coryllus coryllus
6677
BLOG

Czy Piński wylansuje się na Braunie?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 84

Zadzwonił tu do mnie wczoraj kolega i zaczął obelżywymi słowy urągać publicyście Semce. Dlaczego jemu akurat? Ponieważ Semka, z racji tego, że jest gruby przeznaczony został w układance medialnej na prawicy do tego, by wypowiadać się w kwestii żywności. I nie mam tu na myśli hurtowni ziemniaków, ale tak zwane smakołyki. Jest to pomysł z istoty kretyński, bo niby dlaczego akurat Semka? To tak, jakby ktoś z natury szczupły wypowiadał się o ascezie, jakby jakiś beldziuchny młodzian nadawał o życiu w czystości, choć w istocie byłby maniakiem seksualnym albo jakimś ciężkim zboczeńcem. No, ale macherów od mediów nie interesuje istota rzeczy tylko pozory. I stąd na przykład Piotrek Gursztyn, który zawsze ma taki dziwny, nieco ironiczny uśmiech na twarzy został mianowany wesołkiem. No, ale wracajmy do Semki. Mojego kolegę zdenerwował jego artykuł o rumie. - Co on może wiedzieć o rumie – wrzeszczał mi w słuchawkę – co to jest baccardi!!! I dalej – Czy on ma pojęcie do czego jest rum?! Czy on wchodził kiedyś do portu na Bermudzie w czasie sztormu, po całej butelce „Hawana Club”?! Rzecz jasna Semka nie wchodził nigdy do żadnego portu po całej butelce rumu. Nawet na schody nie wchodził po całej butelce, no chyba, że była to butelka eau de cologne, którą wylał na siebie przed balem dziennikarzy. Potem kolega mój mówił mi jeszcze o cenach rumu na Karaibach i na Bermudach, pamiętał, że przebicie jest bardzo duże. Na pierwszym archipelagu rum kosztuje dwa dolary sześćdziesiąt centów, a co do drugiego nie miał pewności czy butelkę sprzedają tam za trzynaście czy za trzydzieści dolarów. Musimy mu jednak wybaczyć tę pamięciową lukę, bo do bermudzkich portów wchodził zawsze, bez względu na pogodę po całej butelce „Hawana club”. Aha, dodał jeszcze, że najlepszy jest rum o nazwie „Black seal”, co ponoć znaczy „czarna foka”.

Po co ja to wszystko piszę? Otóż chcę, by wszyscy w całej jaskrawości zobaczyli na czym polega różnica pomiędzy profesjonalizmem a amatorszczyzną. Semka całą swoją wiedzę o rumie czerpie z publikacji dostępnych w internecie, ewentualnie z ulotek rozdawanych w Lidlu. Mój kolega zaś miał okazję zapoznać się z tym co zwykle określa się jako istotę zagadnienia. Był w miejscu gdzie narodził się rum, poznał jego przeznaczenie i funkcję, przetestował je na sobie i wyszedł z tych prób zwycięsko. No więc o czym tu gadać. Semka, choćby go przebrali nie wiadomo w co i dali do dyspozycji nie wiadomo ile stron kolorowego periodyku zawsze będzie tylko nędznym amatorem. Maskującym swoją amatorszczyznę tuszą.

Przejdźmy teraz do sedna sprawy czyli to książki jaką wraz z Janem Pińskim wydał Grzegorz Braun. Publikacja ta irytuje mnie w najwyższym stopniu, a to z tego względu, że ja już dwa lata temu zaproponowałem Grzegorzowi Braunowi by wydał u mnie wywiad rzekę, albo coś co nosiłoby tytuł „Alfabet Grzegorza Brauna”. Jako oferent byłem namolny, nie za bardzo namolny, ale wydawało mi się, że w stopniu takim, który powinien przynieść mi sukces. Pomyliłem się. Grzegorz Braun udzielał mi najpierw wykrętnych odpowiedzi, potem dowiedziałem się, że wywiad rzekę z Grzegorzem Braunem wydawać będą koledzy z Polonia Christiana. Nie powiem, zdziwiłem się. Liczyłem bowiem na zyski i podkręcenie sprzedaży w stopniu więcej niż dobrym. W ostateczności okazało się, że wywiad rzekę z Grzegorzem Braunem wydał kto inny, a napisał go właśnie Jan Piński, naczelny Uważaka. I teraz najlepsze – ten wywiad rzeka ma 132 strony, wydany jest w jakimś śmiesznym formacie, a kosztuje 29 złotych. To nie jest wywiad rzeka, to jest wywiad „tyle co koń nasikał”. W dodatku bardzo spocony koń w czasie wielkiej suszy. Efekt ten nie pokrywa się ze słowami Grzegorza Brauna, który straszył mnie w żartach, że jak już zaczniemy robić ten wywiad to on będzie gadał bez przerwy przez tydzień. Jak łatwo sprawdzić nic z tego nie wyszło. Mimo marnej jakości tego produktu jest on promowany i stał się elementem kampanii prezydenckiej Grzegorza Brauna. To jest coś w najwyższym stopniu zdumiewającego. To jest próba porównywalna z zaangażowaniem Mazurka do pisania o winie, a Semki do pisania o rumie. I ja tego niestety zrozumieć nie potrafię. Najgorsze jest zaś to, że ta książka nie sprzeda się nawet w jednej trzeciej tak, jak sprzedałaby się gdyby wydana została u mnie. Ja tego nie potrafię wytłumaczyć Grzegorzowi Braunowi, bo on jak widzi grubasa z czerwoną twarzą od razu myśli, że to jest smakosz i znawca alkoholi. Tymczasem wcale nie musi tak być. Duży wydawca nie musi mieć wcale dobrej dystrybucji i dobrej promocji. No, ale sprawy mają się tak, że ludzie sądzą po pozorach. Nic na to nie mogę poradzić. Dziś zaś myślę, że to nawet lepiej iż tak się stało. Co ja bym teraz zrobił z tą książką w czasie kampanii prezydenckiej robionej przez znawców rumu baccardi sprzedawanego w Lidlu? Jak bym się od nich opędził? Janowi Pińskiemu jest łatwiej, bo on zdaje się chce podkręcić sobie wskaźniki popularności występując z Grzegorzem Braunem. Nic mu to nie pomoże, a to z tego względu, że książka, która jest dźwignią tej promocji jest zwyczajnie słaba, źle wydana i za droga. Cała ta promocja, tak myślę, odbije się negatywnie na Grzegorzu Braunie. Na jego popularności i mocy sprzedażowej, która była jeszcze niedawno bardzo wielka, ale przez polityczne zaangażowanie zostanie zredukowana o połowę. Nie można mieszać polityki z biznesem, na tym poziomie, na którym się znajdujemy. To się może udać fabrykom zbrojeniowym, Ruppertowi Murdochowi, Adamowi Michnikowi, ale nie Grzegorzowi Braunowi. Mechanizm, który rzekomo ma napędzać kampanię Grzegorza Brauna, ma odwróconą rurę wydechową, spaliny lecą na Brauna, zamiast do tyłu. Chodzi o to, że ludzie czynni przy tej kampanii nie chcą, by on cokolwiek uzyskał, oni chcą się jedynie wylansować licząc, na to właśnie, co ja tu nazwałem jego mocą sprzedażową. To się skończy marnie.

Nawet jeśli założymy, że książka Pińskiego została napisana i wydana ze szczerą intencją, po to, by nakręcić kampanię Brauna, nie pozostanie nam nic innego jak zadumać się nad ludzką słabością. Nie dojdziemy bowiem do tego, jak można było wpaść na pomysł, że produkt słaby, źle zrobiony i drogi może pomóc komukolwiek w wygraniu wyborów, albo choćby tylko w zdobyciu popularności. To jest jakieś pomieszanie z poplątaniem. Żeby robić promocję człowieka politycznie wyrazistego trzeba dać mu do ręki dobre produkty, z dobrą okładką, za przystępne pieniądze.

Powtarzam: nie wiem dlaczego Grzegorz Braun się na to zgodził, no, ale fakt pozostaje faktem, zgodził się, a teraz występuje w tych krępujących spotkaniach z Janem Pińskim.

Teraz kilka słów wyjaśnienia dla tych donosicieli, którzy moją poprzednią krytykę poczynań Grzegorza Brauna zanieśli mu od razu z okrzykami – popatrz, popatrz, pomogłeś mu, a on cię teraz szkaluje! Mili Państwo, ja ten tekst napisałem specjalnie, właśnie po to, byście go czym prędzej dostarczyli Grzegorzowi Braunowi. On tego sam z siebie nie przeczyta, trzeba mu rzecz całą podsunąć pod nos.

Napisałem ten tekst także dlatego, by zareklamować swoją nową książkę, która ukaże się już niebawem. Będzie to kolejna edycja I tomu Baśni jak niedźwiedź, ale całkowicie odmieniona. Rzecz zostanie wydana w twardej oprawie, ze znakomitą okładką Tomka Bereźnickiego, z narysowanymi przezeń dziesięcioma barwnymi, całostronicowymi ilustracjami. Cena zaś tej książki wynosić będzie dla klientów indywidualnych jedynie 40 złotych czyli tylko o 11 złotych więcej niż cena książki Pińskiego, która liczy sobie 132 albo 136 stron. Nowa Baśń zaś będzie miała aż 350 stron. Rabaty dla pośredników naliczać będziemy od ceny 45 złotych, no bo co w końcu kurcze blade, jak powiedział klasyk....Na koniec chcę jeszcze przypomnieć, że moje wydawnictwo nie jest dotowane, nie reklamują go też żadne periodyki obsługiwane przez znawców rumu baccardi. Okładkę nowej Baśni można już oglądać na stronie www.coryllus.pl Chciałbym też życzyć Grzegorzowi Braunowi dużo szczęścia i jak najszybszego zawrócenia z drogi na której się teraz znajduje, albowiem przekonany jestem, że jest to droga ku katastrofie. Amicus Plato...itp, itd....

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka