coryllus coryllus
5405
BLOG

Łuk triumfalny czyli o sukcesie gwarantowanym

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 37

Będzie to opowieść o tym, że najlepsze nawet gadanie nie ma, jak to się czasem mawia, „wstanu” do najgorszego nawet działania.

Nie wiem czy słyszeliście, ale od jakiegoś czasu Jan Pietrzak opowiada, że zbierze pieniądze i zbuduje w Warszawie łuk triumfalny upamiętniający zwycięstwo w roku 1920. Pojawiają się różne propozycje dotyczące lokalizacji. A to wschodnia część miasta, a to przerzucić przez Wisłę, a to w samym centrum. Łuk bowiem ma być nie byle jaki, ma mieć ponoć wysokość pałacu kultury. Ja jestem całym sercem za tym łukiem, ale chodzą słuchy, że ma to być obiekt żelbetowy z płaskorzeźbami przedstawiającymi triumf polskiego żołnierza. Jak się rozejrzę dookoła i popatrzę na te rzeźby co powstały w czasie ostatnich lat, strach mnie bierze na samą myśl o tym, kto mógłby zaplanować kompozycje postaci na łuku. No i ten żelbet wielkości pałacu kultury....Oczywiście koszta konserwacji takiego łuku zapewne byłyby mniejsze niż na przykład łuku w stylu barokowym czy innym, ale sami przyznacie, że obiekt tej wielkości, w kolorze szarym, w zimowej Warszawie wyglądałby mało triumfalnie. Poza tym wokół tego pomysłu zebrała się grupa osób, która – mogę się mylić – do tej pory nie zrealizowała żadnego większego pomysłu, jeśli nie liczyć nie nakręconego jeszcze filmu o Smoleńsku. Jan Pietrzak zaś od 50 lat występuje z gitarą i śpiewa, używając przy tym tych samych trzech chwytów. Co jakiś czas usiłuje kandydować na prezydenta, albo wygłasza jakieś kwestie dotyczące polityki, które mają uchodzić za konserwatywne, tradycyjne i odwołujące się do szeroko rozumianych wartości. Być może kogoś to uwodzi, ale nie mnie. Wiem bowiem, że na taką imprezę jak łuk triumfalny to za mało. Nie ma w tym ani rozmachu, ani szaleństwa, ani – przepraszam – szczerych chęci.

Całe szczęście mamy jeszcze kontrkandydata do osoby Jana Pietrzaka, człowieka, który także chce postawić łuk upamiętniający bitwę warszawską, tyle że w stylu dojrzałego klasycyzmu. Ma on tę przewagę nad Pietrzakiem, że pracuje w nieruchomościach i branża ta nie ma dla niego tajemnic, a do tego jeszcze posiada niezbędną przy takich projektach dozę czystego, pozytywnego, szaleństwa oraz rozmach, którego Pietrzakowi po prostu brakuje. I powiem Wam jeszcze, że ja miałem okazję poznać tego faceta osobiście, był tu u mnie na działce i gadaliśmy. I chociaż przeszliśmy normalnie na ty, będę o nim pisał z należnym takim jak on osobom szacunkiem – oto proszę Państwa Jan Żyliński.

Zwykle kiedy prasa o nim pisze używa formuły „kontrowersyjny milioner”. Ja nie bardzo rozumiem dlaczego człowiek, który ma pieniądze i realizuje swoje marzenia musi być od razu kontrowersyjny. Zdaje się chodzi o to, że ludzie, którzy piszą o nim w ten sposób, uważają, że pieniądze uczciwie zarobione należy schować w siennik i do końca życia żywić się wyłącznie pyzami z Biedronki. No ale cóż robić tak już to zostało ustalone i Jan Żyliński nazywany jest kontrowersyjnym milionerem. Ponieważ realizuje on swoje marzenia i swoje obsesje ludzie doczepiają mu także inne, mniej wdzięczne łatki, wydaje im się bowiem, że Żyliński powinien wydawać swoje pieniądze na coś, co zwykle nazywane jest bardzo enigmatycznie „dobrem społecznym”. Czyli mówiąc wprost, powinien oddać kasę jakiemuś oszalałemu komitetowi, na czele którego stanąć powinien znany reżyser, albo satyryk i komitet ten z całkowitym pominięciem życzeń fundatora zacząłby realizować owo „społeczne dobro”. Jasne jest, że z Żylińskim takie numery nie przejdą, więc pisze się o nim i mówi z przymrużeniem oka. Powodów jest kilka, ale najważniejszy jest ten, że estetyka, którą uprawia Jan Żyliński jest nie do zaakceptowania. A estetyka Pietrzaka, przepraszam, to jest?

Bohater nasz zasłynął w zeszłym roku z tego, że za własne pieniądze wystawił na rynku w Kałuszynie pomnik ułana na koniu. Ułan i koń są w kolorze złotym, wszystko robione jest na bogato, bez dręczącej myśli o oszczędzaniu i bez pragnienia, by rozkraść budżet, a ludziom nawciskać kitu. Złoty ułan w Kałuszynie stoi i cieszy oko. Ja może bym do tej roboty wziął nieco lepszego rzeźbiarza, ale co mnie to w końcu może obchodzić, skoro to nie moje pieniądze i nie moja realizacja. Jan Żyliński wybrał akurat takiego, władze miasta zgodziły się na pomnik i już. Co tu komentować. Dlaczego ten pomnik w Kałuszynie spytacie. To proste. We wrześniu 1939 ojciec Jana Żylińskiego, także Jan poprowadził tam nocną szarżę na Niemców i wyrzucił ich z miasta. Były oczywiście straty, ale na wojnie zwykle się nie oszczędza więc nie ma się co dziwić. Wydarzenie to zostało upamiętnione właśnie owym złotym monumentem, który wywołuje różne niekontrolowane odruchy u estetów z gazowni i uniwersytetu. Cóż ja mogę im powiedzieć? Zróbcie sobie mili państwo konkurs na to kto najlepsze podanie o dotację napisze, albo kto więcej użebrze w ciągu doby. Na to tylko was stać.

Jan Żyliński mieszka w Londynie i ma tam pałac. Jest to pałac w stylu klasycystycznym, Jan Żyliński w nim mieszka, ale także wynajmuje niektóre pomieszczenia na jakieś filmowe realizacje. A to na teledysk Brithney Spears, a to na coś innego. Prócz tego czynny jest cały czas na rynku nieruchomości. Urodził się i wychował w Londynie, bo tam jego ojciec mieszkał po wojnie, opowiadał mi, że kiedy był dzieckiem polskiego uczyła go żona generała Ludomira Rayskiego. Spotkaliśmy się, bo były jakieś widoki na realizację filmu o jego ojcu i ja miałem pisać scenariusz. Ja się jednak do pisania scenariuszy nie nadaję i wszystko się rozeszło po kościach. Zachowałem jednak Jana Żylińskiego we wdzięcznej pamięci.

No i teraz wyszła sprawa tego łuku. Żyliński nie zakłada komitetów, nie kokietuje, nie organizuje zbiórek. On chce wystawić w Warszawie łuk triumfalny za własne pieniądze, łuk upamiętniający bitwę warszawską i potrzebna mu jest do tego jedynie zgoda władz. Jasne jest, że Komorowski prezydent, człowiek, który wylewką betonową w kształcie mogiły przeznaczonej na garbusa, upamiętnił bolszewickich żołnierzy pod Radzyminem, takiej zgody nie da. Nie wiadomo czy da ją Andrzej Duda, ale miejmy nadzieję, że tak. A wtedy łuk powstanie. Janowi Żylińskiemu nic więcej nie jest potrzebne. Czy ma szansę? Ja bym bardzo chciał, żeby on zrealizował to marzenie. Wiem jednak, że ludziom w większości nie chodzi o to, by coś realizować, ale o to, by przeżywać drogę do tej realizacji. A jeśli rzecz zakończy się klapą, tym lepiej, bo wtedy można będzie przeżywać klęskę po dwadzieścia razy na rok i opowiadać, panie kochany, jakie to szanse były, jaki rozmach, ale przez podłość paru osób wszystko się rozsypało. Jan Żyliński może więc przegrać. A szkoda, bo on by ten łuk z całą pewnością postawił. Jest bowiem prócz tego jeszcze architektem. Zbudował sobie pałac, przed pałacem łuk triumfalny, tyle, że mniejszych rozmiarów, o ile pamiętam 6 metrowy, do tego ufundował ułana w Kałuszynie. Jan Żyliński jest człowiekiem czynu i swoje projekty wciela w życie z szybkością, o jakiej nad Wisłą mało kto słyszał. Pietrzak tymczasem chce założyć komitet złożony z samych mądrych głów. Kiedy już ten komitet powstanie zaczną się ataki jednych na drugich, a gazownia napisze, że pomysł z łukiem jest zły, bo trzeba zrobić pomnik Wolińskiej i Brusa. I sprawa klapnie, a potem zostanie przesunięta do lamusa pomysłów oszalałych. Żyliński wbrew temu co się o nim pisze, nie jest szaleńcem i na pewno by swój projekt zrealizował. I na pewno nie zawracałby nam, przepraszam za kolokwializm, dupy, zbiórkami, cegiełkami i innymi, podobnymi historiami. On by wziął ekipę i ta ekipa postawiłaby w ciągu dwóch lat łuk triumfalny wysoki na 20 metrów, albo i więcej. Podobny do tego w Paryżu. Esteci rwaliby włosy z głowy, piszczeliby cieniutko i pluli na prawo i lewo. No, ale od tego właśnie są esteci i nie ma się co nimi przejmować.

Nie wiem ile lat ma w tej chwili Jan Żyliński, ale myślę, że około siedemdziesięciu. Jest jednak ciągle młody, bo to jest proszę Państwa człowiek poważny i wielki zgrywus jednocześnie. O tym, jak poważną osobą jest Jan Żyliński niech zaświadczy taka historia. Mniej więcej dziesięć lat temu nasz bohater poważnie zachorował. Lekarze kazali mu porzucić siedzący tryb życia, rzucić palenie, odstawić różne produkty, pogarszające stan zdrowia i uprawiać jakiś sport. Kazali mu po prostu, by się dużo ruszał. I wtedy Jan Żyliński mężczyzna ponad sześćdziesięcioletni, zapisał się na balet. Tak po prostu, poszedł do tej sali z lustrami gdzie ćwiczą młode dziewczyny i zaczął ćwiczyć razem z nimi. I dalej ćwiczy, nie wiem ile to już lat minęło, ale Jan Żyliński codziennie chodzi na zajęcia taneczne. Zdrowie bardzo mu się od tego poprawiło.

Porównanie więc Jana Pietrzaka i jego planów z planami Jana Żylińskiego nie daje nam wyboru. Trzeba ze wszystkich sił poprzeć tego ostatniego, bo wtedy łuk triumfalny w Warszawie powstanie. My zaś złamiemy za jednym zamachem kilka ważnych tabu i wyzwolimy się spod terroru różnych specjalistów od piękna nowoczesnego. No i paru złodziei nie zarobi. To ważne moim zdaniem. Jan Pietrzak, przy całym ogromie dobrych chęci jakie posiada, od złodziei się nie opędzi. Mowy nie ma.

Mnie się postawa Jana Żylińskiego podoba bardzo, bo chociaż nie dysponuję takimi jak on budżetami, to jednak staram się realizować swoje plany i marzenia według własnego widzimisię. No, czasem przychylam się do życzeń publiczności. Jak na przykład teraz kiedy wydałem pierwszy tom Baśni w twardej oprawie, a do środka włożyłem ilustracje Tomka Bereźnickiego. Tego wielokrotnie życzyli sobie czytelnicy. Nie więc podobnie jak Jan Żyliński mówię „sprawdzam” i czekam co będzie. Czy ludzie będą zadowoleni z realizacji, czy też interesuje ich tylko opowiadanie o niej i przeżywanie wciąż na nowo emocji związanych z niespełnieniem. Bo to jest mili czytelnicy poważny problem u nas. Myślę, że jeden z najpoważniejszych. Owo życie wewnętrzne, skutkujące łysiną, wrzodami na żołądku i dzikim wzrokiem wlepianym w bliźnich na ulicy. Owa nieumiejętność zrealizowania najprostszych pragnień i przemożna chęć opowiadania o nich każdemu, chce czy nie chce słuchać. No więc my to odrzucamy i podejmujemy ryzyko. Oby udało się także Janowi Żylińskiemu. Kto z nami, zapraszam, kto przeciw wypraszam....Jedziemy dalej....

 

A oto dom Jana Żylińskiego w Londynie i jego występ we własnych wnętrzach. Zwrócić uwagę na kamienne wanny. Każda waży ładnych parę ton.

http://whitehouselondon.com/about/

 

https://vimeo.com/31838644

 

Zapraszam także na stronę www.coryllus.pl, gdzie można już kupować nowy I tom Baśni jak niedźwiedź w twardej oprawie. Jadę dziś do Gdańska, albowiem mam tam spotkanie autorskie o godzinie 17.00, na które wszystkich zapraszam. Odbędzie się ono w bibliotece w budynku Manhattan. Nie będę więc komentował, ale myślę, że będziecie się tu dobrze bawić.

Od jutra Baśń jak niedźwiedź będzie także w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.

 

Jeszcze nagrania


 

http://www.youtube.com/watch?v=N9e7xCyDoFQ


 

https://youtu.be/i9anCuMljYg


 

No i nasze trailery.

https://www.youtube.com/watch?v=PZ77GGVUfLw

https://www.youtube.com/watch?v=agpza8Ag5bA

https://www.youtube.com/watch?v=kJ7REL-ee4s

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka