskiego, nie musimy podejmować jego decyzji. Możemy oddać cześć jego żołnierzom i pokazać wała Zychowiczowi. Niech spada na drzewo prostować banany.

Oceny są też funkcją propagandy, one wprost z niej wynikają. I zmieniają się zwykle o 180 stopni po tak zwanych przełomowych momentach w historii. Do tego stopnia, że sytuacji sprzed zmiany nikt nie chce brać pod uwagę, uznając ją za nieważną. No więc w opisywanych tu zdarzeniach, za najważniejsze uznaję aresztowanie generała Roweckiego. Wszystko co stało się po tym zdarzeniu było już tylko funkcją obcej propagandy, której zatrute owoce musimy zjadać dziś jeszcze, bo okazało się, że u Zychowicza w domu jest ich cała piwnica.

Przypomnijmy tu cytowany niedawno fragment wspomnień generała Sosabowskiego, który bronił Pragi przed Niemcami w roku 1939. Zastanawiał się on czy warto może przebijać się do Rosjan, którzy wkroczyli do Polski, bo mają ponoć dobre zamiary. To jest sytuacja analogiczna. Centralnie sterowana propaganda każe przytomnemu oficerowi zastanawiać się nad możliwością ucieczki wprost do Katynia. Centralnie sterowana propaganda skłania żołnierzy AK do podejmowania akcji wspólnie z Niemcami, a raczej pod ochroną tychże Niemców, bo przecież niemiecki żołnierz nie narażał życia w tych wypadkach. Centralnie sterowana propaganda, każe Zychowiczowi podsuwać nam te zgniłe jaja i połykać je w całości...i tak się to kręci, zupełnie nie w tą stronę co powinno.

Ja szczerze zachęcam historyków do rzetelnego przebadania tej kwestii i dokładnego przyjrzenia się motywom współpracy z Niemcami, może nawet uda się zajrzeć do niemieckich dokumentów. Im mniej sprawa ta będzie wykorzystywana w bieżącej propagandzie tym lepiej. Świadczy to bowiem źle, nie tyle o motywacji żołnierzy AK, ile o kondycji psychicznej ich dowódcy, który takie decyzje podejmował.

Na koniec refleksja ogólna. Otóż pojedynczy ludzie i całe grupy powinni za wszelką cenę ile sił w rękach, nogach i płucach, dążyć do zachowania podmiotowości. Czyli – mówiąc wprost – winni realizować własne plany i nie dawać się wkręcać w plany obcych. Jeśli ktoś – z samego już założenia – ustawia siebie w roli trybika wielkiej machiny, która do czegoś dąży, jeśli w owym ustawieniu pokłada nadzieję na przyszłość, to znaczy, że ma źle w głowie, albo jest tak bezradny wobec pieniędzy, które dostaje, że nie można mu pomóc.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. Przypominam, że wysyłkę książek prowadzimy jeszcze tylko w poniedziałek. Kolejne przesyłki zostaną wyekspediowane po świętach, bo i tak nie będzie szansy by doszły przed wigilią.

 

A tu macie link do całości http://historia.wp.pl/title,Pakt-Armia-Krajowa-Abwehra,wid,17107065,wiadomosc.html?ticaid=114023

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura