coryllus coryllus
4033
BLOG

Złodzieje emocji i samotni mściciele

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 30

Dawno, dawno temu, powstał film na podstawie kultowego, polskiego komiksu „Tytus, Romek i A'tomek”, nosił on podtytuł „Złodzieje marzeń”. Tymi złodziejami byli faceci z reklamy, którzy sprzedawali coś, czego w istocie nie ma, coś co rozłazi się w rękach i znika, a jedyną funkcją tego jest stymulowanie emocji czyli, jak mawia mój kolega, powiększanie dziury w sercu, której nie można zasypać niczym, ani pieniędzmi, ani domami z ogródkiem, ani ładnymi dziewczynami, po prostu niczym. Film ten nie spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem, bo nie mógł. Jak tak można, sugerować, że reklama jest zła? I jak promować taki film. Gdzieś więc ten Tytus przepadł i ludzie już o nim nie pamiętają.

Czasy zmieniły się bardzo, bo wtedy, o ile pamiętam nie było internetu i człowiek, który pisał scenariusz do tego filmu nie wyobrażał sobie, że przyjdą czasy, kiedy każdy będzie mógł wywoływać efekt dziury w sercu, a w dodatku jeszcze czynić to tak perfidnie, by nawet nie spróbować jej zapełnić. Nikt w czasach filmu o Tytusie nie sądził, że można wywołać całą masę emocji i żerować na nich nie dając ludziom w zamian nic, nawet słoika dżemu truskawkowego ani nawet pudełka tik-taków. A w takiej sytuacji właśnie dziś się znajdujemy i wiele osób uważa, że to jest bardzo komfortowe i dobre.

Pod przedwczorajszym tekstem Toyaha toczyła się uporczywa i absurdalna dyskusja o intencjach blogera o nicku matka kurka. To jest przykład modelowy. Obrońcy matki kurki to ludzie oczekujący, że poprzez emocje, które ten facet wywołuje, emocje na najprostszym i najbardziej prymitywnym poziomie coś się w Polsce zmieni. Uważają, że kurka wręcz zastąpił dziennikarzy śledczych, ponieważ miał w sądzie sprawę z Owsiakiem, a wcześniej z premierem Tuskiem i prezydentem Komorowskim, o czym oni już nie chcą pamiętać. Za nic nie można ich przekonać, że człowiek który najpierw jest antypisowskim hejterem nie może z dnia na dzień zmienić swojego stanowiska i zwymyślać Tuska od pedałów, a potem iść się z tym Tuskiem sądzić. To jest niemożliwe z każdego punktu widzenia. Są jednak tacy, którzy uważają, że owszem, takie rzeczy są możliwe, a fakt, że zaistniały nie świadczy o kurce jak najgorzej, ale przeciwnie – jak najlepiej. Świadczy o jego odwadze, bezkompromisowości i waleczności. Fakt zaś, że kurka napisał książkę pod tytułem „Berek” tylko potwierdza jego niezwykłość.

Kiedy jednemu z komentatorów zasugerowałem, że napisanie jednej książki to jednak trochę mało. Tym bardziej, że książka jest konglomeratem wątków powyciąganych z pierwszych stron gadzinowej prasy, to znaczy jest o Żydach, Polakach, prześladowaniach, ubekach i seksie. Pan ów odpowiedział mi, że nie ilość jest ważna, a jakość. Uznałem, że komentarz ten to czubek piramidy obłędu, na którą się ci wszyscy ludzie wdrapują. I wiem, że nie ma na ziemi takiej siły, która by ich przekonała, że tam nie ma ani jednej szczerej intencji. Wiem to, a jednak piszę ten tekst. Nie mogę inaczej, albowiem wszyscy blogerzy, obojętnie co tam który robi dodatkowo, działają w na jednej płaszczyźnie – na płaszczyźnie komunikatów internetowych, zwanych czasem także publicystyką. Nisza zaś, w której się z toyahem przez ostatnie lata zadomowiliśmy i która nie była kojarzona z sukcesem ani z niczym sympatycznym, nagle stała się niezwykle atrakcyjna dla troli. Nagle okazało się, że można się tu zainstalować i nieźle namącić. Kurka zaś po prostu pewnego dnia zmienił barwy klubowe i został wystawiony jako czarny koń zawodów w żółtej koszulce lidera na kasku. Musicie sobie Państwo zdawać sprawę, że tego będzie więcej. Można bowiem próbować takiego sformatowania całego obszaru publicystyki, by nie było tam jak u kurki, ani jednej szczere intencji. A mimo to wszyscy będą podskakiwali do taktu i wołali – nie ilość lecz jakość! I jeszcze się przy tym będą powoływać na statystykę odsłon.

Ja sądzę, że możemy się przed tym obronić tym bardziej, że prócz blogów mamy jeszcze książki. Po tym jednak co działo się na blogu Toyaha przedwczoraj przeszedłem poważny kryzys. Jakiś facet – jako argument za kurką – podniósł właśnie ilość odsłon na jego blogu. Ja bardzo przepraszam, ale jeśli facet ma załatwioną kampanię medialną, poprzez proces z Owsiakiem to raczej nie musi się troszczyć o klikalność podnoszeniem jakości swojej publicystyki. Prawda? No właśnie. I w tym miejscu wszyscy trole wołają – a widzisz, bo on miał odwagę pozwać Owsiaka, a ty nie....Mili Państwo, jeśli sądzicie, że przez matkę kurkę WOŚP przestanie działać, a Owsiak trafi do więzienia za malwersacje to chyba macie źle w głowach. Kurka ma otwartą drogę do medialnych prowokacji, to jest jasne, droga ta nie jest dostępna dla żadnego innego blogera poza nim. No i jak sądzę, żaden inny bloger nie byłby na tyle głupi, żeby wdawać się w medialną awanturę z Owsiakiem, bo skończyłoby się to dla niego źle. Kurka zaś się wdał, a wcześniej jeszcze zrobił sobie sparing z Tuskiem i Komorowskim. To jednak nie obeszło ludzi tak bardzo jak Owsiak, który obraca miliardami.

Kiedy się temu przyjrzymy bliżej przekonamy się, na ludzkie emocje najsilniej działają pieniądze, a prócz nich jeszcze nadzieja. Na co? Na to, że pojawi się samotny mściciel i zrobi porządek. Samotny mściciel to jest ciekawa literacka figura. Ponieważ tak się składa, że ja nie podnoszę sobie popularności poprzez publiczne obrażanie premiera i prezydenta, tylko przez książki, które piszę, mam w związku z ostatnią moją książką kilka ważnych przemyśleń dotyczących samotnych mścicieli. Otóż ta, tak ukochana przez wszystkich figura jest zawsze, podkreślam – zawsze bezskutecznie poszukującym łaski przestępcą, jak Robin Hood, albo wiszącym na żydowskim kredycie gołodupcem jak dzielny rycerz Wilfried Ivanhoe. Jeśli ktoś chce mnie teraz przekonywać, że czasy się zmieniły, a kurka nie jest ani jednym, ani drugim, że to jest chodząca szlachetność i głosiciel prawdy, nich lepiej da spokój. Ja nie po to przy okazji każdej nowej książki podejmuję wysiłek przekopywania się przez te stare i zapomniane, a grube jak szlag ramoty, żeby się łapać w takie pułapki jak te zastawiane przez kurkę.

Jeśli zaś idzie o klikalność pod blogiem kurki, odsyłam wszystkich do strony wróża Tomasza, tam klikalność jest jeszcze większa, a sam wróż Tomasz jeździe samochodem marki ferrari. To szalenie imponuje ludziom i uważają go za człowieka sukcesu. Tak już bowiem jest, że wystarczy kupić sobie auto i gustowny krawat, by z oszusta przedzierzgnąć się w szlachetnego młodzieńca z wielkimi planami na przyszłość, młodzieńca o złotym sercu i takiż intencjach, który tylko marzy o tym, by pomagać ludziom i czynić ich lepszymi.

Okay, nie przekonam nikogo, że kurka to oszust, bo tak zwane twarde dane świadczą, że – przepraszam za wyrażenie - „coś w nim jest”. Żadne argumenty nie pomogą. Prócz tego nieszczęśnika ktoś podniósł na blogu Toyaha sprawę nagrań jakie umieszcza w sieci niejaki Stonoga. Że to ma niezwykłą popularność, że cieszy się wzięciem i jest wielka klikalność. Cóż tu rzec...? Jeśli pan Stonoga zacznie tracić popularność, bo wygłaszane przezeń tezy staną się nudne, wstawi się na to miejsce kogoś innego, komu doda się sympatyczną dziewczynę bez biustonosza, żeby zwiększyć klikalność. To wszystko są brzytwy przygotowane dla tonących. My zaś musimy budować arkę. Brzytwa to za mało, żeby ujść przed potopem.

Zostawiam Was z tą myślą, bo mnóstwo pracy przede mną, trzeba zamknąć nowy numer SN, w środę mamy kiermasz w IPN przy Marszałkowskiej, w dawnym lokalu kawiarni Budapeszt, a w sobotę drugi. W kolejnym tygodniu jedziemy do Szczecina, bo tam będą takie minitargi w dniach 19-21 czerwca.

Póki co zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka