coryllus coryllus
6670
BLOG

Konserwatyzm płytki jak kałuża

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 147

Co jakiś czas stykam się z tak zwanymi konserwatystami. Są to ludzie, z grubsza rzecz biorąc, przywiązani do tradycyjnych wartości oraz wyznający różne ekonomiczne lub obyczajowe kulty. Większość z nich, choć nie wszyscy zaznaczam, charakteryzuje się brakiem jakiejkolwiek pogłębionej refleksji w obszarach, które są naturalną niejako sferą ich aktywności i zainteresowań. Ja się co jakiś czas rozczarowuję poważnie co do konserwatystów i myślę, że niebawem w tych rozczarowaniach dojdę do ściany. Mam nadzieję, że jak się odwrócę nie zobaczę stojącego z drugiej strony owej ściany plutonu egzekucyjnego. Z prawdziwymi konserwatystami bowiem nigdy nic nie wiadomo, dość przypomnieć choćby takiego Wielomskiego.

Ostatnio znajomy, człowiek bardzo młody, co go po większej części rozgrzesza, zarekomendował mi książkę pewnego austriackiego myśliciela konserwatywnego. Nosi ona tytuł „Ślepy tor”, autor nazywa się Erik von Kuehnelt-Leddihn, a podtytuł owej publikacji brzmi: ideologia i polityka lewicy 1789-1984. Ja się po tej książce spodziewałem prawdziwych rewelacji. Kupiłem ją sobie rzecz jasna od razu, nie zauważając na swoje nieszczęście recenzji Chodakiewicza, która jest tam na 4 stronie okładki. Gdybym ją zauważył nie wziąłbym tej książki do ręki.

Pisze nam Chodakiewicz, że autor był monarchistą, lingwistą znającym kilkanaście języków, że studiował na Węgrzech kiedy rozpadła się monarchia Habsburgów, potem wyjechał do Moskwy, gdzie był korespondentem, ale nie wiadomo, czego, następnie zaś wysyłał doniesienia z frontu wojny domowej w Hiszpanii, ale nie z tej jego strony, co Hemingway tylko z drugiej. Po wybuchu II wojny światowej wyjechał do USA, gdzie – jak pisze Chodakiewicz – nawiązał wiele cennych znajomości w środowisku katolickim. Najlepsze jest jednak to – otwarcie oświadczał, że jego ulubionym systemem jest monarchia absolutna. Już samo to zdanie powinno wzmóc moją czujność, ale nie wzmogło. W młodości był ów pan przeciwnikiem kapitalizmu i zwolennikiem gospodarki agrarnej. W USA jednak doszedł do wniosku, że socjalizm jest gorszą zarazą niż kapitalizm i trzeba wspierać ten ostatni. Dlatego – pisze Chodakiewicz – został współzałożycielem The Mount Pelerin Society (MPS) gdzie poznał Hayeka i von Misesa. Narzekał ponoć, że są zbyt antykatoliccy – tak nas poucza profesor Marek Chodakiewicz. Ponoć kiedy korzystał z kolei jeździł wyłącznie trzecią klasą, a konserwatywna młodzież kochała go i uważała za mistrza. Gdybym, kurcze, przeczytał to wcześniej nie wziąłbym tej książki do ręki. No, ale wziąłem. Otworzyłem ją na rozdziale, który interesował mnie najbardziej, nosi on tytuł „Geneza I wojny światowej”. W rozdziale tym przeczytałem zdanie:

 

Należy się bronić zwłaszcza przed tłumaczeniem genezy wydarzeń historycznych przyczynami ekonomicznymi.

 

Potem zaś, nieco dalej przeczytałem inne zdanie:

 

Korzeni wojny należy raczej szukać w męskim instynkcie agresji i znudzeniu współczesnej cywilizacji przemysłowej. Wielu mężczyzn kocha niebezpieczeństwo, zaskakująco wielu nie boi się śmierci, chętnie podejmuje ryzyko i pragnie emocjonujących przygód.

 

Pomiędzy tymi zdaniami jest kilka akapitów tekstu o wymowie absolutnie wstrząsającej. Wśród nich znajduje się zdanie:

 

W jednej z najlepszych książek o wybuchu I wojny światowej The Origins of the Great War Sidney Fay profesor Harvardu, podkreśla, że w czasie wieloletnich badań materiałów archiwalnych, nigdy nie natknął się na wzmianki o ekonomicznych przyczynach wojny.

 

Koniec, dalej nie mogę cytować, po się wyrzygam. Bardzo przepraszam Panie, za to brzydkie słowo, ale nie wiem cóż innego mógłbym tu napisać. Oto zwariowany profesorek z Wiednia, zwolennik nie istniejącej nigdy monarchii absolutnej, jakiejś figury retorycznej, którą w tym całym Wiedniu zabawiali się przed wojnami kryptohomoseksualiści z wyższych sfer katolickich, zostaje przez burzę dziejową wyrzucony na wschodnie wybrzeże USA. Tam miejscowe funki od mydlenia oczu okradanym przez banki dłużnikom dają mu posadę, a on ma pisać o przyczynach wojen. - Ale wiesz Erik – mówią – o tych prawdziwych przyczynach, nie o ekonomicznych, o męskiej sile i umiłowaniu ryzyka masz pisać. No i on pisał. Ja zaś to na swoje nieszczęście przeczytałem. Ta książka, wydana przez Wektory, nie jest całkiem bezwartościowa, można się z niej na przykład dowiedzieć, a raczej potwierdzić swoje najczarniejsze przypuszczenia dotyczące genezy ruchu oporu w krajach okupowanych. Pierwszy ruch oporu w czasie I wojny światowej powstał „spontanicznie” w Belgii, której bezpieczeństwo gwarantowali Anglicy. Niemcy rzecz jasna zaraz zaczęli stosować 'represje” na co tylko czekała brytyjska prasa, która już do końca wojny pisała, że Wilhelm II to zbrodniarz wojenny. Po to rzecz jasna, by na koniec przyjąć go po cichu, ale z honorami w Londynie. Nikt przytomny już dziś chyba nie wierzy, że cesarz mieszkał do śmierci w Holandii. No ale tego możemy się dowiedzieć z tej książki niejako mimochodem, korzystając z własnej przenikliwości, a nie z wiedzy autora, który ma nam do przekazania coś zgoła innego.

Zamierzam przeczytać tę książkę w całości, po to oczywiście, by odkryć rzeczywiste intencje zleceniodawców autora, które już po części odkrył Chodakiewicz, w swojej krótkiej notce biograficznej.

Zanim zabrałem się do wieczornej lektury „Ślepego toru” myślałem przez pół dnia o tej nieszczęsnej biografii Eamona de Valery. Jej autor też jest konserwatystą, do tego tak konserwatywnym, że bardziej odeń konserwatywna jest chyba tylko konserwa tyrolska (ach te Austro-Węgry!). Eamon de Valera jak pamiętacie był premierem i prezydentem Irlandii wybieranym przez wiele kadencji raz na jedno raz na drugie stanowisko. Nie ma takich rzeczy w świecie realnym, o tym wiemy, a więc jasne jest, że ktoś tego Eamona podpierał. Kto? No Hayek i von Mieses to oczywiste....Irlandia to zaplecze amerykańskiego przemysłu, kolonia tanich robotników, w której – z racji tego, że jest mała, można przeprowadzać różne eksperymenty, przeskalowywane następnie w innych, dużo większych krajach. Eamon de Valera nie był żadnym katolikiem w rozumieniu naszym, nie był też politykiem irlandzkim. Był takim Bierutem a rebours, użyteczniejszym i przytomniejszym, dlatego go nie otruli i dożył we względnym spokoju starości. W latach między wojnami Irlandia została oczyszczona z polityków irlandzkich, rozumiejących rację stanu, a ostatnim z nich był Michael Collins, zamordowany na polecenie omawianego tu Eamona de Valera „giganta irlandzkiej polityki” jak o nim pisze autor biografii. Republika Irlandzka jest terenem, na którym dokonuje się najpodlejszych eksperymentów na ciele Kościoła Powszechnego i trzeba być doprawdy bardzo wielkim konserwatywnym myślicielem, żeby tego nie wiedzieć. Kraj zarządzany przez gangi zakorzenione w różnych sektorach amerykańskiego przemysłu jest konsekwentnie określany przez media jako kraj katolicki, zdominowany przez hierarchię kościelną. To jest sytuacja analogiczna jak z belgijskim ruchem oporu w czasie I wojny światowej. Jakiś facet strzelił ze strychu w kierunku nadchodzącej kolumny Niemców, ci go wsadzili do piwnicy, kopnąwszy wcześniej w tyłek, a brytyjskie gazety napisały następnego dnia, że cesarz Wilhelm osobiście rozkazał, by żołnierze odcięli rączki dzieciom tego faceta, a jego żonie piersi, jedną po drugiej.

Wracajmy jednak do Irlandii. Pod rządami wspomnianego tu „giganta irlandzkiej polityki” kraj dotoczył się do lat siedemdziesiątych, kiedy to wreszcie zdecydowano, że tradycyjna irlandzka nędza, wierzcie mi, że dużo gorsza niż to co znamy z czasów komuny, może się wreszcie skończyć. No i zaczęła się tak zwana nowa epoka, która trwa do dziś, epoka wzrostu gospodarczego, budowania fabryk, które ostatnio są zamykane i afer z Kościołem w tle. Afer nakręconych tak, by nikt już nie miał wątpliwości kto jest w Irlandii dobry, a kto zły. Dobra jest republika, a zły jest Kościół, choć przyznać trzeba, że szkoły ma lepsze niż państwowe. W maju tego roku Irlandia, kraj katolicki od zawsze, rządzony od zawsze przez katolickich, konserwatywnych polityków, kraj przywiązany do tradycji, zdecyduje w referendum, czy możliwe jest by osoby tej samej płci mogły brać ślub. I jak myślicie? Jaki będzie wynik tego referendum? Ja już wiem. Prócz małżeństw osób tej samej płci Irlandczycy zdecydują także o obniżeniu wieku uprawnionych do głosowania do lat 16. To jest kolejny eksperyment konserwatywnych polityków związanych z Kościołem, którzy do towarzystwa, żeby w mediach dobrze to wyglądało, dobiorą sobie kilku wpływowych w Irlandii księży i będą się z nimi fotografować w czasie tego referendum, żeby podkreślić jak daleko postęp i konserwatyzm mogą iść ręka w rękę. Po udanym referendum w małej Irlandii przeniesiony zostanie ten eksperyment do innych krajów, gdzie Kościół nadal jest silny. Obstawiam, że najpierw do Hiszpanii albo do Włoch, o ile te sprawy już tam nie są załatwione, bo być może są. Potem zaś, za jakieś pięć, siedem lat przyjdzie to do Polski. Towarzyszyć zaś owemu eksperymentowi będą wyładowania na rynku wydawniczym, różne biografie konserwatywnych polityków, pogłębione analizy wojen i inne, przepraszam za wyrażenie, duperele mydlące ludziom oczy. My się na to nie nabierzemy. Słyszycie konserwatyści?! Nie nabieramy się na to.....!

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. Promocja Baśni już się skończyła, ale okazało się, że mamy jeszcze całe pudło audiobooków, ściągnęliśmy je z rynku. Będziemy je sprzedawać w promocyjnej cenie 15 złotych. Ponieważ musimy wyczyścić magazyn zanim wprowadzimy tam nowe produkty zdecydowałem się obniżyć cenę książek „Dzieci peerelu”, „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu” i „Dom z mchu i paproci” do 10 złotych za egzemplarz, plus oczywiście koszta wysyłki.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka