coryllus coryllus
12341
BLOG

Matka Kurka, Andrzej Duda i dwa stare seriale

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 111

Zajrzałem wczoraj na blog Matki Kurki, czego nigdy nie robię. Zaraz wytłumaczę dlaczego tam polazłem. Zajrzałem i znalazłem tam entuzjastyczny tekst na temat konwentu Andrzeja Dudy, który – jak twierdzi Matka Kurka – z pewnością zwycięży i uratuje Polskę. Nie wiem czy do tego entuzjazmu wyrażanego słowem żywem przez Piotra Wielguckiego przyłączy się załoga oficyny wydawniczej „Rytm”, ale wszystko jest możliwe. Choć oni bardziej mi do Kukiza pasują.

Ktoś niedawno wpuścił tu informację, że Andrzej Duda ma zamiar zaprosić do współpracy w kampanii jakichś blogerów. Ja już chyba wiem jakich. Ponieważ do naszego kolegi Integratora jeszcze póki co nikt nie zadzwonił w tej sprawie, pozostają trzy kandydatury: Rybitzki, Wszołek i Matka Kurka. Ten ostatni ma największe szanse, bo po pierwsze jest nawróconym grzesznikiem, który przejrzał, po drugie ma sądowy epizod z samym premierem i samym prezydentem, który nie zakończył się skazaniem go, po trzecie zabił smoka Owsiaka. To są wszystko szalenie ważne rzeczy w nadchodzącej kampanii, bo jak widzimy mamy tam całkiem nową jakość, a ona, żeby odnieść skutek nie może się zatrzymać w miejscu. Nie może się skończyć na machaniu kartkami z napisem Andrzej Duda. Trzeba będzie ową jakość rozbudować w różnych kierunkach. Póki co zmieniono sposób prezentacji kandydata PiS. Zmieniono go, bo nowy kandydat jest po prostu młodszy i ma inną dynamikę, tak twierdzą różni ludzie, a ja muszę im wierzyć, bo nie widziałem nigdy żadnego konwentu wyborczego, którego bohaterem byłby Jarosław Kaczyński i nie mogłem ocenić jego dynamiki.

Toyah twierdzi, że to co nam zostało to pasja, którą z pewnością posiada Andrzej Duda, pasja której nie przeszkodzi nawet ten amerykański sztafaż w jakim zorganizowano konwent, całkowicie fikcyjny i momentami komiczny. Duda i tak zależy od systemu i od tego, czy system ma zamiar z nim współpracować. No więc po przeczytaniu fragmentów bloga Matki Kurki nabrałem przekonania, że System pała do Andrzeja Dudy uczuciami jak najcieplejszymi. A Kurka jest jego emisariuszem. Nie wysłuchałem ani kawałka przemówienia Dudy i nie przyglądałem się jego oczom pałającym pasją. Obejrzałem za to w całości wystąpienie człowieka nazwiskiem Nadbereżny, Lucjusz Nadbereżny, który mówił o tym samym o czym pisze Matka Kurka – o szacunku dla zwykłego wyborcy, prostego człowieka. Moja opinia na temat prostych ludzi jest znana i powtarzać jej chyba nie muszę. Niech mi ktoś jednak spróbuje wytłumaczyć, dlaczego po tym wszystkim, co przeszliśmy od roku 2010, po niekończących się napaściach, szykanach, po zdradach o wyrafinowanym nieraz bardzo charakterze, oni ciągle powracają do tego samego ogranego numeru – do szacunku dla prostych ludzi? Z czego to może wynikać? Może z faktu, że mają na tymi prostymi ludźmi, za których przecież i nas uważają, tak dramatyczną przewagę, że nie muszą się nimi wcale przejmować? Muszą ich tylko skłonić do tego, by ruszyli swoje wcale nie proste a wypukłe tyłki i poszli do urn.

Jeśli ktoś ma wątpliwości czy System pozwoli Andrzejowi Dudzie poszaleć, niech przyjrzy się osobom siedzącym na sali w czasie przemówienia Nadbereżnego. Tam jest między innymi Gowin, a pewnie są i inni, którzy swego czasu wybrali wolność. Dziś wrócili z podkulonymi ogonami, a my mamy to uważać za co przepraszam? Za sukces? Czy za zjednoczenie prawicy?

Teraz słów kilka o profesjonalizmie. Ja potrafię dokładnie wskazać moment kiedy narodził się brytyjski i w ogóle anglosaski profesjonalizm kampanijny. Zostało to pokazane w zapomnianym już serialu „Saga rodu Palisserów”. Występuje tam młodzieniec, który ma po raz pierwszy przemawiać w parlamencie. Trzęsie się cały, bo tam się przecież codziennie odbywają sceny dantejskie, te wszystkie kłótnie, wyzwiska, to wyszarpywanie sobie halsztuków, kopanie po łydkach, zdrady i prowokacje, szyderstwa o jakich świat nie słyszał. On się tego wszystkiego boi, ale wychodzi na mównicę i opowiada, że aktualnie urzędujący pan premier przypomina snujące się po bagnach błędne ogniki. Cała sala ryczy ze śmiechu, bo takich dyrdymałów nikt tam nie opowiadał od czasu dymisji rządu Pitta młodszego. Koledzy młodzieńca z partii liberalnej patrzą nań jednak życzliwie. Wiedzą bowiem, że wynalazł on sposób komunikowania się, nie z deputowanymi co prawda, ale z wyborcą. I to właśnie jest moment narodzin anglosaskiego profesjonalizmu politycznego w zakresie komunikacji z prostym ludem. To samo zaprezentował nam Lucjusz Nadbereżny, który oszczędził nam co prawda opowieści o błędnych ognikach, ale prostych ludzi nie odpuścił.

Wiele osób uważa, że konwent Andrzeja Dudy to nowa jakość, zdecydowanie przewyższająca to co było wcześniej. Żeby to należycie ocenić musiałbym zajrzeć na zaplecze. Póki co nie sądzę, by się to znacząco różniło od wcześniejszych tego typu aranżacji. Kiedy widzę jak Antoni Macierewicz i Jarosław Kaczyński uśmiechają się i klaszczą w wyznaczonych do tego momentach, bo to akurat wyraźnie widać na nagraniu Nadbereżnego, robi mi się smutno. Na ocenę mam jednak za mało danych. Co innego w roku 2010, kiedy zajrzałem wraz z Toyahem za kulisy tej całej hucpy i zobaczyłem tam rzeczy straszne. No i te kampanie, jedna za drugą chybione i urągające elementarnej logice, produkowane przez nie wiadomo kogo, ale chyba przez Kurskiego, który również wrócił i ma nie wiedzieć czemu opinię człowieka sukcesu.

Okay, Andrzej Duda, to jest pewien rodzaj przeformatowania. Nie ma już idiotycznych wywiadów jakich 10 lat temu Kurski udzielał gazowni, nie wiem czy to pamiętacie? „Jestem bulterierem Kaczyńskich” taki tytuł nosił jeden z tych tekstów. Dziesięciu lat trzeba było, żeby dorośli ludzie zrozumieli, że manifestowanie agresji prowadzi wprost do klęski. Oni tego nie rozumieli, bo im się zdawało, że to taka zabawa, w końcu wszyscy się znają, w tej całej kandydującej grupie, a Kurski ma nawet brata w gazowni. No więc nie ma się o co szarpać, chodzi tylko o to, by prości ludzie, których dobro tak leży na sercu wszystkim, odczuli różnicę pomiędzy tymi dobrymi a złymi kandydatami.

Ja nie chcę tu deprecjonować Andrzeja Dudy jako kandydata, rezerwuję sobie jedynie prawo do nie machania marynarą. Chyba mogę? Dlatego właśnie piszę o przeformatowaniu. Na ile ono jest głębokie to się dopiero okaże, na razie widać po Lucjuszu Nadbereżnym, że on już swoje ugrał i reszta interesuje go średnio. Prowadzący ten cały konwent wygląda jednakowoż jak debil, a całość, co ktoś słusznie zauważył, jest zerżnięta z kampanii Obamy. No to zobaczymy co będzie dalej. Być może chodzi wyłącznie o to, że Andrzej Duda jest elementem amerykańskiej polityki wobec Rosji i w ogóle polityki USA w Europie Wschodniej. Kiedy ta polityka się zmieni, a zmienić się może w każdej sekundzie, z Dudy wypuści się powietrze, zwinie go i włoży na pawlacz. Okaże się wtedy, że Komorowski może gadać bez kartki, a jego żona schudnie w zadziwiająco krótkim czasie. Napiszę jeszcze coś o tej kartce, ja dokładnie pamiętam, jak za komuny ludzie prości i naiwni kłócili się, o to który członek gangu zwanego KC PZPR jest najlepszy, kryterium zawsze było jedno – czy czyta z kartki czy mówi z głowy. I to nam zostało do dziś.

Teraz słów kilka o prawdziwym profesjonalizmie. Jako dziecko obejrzałem tych seriali w telewizji całe mnóstwo i teraz mogę sypać przykładami jak z rękawa. Oto emitowała kiedyś telewizja polska serial o Roaldzie Amundsenie. I tam było dopiero widać na czym polega profesjonalizm. On był tak krańcowo wyśrubowany, że cały konkurujący z nim wówczas profesjonalizm brytyjski oparty o teorię błędnych ogników nadawał się do tego, by go, przepraszam miłe panie, o dupę potłuc. Brytyjski profesjonalizm był w owym czasie u szczytu potęgi i wszyscy starali się go naśladować, wszyscy z wyjątkiem Roalda Amundsena, który o profesjonalizmie miał pełniejsze dane, a żadna z nich nie była fikcyjna. Miał poza tym całkowitą świadomość, jak bardzo rozgłos szkodzi profesjonalizmowi. Brytyjczykom wydawało się, że jest dokładnie na odwrót i swoją kampanię poprzedzającą zdobycie bieguna południowego wzbogacili o elementy reklamowe różnych produktów. Amundsen niczego nie reklamował, a i miał niewiele, statek nawet musiał pożyczyć od Nansena. Jak to się skończyło wszyscy wiemy. Pułkownik Scott brytyjski profesjonalista zamarzł w swoim namiocie, a Amundsen dotarł do bieguna i wrócił spokojny i zadowolony.

Jeśli ktoś sądzi, że ja tu teraz nawiązuje do kampanii Grzegorza Brauna ten się myli głęboko. Wczoraj wysłuchałem sobie nagrania z jakiegoś polonijnego studia, w którym to nagraniu Grzegorz Braun odpowiada na pytania prowadzącego i te zadawane przez prostych ludzi. I dokładnie słychać tam w co się Grzegorz Braun wpakował. Został mianowicie wrobiony w serial pod tytułem „Totalne kokietowanie wyborców”. - No to może o karze śmierci coś pan powie – mówi prowadzący. I Grzegorz Braun nadaje o karze śmierci. - No, a teraz może coś o kondominium – i furt leci kondominium. - A na koniec o masonach poprosimy – i Grzegorz Braun opowiada o masonach. To są rzeczy nie do zaakceptowania, nawet jeśli przyjmiemy, że tam jest pasja i same szczere intencje. Ja się bowiem nie zgadzam z Toyahem w kwestii zasadniczej, czyli w kwestii pasji. I zdecydowanie trzymam stronę profesjonalistów. Takich jednak, którzy chcą osiągnąć sukces, a nie takich, którzy chcą żeby było jak w Ameryce. Żeby zaś ten sukces osiągnąć w naszych warunkach nie może być mowy o żadnej widocznej w oczach pasji. Bo to co widać w oczach nie jest żadną pasją, to jest po prostu kokieteria, i tego się można wyuczyć. Musi być sam czysty, cichy, dyskretny i brutalny profesjonalizm. Taki jak w tym nagraniu: https://www.youtube.com/watch?v=BEG-ly9tQGk

 

A tu macie nagranie z Braunem  http://www.dlapolski.pl/kara-smierci-niezbedna-aby-rozkwitlo-drzewo-polskosci

 

Miałem jeszcze wyjaśnić po co zajrzałem na blog Matki Kurki. Otóż bierze on udział w konkursie na blog roku, w kategorii, w której jurorem jest Durczok. No i Kurka napisał u siebie, że ten Durczok molestuje koleżanki w redakcji. Wysłał maile z tym pytaniem o to molestowanie do kolegów Durczoka, ale nikt mu nie odpowiedział. Ponoć wszyscy o tej sprawie wiedzą, „Wprost” nawet pisało, ale Durczok jest nie do ruszenia, więc nawet nie wymienili jego nazwiska. Kapujecie? Dziennikarze nie wymieniają nazwiska osoby podejrzewanej o przemoc seksualną i mobbing. Nie czynią tego z obawy przed złamaniem mu kariery. Że też wobec Jarosława Kaczyńskiego nie byli tak wzruszająco delikatni. No, ale mamy Matkę Kurkę, on się nie boi, ma za sobą już kilka procesów, na których bronił się sam, ma doświadczenie, opowiada o tym. Nic nie jest mu straszne, nawet telewizyjna mafia Durczoka. Więcej, on swoim udziałem w tym konkursie, w którym zdobył rekordową ilość sms-ów stawia Durczoka w sytuacji beznadziejnej i strasznie kłopotliwej. Ciekawe mili prości ludzie, jak to się skończy. Komentatorzy Kurki drżą z niepokoju i życzą mu zwycięstwa. Zaciskają kciuki i spluwają przez lewe ramię trzy razy. Na szczęście.

Kiedy to przeczytałem i jeszcze ten fragment popierający Dudę możecie zgadnąć co się wydzieliło do mojego mózgu. Prócz tego wszystkiego, co już napisałem mogę jeszcze dodać, że teraz w ramach ratowania Empiku Kurka powinien doprosić do współpracy Miłoszewskiego, który powieścią przemoc w rodzinie zwalcza. On wszedłby do redakcji Faktów i zwymyślał Durczoka za klepanie po pupach koleżanek i składanie im dziwnych propozycji. Potem nagranie z tego eventu puściłoby się w sieci z najazdem kamery na oczy Miłoszewskiego, w których byłaby sama pasja. Następny krok to zatowarowanie Empiku książkami Kurki i Miłoszewskiego i oczekiwanie na klientów. Ho, ho, tak, tak, jak powiedział klasyk. Życzę wszystkim miłego dnia.

 

Ponieważ wielkimi krokami zbliża się moment wydania pierwszego w nowej edycji tomu „Baśni jak niedźwiedź”, który będzie miał, według życzenia czytelników twardą oprawę, oraz zawierał będzie dziesięć barwnych ilustracji, zamieszczam oto krótki trailer zapowiadający to wydarzenie. Przygotował go oczywiście Tomek Bereźnicki. On także jest autorem ilustracji.


 

http://youtu.be/PZ77GGVUfLw


 

Wrzucajcie go, proszę gdzie tylko możecie.


 

Na stroniewww.coryllus.pltrwają promocje: Baśń jak niedźwiedź. Tom II kosztuje 20 zł, Baśń jak niedźwiedź. Tom III 40 zł, Baśń jak niedźwiedź. Historie amerykańskie – 30 zł, Niedźwiedź i róża czyli tajna historia Czech, również 30 zł. Do tego jeszcze aktywne pozostają wszystkie pozostałe promocje, które ogłosiłem w styczniu, po katastrofie w naszym magazynie. Książkę Toyaha o rock and rollu sprzedajemy po 25 złotych. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl


 

19 lutego w bibliotece, w centrum handlowym Manhattan w Gdańsku, odbędzie się mój wieczór autorski. Początek o 18.00, (chyba). 7 marca zaś mam spotkanie w Warszawie, w kawiarni „Niespodzianka” przy marszałkowskiej. Wszystkich serdecznie zapraszam.

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka