coryllus coryllus
4823
BLOG

Baśń jak niedźwiedź rulez!

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 95

Miałem dzisiaj opisać prawdziwą historię zagłady miasta Beziers latem roku 1209, ale zrobię to jutro. Musicie mi wybaczyć zwłokę, są bowiem sprawy ważniejsze, które muszą być opisane wcześniej. Oto po raz kolejny przekonałem się, że zarówno treść jak i sposób opisywania wydarzeń w książkach z serii „Baśń jak niedźwiedź” są absolutnie dopasowane do czasów, w których przyszło nam żyć. A jakby tego było mało ciągle otrzymuję potwierdzenia moich intuicji, jak choćby wczoraj.

Kiedy wróciłem z kiermaszu IPN czekała na mnie koperta zaadresowana na moje nazwisko z dopiskiem „do rąk własnych”. W środku był list i dziwne żółto niebieskie pudełko z niemieckimi napisami. List przyszedł do mnie ze sławnego miasta Meinz położonego w cesarstwie, a napisał go nasz kolega A-tem. Treść tego listu jest z każdego punktu widzenia absolutnie wstrząsająca. Streszczę go pokrótce, choć mam wielką ochotę zacytować całość, ale może nadawca nie miałby takiego życzenia....No więc rzecz idzie tak. A-tem zainspirowany treścią II tomu Baśni wszedł do sklepu żelaznego w cesarskim mieście Meinz i tam zwrócił się do sprzedawcy ze słowami

  • Poproszę o otręby do czyszczenia stali....

Na co sprzedawca, bez jednego drgnienia twarzy

  • Czy mogą być uniwersalne do wszystkich metali?

Na co nasz kolega

  • Jasne

Rzecz oczywista, że A-tem był przekonany, iż sprzedawca po takim pytaniu uśmiechnie się i powie coś w stylu – do czyszczenia stali? Otręby? A nie wolałby pan skórzanej piłki do metalu?

Nic takiego jednak się nie stało. Facet przyniósł z zaplecza dziwny czarny klocek opakowany w żółto-niebieską tekturkę i wręczył go A-temowi. Teraz zaś wyliczę wszystkie sukcesy jakie nasz kolega odniósł dzięki zastosowaniu tego cudownego środka. Najpierw A-tem wyczyścił narzędzia z naleciałościami, potem obręcze od roweru, następnie żelazko, a dalej: spód garnka ze stali, spód rondla z aluminium, wnętrze brytfanny z żeliwa. Wszystko zostało wyczyszczone na błysk. Klocek polerski, z czego by nie był wykonany dostałem w prezencie, podobnie jak diament do czyszczenia ostrzy, oraz kliny do siekier. Coś fantastycznego, dziękuję ci Stary....

Siedzę tu teraz z tym klockiem, klinami i diamentem i myślę o narracjach stosowanych w książkach dla młodzieży i dorosłych. Przeczytałem ostatnio książkę, pierwszy tom ledwie, z serii zatytułowanej „Ulisses Moore'. Rzecz napisana jest z niesłychanymi pretensjami. Oto mamy przed sobą rzekomy stary manuskrypt autorstwa Ulissesa Moora, który tłumaczył dla nas rzeczywisty autor nazwiskiem Pierdomenico Baccalario. Ta pretensjonalna fikcja jest niezwykle uwodzicielska i szalenie podoba się dzieciom. W środku są stare zamki, stare mapy, starzy, mądrzy ludzie, szumi morze, otwierają się zapadnie i dzieją się różne cuda, a bohaterami są dzieci przeżywające niesłychane przygody. Czy się ta książka różni od tych znanych nam z dzieciństwa? Otóż tym, że nie ma w niej miejsca na otręby do czyszczenia stali. Każda zaś prawdziwa przygoda zaczyna się od rzeczy zwyczajnych, które na oczach zdumionego czytelnika zamieniają się w coś fantastycznego. Z Ulissesem Moorem jest odwrotnie, tam mamy cały festiwal niezwykłości, od którego po dziesięciu stronach robi się mdło. Być może się mylę i jestem na to za stary po prostu, ale myślę, że nie, że mam dobrą intuicję i te brytyjskie wynalazki, mające nas przekonać o niezwykłości imperium i stwarzanych przez nie okoliczności, niezwykłości firmowane dla niepoznaki przez fikcyjne włoskie nazwisko, nie mają racji bytu. Myślę, że trzeba coś wymyślić na ich miejsce. Będę się nad tym zastanawiał.

Wczoraj spędziłem cały dzień na kiermaszu IPN. Był to najsłabszy kiermasz w jakim brałem udział, a byli tacy, którzy twierdzili, że najsłabszy w całej historii tych kiermaszów. A to są, zaręczam Wam, znakomite i bardzo inspirujące imprezy. Każda poprzednia była dla mnie wielką przygodą, nasze stoisko odwiedzało za każdym razem mnóstwo ludzi. Nie wiem co się stało teraz. Ja nie narzekałem, ale ogólnie frekwencja była słaba. Być może chodziło o to, że impreza zamiast w piątek odbyła się w środę? Ja składam całą winę za słabszą nieco sprzedaż, którą odczuwają wszyscy bywalcy targów na rok wyborczy. Nie umiem sobie inaczej tego wytłumaczyć. Ludzie są tak zaaferowani polityką, że nie chce im się chodzić po kiermaszach. No, ale do rzeczy, staliśmy pomiędzy zasłużonym wielce i dynamicznym wydawnictwem Editions Spotkania a równie zasłużonym wydawnictwem Sic. Do wydawnictwa Editions byłem odwrócony tyłem, więc nie wiem dokładnie ile osób tam się zatrzymywało, ale nad wydawnictwem Sic mieliśmy miażdżącą przewagę. Momentami robiło mi się smutno, kiedy patrzyłem na panią, która obsługiwała to stoisko. Oferta jednego i drugiego sąsiada była poważna i patrząc na to z perspektywy przypadkowego widza, nie mieliśmy z nimi żadnych szans. Z jednej strony „Nietykalni” i „Zbrodnia założycielska”, a z drugiej Jarosław Marek Rymkiewicz w różnych odsłonach, a do tego pozycje tak fantastyczne jak „Mity Niemców” czy „Terror i wielkość. Iwan i Piotr jako rosyjskie mity”. W środku zaś my z Baśnią jak niedźwiedź oraz komiksami, na których widać rzeczy teoretycznie nie dające się odczytać, nie pasujące do żadnych kulturowych kodów współczesności. A jednak....Zupełnie jak w tym sklepie żelaznym w Moguncji....czy są otręby do czyszczenia stali...albo lepiej....czy są otręby do czyszczenia zbroi? - Proszę bardzo, oto one, uniwersalne otręby do czyszczenia zbroi, po przetarciu nimi powierzchni pancerza wszystko lśni jak nowe, można się nawet przejrzeć.

Kiedy wracaliśmy do domu przyszła mi do głowy taka oto myśl. Mamy ten IPN, kiermasz a na nim wystawę poświęconą życiu i męczeńskiej śmierci Witolda Pileckiego. Na kiermaszu było przynajmniej kilka książek poświęconych Pileckiemu, kilka poświęconych Popiełuszce, a także niesłychana ilość demaskacji, których autorami byli rozmaici współpracownicy służb jawnych, tajnych i dwupłciowych. A ja co? Napisałem sobie jak gdyby nigdy nic książkę o heretykach, w dodatku w taki sposób, w jaki nikt tego wcześniej nie robił Jechałem i myślałem – dobrze zrobiłeś Gabryś, bo jak pokazują opisane przez ciebie przykłady narracji dotyczącej katarów i krucjaty prowadzonej przeciwko nim, utrzymanie w tradycji i kulturze memów kosztuje bardzo dużo. Nie ma znaczenia czy chcemy tam umieścić i utrzymać prawdę o Pileckim czy fałsz o zagładzie miasta Beziers. To są przedsięwzięcia niesłychanie kosztowne. Patrząc na stoiska po bokach, na tą wystawę widziałem ludzi, którzy ulegli pewnemu złudzeniu. Takiemu mianowicie, że będzie na odwrót, to znaczy, że oni będą utrzymywać się z memów, bądź jak kto woli z prawdy. Ta zaś unosić się będzie samoczynnie, niczym Duch Boży nad wodami przed stworzeniem świata. To jest złudzenie poważne, bo ono dotyczy problemu dewaluacji treści. Jeśli będziemy bez przerwy powtarzać to samo o Pileckim, Popiełuszce, Polakach mordowanych na wschodzie i zachodzie załatwimy pamięć o tych wszystkich sprawach, jakże ważnych na amen i nieodwołalnie. Ja oczywiście nie przekonam nikogo do takiej wersji, a to z tego względu, że sposób finansowania publikacji w Polsce jest taki jaki jest, czyli z mojego punktu widzenia fikcyjny. Książki zaś służą także temu, by podnieść samoocenę wydawców i autorów. Będzie więc jak do tej pory, bo każdy wie, że pisanie o męczeństwie Pileckiego jest lepsze niż pisanie o heretykach w dawnych czasach. My jednak nie pójdziemy tą drogą. Wyrąbiemy sobie inną, choćby wszyscy nas od tego pomysłu odwodzili i choćby wszyscy gadali, że źle robimy. Ja już wiem, że robimy dobrze. Żeby bowiem utrzymać swoją narrację i nadać im pęd potrzebna jest sztuka albo wielkie pieniądze. III republika zainwestowała bardzo wiele w rozdmuchanie legendy heretyckiego Południa, Londyn zainwestował w to jeszcze więcej. U nas zaś, tendencja jest odwrotna. Każdy liczy na to, że uda mu się żyć z legend i prawd, które normalnie składają się na mit państwowy. To jest nie do zrobienia i doprowadzi do unieważnienia oraz nieodwracalnej dewaluacji Pileckiego, Popiełuszki, Powstania Warszawskiego i czego tam jeszcze chcecie, po prostu wszystkiego.....

Ja oczywiście nie namawiam prywatnych wydawców do inwestowania w politykę propagandową. Ja im tylko chcę pokazać, że bez sztuki i tajemnicy się nie obejdzie. Każda zaś dobra sztuka i każda prawdziwa tajemnica zaczyna się od rzeczy zwyczajnych....

  • Dzień dobry, czy są otręby do czyszczenia zbroi?

  • Jasne, a mogą być uniwersalne?

  • Pewnie, proszę dwa opakowania.

 

W sobotę na festiwalu komiksów będę miał tylko 48 Kredytów i wojen. Tak więc kto pierwszy ten lepszy. Maszyna drukarska nie dała się naprawić, dalej warczy i iskrzy. Nakład przychodzi w partiach. Nic na to nie możemy poradzić. Tomek Bereźnicki będzie od 14.00 do końca, a Hubert Czajkowski od 11.00 do końca festiwalu. Ja także będę przez cały dzień. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. W sklepie FOTO MAG jest póki co 5 egzemplarzy Kredytu i wojny, nie wiem czy będzie więcej póki co, bo dynamika sprzedaży jest duża, a my preferujemy przede wszystkim tych klientów, którzy zamawiają przez stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura