coryllus coryllus
5734
BLOG

Wróbel czy świnia?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 68

Jak pamiętacie zapewne do jednej klasy z Moniką Jaruzelską chodzili dwaj ludzie, którzy podpierają dziś konserwatywno-prawicowy firmament. Każdy rzecz jasna na swój sposób, bo dzielą ich tak zwane poglądy na szczegół, ale my – po owocach poznając – widzimy, że obaj są w zasadzie tym samym. Różni ich wzrost jedynie, bo Jan Wróbel jest tego samego rozmiaru co wspomniana Monika Jaruzelska, a Rafał Aleksander Ziemkiewicz jest trzy razy dłuższy i pewnie tyleż razy cięższy. Powiecie, że to niemożliwe, by tak zróżnicowane rozmiarem stwory podpierały naraz jakiś tam firmament, bo będzie on przecież krzywy. No, ale on właśnie jest krzywy i z tego się biorą wszystkie nasze złudzenia, z krzywego firmamentu podtrzymywanego przez Wróbla i Ziemkiewicza, kolegów z klasy.

Jak już pisałem pamiętam tego Wróbla z „Życia”, któremu szefował najbardziej prawicowy i bojowy redaktor lat dziewięćdziesiątych – Tomasz Wołek. Wróbel uchodził tam za zrównoważonego konserwatystę. Nie wiadomo dlaczego, bo gdybyśmy chcieli prześledzić jego wypowiedzi w mediach z każdej jasno wynikać będzie, że to albo głupek albo podłota. Ot, choćby dwie pierwsze z brzegu. Z ostatniego wywiadu w gazowni, którego Jan Wróbel udzielił w związku ze swoją nową książką.

Pierwsza dotyczy historii, a konkretnie Tadeusza Kościuszki. Najpierw pada pytanie redaktorki:

 

To może - zamiast popadać w megalomanię - warto się zwrócić w stronę prawdziwych autorytetów, również tych historycznych? Kto mógłby takim być? Może Tadeusz Kościuszko?

 

A potem odpowiedź Wróbla:

 

Kościuszko to odrębna historia. On jest ewidentnym bohaterem w Ameryce, a u nas jest znany z insurekcji, którą przegrał. Przewidział, że uwolnienie niewolników nie doprowadzi do niczego dobrego, jeśli etapu abolicji nie poprzedzi etap edukacji. I to było zupełnie rewolucyjne. Kto w Polsce wie o tym, że Kościuszko otrzymał od Kongresu wysoką nagrodę? Pieniądze za to, że tak fantastycznie się zachowywał podczas walk z Anglikami, zapisał w testamencie na stworzenie szkoły zawodowej dla wyzwolonych niewolników. Niestety, Amerykanie nie zbudowali tej szkoły. Wielka szkoda, bo gdyby to zrobili i dobrze ją poprowadzili, to stałaby się ona wzorcem. Uwolnieni ludzie mieliby wtedy szansę pracowania gdzie indziej niż na plantacjach, jako słabo opłacani robotnicy. Mamy takie przykłady historyczne, które są w Polsce niedowartościowane.

 

Jan Wróbel był przez 10 lat dyrektorem szkoły na Bednarskiej, gdzie chodziły wszystkie najważniejsze dzieci III RP, od 27 lat zaś uczy historii i przez te wszystkie lata, on autorytet w dziedzinie edukacji, ani razu nie zastanowił się jaki był istotny sens abolicji. Nadal uważa, że niewolników wyzwolono, ponieważ ktoś tam wymyślił, że świat powinien być piękniejszy. Z takim zasobem wyobrażeń o świecie Wróbel zabiera się za nauczanie historii. To jest przykład głupoty. Teraz pora na podłość:

 

Pytanie:

 

Wydaje mi się, że młody człowiek w tym poszukiwaniu potrzebuje przewodnika. Rodzice podejmują ważne dla niego decyzje, na przykład wybór szkoły może przesądzić o przyszłym życiu dziecka. Często jest tak, że gdy chodzi ono do przedszkola z dziećmi prezesów banków, a potem idzie z nimi do szkoły, to w końcu samo tym prezesem zostaje.

 

I odpowiedź:

 

W Polsce mamy specyficzną sytuację - prawie wszyscy ludzie sukcesu nie wyrośli z „pokolenia prezesów”. To są osoby, z których część ma jakąś resortową przeszłość, ale to naprawdę mniejszość. Znaczna większość, nawet łącznie z tymi nomenklaturowymi dziećmi, nie chodziła do szkoły dla esbeków i agentów kontrwywiadu, tylko do szkół osiedlowych, gdzie poznawała bardzo różne osoby. A teraz, z niewiadomych przyczyn, ci ludzie uważają, że ich dzieci nie mogą iść taką samą drogą, bo ta droga, która ich zaprowadziła na szczyty, nie jest już dobra dla ich potomstwa. Ono musi iść do szkoły bardzo wygodnej, rozwijającej zainteresowania, gdzie będą przebrani nauczyciele i supernauczycielki. To stoi w oczywistej sprzeczności z życiowym doświadczeniem rodziców. To, co PRL wyzwalał w osobach z tzw. „śrubką w d”, to była zaradność, a tej nie można się wyuczyć, chodząc do szkół wygodnych. Co nie znaczy, że ich nie powinno być, ale zadziwia mnie taka logika.

 

Odpowiedzi takiej udziela facet, który z przyczyn nierozpoznanych chodził do jednej klasy z córką Pinocheta i Ziemkiewiczem. Naprawdę modlę się, żeby zgłosił się do mnie kiedyś jakiś przedstawiciel wielkiej południowoamerykańskiej gazety z prośbą o wywiad na temat sytuacji w Polsce, na temat rynku komiksów i książek i edukacji oraz korespondujących z tym kwestii. Opowiedziałbym mu piękną historię, w którą na pewno nikt w tej Ameryce by nie uwierzył. Dzieci bowiem tamecznych dyktatorów i przyjaciele tych dzieci, zachowują się bowiem z o wiele większa dyskrecją. I na pewno nie pokazują się w mediach.

Wróbel oczywiście nie ocenia ani siebie, ani swoich kolegów, ani ich karier, a od tego trzeba zacząć, bo jak stwierdziłem na początku firmament jest krzywy. Kariery tych osób są w naszych oczach, łagodnie rzecz ujmując, niezasłużone. Nie można bowiem w świecie normalnym obstawiać, że do funkcji medialnego guru od historii i oświaty dojdzie taki Wróbel, który nie rozumie spraw najprostszych. Nie można stawiać na Ziemkiewicza, który nie wie już co z sobą zrobić tak wysoko się wywindował. Nie wie co powiedzieć, tak poważną ma pozycję. W zasadzie może już tylko machać rękami wokół głowy, bo to jedynie mu pozostało.

To są wszystko fantomy, którym my ponoć musimy wierzyć, bo nie rzekomo mamy wyjścia. Wróbel w tym wywiadzie dyskretnie namawia nas, byśmy swoje dzieci posyłali do szkół osiedlowych, bo one – i dzieci i szkoły – są przeciętne i nie ma się co nad tym dłużej rozwodzić, jak dziecko będzie miało śrubkę w dupie to sobie poradzi, a jak nie to trudno. Wróbel nie miał żadnej śrubki w dupie, nie ma jej do dziś, jest płynącym z prądem konformistą, kokietem, a swoją pozycję zawdzięcza resortowej szkole i zdobytym tam znajomościom i niczemu więcej.

Nazywa siebie w tym wywiadzie Jan Wróbel założycielem sektora niepublicznego w oświacie. Nie zmyślam wcale, sami sobie ten wywiad przeczytajcie i sprawdźcie. Jan Wróbel założył sektor niepubliczny w oświacie i chce nam powiedzieć, że to on będzie decydował kto ma, a kto nie ma szansy na karierę w Polsce. Wróbel na swój, podławy, podparty krzywym uśmiechem sposób stręczy nam wprost społeczeństwo kastowe, na które my powinniśmy się zgodzić. Ci z nas, który potrafią sobie poradzić i mają tę całą śrubkę w dupie niech jadą robić interesy do Nepalu, albo Indii – on takie przykłady podaje z epoki późnego Gierka, że ludzie jechali wtedy do Azji i robili interesy – a ci wybrani, których o wyselekcjonuje będą wynagradzani z budżetu zasilanego przez podatnika i różne fundacje, reszta do łopaty.

Teraz dygresja, jeśli ktoś chciałby odszukać w wiki informacje na temat wspólnej, szkolnej przeszłości wymienionych tu osób, to jest już niestety za późno, wyrzucono je z biogramów Wróbla, Ziemkiewicza i Jaruzelskiej. Ich życie zaczyna się na studiach, podobnie jak życie wszystkich innych medialnych autorytetów.

Jako receptę na kłopoty w oświacie postuluje Wróbel zwiększenie nadzoru nad szkołami. Nie wiem czego taki nadzór miałby dotyczyć, ale sądzę, że przestrzegania zasad wyznaczonych przez Wróbla i jego kolegów z klasy. To znaczy, żeby nie mówić dzieciom jak było i jest naprawdę, ale żeby im opowiadać dyrdymały o Kościuszce co chciał uczyć niewolników i Polaku co wynalazł kasownik do biletów. Zwiększenie bowiem nadzoru nad szkołami oznacza po prostu zwiększenie nadzoru na nauczycielami i przypilnowanie, by nie opowiadali uczniom rzeczy z punktu widzenia Wróbla i jego kumpli z resortu, niepotrzebnych.

Wróbel potwierdza moje przypuszczenia wydając książkę o historii, książkę podobną do tego co my za chwilę wydamy, czyli do albumu „Narodziny świata”. Całe szczęście, że nasza rzecz jest już w druku i chyba będzie wcześniej niż ten gniot Wróbla. Cóż jest w tej książce pana od historii? Standardy, czyli Polak potrafi, demony przeszłości, wolność-demokracja i takie tam historie, wszystko zaś obliczone na uczniów tych wyselekcjonowanych szkół, których Wróbel usiłuje kokietować w sposób niemożliwy do zniesienia. Treści proponowane przez Wróbla demaskują jego intencje, bo wyraźnie widzimy, że to jest obliczone na takich jak on głąbów, którzy dostają od życia szansę li tylko z tego powodu, że zamieszkują odpowiedni kwartał miasta. I choćby mieli IQ na dolnej granicy normy, będą robić kariery i mowy nie ma, żeby ich ktoś wycofał z pierwszej linii.

Spora część tego wywiadu poświęcona jest autorytetom, skąd je brać, komu wierzyć itp. Wróbel proponuje, by szukać autorytetów w najbliższym otoczeniu. One się tam pewnie znajdą szczególnie po tym, jak nadzór oświaty postawi do pionu wszystkich niezależnych od Wróbla nauczycieli. Jest też oczywiście o antysemityzmie i o narodowej tromtradacji, która – co za niespodzianka – należy do największych naszych narodowych grzechów. Na nasze nieszczęście Wróbel wraz z mninistrą Omilanowską zabierał się będzie za dalsze formatowanie przekazu historycznego, czy za dalsze jego infantylizowanie, w duchu postępowym i demokratycznym. Ja na to nie mam innej odpowiedzi niż wydawanie kolejnych albumów z serii „Narodziny świata”, które przeznaczone są dla ludzi świadomych, myślących głębiej niż Wróbel i jego wychowankowie, (co nie jest bynajmniej jakimś wyczynem, ale sprawą naturalną). Pierwsza część już za tydzień, druga na jesieni, w bliżej nie sprecyzowanym miesiącu, bo dopiero zaczęliśmy planować. Ta druga nie będzie chronologicznym uzupełnieniem pierwszej, bo jak wiecie nie lubię prostych szlaków. Będzie miała zupełnie inną perspektywę, a obejmować będzie lata 1945 – 1956. Póki co zaś przed nami premiera albumu „Narodziny świata w 20 obrazach 1864-1914”. Na przekór Wróblom, minister Omilanowskiej, na przekór nadzorowi oświaty, gazowni, kolegom pani Moniki J. z lat szkolnych i całej reszcie. Oni i tak nic z tego co tam jest nie zrozumieją. Możecie być spokojni. Są tam takie numery, że się Wróblowi nie śniło. Już za tydzień.

 

Na razie zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Zapraszam też na debatę prezydencką w Opolu, 7 maja o 18, w sali braci Kowalczyków na uniwersytecie.

 

Aha, macie jeszcze link do całego wywiadu z Wróblem

 

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138262,17840221,Jan_Wrobel__Statystyka_jest_bezwzgledna___najlepsze.html#TRwknd

 

No i nasz trailer

 

https://youtu.be/K9XKiM1xeQo

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka