coryllus coryllus
5082
BLOG

Kampania czyli uwodzenie nieletnich

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 147

Nie wiem czy to w ogóle jest możliwe, ale wydaje mi się, że sukces bezwzględny jednemu z kandydatów zapewniłaby teraz tylko radykalna zmiana stylu kampanii. Teraz czyli w następnych wyborach, bo o tym, by coś zmieniać dziś nie ma przecież mowy. Wszyscy prowadzą te swoje narracje po utartych torach, a ich celem jest niezrażanie nikogo. Najgorzej idzie to Andrzejowi Dudzie, bo ktoś mu doradza, że tylko łagodnością i absorbowaniem jak najszerszego spektrum poglądów może zyskać sympatię wyborców. Moim zdaniem nie może, ale niech tam, nie ja decyduję. Im łagodniejszy jest Duda tym więcej idiotyzmów mu się zarzuca, jak na przykład z tym telefonem odebranym w kościele. Nie wiem kto pierwszy podjął ten argument, ale jest to popis prawdziwy pozorowanej ortodoksji. Odebrał telefon, znaczy lekceważy nabożeństwo, co za człowiek....

Jedynym kandydatem, który nie kokietuje wyborcy jest rzecz jasna Grzegorz Braun. Może inaczej, on nie kokietuje wyborców spoza swojego, dawno rozpoznanego elektoratu. Tych bowiem uwodzi tak jak zwykle. Innych zaś usiłuje zszokować licząc na to, że w ich duszach znajdują się głębokie pokłady frustracji, które uwolnią się wskutek jego zaklęć i dzięki temu uda się zrobić dobry wynik. I to może być prawdą. Może się okazać, że zaprzysięgli czytelnicy gazowni, pójdą głosować na Brauna, bo od dawna mieli już dość tych cholernych Żydów, co chcą od Polski odszkodowania, ale nie wiedzieli jak to powiedzieć. Teraz już wiedzą. Może się zdarzyć, że wiele osób tkwiących w towarzyskich klinczach, które wysysają z nich siły, pójdzie głosować na Brauna, bo ma już dość takiego życia, a przekaz, jaki emituje Grzegorz Braun jest nowy, ciekawy i prosty.

Nie zmienia to jednak nic z tego co napisałem na początku, wszystkie kampanie prowadzone są tak samo, z minimalnym poszanowaniem inteligencji odbiorcy. Tak jakbyśmy się wszyscy nagle, na czas wyborów zamieniali w gromadę ogłupiałych dzieci, które pragną tylko jednego - żeby zawsze był kompot....

Na mnie największe wrażenie robi kandydat Kukiz i jego narracja. Na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka widać, że Paweł Kukiz nie nadaje się do niczego, a żadne wypowiadane przezeń w kampanii słowo nie jest jego własnym. Ktoś mu to wcześniej napisał i on się wyuczył tych śmiesznych zwrotów, a teraz je powtarza. Mimo to ma on – według sondaży - szanse większe niż Braun. To się może okazać fałszem, czego zupełnie nie spodziewają się moderatorzy procedur demokratycznych w Polsce.

W linkowanym tu wczoraj artykule z gazowni, wypowiadał się jeden z nich właśnie, niejaki Marcin Król, który otwarcie twierdził, że nie można w demokracji dopuszczać do głosu przeciwników demokracji. I miał tu na myśli Brauna i Korwina. Nie tak dawno przecież pan Smolar wypowiadał podobne kwestie mając na myśli Jarosława Kaczyńskiego. Chciał zastopować procedurę demokratyczną, żeby uratować demokrację przed Kaczyńskim właśnie. To są projekcje obłąkane, rodzące się w głowach potomków komunistycznych funkcjonariuszy. Nikt inny czegoś takiego nie wymyśli. Jawny absurd takich twierdzeń nie spędza snu z powiek młodym ludziom zafascynowanym treściami mielonymi przez GW, którzy na potwierdzenie słuszności tez głoszonych przez Króla mogą sobie dopowiedzieć, że przecież w komunizmie i faszyzmie też nie dopuszczano do głosu przeciwników tych ustrojów, a więc wszystko się zgadza i jest na swoim miejscu.

Kandydat Jarubas powiesił u nas w mieście plakaty ze swoim wizerunkiem, na którym wygląda jak emerytowany aktor z enerdowskich pornosów, i napisem „Jarubas”. Nie potrafię zrozumieć co to znaczy i do kogo ten komunikat ma trafić, ale ponoć jacyś serialowi aktorzy chcą na Jarubasa głosować. To też jest jakiś target. Poza tym ludzie, którzy lubią seriale, także mogą z rozpędu zakreślić jego nazwisko na liście.

O Bronisławie nie chce mi się nawet pisać, choć mam przeczucie, że to on wygra wybory, a kiedy to już nastąpi wszyscy uczestnicy tej hucpy wyjdą na scenę i ukłonią się nisko. Publiczność zaś nagrodzi ich brawami. Potem zaś wszyscy zaczną się przygotowywać do kampanii jesiennej. A będzie się to odbywać z jeszcze większym przytupem i jeszcze większym przekonaniem, że wyborca to debil.

Może się mylę i nie oglądałem wszystkich spotów, ale chyba nikt nie przedstawił ludziom kompetencji jakie ma w Polsce głowa państwa. Od tego trzeba by zacząć, potem zaś skonstruować plan kampanii w oparciu o tę realność. Przepraszam jeśli kogoś zanudzam, bo może rzeczywiście ludzie chcą słuchać o poglądach kandydatów na rodzinę, sojusze z Turcją oraz wysokość budżetu na wydatki zbrojeniowe. Mam jednak wrażenie, że nie, mam wrażenie graniczące z pewnością, że kto pierwszy w nadchodzących wyborach zmieni radykalnie sens i wymowę kampanii ten wygra. Ktoś może powiedzieć, że to niemożliwe, bo są standardy wyborcze, wypracowane w USA i innych dojrzałych demokracjach, a poza tym i tak te wybory fałszują, więc nie ma sensu się tym zajmować. Trzeba gadać o podatkach, zbrojeniach i egzotycznych sojuszach. Każdy bowiem lubi planować sobie jakieś strategie, im mniej zaś może zmienić w swoim życiu, tym szerzej je planuje. Mam wrażenie, że kandydaci uważają nas, za pryszczatych wielbicieli gier strategicznych, którzy chcą po prostu rozpakować z folii najnowszą wersję i szybciutko ją przetestować. Przekonują mnie o tym te wszystkie internetowe telewizje, te podziemne kanały, kręte korytarze, gdzie ludzie dotknięci nieumiejętnością zrobienie czegokolwiek naprawdę opowiadają o tym jakąż to pracę wykonają dla kraju, jak tylko ktoś da im szansę i będą mogli wejść w politykę. To jest moim zdaniem czysta groza. Ktoś musi za tym stać, nie może być inaczej.

Ta nieposkromiona gotowość do wygłaszania komunikatów, bez zamiaru robienia czegokolwiek jest, dla mnie przynajmniej, nie do zniesienia. Ma ona jednak swoich zwolenników. Kim oni są? Ludźmi, którzy lubią dostawać różne rzeczy za darmo. Tam dostają w pakiecie zestaw poglądów, którymi mogą popisywać się przed kolegami w pracy, a jeśli nie mają akurat kolegów albo pracy to przed lustrem. Taki jest istotny sens niepodległościowo-wolnościowych pogadanek. Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że będę teraz miał jeszcze więcej wrogów niż dotychczas, a powtarzane tu niedawno jeszcze pytanie, którego treść zaraz przytoczę, powróci znowu. Bywało tak, że po wydaniu tej czy innej książki rozpoczynała się tutaj dyskusja z trollami na temat co robić. No więc ja zwykle podrzucałem kilka bardzo konkretnych przykładów, wśród których nie było miejsca ani na wyjście z UE, ani na sojusz z Turcją. I za każdym razem słyszałem to samo: no, ale co pan zrobił dobrego? Gadać to każdy potrafi, ale trzeba coś, panie tego, zrobić naprawdę, pisanie książek to trochę kochany za mało. Potem zaś podrzucano mi kilka linków do nagrań ludzi, którzy „robią coś naprawdę”, czyli wpuszczają do sieci swoje pogadanki na wszelkie możliwe tematy.

To jest oczywiście niezwykle uwodzicielskie, bo nie dość, że mamy fun i satysfakcję, to jeszcze zyskujemy zwolenników. Przynajmniej w teorii. A nie zmęczymy się przy tym wcale. Na tym blogu jednak nie zajmujemy się uwodzeniem, a już na pewno nie zajmujemy się uwodzeniem nieletnich. Przepraszam jeśli kogoś rozczarowałem, ale to się, póki żyję, raczej nie zmieni.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i przypominam, że 7 maja o 18.00 mamy w Opolu spotkanie,na którym debatować będziemy o szansach poszczególnych kandydatów na prezydenta.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka