coryllus coryllus
4397
BLOG

Pieśń o zdobyciu i zniszczeniu miasta Beziers wersja 2.0

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 64

Latem 1209 roku, pod murami miasta Beziers nad rzeką Orb stanęła krucjata, prowadzona przez księcia de Nevers, opata Arnolda Amaury i innych możnych panów z północy. Rycerze nie mieli zamiaru rozpoczynać oblężenia od razu, najpierw chcieli się posilić, odpocząć po długim marszu, a do walki przystąpić nazajutrz. Tak się jednak złożyło, że okoliczności, sterowane ręką boską jak przypuszczam, wywróciły ich plany do góry nogami. Oto w chłodnych wodach rzeki Orb, tuż przy moście zaczęli się kąpać ludzie należący co prawda do wojsk krucjatowych, ale określani zwykle mianem łazików i żebraków. Tak piszą autorzy opracowań – krucjata przeciwko katarom składała się z wojska, pocztów baronów oraz tej gromady rzezimieszków powyciąganych nie wiadomo skąd i w nieładzie maszerujących za wojskiem. Jak pamiętamy wyszkolenie żołnierza kosztuje i nie da się tak po prostu zrobić wojaka z bandyty, żebraka, czy zbiegłego z Sorbony studenta. To są bajki. Kim więc byli w rzeczywistości ci dziwni ludzie, którzy nie słuchając rozkazów i lekceważąc dyscyplinę wskoczyli do rzeki by się wykąpać? Tego nie wiemy. To oni jednak zdobyli miasto, a stało się to w sposób zaskakujący i dziwny. Oto bramy nagle otworzyły się i zza murów na most wybiegło kilkunastu mieszkańców z białymi chorągwiami w rękach. Ponoć chcieli się trochę podroczyć z oblegającymi. Tymczasem ludzie zwani rzezimieszkami, miast poznać się na dowcipie rzucili się wprost na nich i po krótkiej walce już byli w mieście. Zanim wojsko się zorientowało o co chodzi rozpoczęła się rzeź. Prawdziwa, nie udawana. Zabijano wszystkich jak leci, bez względu na płeć i wiek. Potem miasto podpalono. W tym czasie wodzowie krucjaty zorientowali się już w jakim kierunku rozwijają się wypadki i popędzili wraz ze swoimi ludźmi wprost za mury. W Beziers szalał już pożar, płonęły domy i kościoły, hrabia de Nevers próbował apelować do sumień i honoru, ale bez skutecznie. Bo i jakież sumienie może mieć rzezimieszek? Sami pomyślcie....Jakby mało było rzezi i grabieży, szefowie owych bandytów zagrozili rycerzom spaleniem żywcem jeśli będą im przeszkadzać w rabunku. Następnie podpalili cały kwartał ulic, gdzie znajdowali się żołnierze baronów z północy. Ci zaś, miast pozabijać przynajmniej szefów tej bandy, po prostu uciekli z miasta.

Może o tym nie wiecie, ale legenda o zagładzie miasta Beziers jest jednym z najtrwalszych memów dotyczących średniowiecznego okrucieństwa. Różni autorzy piszą, że zamordowano tam 20 tysięcy ludzi, że spalono kościoły wraz z księżmi, że cysterski opat Arnold Amaury nie miał litości dla nikogo i to on jest odpowiedzialny za całe zło. Tam właśnie pod Beziers miał wygłosić słynne zdanie, które powtórzono już milion razy – mordujcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich. Do dziś pisze się o tym książki, do dziś śpiewa się ballady o złych krzyżowcach, co zabili dobrych heretyków. Znamy właściwie wszystkie szczegóły dotyczące tych wypadków, tak jakby spisał je zawodowy reporter, a nie wynajęty do tego celu trubadur Wilhelm z Tudeli. Wszystko wygląda tak, jakby opisywane wydarzenia rozegrały się przed tygodniem, a nie w początkach XIII wieku. My oczywiście nie wierzymy w wersję podawaną przez interpretatorów tekstu Wilhelma. Nie wierzymy, bo mamy pewne poszlaki, które każą nam podejrzewać, że było inaczej. A skąd one pochodzą, ktoś spyta? Jak to skąd? Z pomnikowej pracy pod tytułem „Historia Żydów” Heinricha Graetza.

Cóż nam pisze profesor Graetz? Otóż w akapicie poświęconym starożytnej gminie żydowskiej w Beziers, stwierdza na samym początku, że miasto przesiąknięte było duchem wolnomyślnym. Co oznacza, że mieszkali tam w zgodzie chrześcijanie, heretycy i Żydzi. Zaraz potem dodaje, że dzielnica żydowska opasana była murem. Potem zaś opowiada wstrząsające historie dotyczące barbarzyńskich zwyczajów jakim hołdowała wolnomyślna społeczność miasta nad rzeką Orb. Oto w wielką niedzielę urządzali oni najazdy na getto, które kończył się zwykle na strachu, kilku podpaleniach oraz wrogich pokrzykiwaniach. Nie dało się bowiem sforsować murów dzielnicy żydowskiej bronionych przez wynajętych pachołków. Napady jednak trwały w najlepsze. Aż do chwili kiedy stary hrabia Trencavel, dziedzic i pan tego terenu nie wymusił na żydach rocznego haraczu w wysokości 4 funtów srebra. W przeliczeniu na kilogramy wychodzi to około 1,6 kg srebra rocznie. To jest mnóstwo pieniędzy i wnosić możemy, że gmina niechętnie płaciła ten haracz. W zamian za to ksiądz, prowadzący corocznie owe groteskowe napady, obłożony został klątwą. Po śmierci zaś starego pana Trencavel jego młody następca Rajmund Roger dorobił się, jak pisze profesor Graetz dwóch żydowskich starostów. Jeden nazywał się Mojżesz de Cavarite, a drugi Natan. Na koniec dodaje jeszcze nasz dobry profesor, że przez względy jakimi młody hrabia Trencavel darzył heretyków i Żydów ściągnął na siebie nieszczęście, czyli wspomnianą tu przeze mnie na początku krucjatę. On jako jedyny z panów Południa został aresztowany i zamordowany w niejasnych okolicznościach przez człowieka potwora, przez najgorszego zbrodniarza tamtych czasów, którym straszono małe dzieci, przez Szymona de Montfort. Mamy tu na myśli starszego Szymona de Montfort, którego nie należy mylić z jego synem, prekursorem parlamentaryzmu w Anglii, który został zabity przez zwolenników króla Henryka III w roku 1265.

Sami widzicie, że nie jest lekko i wyjaśnienia prawdziwej przyczyny zagłady miasta Beziers to wyzwanie. No, ale spróbujmy. Wyobraźmy sobie taką oto scenę:

 

Narbona. Dom kupca sukiennego Natana. Ciepła jesień roku 1207

 

Skrzypią nienaoliwione wrota i na podwórzec wtacza się wóz na dwóch bezosiowych, pełnych kołach ciągnięty przez chudego osła. Siedzi na nim woźnica w przekrzywionej czapce, a za nim pogrążony w myślach, poważny mężczyzna w sile wieku. Stary Natan wychodzi im na spotkanie i po krótkim powitaniu zaprasza gościa do środka.

Nie ma czasu na poczęstunek bo sprawa jest pilna i trzeba ją omówić szybko. Dostojny gość musi niebawem wracać.

Rozmowa prowadzona jest początkowo szeptem i nic nie można z niej zrozumieć, mężczyźni nie mogą jednak dojść do porozumienia i zaczynają mówić coraz głośniej. Wtedy, ukryty za kuchennymi drzwiami sługa imieniem Diego, sprowadzony przez Natana z Toledo, słyszy poszczególne wyrazy i zdania.

  • Już nie płacimy haraczu hrabiemu. Nie ma potrzeby ryzykować – unosi się stary Natan

  • No, ale robiliście to przez ładnych kilka lat, dobrze byłoby odzyskać pieniądze, skoro nadarza się okazja.

  • Okazja, okazja...nie wiem gdzie widzisz tę okazję....To jest pułapka, nie okazja.

    Gość kręci głową i uśmiecha się.

  • Tak naprawdę to nie mamy wyjścia, albo się przyłączymy, albo Wenecjanie zrobią to bez nas, a wtedy nich Bóg ma nas w swojej opiece.

  • Wenecjanie – Natan był już bardzo poirytowany – nie mają teraz pieniędzy na kolejną krucjatę, to co zrobili w Konstantynopolu unieruchomiło ich na parę lat. Mają się czym zajmować i w co inwestować. Po co im kolejna awantura?

  • A na co mają czekać? Spalili Konstantynopol, teraz chcą spalić Tuluzę, a później poczekają kto pojawi się u nich pierwszy z propozycją współpracy....

  • No, ale my nie chcemy przecież żeby Wenecjanie spalili Tuluzę....

  • Natanie....to się będzie tylko tak nazywało, Wenecjanie mają pomysł na ekspansję, nie chcą jej organizować własnymi rękami, bo przed chwilą dopuścili się szeregu nadużyć, które szalenie zirytowały cesarza, króla Anglii i kilku ważnych bankierów. Nasza w tym głowa, by oni myśleli, że idą na Tuluzę, a zatrzymali się gdzieś w połowie drogi....Przypomnij lepiej przez ile lat płaciliśmy ten haracz...

  • Płaciliśmy? Ty niczego nie płaciłeś...

  • Jak to nie, mam interesy w Beziers, nie możesz tak mówić, płaciłem tak jak wszyscy....

Natan przyjrzał się swojemu gościowi uważniej. Był to bogaty kupiec z Mediolanu, importer berberyjskich koni, właściciel zakładów płatnerskich i eksporter broni oraz zbroi Samuel Pereira.

  • No to ile lat trwała ta nieprawość?

  • Sześć...

  • Sześć razy 1,6 to 9...o matko 9 kilo srebra oddaliśmy tym brudnym gojom? W imię czego?! Jak mogłeś to tolerować?!

Natan skrzywił się. Pomyślał, że może to i dobrze, że zgłosili się ci Wenecjanie, że może ten Pereira ma rację, w końcu 9 kilo srebra to jest poważny budżet, można nim sfinansować poważny oddział wojska, albo zadłużyć miasto wielkości tego całego Beziers. Jeśli jest okazja trzeba z tego korzystać.

  • No dobrze – rzekł uspokojony – opowiedz jak oni to widzą. Papież nie chce przecież krucjaty....a bez jego decyzji nic się nie wydarzy.

Samuel uśmiechnął się.

  • Powiem ci więcej, nie chce jej także król Francji, ale krucjata i tak ruszy.

  • Poproszę o szczegóły....

  • Na cały terenie trwają misje, zakonnicy jeżdżą w tę i z powrotem, wszyscy są uzbrojeni i obawiają się ataku, prawda? Wygłaszają przy tym kazania i nawracają heretyków....

  • Tak jest, ale nam to nie przeszkadza, efektów tej działalności nie ma, nikt ich nie chce słuchać, wszyscy biorą pożyczki, bogaci bogacą się jeszcze bardziej, a biedni jeszcze bardziej biednieją. Sam w zeszłym roku otworzyłem sześć warsztatów tkackich obsługiwanych przez szlachcianki przeciągnięte na naszą stronę. Wszystko kwitnie i idzie jak trzeba.....

Natan znów się zawahał

 

  • Nie mamy wyjścia – rzekł Samuel – już ci mówiłem, jeśli odmówimy oni zwrócą się do Aragończyków, do króla Anglii, do kogokolwiek, a my będziemy zgubieni.

  • Dobrze, mów dalej

  • Chodzi o to, by krucjata ruszyła, ale nie dotoczyła się za daleko, żeby była zabezpieczona propagandowo oraz bezbronna jeśli idzie o budżet. Postaram się namówić króla Filipa, żeby przekonał ze dwóch swoich ludzi do udziału, ktoś to musi przecież firmować.

  • A reszta?

  • Zgromadzimy jakąś bandę gołodupców

  • Kogoś trzeba będzie postawić na czele?

  • Pomyślimy o tym potem.

  • No, a co z cystersami? Będziemy iść z nimi ręka w rękę?

  • Natanie....nic nie rozumiesz....o naszym udziale w tym przedsięwzięciu nikt się nie dowie. My odzyskamy tylko swoje pieniądze pomnożone o odsetki i zainwestujemy je uczciwie.

  • Już widzę jak ludzie króla Filipa oddadzą ci pieniądze – Natan zaczął kręcić głową

  • Ludzie króla Filipa nie będą musieli nam nic oddawać. Będziemy tam mieli swoich ludzi, za których zapłaci doża.

  • Okay, a pretekst?

  • Oni również dostarczą pretekstu...nic się nie martw.

  • No, ale co z gminą Beziers i naszymi ludźmi?

  • Ewakuujemy ich kiedy przyjdzie pora. Sam Trencavel to zrobi...

  • Właśnie, a co z nim?

  • Trzeba go będzie oddać.

  • A jak zatrzymasz krucjatę, żeby nie ruszyła pod Tuluzę? Jak wpłyniesz na cystersów, żeby powstrzymali swój fanatyzm? Widziałeś kiedyś opata Amaury? Rozmawiałeś z nim?

  • Pamiętasz złotonośną odkrywkę w okolicach zamku Cabaret?

  • Ciekawe skąd o niej wiesz?

  • Wiem wiele rzeczy....mam tam swojego człowieka....

  • Kto to – wyrwało się Natanowi

  • Peire Vidal, trubadur...

  • To świnia...myślałem, że pracuje dla mnie....

  • Naprawdę tak myślałeś....Natanie....!?

  • Chcesz tak po prostu ujawnić kopalnię?

  • I tak wszyscy o niej wiedzą, a zamek Cabaret jest nie do zdobycia. Ta banda zajmie się nim,a Tuluza będzie bezpieczna.

  • W porządku, naświetlę tak braciom tę sprawę, powiedz mi jeszcze czy masz kogoś, kto stanie na czele tej krucjaty...

  • No, Arnold Amaury przecież...

  • Mam na myśli jakiegoś żołnierza, barona...

  • Na razie nie mam, ale wenecjanie przebąkują coś o baronie de Montfort. Nie wiem kto to taki....

Samuel kłamał rzecz jasna, doskonale wiedział kim jest Szymon de Montfort, wiedział, że należy do klanu de Montmorency, który wspierał krucjatę roku 1204, wiedział, że mimo małego pozornie znaczenia ma ów człowiek poważne wpływy. Wiedział też, że gotów jest wiele ryzykować. Nie ujawnił jednak swoich obaw przed Natanem, bo miał nadzieję, że nie dojdzie do wyboru Szymona na wodza krucjaty. Poza tym – myślał sobie – ludzie często giną w bitwach i utarczkach, szczególnie, tacy, którzy rwą się do tego, by walczyć w pierwszym szeregu. On zaś zamierzał umieścić w szeregach krzyżowców swoich ludzi.

Po wyjeździe Samuela z Narbony wypadki potoczyły się następująco. W styczniu 1208 roku zamordowano w mieście St. Gilles legata papieskiego Piotra z Castelnau. O zbrodnię oskarżono Rajmunda de St. Gilles hrabiego Tuluzy, intryganta, podstępnego wroga cystersów, który był jednak człowiekiem małego ducha, żeby nie powiedzieć tchórzem. Władał jednak Tuluzą, a przeciwko niej właśnie miano zorganizować krucjatę. Tylko on nadawał się na winnego.

Papież Innocenty III zmuszony był do ogłoszenia wyprawy przeciwko heretykom. Nikt nie miał na nią ochoty. Król Francji otwarcie i na piśmie odniósł się do tej imprezy wrogo. Jakoś jednak udało się zebrać ludzi i mała armia, obarczona taborami, stadami bydła rzeźnego ruszyła w dół Rodanu na spotkanie swojego przeznaczenia. Wśród krzyżowców panował nieporządek i chaos, nie przeszkadzało to jednak późniejszym propagandystom porównywać tej wyprawy do pancernych zagonów Hitlera i pomnażać ilość uczestników, która w końcu urosła w propagandzie antykościelnej do 300 tysięcy ludzi. W lipcu zmęczeni rycerze i towarzyszący im korpus wojsk specjalnych, zwanych przez wynajętych propagandystów, rzezimieszkami rozłożył się obozem pod murami miasta Beziers. Ci propagandyści zaś zwani byli dla niepoznaki trubadurami, a ich propaganda nazywana jest dziś poezją prowansalską.

Dzień przed zdobyciem miasta pod jego murami pojawił się sam młody hrabia Rajmund Roger Trencavel i nie wdając się w wyjaśnienia ewakuował całą gminę żydowską przenosząc ją do swojego rodowego gniazda, którym było miasto Carcassonne.

Tak właśnie rozwinęły się wypadki...ho, ho, tak, tak, jak powiedział klasyk.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można już kupić pierwszy tom nowej Baśni zatytułowany Kredyt i wojna opowiadający o opisanych wyżej wypadkach. Zapraszam też na targi w Szczecinie w dniach 19-21 czerwca oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka