coryllus coryllus
3753
BLOG

Charyzmatycy i dziennikarze

coryllus coryllus Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Kiedy pisałem pierwszy tom „Kredytu i wojny” oczom duszy mojej, jak napisał największy propagandysta wszech czasów, ukazywały się po kolei postacie świętych i charyzmatyków. Najpierw św. Saturnin, potem Wilhelm z Akwitanii, za nim Wilhelm z Norwich, wreszcie św. Bernard z Clairvaux i na koniec św. Dominik. Św. Franciszka zostawiłem specjalnie na kolejny tom, bo jak pamiętacie, a może nie jego ojciec był kupcem sukiennym i bez przerwy właściwie przebywał na targach w Szampanii. Był stary pan Bernardone łącznikiem pomiędzy papieżem a królem Francji i jej miastami oraz kapitałem. Był zwornikiem całego tego układu, który przeciwstawił się jawnej ekspansji Niemców w Italii, cichej ekspansji Bizancjum na wybrzeżach Południa oraz imperializmowi Plantagenetów. My o tym wiemy mało, bo nam te kwestie zasłaniają kwiatki św. Franciszka, późniejszy apokryf, opowiadający o posłudze świętego wśród braci mniejszych i o jego prostocie. Mam co do tej prostoty i w ogóle do całej legendy św. Franciszka pewne podejrzenia, (nie ja jeden zresztą), ale na razie nie będę o tym pisał.

W każdym razie chodzi mi dziś o to by pokazać, jak Kościół ratował się w sytuacji totalnego zagrożenia tak zewnętrznego, jak i wewnętrznego na przełomie XII i XIII wieku. Oto pojawiają się ludzie, którzy organizują życie zbiorowe i życie owo jest życiem na zewnątrz, a nie do środka. Św. Bernard nie zakłada zgromadzenia kontemplacyjnego, on zakłada korporację, która zarządza dobrami jakie w obfitości Pan Bóg pozostawił ludziom na ziemi. Suger, który nie jest świętym, ale w mojej ocenie być nim powinien, sprawia, że doktryna państwa Franków nabiera cech mistycznych i staje się przez to niezniszczalna. Bez katedry i legendy św. Dionizego nie pomogła by Francuzom nawet Joanna d'Arc. Św. Dominik zaś widząc klęskę cystersów w starciu z herezją, widząc jak beznadziejna jest to walka, zsiada z konia przy brodzie nad Rodanem i idzie tak jak stoi wprost w kraj opanowany przez dziką i wrogą człowiekowi strukturę. Sukcesów nie odnosi prawie wcale, udaje mu się ocalić kilkanaście kobiet, które zamiast prząść od świtu do nocy zamieszkują w stworzonym przezeń domu. Heretycy nie chcą słuchać Dominika, tak jak nie chcieli słuchać Bernarda. On jednak nie rezygnuje, zakłada nowe zgromadzenie zakonne i rozpoczyna potężną pracę, której ukoronowaniem było utworzenie świętego oficjum.

Patrzymy na tych wszystkich ludzi i zastanawiamy się jak to jest, że dziś nie pojawia się nikt podobny, przecież potrzeba istnienia ludzi takich jak Dominik i Bernard jest oczywista. Ten ostatni nie stawał przed ludźmi i nie wygłaszał kazań jak protestanccy kaznodzieje przy stacji metra Centrum w Warszawie. On zebrał ludzi, pieniądze, bo te także były potrzebne i zaczął budować strukturę, która zmieniła na kilka stuleci całą Europę.

Dzisiaj Kościół musi wstydzić się swoich pieniędzy i jest jedyną chyba instytucją na całym świecie wpędzoną w taką sytuację. No, ale gdzie są charyzmatycy? Nie ma ich. Mamy za to jakichś parapsychologów kościelnych, ale w głównej masie księża i zakonnicy milczą. Mówią za nich inni. Przeważnie dziennikarze. Oto Lisicki napisał kolejną książkę, tym razem o islamie, w której przestrzega Kościół, papieża i nas wszystkich przed agresją jaka jest wpisana w misję islamu. Ponieważ Lisicki i ludzie tacy jak on, mają niezdrową skłonność do uogólnień, nie słyszymy w wywiadzie, którego redaktor „Do rzeczy” udzielił portalowi WP pytań ważnych. Słyszymy tam tylko standardowe narzekania i zdziwienie, że papieże począwszy od Jana Pawła II wyciągają rękę do muzułmanów. Lisicki tego nie rozumie, bo jego zdaniem Kościół powinien wygenerować krucjatę. No, ale co ja uważam za ważne pytania? Trzeba to koniecznie wyjaśnić. Wiecie przecież, już kiedyś je tu zadawaliśmy. Jedno z nich brzmi: gdzie produkuje się te gustowne pomarańczowe kombinezony, w których mordowani są chrześcijanie na filmach pokazywanych przez państwo islamskie? Kto je dostarcza i jakimi kanałami? Drugie pytanie: co dzieje się z tymi setkami zgwałconych kobiet, o których tyle słyszymy? Jeśli zmuszane są do nierządu, to gdzie przekazywany jest utarg dzienny i na czyich kontach leży? I kolejne pytanie: dlaczego nie można tych kont zająć?

Paweł Lisicki nigdy w życiu nie zada takich pytań, bo one go z miejsca wyrwą z kontekstu, ten zaś jest dla takich jak Lisicki najważniejszy. My znamy ten kontekst, imię jego aspiracja, a na drugie ma „chęć przewodzenia tłumom”. Święty Dominik nie opowiadał głupot, zsiadł z konia i poszedł w sam środek zła. Lisicki pisze książki, w których poucza Kościół i papieża co mają robić, żeby przeciwstawić się muzułmanom. Przede wszystkim nie modlić się wspólnie, ale zająć się rozwiązywaniem kwestii praktycznych. Nie wiadomo dokładnie co to za kwestie, ale zdaje się chodzi o to, by razem przeciwstawiać się złu. Kurcze, mamy tych terrorystów, którzy są tak pewni siebie, tak bezczelni, jakby za nimi stała co najmniej połowa rezerwy federalnej, a Lisicki na to woła, że papież wraz z imamami powinien potępiać zło, ale nie kokietować się przy tym wzajemnie. To jest jeden postulat, drugi zaś to ta krucjata, którą winien zorganizować zachód. Jaki przepraszam zachód? Co to jest zachód? Może redaktor Lisicki raczy nam zdefiniować to pojęcie? W jednym miejscu płacze, że nie ma zachodu, bo nie ma prawdziwego chrześcijaństwa, a w innym domaga się, by ruszyła krucjata. Proszę bardzo, oto całość wywiadu.

 

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Pawel-Lisicki-aprobata-dla-przemocy-jest-scisle-zakodowana-w-islamie,wid,17674342,wiadomosc.html

 

Staram się nie udzielać łatwych odpowiedzi na trudne pytania, napisałem książkę o herezji i próbowałem wyjaśnić jej mechanizm na tyle, na ile potrafiłem, tak by uniknąć tego co zwykle zwane jest nieznośną lekkością bytu, a czasem chorobliwym entuzjazmem. Tak, by uniknąć wezwania do krucjaty, która – każda z nich – była pułapką zastawioną na hierarchię i papieża. Tylko dzięki temu, że liczba osób próbujących podporządkować sobie Rzym była znaczna udało się ocalić niezależność Kościoła, tak sądzę. Krucjata zaś jako narzędzie została wyszydzona boleśnie w roku 1212 poprzez prosty zabieg wysłania dzieci do Palestyny. Impreza ta zwana była krucjatą dziecięcą i cesarscy propagandyści od razu oskarżyli o jej organizację papieża Innocentego III, choć oczywiste jest, że stał za tym kapitał i propaganda miast cesarskich. Lisicki usiłuje nas przekonać, że wystarczy cofnąć się do czasów sprzed II soboru, coś tam pogadać o szczegółach, przestać podawać rękę Żydom i muzułmanom i jakoś się wszystko utrzęsie. Ten islam też nie jest chyba tak wielkim zagrożeniem jak się zdaje, bo gdyby był to Lisicki nie smęciłby tak strasznie, ale coś zrobił, na przykład zaczął mówić prawdę. Tymczasem on się tłumaczy przez swoim rozmówcą z krucjaty roku 1204. Bo wiecie państwo, w Kościele też były różne nadużycia....

Dlaczego ja się tak irytuję? Bo wiem, patrząc wstecz, ile mogli zrobić ludzie Kościoła, kiedy nie było tak strasznego medialnego terroru jak dzisiaj, kiedy to oni wychowywali, a nie ich wychowywano. Czy dziś takie postacie jak św. Bernard mogą się w ogóle pojawić, czy dziś takie wystąpienia jak to, które dał św. Dominik są w ogóle możliwe? W św. Bernarda nie wierzę, on musiał mieć kapitał i organizację, nikt dziś Kościołowi nie pozwoli na takie działania, jak zorganizowanie korporacji, a jeśli tak, to zostanie ona natychmiast przejęta. Stawiałbym jednak na ludzi podobnych do św. Dominika, na ludzi, którzy potrafią rozpoznać zło i przeciwstawić się mu w konkretnym bardzo momencie. Kościoła nie uratuje ani krucjata, która z oczywistych względów się nie odbędzie, ani powrót do czasów sprzed II soboru. To mogą zrobić jedynie ludzie tacy jak Dominik Guzman. No, ale wyobraźcie sobie co by się stało, gdyby ktoś taki nagle się pojawił...co by o nim napisali Lisicki i Górny, co by powiedział Robert Tekieli...aż boję się o tym pomyśleć.

 

 

Zapraszam na stronęwww.coryllus.plgdzie można już kupić 7 numer Szkoły nawigatorów. Można już także kupić nowy tom Baśni jak niedźwiedź, zatytułowany „Kredyt i wojna”, zapraszam też do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Informuję również, że 16 lipca odbędzie się mój wieczór autorski w Bielsku Białej, początek o godzinie 18.00 w lokalu przy ul. Wzgórze 14. Wieczór organizowany jest przez miejscowy Klub Najwyższego Czasu, a tytuł spotkania brzmi „Moja Rzeczpospolita”. 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo