coryllus coryllus
4917
BLOG

Parcelacja majątków czyli wstęp do herezji

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 83

Zacytowałem tu wczoraj krótką recenzję mojej nowej książki, napisaną na telefonie przez Andrzeja. Jeśli ktoś dokładnie nie zrozumiał o co w niej chodzi, już wyjaśniam. Oto, że świat się w istocie nie zmienia i ciągle mamy przed oczyma to samo przedstawienie, tyle tylko, że bohaterowie zmieniają sobie imiona i dekoracje trochę się przestawia. Moja nowa książka opowiada o herezji, jaka rozlała się po Langwedocji w stuleciu XII i XIII, herezji, która likwidowana była aż do początku XIV wieku, a jej likwidacja nie zakończyła się bynajmniej sukcesem, jak się wydaje niektórym. Na końcu było coś innego, wielka schizma mianowicie oraz przeniesienie stolicy Piotrowej do Awinionu. Fakt, że spalono wszystkich doskonałych i rozpędzono ich protektorów nie zdecydował o sukcesie Kościoła, banki i wielcy potentaci gospodarczy, stojący za herezją postanowili zmienić metodę podporządkowywania sobie hierarchii i postawili na władzę centralną. Przejęli ją po prostu. W miejscu rozproszonych ośrodków decyzyjnych, pojawił się jeden – w Paryżu, w stolicy, która przez cały czas trwania zmagań z herezją, była głównym sojusznikiem Rzymu. No, ale tak to właśnie bywa w prawdziwej polityce. Wróćmy jednak do tych podobieństw z czasami współczesnymi. Celem herezji jest zubożenie właścicieli majątków ziemskich, parcelacja ziemi najefektywniejszymi, dostępnymi metodami i zatrudnienie wszystkich nadających się do tego ludzi w przemyśle. W przypadku Langwedocji był do przemysł tkacki. Istotną funkcją kapłanów herezji jest uzależnienie ludzi od kredytu, od dużego kredytu, albo mikrokredytu. To już zależy co kto ma. Kiedy już do tego dojdzie zaczyna się drenaż kraju z aktywów, czyli ze złota oraz przedmiotów wartościowych, które są wywożone tam, gdzie znajdują się istotne centra herezji. Po co się to robi, po co „zakłada” się herezję. Po to samo by uzyskać tani towar sprzedawany na odległych rynkach z tysiąckrotnym przebiciem. To jest cel biznesowy, cel ideologiczny jest taki, żeby przejąć u uzależnić od banków tyle produkcyjnych gospodarstw ile się da oraz tyle organizacji sieciowych ile się da. Jeśli właściciele, dziedziczni właściciele oraz zarządcy wielkich majątków, prowadzący je w imieniu potężnych organizacji takich jak Kościół nie zorientują się w porę jest po tak zwanych ptokach. Jeśli się zorientują jest niewiele lepiej, bo trzeba na szybko organizować wojnę, która nie ma szans powodzenia jeśli w łonie herezji nie nastąpił jakiś rozłam i ktoś tam, niezadowolony z obrotu spraw, szuka sojuszników na zewnątrz. Ze zwartą i dobrze zarządzaną herezją żadne krucjaty, nawet najbardziej brutalne nie mają szans.

Przyjrzyjmy się teraz tej parcelacji ziemi. W Langwedocji XII i XIII wieku dziedzicami gruntu są wszystkie dzieci latyfundysty, co prowadzi do rozdrabniania majątków. Kiedy pojawia się tam herezja te majątki są już tak pokawałkowane, że trudno w ogóle mówić o zyskach z własności. Ziemia staje się ciężarem. A skoro tak, przed bramą jednego czy drugiego zamku natychmiast pojawia się przedstawiciel banku z umową kredytową. Ponieważ celem banków jest nie tylko wydziedziczenie tych biednych durniów rycerzy langwedockich, ale zapędzenie ich oraz ich potomstwa do roboty, ten gość od kredytów przebrany jest za kapłana nowej wiary i obiecuje różne cuda, jak tylko się podpisze kwity, co to je trzyma w ręku. Większość się zgadza, bo ma duże koszta reprezentacyjne wynikające z przynależności do stanu rycerskiego. Biorą kredyt, żeby jeszcze trochę pofikać, zanim będą musieli iść na szychtę do fabryki sukna w Tuluzie.

Na północy Francji dziedzicem ziemi jest tylko najstarszy syn, przez co reszta dzieci musi się sama koło siebie zakręcić. Idą na służbę do możnych, zakładają różne ciekawe zgromadzenia jak na przykład zakony, albo inne towarzystwa i „czynią sobie ziemię poddaną” lansując inne niż wybujały indywidualizm formy życia. Mam tu na myśli życie zbiorowe. Patronuje temu Kościół, a życie owo w krótkim czasie przynosi niesamowite efekty jeśli idzie na przykład o produkcję taniej żywności. To się wcale herezji nie podoba, bo nie po to zadłużyła ziemię na ciepłym i żyznym południu, żeby jej teraz ktoś uniemożliwiał spekulacje na rynku rolnym. Coś trzeba z tym zrobić. Tylko co? Najlepiej spalić klasztory, a mnichów pozabijać.

No dobra, ale nie będę opowiadał całej książki.

Wracajmy raz jeszcze do tych podobieństw. W Rosji carskiej dziedzicem ziemi, był najstarszy syn, siostry nie dziedziczyły, a jedynie były spłacane i to w 1/7 wartości majątku. Było to może niesprawiedliwe, ale gwarantowało istnienie wielkoobszarowych gospodarstw, które z kolei gwarantowały tanią żywność na obszarze całego imperium. W Królestwie Polskim pod zaborem rosyjskim było troszkę inaczej, bo tam dziedziczyły wszystkie dzieci. Jako się jednak te gospodarstwa trzymały, a to przez zwarty charakter kasty ziemiańskiej i jej wrogie nastawienie do obcych, do nuworyszy. Jak wiemy jednak wśród ziemian w Polsce i na Litwie zdarzały się przypadki zaprzaństwa, które kończyło się wprost przystąpieniem do herezji. Wymienię dwa – Józef i Bronisław Piłsudcy oraz Feliks Edmundowicz Dzierżyński. Ten ostatni przeszedł wszystkie stopnie wtajemniczenia, przyjął consolamentum i został doskonałym, a może nawet najdoskonalszym. Z tych pierwszych, jeden się opamiętał, ale ciut za późno, a drugi umarł, bo nie zrozumiał czego herezja od niego oczekuje.

O ile w Polsce herezja, która nie lubi niepotrzebnie trwonić pieniędzy na coś co można uzyskać w dłuższej perspektywie za darmo, liczyła na podział gospodarstw wielkoobszarowych, a następnie na ich przejęcie, o tyle z Rosją było inaczej. Gdyby może car zapisał się do Towarzystwa Fabiańskiego obyłoby się bez rewolucji, ale on nie chciał. Filip Piękny 600 lat wcześniej w mig zrozumiał swoją sytuację i zdecydował korzystnie dla siebie. Carowi nie poszło tak dobrze. Mieliśmy więc tę rewolucję, której efektem było najpierw rozdrobnienie imperium, a następnie całkowita likwidacja własności oraz wywóz z Rosji wszystkich aktywów. Plan na rozprzestrzenianie herezji był taki, że powinna dotoczyć się ona do Renu, no, ale po drodze była ta Polska, gdzie byli ci wszyscy zwolennicy postępu i nowych idei. Dano im szansę – pokojowe wprowadzenie herezji, demontaż majątków ziemskich i rozwój przemysłu, gdzie byli już mieszkańcy wsi będą tyrać za pół darmo od świtu do nocy. Natychmiast pojawili się doskonali w nowej odsłonie; Daszyński, Moraczewski, Witos i inni. Byli oni skazanymi na zagładę ofiarami, z czego nie zdawali sobie rzecz jasna sprawy. Banki bowiem na początku nie zrezygnowały z zaprowadzenia w Polsce herezji na wzór rosyjski, mieliśmy tę pamiętną bitwę, w której synowie ziemian, ci bez ziemi i ci co ją dostali w spadku, przy udziale co przytomniejszych chłopów i robotników przeciwstawili się herezji. Przypominam, że wymienionym doskonałym: Moraczewskiemu, Daszyńskiemu i reszcie zdawało się, że jak przyjdzie bolszewik to da im porządzić w swoim imieniu, że będą wprowadzać tu herezję z nadania Trockiego. I gotowi byli na oddanie temu bolszewikowi wszystkiego. Witos w ogóle się nie przejmował wojną i herezją, miał to w nosie. Oprzytomnieli nasi doskonali nieznacznie dopiero na wieść, że czerwony wiesza wszystkich jak leci, nie patrząc kto ma jakie poglądy na kwestie agrarne. Udało się powstrzymać katastrofę, ale nie udało się powstrzymać herezji, bo reforma rolna trwała przez całe 20 lecie, trwały też inne patologie, które były tej herezji częścią. W drugim rzucie heretykom poszło już znacznie lepiej, nie zrealizowali swoich planów na obszarze do samego Renu, ale do Łaby się udało.

Teraz fala wraca, na obszarach które w ciągu 50 lat całkowicie zmieniły swój wygląd i charakter wprowadza się nowe urządzenia, warsztaty tkackie, montownie samochodów i takie tam historie. By żyło się lepiej....wszystkim....Kredyty, podobnie jak żywność stale drożeją.

I patrzcie jak się to wszystko pięknie demaskuje, mamy w blogosferze od samego początku właściwie, blogera o nicku Consolamentum, Krzysztofa Wołodźkę, socjalistę, redaktora utrzymywanego ze środków publicznych pisma „Obywatel”. On sobie ten nick wybrał celowo i specjalnie, bo już dawno myślał o tym, co ja odkryłem dopiero dwa lata temu. On już od dawna wiedział, że nie ma polityki bez teologii i zajął w tak zwanym dyskursie publicznym stanowisko, które demaskuje nie tylko jego ale całą tę formację, wszystkich tych doskonałych pragnących dobra ludzkości. Naprawdę, on się tak podpisuje – Consolamentum....

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl, a wszystkich mieszkańców Pomorza Zachodniego na targi książki w Szczecinie, które odbędą się w dniach 19-21 czerwca na placu Lotników. Będziemy tam z naszymi książkami. Zapraszam także do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. Aha, jeszcze nagranie z Gdańska, z wiosny: http://youtu.be/htDrlGpyyog

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka