coryllus coryllus
5775
BLOG

Czy Miłoszewski i Ogórek zastąpią Fidela?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 64

Nie wiem kiedy umrze Fidel Castro, ale przypuszczam, że niebawem. Nie da się bowiem nikogo utrzymywać przy życiu w nieskończoność. Nie będzie to jednak dla nas dobra wiadomość. Świat jest bowiem tak skonstruowany, że aby gdzieś było dobrze, w jakimś innym miejscu musi być źle. Jeśli umrze Fidel i Kuba zostanie odblokowana, jeśli „wyzwolą” Koreę północną, gdzie indziej trzeba będzie zainstalować te wszystkie okropności, o których ciągle słyszymy. To jest konieczność, bez tego świat nie istnieje. Zawsze musi być jakieś miejsce, niezbyt obszerne, ale gęste i ponure, gdzie rządzi agresywna i nieludzka herezja. Bo komunizm to herezja, nie łudźcie się, że jest inaczej. Po ostatnich występach naszych tak zwanych młodych obawiam się, że system wyznaczył Polskę do spełnienia takiej roli. Tania siła robocza już jest, przemysł łatwo się odbuduje, ale nie po to przecież, żeby ludziom się żyło lepiej. Ogrodzi się wszystko, na drutach zawiesi kartkę z napisem: wściekli antysemici, a w środku urządzi piekło. Wszyscy przyklasną, bo przecież jakaś kara na tych zbrodniarzy co nienawidzą Żydów być musi. Zarząd obozu składał się będzie z prawnuków Wolińskiej, Fejgina i Światły i tak dociągniemy do XXII wieku, kiedy to znowu ktoś nas wyzwoli, po to tylko, żeby założyć tu dyskonty spożywcze.

Po czym ja poznaję, że sytuacja idzie w tę stronę? Oto kandydatka na prezydenta Magdalena Ogórek powiedziała, że młodzi ludzie do 25 roku życia powinni podlegać abolicji od kar za przestępstwa skarbowe. To jest świetny pomysł, ja proponuję jeszcze, żeby mordercy i pedofile poniżej 25 lat podlegali takiej abolicji. A jeśli idzie o złodziei to abolicji podlegać będą ci jedynie, którzy mają na koncie jakiś okradziony kościół. Jasne jest, że po wprowadzeniu takiego prawa, powstanie rynek młodocianych właścicieli firm, który będzie w całości kontrolowany przez służby. Każdy kto będzie próbował założyć firmę sam, bez patrona i trochę ukraść, albo nie zapłacić pracownikom, zostanie potraktowany jak prostytutka próbująca zarabiać bez ochrony. Oczywiście Magdalena Ogórek nie mówi tego poważnie, jej celem jest skokietowanie wyborców. No, ale sam fakt, że takie pomysły się pojawiają daje nam niejakie pojęcie o tym gdzie się znajdujemy. Jeśli komuś zdawało się, że jest jakiś postęp i nie ma powrotu do czasów nie świętej pamięci Bolesława Bieruta, ten się mylił niestety. Pociąg zaczyna jechać do tyłu i tylko od nas zależy czy przyspieszy czy nie. Cofamy się, a za nami jest wszystko to o czym od kilkudziesięciu lat tak przejmująco opowiadają pracownicy IPN czyli morderstwa, więzienia, wojna domowa i głód. To nie minęło ostatecznie i zawsze może wrócić i jak, kiedy widzę Magdalenę Ogórek, która za pomocą drobnych poprawek w makijażu, może się zmienić w dowolną osobę (jeśli nie wierzycie obejrzyjcie jej zdjęcia), sądzę, że czas próby nadejdzie niebawem. Lepszy świat można bowiem budować w dowolnym momencie, bez względu na to ile i czego jest na półkach w sklepie. Zawsze uda się znaleźć dużą grupę niezadowolonych, którą będzie można stymulować obietnicami łatwego zarobku, łatwego seksu, łatwego życia kosztem innych. I to właśnie czyni Magdalena Ogórek i bardzo jest w tym podobna do Aleksandry Kołłontaj, takiej jak ją opisał autor książki „Libidio dominandi”. Będzie źle, a to dzięki temu, że przez lat 25 wychowano w Polsce gromadę roszczeniowo nastawionych durniów, którzy nie są w stanie oderwać się od serialu „Seks w mniejszym mieście”. Jedyne zaś czego im potrzeba do życia do akceptacja grupy rówieśniczej. O to zaś, jak pamiętacie z dzieciństwa jest zawsze najtrudniej. Dlatego człowiek odrzucony szuka poparcia w jakichś poważniejszych instytucjach, w dawnych latach była to babcia, albo dziadek, a w naszym przypadku, w przypadku 40 letnich byków z mózgiem dwunastolatka, będą to organizacje przybudowane do partii politycznych.

Teraz Miłoszewski, którego omawiamy tu od dwóch dni. Ja sądziłem, że tam, w tych książkach jest chociaż jakaś elementarna poprawność. Nie mówię styl, ale poprawność. Niczego takiego tam nie ma. To jest po prostu czysta, żywa hucpa, którą ludzie jedzą jak celulozę w filmie „Obi-oba koniec cywilizacji”. Po to jest ona produkowana, żeby rzucać ją w tłum wielkimi kawałami, a ci, którym uda się schwytać jeden czy drugi kawałek od razu zaczynają go przeżuwać. To jest groza. I ta tępota wyzierająca z tych twarzy. To jest znak, że nie ma mowy o żadnym porozumieniu. Zostaliśmy niepostrzeżenie zdegradowani do stopnia obozowego dochodiagi i teraz, zanim ostatecznie zamkną się za nami drzwi karceru pokazują nam Magdę i tego Miłoszewskiego. A ludzie jak dawniej wierzą w przyszłość. Na naszych oczach dokonuje się demaskacja za demaskacją, obnażają się te czarne plany, a tu nic, żadnej reakcji. Wszyscy idą jak cielęta na rzeź. Najgorsze jest to, że każdy tak zwany zwykły człowiek, uzależnia podjęcie jakiegokolwiek działania od pojawienia się przywódcy, który gdzieś go tam poprowadzi i coś wytłumaczy. To jest groza największa. Żyjemy w czasach kiedy można sfingować wszystko. Po prostu wszystko, można mianować analfabetę na pisarza, a osobę o nader przeciętnej urodzie na skończoną piękność i ludzie będą w to wierzyć, a jak ktoś im spróbuje wyjaśnić, że jest inaczej obrzucą go kamieniami. Odbiera im bowiem radość życia i radość obcowania z absolutem. No i przeszkadza rzecz jasna. A ludzie chcą żyć w spokoju. Nawet w Oświęcimiu byli tacy, co chcieli żyć w spokoju. Tymczasem nie ma żadnego spokoju i żadnej przyszłości. Mówi nam o tym Magdalena Ogórek, powtarzając napisane dla niej wcześniej przemówienia i mówi nam o tym samą swoją obecnością Miłoszewski. Oni nam mówią, że można wszystko, po prostu wszystko. Wystarczy być. Odpowiedzią zaś ludzi na ten przekaz jest entuzjazm. On się wyraża zapisami na książki Miłoszewskiego w bibliotece, albo demonstracjami ulicznymi, pro czy kontra, nieważne. Tymczasem jest jeden tylko sposób na obronę – tworzenie alternatywnych rynków: treści, żywności, tekstyliów. Innej drogi nie ma. No, ale to wymaga aktywności, w dodatku nieustającej, bez nadziei na sukces i bez nadziei na akceptację grupy rówieśniczej. Więcej – pewne jest, że sukces będzie, ale wymęczony, a rówieśnicy odsuną się od takiego ryzykanta i będą zeń drwić. Po czym powrócą do serialu „Seks w mniejszym mieście” z nadzieją, że w tym odcinku Magda Ogórek na pewno pokaże piersi.

W tym systemie jakie mamy, w którym rząd dogaduje się z poszczególnymi branżami nie ma żadnej szansy na sukces. To jest wstęp do parcelacji wielkiego rezerwatu Siuksów nad Missouri. Koszule kuloodporne rozprowadza firma Polkowskiego. A część Siuksów przebrana w górnicze mundury uważa, że odniosła sukces, bo podpisała porozumienie.

Sfingowanie przywódcy zaś jest to najłatwiejsza rzecz na świecie. Nie na tym bowiem rzecz polega by mieć przywódcę, który ciągnie za sobą stado baranów uzależnionych od wypłaty siedmiuset złotych za jakieś ponadnormatywne fuchy. Chodzi o to, żeby każdy był potencjalnym przywódcą. Tylko to daje szanse, ale to jest akurat najskuteczniej wyszydzane od zawsze. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie, prawda? A powinien siedzieć jak mysz pod miotłą i oglądać serial, powinien słuchać mądrzejszych i bardziej doświadczonych. Jeśli nie ogarniemy się każdy z osobna i nie staniemy w prawdzie, każdy w swojej, to po nas. Nikt nas nawet nie będzie chciał wynająć do pilnowania budowy. Dostaniemy zatrudnienie tu, w naszym obozie, w którym podzieli się nas na kasty w zależności od tego jaki kto serial lubi. Fidel niedługo umrze, a Korea zostanie odblokowana. Kolejne zaś pokolenia wychowywane są w przekonaniu, że Polska jest nikomu niepotrzebna. I dojdziemy powoli do takiego momentu kiedy okaże się, że ona jest jednak potrzebna, ale tylko tym ludziom, o których tu piszemy: Miłoszewskiemu i Ogórek, oraz ich promotorom. Dojdziemy do tego, że jest potrzebna jedynie potomkom Wolińskiej, Światły i Fejgina. I nikomu więcej. I dzięki nim Polska przetrwa w całości. Sojusz rosyjsko-niemiecki jej nie zagrozi. Motłoch zresztą nie zauważy nawet zagrożenia, będzie pochłonięty lekturą książek Miłoszewskiego, a ci bardziej rozgarnięci poczytają sobie książkę Ogórkowej o templariuszach, albo o beginkach i waldensach. Nie martwcie się jednak za mocno, może się parę osób obudzi. Ja zaś widzę światełko w tunelu. Ostatnio wziąłem do ręki książkę Magdy o tych waldensach zauważyłem, że mądry wydawca nie umieścił w spisie treści numerów stron. Po prostu ich tam nie ma. Magda jest produktem masowym, produktem z wewnętrznym defektem, który może ujawni się zaraz, a może za pół roku. Myślę, że potknie się o własne nogi. Gorzej z Miłoszewskim, jego wstawiają na strony Instytutu Książki obok Konwickiego. To w sumie nie ma znaczenia obok kogo, bo niby co takiego napisał Konwicki? No, ale sami popatrzcie. I zwróćcie uwagę na ten stos książek, który się tam w pewnym momencie pojawia. Na nazwiska i tytuły. Sami, w mordę, wielcy....http://www.bookinstitute.pl/

 

31 stycznia mam spotkanie z czytelnikami w moim rodzinnym mieście, w Dęblinie, w domu kultury, który teraz jest w budynku dawnej przystani nad Wisłą, tuż przy moście drogowym. Początek o godzinie 16.00. 19 lutego zaś o 17.30 (chyba) odbędzie się spotkanie w Gdańsku, w bibliotece, tak jak w zeszłym roku, w tym całym centrum handlowym, jakże się ono nazywa....Manhattan chyba...Zapraszam wszystkich serdecznie.


 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl Mamy tam cały festiwal promocji. „Dzieci peerelu”, „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu” oraz „Dom z mchu i paproci” sprzedajemy po 10 złotych plus koszta przesyłki. „Najlepsze kawałki” oraz 2 i 3 numer Szkoły nawigatorów sprzedajemy po 15 złotych plus koszta przesyłki. Zapraszam także do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka