coryllus coryllus
6015
BLOG

Los Perfectos na motorach

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 136

Dzięki Bogu udało mi się przez całe życie nie zapisać ani też nie dać się wciągnąć do żadnej elitarnej grupy. Takiej wiecie co to jej członkowie czerpią największą satysfakcję z przebywania we własnym towarzystwie, a ich istotną funkcją jest konsumowanie drogich gadżetów i uczestnictwo w tak zwanych wydarzeniach. Na przykład nigdy nie nauczyłem się jeździć na motocyklu. Nie chciałem też, żeby mi matka kupiła motor, a i ona się do tego nie wyrywała. Myślę, że dzięki tej swojej asertywności, bo jak wiecie prób zapisania mnie do różnych elitarnych środowisk było sporo, uniknąłem wielu nerwowych napięć.

Do kwestii elit, którą wielu piszących na salonie, słabych autorów żyje, mam stosunek jednoznaczny. Nie ma innych elit niż te wyłonione poprzez uzurpację. Wszystkie zaś porozumienia elitariuszy, szczególnie te dokonywane na naszych oczach w mediach, mają zawsze ukrytego patrona. Taki jest ten świat i nie zmienicie tego choćby wam gumka w majtkach pękła. Każdy kto lata z wyciągniętą ręką i szuka kogoś z kim mógłby się porozumieć na płaszczyźnie swojej elitarnej przynależności do jakiejś grupy to w najlepszym razie naiwniak, a w najgorszym agent. Pomiędzy tymi dwoma stadiami znajdują się oszuści matrymonialni i sprzedawcy szarej maści na szczury. Dawno temu, kiedy istniał konwenans, byliśmy wolni od takich niepokojów, bo każdy wiedział jak się zachować i co zaprezentować w określonych sytuacjach. Dziś nie mamy nawet pojęcia o tym co to konwenans, więc ludzie stawiają na otwartość, szczerość, uczucia i takie tam pierdoły. To się zawsze źle kończy.

Jeśli więc słyszę o tym, że dwie grupy motocyklistów przyjaźnią się ze sobą i jeżdżą wspólnie na wódkę, a także spotykają się w odległych miastach takich jak Moskwa, nie mam wątpliwości jakie jest tło tych porozumień. Subkultury są pod kontrolą. Tylko ktoś bezgranicznie naiwny sądzi, że jest inaczej.

Im bardziej elitarne są te subkultury tym gorzej. Zawsze bowiem jest tak, że muszą mieć one jakieś zasilanie, finansowe lub duchowe. To drugie może być autentyczne lub sfingowane,

albo będzie je błogosławił ksiądz, albo jakiś szaman. Ksiądz zaś może być w tę grę wciągnięty lub znajdować się w elitarnej grupie dobrowolnie.

W związku z przejazdem tych ruskich motocyklistów przez Polskę pojawiają się tutaj głosy najróżniejsze. O dziwo sporo jest takich, którzy twierdzą, że to nic takiego, że to biedni ruscy motocykliści i nic więcej. Przejadą sobie przez Polskę i nic się nie stanie. A czego mili państwo oczekujecie? Jakiego rodzaju atrakcji? Podpaleń? Oni właśnie chcą tylko tego, żeby im pozwolić spokojnie przejechać przez Polskę. To będzie potem clou ich cyrkowego programu na wszystkich motocyklowych imprezach jak świat długi i szeroki. Przejechaliśmy przez Polskę będzie mówił ten dziwny człowiek o ksywie chirurg, a jego koledzy z Niemiec pytać będą gdzie są polscy motocykliści. On im zaś wskaże grupkę siwawych panów kiwających się na swoich siodełkach i wszyscy roześmieją się wesoło. O nic więcej tam nie idzie. Jeśli zaś polscy motocykliści czują jakąś wewnętrzną więź z panem o ksywie chirurg i jego kolegami, niech się lepiej trzymają z daleka od nas i od Polski. Mówię to wprost, albowiem wiem doskonale jaki jest mechanizm kreowania liderów.

Ja na przykład na lidera nie nadaję się w ogóle. Rzeczy, które wykonuję, całe to pisanie, blog i promocja, są po pierwsze nie do powtórzenia dla młodego, agresywnego człowieka z aspiracjami, po drugie ich aspekt widowiskowy nie istnieje, a tak zwane popisywanie się jest bardzo ważne jeśli idzie o elitarne grupy. Przez to nie mam szans na liderowanie w żadnej grupie, nie mogę też aspirować do żadnej elity. Co innego siwy pan z wąsami, który jeździ na błyszczącym motorze. I ta apaszka szamotana wiatrem i flaga, no i w ogóle wszystko. To jest coś niesłychanie cennego z punktu widzenia konstruktorów grup elitarnych, od których zawsze zaczyna się manipulacja na wielką skalę.

Podkreślam, mnie te sprawy, cały ten rajd katyński i jego komandor nie interesowały do wczoraj. Nie mam motoru, subkultura motocyklistów jest poza sferą moich zainteresowań. Kiedy jednak ktoś oznajmia publicznie, że tacy klienci jak koledzy pana o ksywie Chirurg są normalnymi ludźmi, którzy zostali wychowani w innej kulturze popełnia co najmniej błąd.

Jest to błąd z gatunku subtelnych, ale niesłychanie ważnych. Po pierwsze zakłada, że sam jest częścią jakiejś kultury, a przez obecność w mediach oraz przez fakt posiadania błyszczącego motocykla może orzekać o niej w sposób wiążący. Po drugie nie zauważa, że wypowiedzi jego kolegów motocyklistów rosyjskich w ogóle nie odnoszą się do jakiejkolwiek kultury. No i po trzecie najważniejsze daje dowód, że łączność duchowa pomiędzy motocyklistami stoi na pierwszym miejscu w jego wewnętrznej hierarchii i jest ważniejsza niż na przykład łączność duchowa z narodem, do którego należy. Nie chciałbym nikogo urazić, ale wiem, że wiele osób silnie związanych z różnymi subkulturami demonstruje silne lekceważenie, a nieraz i pogardę wobec osób, które do elitarnego stowarzyszenia nie należą. Do takich co nie maja motoru po prostu. Powiedziałbym nawet, że wszelkie elitarne stowarzyszenia, poza tymi obciążonymi ciężką służbą i ryzykiem są obce duchowi chrześcijańskiemu i chrześcijańskiej kulturze. No więc wobec takiej konstatacji chciałbym się dowiedzieć jaką misją, jakim ryzykiem i jaką służbą obciążone są stowarzyszenia motocyklistów. Szczególnie zaś tych, którzy orzekają o kulturze i szukają przyjaźni z ludźmi, wyglądającymi podobnie do nich, po to, by wspólnie się napić i pośpiewać. Bo rozumiem, że o to tylko chodzi, żadne dodatkowe atrakcje nie wchodzą w grę.

Żeby dokładnie wytłumaczyć o co mi chodzi, bo wiem, że wiele osób może tego nie zrozumieć, posłużę się moim ulubionym przykładem. Oto polskiej ziemiaństwo mimo zaborów, mimo konfiskat, mimo wywózek przez 120 lat zaborów był siłą nie do przecenienia. Siłą dość statyczną, to prawda, ale środki i wola działania były. Grupa ta została oszukana dwa razy, po pierwsze kiedy uwierzyła, że istnieje jakaś międzynarodówka arystokratów, że ludzie herbowi z różnych krajów mogą się ze sobą porozumiewać na płaszczyznach innych niż interesy narodowe, po drugie kiedy uwierzyli w demokratyczną, wolną Polskę. Te dwa szwindle zabiły jedyną, prawdziwie elitarną grupę w Polsce. W roku 1918 cała arystokracja europejska była już dawno przecwelona przez banki i amerykańskich milionerów. Posłusznie wykonywali ci ludkowe polecenie urzędników, agentów, premierów, oficerów z gminu, a nawet działaczy socjalistycznych. Wolna Polska roku 1918 zaś była jedynie elementem chwilowo przerwanej globalnej układanki, której kontynuacją była likwidacja wielkiej własności ziemskiej na wschodzie Europy, nazywana czasem II wojną światową. To były sprawy poważne, a tu mamy jakichś motocyklistów, którym ktoś czegoś nakładł do głowy o kulturze, subkulturze, i Bóg jeden wie o czym jeszcze. I oni chcą zademonstrować swoją więź z innymi motocyklistami. A są tacy co twierdzą, że to bardzo fajnie, bo wtedy nikt nie napadnie na ruskich motocyklistów i nie będzie prowokacji i dzięki temu zachowamy dobre stosunki z naszym wielkim, wschodnim sąsiadem. Nie mam do tego słów.

Nie znam się na fechtunku, ale ostatnio przeczytałem tekst o pewnym fechmistrzu. Twierdził on, że przyjęcie w czasie pojedynku na szpady pozycji obronnej to najpewniejszy sposób na podniesienie dochodów miejscowego grabarza. Kiedy więc słyszę te wszystkie głosy współczucia wobec Rosji, bo mają kryzys, a źli Amerykanie chcą ich dobić, nie chce mi się nawet śmiać. Chce mi się ziewać. Ile razy jeszcze trzeba was kopnąć w tyłek biedni ludzie, żebyście zrozumieli iż nikt nie szuka z wami żadnej duchowej, ani innej więzi. Oni mają was wszystkich w nosie. Bez względu na to co akurat przeżywają u siebie. Skala problemów Polski nie jest ich skalą. Im zaś szybciej biegniecie w ich stronę z wyciągniętą ręką tym gorszy los sobie szykujecie. I z tym większą pogardą się spotkacie. Dla rosyjskich motocyklistów Polska może być co najwyżej dekoracją, tłem na którym ładnie będzie wyglądać ich softie. A i to w najlepszym razie.

Zakładam rzecz jasna także wersję optymistyczną, pan który opisał na fejsie swoje moskiewskie przygody to prowokator, a pan komandor rajdu katyńskiego ma już swoje lata i pełni li tylko funkcję reprezentacyjną. Nie chce mi się bowiem wierzyć, że świadomi Polacy przez to tylko, że im matka dała na motor czują duchową wspólnotę z funkcjonariuszami FSB poprzebieranymi w dziwne ciuchy. To jest zbyt kuriozalne, nawet jak na dzisiejsze czasy, w których wszyscy zapomnieli co to jest konwenans i jak ważną, higieniczną wręcz rolę pełnił w dawnych czasach.

 

Przypominam, że w ten czwartek zaczynają się w Warszawie targi Wydawców Katolickich. Przypominam, że mamy już nowe wydanie Baśni jak niedźwiedź tom I, w twardej oprawie z dziesięcioma ilustracjami Tomka Bereźnickiego. Kosztuje ono 40 złotych. Baśń tom II sprzedawana będzie w cenie 30 zł, a pozostałe Baśnie w miękkich oprawach po 30 złotych. Zapraszam, będziemy tam z Toyahem. Ja przez cztery dni, a Toyah przez dwa. W kolejny piątek zaś zaczynają się targi w Białymstoku. Będę tam miał dwa wieczory autorskie, jeden w samym mieście, a drugi w Sokółce, pierwszy 24 kwietnia o 18, przy ul. Ciepłej 15, w filii bibliotecznej nr 3, a drugi 25 o 18 w Bibliotece Publicznej w Sokółce. Spotkanie z 30kwietnia zostaje przełożone na 7 maja. Będziemy z Toyahem i Dr. Wallem w Opolu dyskutować o szansach Andrzeja Dudy na fotel prezydencki. Początek o ile pamiętam o 18.00. Zmianie ulegają plany mojego wyjazdu do Szwajcarii. Nie mogę tam pojechać w czerwcu, będziemy więc w Rapperswilu na początku września. Raczej nie dojedziemy do Genewy. Zbyt optymistycznie to zaplanowaliśmy. Nie damy rady po prostu. No, ale co się odwlecze to nie uciecze.

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG gdzie są już nowe Baśnie. Zapraszam także na targi książki, kwietniowe i majowe, które odbędą się na Stadionie Narodowym w połowie miesiąca.

 

Aha, byłbym zapomniał, zgłosiłem nasz komiks do nagrody Feniksa, w dwóch kategoriach – wydawnictwo młodzieżowe i edytorstwo. Nie liczę na nic, ale ciekaw jestem, czy taki produkt jak komiks ma w ogóle szansę. Zwycięży pewnie jak zwykle Górny ze swoją książką o graalu, albo Ziemiec, który napisze coś o swoim profesjonalizmie. Zawodowcy górą.

 

Mam tu jeszcze link do nowej pogadanki i tradycyjnie nasze trailery

 

https://www.youtube.com/watch?v=AfZdlZ0_xX4&feature=youtu.be

 

https://www.youtube.com/watch?v=PZ77GGVUfLw

https://www.youtube.com/watch?v=agpza8Ag5bA

https://www.youtube.com/watch?v=kJ7REL-ee4s

 

Jan Żyliński, o którym tu ostatnio pisałem, prosił mnie, żebym umieścił informację o jego nowej inicjatywie. Proszę bardzo, oto ona:

 

http://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/imigranci-mowia-dosc-ksenofobii-w-wielkiej-brytanii-polski-ksiaze-wyzywa-na-pojedynek-nigela-farage-a,532744.html

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka