coryllus coryllus
2520
BLOG

O sposobach rozumienia komiksu

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 26

Wczorajszy dzień był straszny, nie towarzysko, ale pod względem sprzedaży. Ponieważ stoimy w obszarze gdzie sprzedaje się przeważnie komiksy i gry pojawiali się na naszym stoisku głównie ludzie zainteresowani komiksami. Nie wiedziałem tego wcześniej, ale jak się okazało istnieje kilka gatunków wielbicieli komiksów. Opiszę ich po kolei. Najpierw przyszedł pan, który przez pół godziny oglądał każdy z sześciu egzemplarzy albumu „Romowe”, stał i patrzył uważnie na każdy centymetr kwadratowy powierzchni. Mieliśmy go trochę dość, bo jak tu zacząć drugie śniadanie, jak klient jest na kwadracie. W końcu podniósł wzrok i powiedział – biorę ten, jest idealny. Zapłacił i zabrał komiks. Ja początkowo nie rozumiałem o co mu chodzi, ale potem okazało się, że on szukał takiego egzemplarza gdzie nie będzie absolutnie żadnych skaz na okładce.

Później przyszedł drugi pan, który obejrzał sobie obydwa komiksy Huberta i Święte królestwo, pokazałem mu nasz najnowszy produkt – Narodziny świata, ale skrzywił się tylko i rzekł, że to nie jest komiks i on tego nie chce. Żadne tłumaczenia nie pomogły. Zapytał o cenę Świętego Królestwa, a ja – mocno zniechęcony – powiedziałem mu, że rzecz jest droga, kosztuje 60 złotych. On zaś rzekł, że bierze, bo cena go nie interesuje, ma w domu (o ile dobrze usłyszałem) 800 komiksów i chciałby mieć także nasz. Pojawił się też na naszym stoisku pan, który z wielkim zainteresowaniem obejrzał wszystko co mamy i okazało się, że chce kupić Święte królestwo. Kiedy mu powiedziałem ile kosztuje, skrzywił się. - Na końcu jest płyta – ja na to. On zaś – płyta mnie nie interesuje, chcę komiks. Nic nie odpowiedziałem, a on rzekł, że za połowę tej ceny może mieć najlepszych frankofońskich autorów. Miałem ochotę powiedzieć mu coś do słuchu, ale ponieważ był początek dnia, nie byłem jeszcze zdeterminowany zbyt mocno, pan sobie poszedł i niczego ode mnie nie usłyszał.

Album się mimo wszystko sprzedaje, bo większość klientów jednak rozumie ten sposób połączenia treści i obrazu. Rozumieją to też ludzie moderujący rynek, bo podszedł do nas w pewnym momencie pan, który jest szefem festiwalu komiksu w Łodzi, przejrzał nasze albumy i zaprosił nas na ten festiwal. Muszę się zastanowić czy pojadę, bo są jeszcze targi książki w Łodzi i nie wiadomo co lepsze. A może się okazać, że nie uda się zgrać terminów z targami książki historycznej.

Nie jest łatwo, powiem Wam, odstawać od standardu, tak mnie wczoraj gęba bolała od gadania, że hej....Aha, byłbym zapomniał, zgłosił się do mnie student architektury z następującym pomysłem. Chciałby narysować swoją pracę magisterską, która traktować ma o łuku triumfalnym co to ma powstać w Warszawie, a potem zrobić z tej pracy komiks. Koncepcja od bitwy do łuku bardzo mi się spodobała, jesteśmy po wstępnej rozmowie.

Nie powinienem może krytykować działań konkurencji, tym bardziej, że konkurencja ta w osobie córki jednego z czytelników pojawiła się na stoisku i kupiła Baśń czeską, ale niech tam. Wiszą koło naszego stoiska plansze z komiksu Praga gada i ja nie mogę na to patrzeć. W zeszłym roku wisiało coś o dobrych Niemcach w czasie II wojny światowej, a teraz jest opowieść o walce dobra ze złem.

Oto mały sklepik na tyłach jakiejś praskiej kamienicy, w sklepiku sprzedają płyty winylowe. Widzimy adapter, na nim płytę Black Sabbath, z której leci dym. Przed drzwiami sklepiku stoi koza, która w miarę jak kręci się płyta i dymu jest coraz więcej, robi się także coraz większa i zamienia się w szatana. Potem jest obrazek z kościołem św. Floriana, z placu przed świątynią zrywają się gołębie, białe gołębie. Jest ich tak wiele, że tworzą figurę Matki Bożej. No i mamy panoramę Pragi, a nad nią dwie postacie wielkości Godzilli – Matkę Bożą i Kozła szatana. No i ten wielki kozioł rzuca się na Maryję i zrywa jej z głowy koronę, ona płacze, a ona sobie tę koronę nasadza na łeb i triumfuje. W tym czasie widzimy jak w bramie jednej z kamienic łobuzy biją niewinnego i zabierają mu portfel, szydzą przy tym okropnie, a niewinny lamentuje. W kolejnym kadrze widzimy milicjanta jak pałuje w małym pokoiku jakiegoś biednego opozycjonistę domagając się, by zdradził mu adres powielarni (czy czegoś podobnego). Być może nawet pałuje on samego Korwina Mikke, bo mamy rok 1978 (co wyjaśni się za chwilę) a pan Janusz, jak poucza wiki, założył w tym roku oficynę wydawniczą, gdzie drukował pisma promujące wolny rynek. W trzecim kadrze mała dziewczynka chce się przytulić do matki i mówi do niej – mamo nie pij więcej, ale matka ma za nic czułość dziecka i chla dalej. Robi się naprawdę dramatycznie. No, ale kiedy koza zamieniona w szatana jest już pewna sukcesu i swojego panowania nad światem jedno okno ponurej kamienic rozbłyska dziwnym światłem. To niesamowite! Ktoś włączył telewizor, a tam jak raz wybierają papieża! I co? My już wiemy co, wybrali Polaka, Karola Wojtyłę. Wkrótce we wszystkich oknach rozbłyskują telewizory, a ich plask niczym świetlne miecze przeszywa ciało kozy-szatana i rozrywa je na strzępy. Matka Boża triumfuje, koza zamienia się w kupkę śmiecia, łobuzy z bramy oddają napadniętemu pieniądze i jeszcze dokładają ze swoich, milicjant przestaje pałować Korwina i uśmiecha się doń czule, wyrodka matka odstawia flaszkę i idzie ucałować swoje dziecko, które leży już w łóżku. Triumf jest prawie całkowity. Prawie, bo ten sklepik gdzieś na tyłach kamienicy nadal funkcjonuje. I taki hippis sprzedaje tam te satanistyczne płyty. No i na koniec widzimy jak przychodzi doń klient, a on z uśmiechem sprzedaje mu tę płytę od której wszystko się zaczęło. Okolica pustoszeje, a przed drzwiami sklepiku pojawia się znowu ta koza co na początku, w każdej chwili gotowa do przemiany w szatana, jeśliby tylko ktoś puścił odpowiednią muzykę.

Obejrzałem to i zacząłem się zastanawiać, kto mógł mieć w roku 1978 sklepik z płytami na Pradze? Ponoć stary Maziarski miał antykwariat, ale w centrum. Może jakiś kolega Korwina? Myślę, że tak, musiał to być ktoś taki, bo w 1978 nie było łatwo dostać w Polsce taką płytę. Niech zaświadczy o tym Toyah, który napisał przecież książkę o rock and rollu.

Polecam ten komiks wszystkim, można się wzruszyć, nastroić patriotycznie, uwierzyć w człowieka i przemyśleć swoje życie od nowa, pod kątem gustów muzycznych. Pozwolicie jednak, że ja będę podążał swoją drogą i nie wejdę w takie klimaty, choćby cała armia wielbicieli frankofońskich formatów na mnie nacierała. Wszystko dalej będziemy robić po swojemu.

Dziś drugi dzień targów, zapraszam wszystkich serdecznie. Stoisko 354 G, przy głównym wejściu, z prawej strony, pod schodami.

Www.coryllus.pl

 

 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura