coryllus coryllus
4150
BLOG

Prawicowi intelektualiści antysystemowi

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 46

Miałem dziś znowu napisać tekst o Gąsiorowskim, ale zmieniłem zdanie. Będzie trochę lżej, bo o Kłopotowskim i jego kolegach. Zacznę jednak z drugiego końca. Mamy oto w blogosferze portal o nazwie Teologia polityczna. To jest elektroniczne stadium rozwoju dotowanego przez budżet ministerialny pisma pod tym samym tytułem. Lansuje się tam różnych autorów, którzy powinni, samym tylko brzmieniem nazwiska, powodować omdlenia kobiet i zazdrość mężczyzn. Tak są przez redaktorów z tej całej teologii przedstawiani. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo od czasu jak Warzecha nazwał się pilotem boeinga, nic nas już nie zdziwi i właściwie na każde takie rewelacje reagujemy nie ziewaniem nawet, ale ledwie uniesieniem brwi, ale jest przecież coś, co każe mi pisać ten tekst. Już wyjaśniam co. Oto teologia polityczna postanowiła wydać w formie książki felietony Pawła Paliwody. Był to miejscowy autor, znany z sieci i telewizji, gdzie miał program publicystyczny. Był też przez jakiś czas asystentem profesora Legutko. Sławny był Paweł Paliwoda ze swojego gwałtownego temperamentu i zacięcia polemicznego, które – w mojej ocenie – obnażało wiele jego słabości. Sam siebie przedstawiał jako samotnego samuraja, co walczy ze złem. Z salonu wyrzucano go kilka razy bez żadnej litości, a do tego miał jakieś konflikty z Leskim, które w tamtych czasach wydawały się nam bardzo poważne. No i pewnego dnia okazało się, że Paweł Paliwoda nie żyje, zmarł na raka, ku zaskoczeniu nas wszystkich, ale pewnie nie swoich kolegów dziennikarzy. Oni, jak sądzę, mieli dość dobre rozeznanie co do jego stanu i pewnie śmierć ta nie zdziwiła ich wcale. Za życia Paliwoda był traktowany jak niegroźny pajac z aspiracjami, którego jednak należy unikać, bo nie wiadomo co mu do łba strzeli. Nie poważano go i nie szanowano, wywoływał zamieszanie, z którym ani administracja salonu, ani dziennikarze znający go bliżej nie radzili sobie zupełnie. Nie pamiętam by ktoś napisał coś szczególnego po jego śmierci, nie było pożegnań i łez. To już więcej się tu pisało o śmierci niejakiego Królaka z „Polityki”, którego znał Igor Janke i inni miejscowi mistrzowie pióra. Po Paliwodzie nie płakał nikt, a wielu odetchnęło z ulgą. Teraz jednak okazuje się, że Paweł Paliwoda był wybitnym intelektualistą, a jego felietony zasługują na książkę. Nie można jej jednak wydać tak po prostu. Dotowane z naszych pieniędzy pismo Teologia Polityczna, urządza zbiórkę na to przedsięwzięcie. Czytelnicy mają wyłożyć kasę i wtedy książka się ukaże. Rozumiem, że projekt będzie dofinansowany przez państwo, a więc czytelnicy wykupią po prostu subskrypcję, a pieniędzmi uzyskanymi z ministerstwa podzieli się zespół redakcyjny? Czy tak?

Jeśli ktoś wpłaci małą sumę dostanie książkę „za darmo”, jeśli większą – zostanie wymieniony w laudacji na drugiej stronie. Ponoć zbiórka ta odbywa się nawet publicznie wśród tuzów dziennikarstwa. Ja tu nie chcę używać wielkich słów, takich jak skandal na przykład, ale to jest przecież śmieszne. Koszt wydania tysiąca egzemplarzy takiej książki to około 10 tysięcy złotych, liczę z górką, bo jakby dobrze poszukać można znaleźć tańsze drukarnie. No i co? Wszyscy ci wielbiciele Pawła Paliwody muszą żebrać w imieniu zmarłego o łaskę u czytelników? Dziecięciu wybitnych publicystów nie może wyłożyć po tysiącu, żeby ich kolega, wybitny intelektualista został uczczony tą publikacją? Oczywiście, że nie może, bo chodzi nie o to, by kogoś uczcić, ale o to, by dymać frajerów, podsuwać im różne rzeczy i postacie, którym mają oddawać hołdy, a samemu kroić kaskę z dotacji. To się nazywa sznyt, charme i szyk w wykonaniu prawicowych intelektualistów. Jeśli ktoś łudzi się, że z lewicowymi intelektualistami jest lepiej, niech porzuci swoje złudzenia, różnica polega na tym, że tamci dostają więcej na głowę, bo ich propaganda ma jasny i wyraźny cel. Propaganda prawicowa jest tak nędzna i szmatława albowiem służy jedynie za uzasadnienie tamtej. Po prostu trzeba pokazać, że jest jakaś różnica poglądów i one się między sobą ścierają – te poglądy. Sposób finansowania jednych i drugich jest jak wiemy identyczny, a jak to już wielokrotnie ustalaliśmy nie poglądy są ważne, ale właśnie sposób finansowania tych co je głoszą.

Toyah przysłał mi dziś link do tekstu Kłopotowskiego, który – po raz kolejny pisze o zaletach intelektu Pawła Paliwody, a pisze to w kontekście zaskakującym, na pewno nie domyślicie się jakim.....uwaga....otóż porównuje Kłopotowski Paliwodę z matką kurką. Naprawdę, nic nie zmyślam, możecie sobie sprawdzić sami:

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/256993-czy-matka-kurka-bedzie-rzadzic-w-polskim-internecie

Zanim przejdę dalej opowiem Wam anegdotę. W naszej starej podstawówce, zdarzyła się kiedyś klasa wyjątkowo wyrośniętych chłopaków. Nie pamiętam jak było z dziewczynami, ale chłopcy w ósmej wyglądali już jak dorośli faceci i tak się zachowywali. Mieli już za sobą różne przygody i niewiele ich dziwiło. I trzeba trafu, że zmieniono wtedy nauczyciela religii, która odbywała się jeszcze poza szkołą. Zamiast księdza przysłano młodego katechetę. Ten zaś miał różne ambicje, ale przede wszystkim miał niezwykle wysoką samoocenę. Kiedy chłopcy przyszli na lekcje i zobaczyli, że pan prowadzący jest niższy, wątlejszy niż oni, a w dodatku ledwie się zaczął golić, rozsiedli się wygodnie w oczekiwaniu na rozwój wypadków. On zaś, realizując program, zaczął im śpiewać piosenkę zaczynającą się od słów: kto stworzył fruwające ptaszki, kto stworzył falujące morze. Machał przy tym śmiesznie rękami i naśladował całym ciałem ruch fal morskich. Potem kazał im to powtarzać, ale oni odmówili. No więc on zaczął wrzeszczeć i grozić. Wtedy jeden z kolegów wstał i spokojnie zakomunikował mu, żeby się uspokoił i zaczął mówić o czymś ciekawym i stosownym do ich kondycji fizycznej i psychicznej, bo dostanie w ryja. Sprawa skończyła się odwołaniem katechety i powrotem księdza.

Jak widzicie Kłopotowski też śpiewa piosenkę o ptaszkach i falach, ale nie ma komu go postraszyć, a liczyć na to, że odwołają go ze stanowiska raczej nie możemy. Szkoda.

Prócz porównania matki kurki do Paliwody pozwala sobie nasz młody katecheta także na inne wycieczki, idzie dalej i porównuje kurkę do Kataryny, z czasów kiedy opuściła ona szeregi gazownianych inteligentów. I to jest już moim zdaniem manifestacja bezczelności niezwykłej, daje tutaj Kłopotowski dowód, że uważa nas za skończonych durniów, a siebie za coś znacznie lepszego do wiejskiego katechety. Kataryna opuściła szeregi gazowni? A kiedy to się stało, że spytam?

Mimochodem zupełnie, jakby drwiąc z własnej pychy, dokonuje pan Krzysztof na naszych oczach demaskacji całej tej, tak zwanej, prawicowej blogosfery. Ustawia w jednym rzędzie Paliwodę, kurkę i Katarynę i zadaje pytanie: czy matka kurka będzie rządził w internecie? Oczywiście, że tak, jeśli tylko ci, co wystawili katarynę i lansowali Paliwodę na to zezwolą. To jest jasne jak słońce. Kreowanie internetowych intelektualistów to sport frapujący i przynoszący jak sądzę wiele satysfakcji. Mistrzom tej dyscypliny życzę dużo zdrowia, nie radzę im jednak zbliżać się do tego bloga. Niech rozkwita tysiąc kwiatów, jak powiedział towarzysz Mao, macie panowie z czego wybierać, tu kurka, tu kataryna, na miejsce Paliwody też z pewnością ktoś się znajdzie. I gra muzyka, koordynacją zaś orkiestry i choreografią zajmie się redaktor Kłopotowski, który już z pewnością zadbał o to, by jego nazwisko znalazło się na liście sponsorów nowego tomu felietonów wydawanych przez Teologię Polityczną, tych felietonów, których autorem jest Paweł Paliwoda, facet „o wiele bardziej intelektualny” niż matka kurka.

Co z nami spyta ktoś, bo znowu tu dałem jakąś eksplozję frustracji i zazdrości, znowu bym chciał, żeby mi Kłopotowski rękę ściskał, a Semka mówił dzień dobry...Co się więc z nami stanie? A nic, dalej będziemy to pisać, dalej będziemy sprzedawać te książki, jeździć na targi, a jak czasem nas ktoś gdzieś zaprosi to przyjedziemy i opowiemy różne dziwne historie. I tak do końca, do chwili kiedy dobry Pan Bóg postanowi uwolnić od nas blogosferę. W polskim internecie rządzić na pewno nie będziemy, ani ja ani Toyah, możecie być o to spokojni.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka