coryllus coryllus
6156
BLOG

Nie ma żadnego dziennikarstwa!

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 84

Niestety nie odzyskałem głosu, nie będzie więc jutro spotkania w Gdańsku, o czym przypominam, tym, którzy wczoraj nie czytali uważnie tekstu. Bardzo przepraszam, wyznaczymy inny termin.

 

Dzisiaj chciałem się odnieść jakoś do tego obłędu, który przelewa się przez salon i przez całą sieć. Chodzi o to, czy Latkowski złamał standardy dziennikarskie czy nie. Moim zdaniem to w ogóle nie jest problem, bo w Polsce osoba karana więzieniem nie może piastować funkcji redaktora naczelnego. Koniec, szlus, wszyscy, którzy ten stan rzeczy tolerują łamią standardy dziennikarskie. Już o tym tu kiedyś dyskutowaliśmy i ktoś przywołał przepis o wymazaniu winy (nie wiem czy to się tak dokładnie nazywa). No i podobno Latkowski ma tę winę zmazaną. No więc przypominam, że pani z ME, którą rok temu opisywał, jako morderczynię dziecka, Mariusz Szczygieł, też miała odsiadkę wymazaną. Nie przeszkadzało to jednak, według standardów dziennikarskich obowiązujących w naszej Polszcze, nakręcić dzikiej akcji, uderzającej nie w tę straszną babę bynajmniej, nie w tych, którzy ją po zabiciu dziecka w ministerstwie zatrudnili, ale w rodziny katolickie. Przypominam, że Pan Szczygieł, nawet o Powstańców Listopadowych się oparł, chcąc udowodnić, że ta śmierć chłopca to wynik katolickiego i patriotycznego wychowania. Mili państwo redaktorstwo, skoro tolerujecie wśród siebie mianowańca po odsiadce, to się nie dziwcie, że Wam w papierach grzebie i nazywa to dziennikarstwem.

Dziennikarstwa nie ma także z innych względów. A śmiem twierdzić, że nigdy go nie było. Otóż to co nazywamy dziennikarstwem, w takiej postaci do której wszyscy tęsknią, służyło w Europie wyłącznie do niszczenia tak zwanych reakcyjnych rządów, a w końcu wręcz do tego by rozwalać, zanim ostatecznie zrobi to wojna, obydwie monarchie niemieckie. W Rosji przez I wojną nie było żadnego dziennikarstwa, przed druga tym bardziej, we Francji gazety zakładała policja, albo agenci Londynu, a w Londynie dziennikarstwo było po prostu jedną z imperialnych tub. Jeśli zaś chodzi o Amerykę, odsyłam wszystkich do moich niedawnych tekstów o Erneście Hemingwayu, znanym dziennikarzu i pisarzu reportaży oraz książek.

Do pewnego momentu usprawiedliwieniem dla istnienia tej hucpy nazywanej dziennikarstwem był reportaż. No, ale nie ma dziś sensu pisać reportaży, ani nawet robić reportaży filmowych, ponieważ wszystko czego pragniemy się dowiedzieć o świecie jest w sieci. Takie na przykład państwo islamskie samo robi reportaże z egzekucji i niepotrzebni im są do tego dziennikarze. Ci wszyscy podróżnicy, odkrywcy dalekich lądów i nieznanych krain, opisywanych w sposób niepowtarzalny pójdą wkrótce na śmietnik.

Ktoś powie, że jest dziennikarstwo śledcze. Oczywiście, przedstawicielem tego dziennikarstwa jest pan Sumliński, który musiał sobie podciąć żyły, żeby mu pozwolili wykonywać jego ukochany zawód. Przedstawicielką dziennikarstwa śledczego jest pani Wadowska z radia Kraków, która zrobiła reportaż o słoiku Estreichera. Reportaż ten wywołał panikę w środowiskach uniwersyteckich i wkrótce zostanie gdzieś zakopany. Potem zaś okaże się, że zostały po nim paprochy. Całe szczęście, że opisałem go w jednym z tekstów, który dołączę do reaktywowanej I Baśni.

Cała reszta nie jest żadnym dziennikarstwem, jest propagandą obyczajowo-polityczną i publicystyką, czy pieprzeniem bez sensu różnych dyrdymałów, przez wyznaczone autorytety, które w salonie24, żeby utrzymać swoją pozycję, muszą mieć wyznaczone specjalne getto z napisem „nie przegap”. Gdyby nie ten napis pies z kulawą nogą by na ich blogi nie zajrzał.

Sam fakt istnienia blogów i aktywności tutaj tych wszystkich medialnych sław świadczy o tym, że nie ma żadnego dziennikarstwa, że od dłuższego czasu odbywa się dzikie polowanie na publiczność połączone z nieprawdopodobną i bezwstydną kokieterią. Pisaliśmy o tym już sto razy, ale widać za mało, żadne służby, żadne tajne policje, żadne kontakty z samym prezydentem Komorowskim, albo nawet wywiady z Obamą nie znaczą nic dla publiczności, która domaga się czegoś innego. W warunkach zaś kiedy nie ma totalnego zamordyzmu, to znaczy kiedy działalność publicystyczna nie jest penalizowana, a nad każdym nie stoi tajniak to publiczność rządzi.

Tak zwane media już dawno zostały rozparcelowane i zagospodarowane z przeznaczeniem na strefy propagandowych wpływów. I na tę działalność są budżety. Okazuje się jednak, że te atrakcje, co się w tych zonach odbywają ludzie mają głęboko w plecach. I nikogo doprawdy nie obchodzi co tam sobie mruczy pod nosem artysta Kukiz przepytywany przez babcię Olejnikową. Nikogo nie obchodzą nudne jak flaki programy publicystyczne, ani tak zwane poważne analizy, którymi się podniecają różni blogerzy, chcący koniecznie awansować na poważnych publicystów. To wszystko są brednie. Utrzymanie tej menażerii jest drogie i nie gwarantuje sukcesu, a skoro tak, nie ma powodu, by dawać zarobić tym wszystkim cwanym gapom, zwącym się dziennikarzami. Można po prostu zorganizować normalną jakąś pralnię pieniędzy, połączoną z loterią fantową, czy coś w tym guście.

Żeby wywołać jaki taki efekt propagandowy trzeba posadzić w studio dwóch aktorów z popularnych seriali. Jeden ma być pedałem, a drugi wierzącym katolikiem i oni mają nadawać coś o tolerancji. Tak jak się to ostatnio zdarzyło Zelnikowi i Pieczyńskiemu, który wygłosił mowę godną samego towarzysza Stalina, tyle tam było frazesów o tolerancji, wolności i demokracji. Tylko bowiem ataki na Kościół podnoszą jeszcze ludziom ciśnienie. No więc się je organizuje, z coraz większym przytupem. Można też ugrać coś na pedofilii jeśli się pracuje w tak zwanym tabloidzie, czyli periodyku bazującym na sensacjach wyssanych z brudnego palucha i niepotwierdzonych przez nikogo służącym do sprzedaży reklam i do tego, by w razie czego odstąpić łamy politykom rządzącej partii. Trzeba być jednak ostrożnym, bo może się okazać, że ludzie opisani w takich pismach pójdą do sądu i wtedy jest kłopot. Coś takiego przydarzyło się na przykład redaktorowi Jankowskiemu, dawnemu naczelnemu „Faktu”. Tu macie stosowny link do notki w wiki: http://pl.wikipedia.org/wiki/Grzegorz_Jankowski_(dziennikarz)

 

Przy okazji zwróćcie uwagę na to, że jest to już kolejna osoba z polskich mediów, której życiorys zaczyna się od momentu ukończenia studiów. No i ta kariera przedziwna – ze stanowiska depeszowca od razu awans na sekretarza redakcji. To jest po prostu niesamowite.

 

Wobec tych wszystkich faktów zastanawianie się czy Kamil Durczok klepnął w tyłek Omenę Mensaach czy może coś tam proponował jakieś innej koleżance jest po prostu kpiną. A całe to molestowanie ma taki sam kontekst jak ściganie pedofilów w Koninie. Z psychologicznego punku widzenia (nie wierzę, że to napisałem) sprawy mają się tak, są pewne obszary emocji i tematy, które gwarantują, według tych wszystkich macherów od mediów, bezwzględne zainteresowanie publiczności. Należą do nich: pedofilia w Kościele, homoseksualizm w Kościele, gwałcenie młodych i niewinnych kobiet przez starych obleśnych satyrów, cierpienie dzieci, molestowanie seksualne koleżanek z pracy, łamanie standardów zawodowych, które realnie nie istnieją. Żeby zrobić aferę trzeba poruszyć którąś z tych strun. Najlepiej tak, by głównym bohaterem romansu została jakaś znana postać. Padło akurat na Durczoka, któremu coś tam znaleźli w domu, ale nie wiadomo co. Cezary Gmyz, człowiek dobrze obznajomiony ze standardami dziennikarstwa polskiego zasugerował, że te gumowe lalki, czy co tam oni znaleźli i ten „proszek przypominający narkotyki” dziennikarze mogli przynieść ze sobą. Po to właśnie, by tego Durczoka pogrążyć. No i cóż ja mam tu rzec więcej? Skoro Gmyz sugeruje coś takiego, to chyba znaczy, że wie o czym mówi? A Wy jak myślicie?

Do takich zadań właśnie przeznaczeni są redaktorzy naczelni z wymazanymi wyrokami. Tylko oni bowiem wiedzą jak się do takich spraw zabrać. To są znane już nam i opisywane standardy, ostatnio mówiliśmy o nich przy okazji filmu rosyjskiego „Cytadela”. Oto czerwony bandzior, który został zesłany do łagru, a wcześniej zajmował się gazowaniem chłopów, co kontyngentów nie oddawali, a także strzelaniem do barek wypełnionych cywilami płynących po Donie ( w tej roli niezrównany Nikita Michałkow), zostaje uwolniony przez towarzysza Stalina. Trzeba bowiem poprowadzić wiele tysięcy bezbronnych ludzi do ataku na umocnioną niemiecka pozycję. No i musi to zrobić ktoś zdecydowany, a jednocześnie skompromitowany. W naszych okolicznościach kimś takim, oczywiście przy odpowiednio zmniejszonej skali, jest Latkowski.

Mnie najbardziej w tej całej aferze bawi reakcja dziewczyn z TVN, które wydają się być nie przejęte wcale pasjami pana Kamila. To zaś może oznaczać, że wiedzą coś o czym się Latowskiemu nie śniło. Może na przykład chodzić o to, że ten cały Durczok i jego biedne zboczenia, albo głupie nagabywanki, to jest małe miki w porównaniu do zabaw, które im proponowali inni, znacznie poważniejsi panowie. I z tym Was zostawiam, idę chorować.

 

7 marca o 17 w kawiarni Niespodzianka w Warszawie odbędzie się mój wieczór autorski. Zapraszam. No i zachęcam do odwiedzenia strony www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka