coryllus coryllus
5659
BLOG

Jak Kaczyński z episkopatem ukradli targi książki

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 117

Dyskusja pod wczorajszym tekstem pokazała, że żyjemy w świecie tak chamskiej i bezlitosnej propagandy, że właściwie trzeba się liczyć z tym, że przeciwstawić się jej przyjdzie nam z bronią w ręku. Ma owa propaganda kilka poziomów i stosuje kilka chwytów, które postaram się tutaj omówić. Przykład dam lekki, żebyśmy nie ugrzęźli w jakiejś pułapce, które z pewnością gdzieś tam w czeluściach kanałów dystrybucji treści są zastawione. Na początek powróćmy jednak do wczorajszej dyskusji. Oto na naszych oczach następuje próba podmiany bohatera bez skazy – Janusza Korczaka, na innego bohatera, na Stefanię Wilczyńską, odbywa się to właściwie poza naszymi horyzontami, bo też i nie my jesteśmy adresatem tych pism. Są nimi osoby zwane tutaj, coraz rzadziej, to prawda, lemingami. Im można zamienić na starej fotografii jedną twarz na drugą i nawet tego nie zauważą. My zaś po książki wydawnictwa Czarne sięgamy rzadko i stąd bywamy zaskoczeni proponowaną przez autorów treścią. My jesteśmy zaskoczeni i dokonujemy na szybko jakichś korekt, a tam – z drugiej strony praca wre. Okazało się, że pani Stasiukowa wydała jeszcze jedną książkę opowiadającą o interesujących nas sprawach, na temat eugeniki w Szwecji. I tam jest już wszystko poukładane, bo przeciwko eugenice, do której miesza się także Korczaka wypowiadają się takie autorytety jak Agnieszka Graf. A czynią to lekko, ze swadą i polotem. Zasugerowałem więc wczoraj kolegom, byśmy zostawili biednego Korczaka w spokoju, bo to zapewne o niego tutaj chodzi i o pamięć o nim. Nie zostałem jednak wysłuchany, albowiem chęć demaskacji jego chorób dziedzicznych oraz udziału w projektach steinerowskich była przemożna i bardzo podniecająca dla niektórych osób. Powtarzam więc – mam wrażenie, że to o niego chodzi. Zamilknijmy więc i nie dajmy się wpuszczać w kanał. Skoro Agnieszka Graff pisze o eugenice i wśród eugeników wymienia Korczaka, a nie czyni przy tym żadnych zastrzeżeń natury moralno-plemiennej, to znaczy, że coś tu, mówiąc językiem podwórka, nie sztymuje.

No, ale nie o Korczaku jest dzisiejszy tekst, a o kimś zupełnie innym. I chodzi w nim o coś innego, o to mianowicie, by pokazać, jak słabe mamy szanse na sukces w starciu z machiną propagandową systemu.

Byłem, jak wiecie w Szczecinie na targach. Charakter imprezy nie korespondował zupełnie z wielkością miasta i jego klasą. Taki kiermasz mógłby się odbyć w Żyrardowie, albo może w Pruszkowie, bo już Grodzisk pozwala sobie na lepsze i z większym rozmachem organizowane przedsięwzięcia. No, ale nie w Szczecinie, gdzie jest port i promieniście rozchodzące się ulice i parki oraz skwery. Moje krytyczne uwagi spotkały się z pewnym zrozumieniem, a jedna z mieszkanek miasta napisała w komentarzu, że te targi są tak słabe, bo z jury nagrody Gryfia wyrzucono profesor Ingę Iwasiów. Ja się trochę zdziwiłem takim postawieniem sprawy, ale wpisałem sobie to nazwisko w googla i wyszło mi coś zupełnie zaskakującego. Otóż Inga Iwasiów jest taką samą feministką jak wszystkie inne feministki, tyle, że postawioną na froncie północno zachodnim. Broni ona, a może broniła Pomorza Zachodniego przed zalewem katolickiego obskurantyzmu i chamstwa. W sieci można znaleźć jej zdjęcia, do których pozowała wspólnie z Magdaleną Środą i Kazimierą Szczuką. Jak więc jest możliwe, że usunięcie jej z jury Gryfii mogło spowodować upadek targów? Przecież targi nadal organizowane są przez Muratora, czyli przez spółkę Agora, nadal zaprasza się na nie artystki takie jak Sylwia Chutnik, która udaje pisarkę, nadal są tam różne występy osób aspirujących, które traktują książkę i pisanie, jako uzupełnienie swojej kariery aktorskiej, śpiewaczej czy politycznej i mają dyżurny etat sławy. Nadal nie ma tam nic nowego, ciekawego i pobudzającego wyobraźnię. O cóż więc chodzi z tą Ingą Iwasiów? Nie wiem i nie dojdę tego chyba. Podejrzewam, że ambicje pani Ingi przekroczyły o kilka długości, to co dla niej zaplanowano w Warszawie i sławy takie jak Szczuka oraz Środa poczuły się zaniepokojone. A może inaczej, nie one, ale ci, którzy tę całą fikcję kreują. Może pani Inga, a ona zdaje się serio traktowała ten cały gender i te feminizmy, miała jakieś lokalne ambicje i chciała wykreować swoją grupę autorów, związanych z jej rodzimym uniwersytetem? Głośno myślę, nic nie wiem na pewno. Inga Iwasiów ma na koncie kilka książek, cienkich i jak sądzę mało znaczących, gdzie realizuje te oszukane postulaty, czyli pisze o kobietach w różnych sytuacjach życiowych, starannie omijając sytuację zwaną potocznie rodziną. Ja się chyba kiedyś wezmę za studiowanie tych feministycznych pism, bo według mojego, pobieżnego rozeznania, z kobietami jest tak, że pomimo zachowania wszystkich pozorów, one bardzo źle znoszą samotność. Myślę wręcz, że nie ma samotnych kobiet, a są jedynie takie, które coś ukrywają. Kiedy więc Inga Iwasiów rozpisuje się o kobietach w różnych sytuacja życiowych, podkreślając swobodę z jaką dokonują różnych wyborów, to mam wrażenie, że w kilku przynajmniej wypadkach mija się z prawdą. Bo i jakąś swobodę wyboru może mieć prostytutka? Ja nie jestem znawcą, ale z tego co widziałem w filmach, to raczej marną. A i taki przypadek nie uszedł bystremu oku pani profesor. Z korporacyjnymi szczurzycami nie jest pewnie lepiej, no ale to jest temat na osobną notkę.

Sprawa odwołania Ingi Iwasiów z jury nagrody Gryfia odbiła się dwa lata temu szerokim echem wśród publicystów ciemnej strony mocy. Odnalazłem na przykład na stronach Newsweeka blog niejakiego Wojciecha Krzysztofiaka. Pisze on wprost o tym, że to Kaczyński i katoliccy faszyści z episkopatu wyrzucili profesor Ingę z tego jury, żeby zawłaszczyć targi w Szczecinie. Proszę bardzo oto link http://blogi.newsweek.pl/Tekst/polityka-polska/679490,w-obronie-profesor-ingi-iwasiow.html

Pan ów stwierdza wprost, że to uniwersytet oraz Szczecińska Agencja Artystyczna wyrzuciły Ingę Iwasiów z jury Gryfii, ale nie wymienia nikogo z nazwiska. Na samym początku zaś sugeruje, że to Kaczyński i księża, bo znów im coś przeszkadzało. Tekst pochodzi z jesieni 2013 roku, kiedy wpływy Kaczyńskiego w regionie były rekordowo niskie, a zresztą jakie miałby to mieć znaczenie, przecież on się nie interesuje takimi drobiazgami jak ta cała Gryfia, episkopat też się tym nie interesuje. To są wewnętrzne rozgrywki gangów uczelnianych oraz asekurujących je publicystów. Ten cały Krzysztofiak zaś próbuje nam wmówić, że nie, że jest inaczej, że sprawa tej Ingi to konflikt dobra ze złem, przy czym on stoi po stronie dobra, a naczelny Kuriera Szczecińskiego po stronie księży i PiS czyli zła. Można oczywiście zlekceważyć Krzysztofiaka, bo jest on jednym z wielu agresywnych idiotów czynnych po tamtej stronie. Idiotów, którzy zasłaniają się tymi rzekomymi pracami naukowymi, tymi fikcyjnym osiągnięciami, nieważnymi nigdzie właściwie, nawet w salach seminaryjnych, w których zostały obronione. Można, ale ja bym tego nie robił. Wpisuje się on bowiem dokładnie w mechanizm propagandy, który tu wczoraj omawialiśmy. To jest ideowe dziecko Grossa, to jest łgarz zawodowy, który rzuca oskarżenia nie wymieniając ani jednego nazwiska ze środowisk rzeczywiście za zwolnienie Ingi Iwasiów odpowiedzialnych. Byłem przecież w tym Szczecinie, nie było nikogo z PiS, był jeden pan z książkami katolickimi i to wszystko, reszta to byli ludzie z wydawnictw państwowych, dotowanych przez państwo lub wydających literaturę dziecięcą. No i my do tego. Na scenie królowała Sylwia Chutnik i wydawnictwo Czarne, które po raz kolejny wzięło tę całą Gryfię. No, ale media pisały, że to PiS ją zawłaszczył i już, że PiS zniszczył niewinną osobę.

Agresja tego głupka Krzysztofiaka wskazuje jasno na to, że coś tam się jednak poważnego stało, że buldożki pogryzły się pod dywanem i trzeba było na kogoś zrzucić winę, odwrócić uwagę lemingów od sprawy i oskarżyć tego co zwykle. Myślę, że nie powinniśmy lekceważyć takich przypadków, bo jak widzimy one się systematyzują i zamieniają w metodę. Ta zaś służy do rozgrywek na różnych poziomach. Także do tego, by usunąć z masowej wyobraźni Korczaka, który się nie podoba ani Żydom amerykańskim, ani tym z Izraela i wstawić na jego miejsce kogoś bardziej odpowiedniego.

Jeśli ktoś mimo wszystko, potrzebuje do tych dzisiejszych rozważań, jakichś tropów steinerowskich, proszę bardzo.....czołowym kapłanem antropozofii jest dziś i był przez ostatnie 30 lat pan Jerzy Prokopiuk, kolega, a może nawet przyjaciel zmarłego już profesora Ciupaka, ojca Magdaleny Środy. Ona zaś, jak łatwo zauważycie wielokrotnie fotografowała się w profesor Ingą Iwasiów, której przypadek dziś omawialiśmy. Jeśli więc chcecie umoczyć nieżyjącego Korczaka w tej całej antropozofii to lepiej się zastanówcie, bo są bliższe i wdzięczniejsze cele, a tradycja, jak widać nie umarła. Jeśli ktoś nadal mi nie wierzy i traktuje dzisiejszy tekst lekko, niech pobawi się chwilę wikipedią. Oto biogram Jerzego Prokopiuka, gdzie znajdujemy informację, że podróżował on do Langwedocji, bo interesował się katarami. Znajdujemy tam też informację, że jego duchowym nauczycielem był Robert Walter, mistyk i absolwent pierwszej waldorfiańskiej szkoły w Stuttgarcie. Mieszkał ów pan w Komorowie, niedaleko stąd. Był duchowym mistrzem wielu ludzi, nie tylko Prokopiuka. Za przewodnika uznawała go także Nina Andrycz znana aktorka, żona Józefa Cyrankiewicza, a także Anna Jędrychowska. Któż to taki spytacie? Jak to? Nie wiecie? To znana tłumaczka, przełożyła na polski cały siedmiotomowy cykl powieści Maurice'a Druona „Królowie przeklęci”, a także cykl powieści Pierra Barreta i Jean Noela Gurganda „Turnieje boże”, wiecie ten o katarach i trzeciej krucjacie. Pani owa była astrolożką, a w czasie wojny należała do Związku Patriotów Polskich, którego kierowniczką była Wanda Wasilewska. Czy już wiecie gdzie stoimy? Mam nadzieję. To jest pierwsza linia. I niech nikt się nie waży chować głowy za koronę okopu.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można już kupić nowy tom Baśni jak niedźwiedź, zatytułowany „Kredyt i wojna”, zapraszam też do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Informuję również, że 16 lipca odbędzie się mój wieczór autorski w Bielsku Białej, początek o godzinie 18.00 w lokalu przy ul. Wzgórze 14. Wieczór organizowany jest przez miejscowy Klub Najwyższego Czasu, a tytuł spotkania brzmi „Moja Rzeczpospolita”.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka