coryllus coryllus
3217
BLOG

O organizacjach studenckich

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 28

Wszyscy pamiętamy opis jaki Mieczysław Jałowiecki dał w swojej książce „Na skraju imperium”, opis dotyczący życia studenckiego w Rydze. Wyraźnie stwierdził kogo reprezentowali korporanci, a kogo reszta, czyli tak zwani wilderzy. Byli to w większości komuniści rosyjscy i Żydzi i reprezentowali państwo, a członkowie korporacji zaś strzegli niezależności uniwersytetu. Ci pierwsi chcieli podporządkować nieliczne mające swobodę uczelnie rosyjskiemu ministerstwu edukacji, a korporanci próbowali zachować niezależność. Do korporacji należeli synowie ziemian polskich i niemieckich, nie tylko, ale przeważnie. Byli to ludzie z własnym budżetem, czego w żaden sposób nie dało się powiedzieć o wilderach. Oni nie mieli budżetu własnego, ale darowany i budżet ten przeznaczany był na działalność rewolucyjną. Jak wiemy korporacje studenckie były w naszych czasach zawsze opisywane jako zło i zwyrodnienie, wszystko przez te pojedynki, picie piwa i takie tam historie. Korporantów nie znosili wszelkiej maści postępowcy, a przyczyna tego była zawsze ta sama, oni nie musieli chodzić do nikogo w tak zwaną łachę i prosić o pieniądze. Ich struktura dawała im różne fory w życiu, właściwie do samej emerytury. Członkowie Arkonii popierali członków Arkonii, ci z Baltiki nie dali skrzywdzić swoich dawnych kolegów. Oczywiście ten altruizm miał swoje granice, a wyznaczała je wojna.

Ja od wczoraj czytam książkę Anny Jędrychowskiej zatytułowaną „Zygzakiem i poprostu”. Jest to opowieść o postępowej młodzieży studenckiej z uniwersytetu w Wilnie. I to jest rzecz wstrząsająca. Korporacje to oczywiście zło, największym bohaterem jest Henryk Dembiński i inni członkowie organizacji „Odrodzenie”. Wszystko opisane jest w kategoriach pensjonarskiego idealizmu, nawet przejęcie przez komunistów Bratniaka, co jest moim zdaniem najważniejszą kwestią do zrozumienia, jak toczył się werbunek młodych ludzi do różnych organizacji wrogich państwu i jak samo państwo próbowało werbować studentów.

Oto Henryk Dembiński, dwudziestoletni student próbuje w imię ideałów sprawiedliwości społecznej przejąć Organizację Bratniej Pomocy, tak zwany Bratniak. To jest kasa zapomogowa, która udziela stypendiów i pożyczek. Jej niezależność gwarantują endecy, którzy trzymają w swoim ręku wszystkie Bratniaki w kraju z wyjątkiem krakowskiego. Ja nie wiem, kto przejął ten krakowski, ale pewnie jacyś znajomi profesora Estreichera. W Wilnie zabierają się za to ludzie Dembińskiego, sami idealiści jeden w drugiego, którzy w dodatku są wychowankami księdza Meysztowicza. Dembiński robi skok na kasę, bo chce, by do Bratniaka przyjąć studentów Żydów. To jest główny powód, ja przynajmniej nie znalazłem żadnego innego w tej książce Jędrychowskiej. Raz się udało obronić Bratniaka przed Dembińskim, bo jeden z profesorów zauważył, że nie jest on pełnoletni i nie może podpisywać dokumentów finansowych. No, ale za drugim razem już poszło. Jędrychowska pisze jak to przez pół roku młody Dembiński, student prawa porządkował po endekach papiery, jak spłacał ich długi i jak w końcu wszystko doprowadził do porządku. Co się stało potem? Otóż Dembiński zbudował nowy akademik. Nigdzie nie znalazłem informacji na temat sposobów pozyskiwania pieniędzy dla Bratniaka, ale rozumiem, że to były jakieś datki. Od kogo? Dembiński, pisze nam Jędrychowska, załatwił gdzieś subwencję, a potem zbudował akademik, nowoczesny, ze szkła betonu i stali. Organizacja udzielająca pożyczek studentom i dająca stypendia nagle buduje nowy akademik? Korzystając przy tym z subwencji? A może to nie była subwencja tylko kredyt? A jeśli tak to gdzie zaciągnięty? Jeśli buduje się nowy akademik, to jak rozumiem po to, by wpuszczać do niego wybranych. Tak było jest i będzie, obojętnie kto kieruje organizacją Bratniej Pomocy. Nie wiemy niestety kto dokładnie zamieszkał w tym nowym akademiku i czym się ci studenci charakteryzowali.

Dembiński idzie od sukcesu do sukcesu i w końcu zostaje zauważony przez ministra Becka. Tak dokładnie, sowiecki agent, zostaje zauważony przez Becka i ten chce mu zaproponować posadę i jeszcze ożenić go z córką jakiegoś wysokiego urzędnika. Jędrychowska nie pisze kogo, ale Miłosz o ile pamiętam pisze, więc sobie tę informację znajdziecie. Dembiński odmawia Beckowi, ponoć powodowany idealizmem. No, ale chyba jednak nie, bo jeśli ktoś ma dwadzieścia dwa lata i pilotuje budowę akademika oraz pilnuje finansów nie małej przecież organizacji to znaczy, że musi mieć jakiegoś pasterza. Do Bratniaka należało w samym Wilnie ponad 2 tysiące studentów. Pieniądze nie chadzają luzem i rzadko bywają pod nadzorem idealistycznie nastawionych młodzieńców. Dembiński odmówił Beckowi, bo był związany z kimś innym. Tak sądzę. Pytanie czy Beck to zrozumiał? Nie przypuszczam....

Nie wiem jak było z innymi Bratniakami, ale sądzę, że sprawa Dembińskiego miała charakter pilotażowy, to znaczy ktoś chciał przejąć studenckie kasy zapomogowe bo nie może być przecież tak, że gdzieś są jakieś niezależne od nikogo poza lokalsami pieniądze.

Z tym akademikiem może być jeszcze tak, że Jędrychowska po prostu kłamie, bo Dembiński był tym szefem Bratniaka ledwie przez rok, akademik mógł być więc w planach dużo wcześniej, a pan Henryk po prostu wstrzelił się ze swoją kandydaturą akurat w ten moment kiedy miało dojść do realizacji. Taka inwestycja to w końcu nie jest byle co, szczególnie w mieście prowincjonalnym takim jak Wilno. Warto byłoby sprawdzić kto projektował ten budynek i ile kosztowała budowa. No i inne szczegóły.

Jak wiecie Dembiński został w końcu twardym komunistą, założył pismo „Poprostu”, nie mylić z „Po prostu”, i wydawał je przez dwa lata. Pismo to, podobnie jak wszystkie natchnione przemówienia Dembińskiego to była propagandowa pulpa obliczona na naiwnych i na dziewczyny. Za swoją działalność został wsadzony do więzienia, ale wyszedł po dwóch latach. W czasie procesu, jak poucza nas docent wiki powiedział coś takiego: jestem tylko nędznym, dwudziestowiecznym odbłyskiem rewolucyjności Tego, którego wizerunek na krzyżu stoi na stole sędziowskim

Taki to poziom reprezentował Henryk Dembiński, prawnik, filozof i literat, który wyszedłszy z organizacji katolickiej trafił wprost do sowieckiej agentury. I jak tu uwierzyć w samodzielność myśli jednostek? Nawet tych uznawanych za wybitne.

Popatrzmy teraz chwilę na te organizacje studenckie. Póki istniały klasy i nie kontrolowane budżety mogła istnieć swoboda na uczelniach, a i to tylko na niektórych. Była ona bez przerwy kwestionowana przez różne struktury posługujące się jakimiś wilderami, komunistami, idealistami i inną hołotą. Były to nie tylko struktury państwowe jak widać na przykładzie Dembińskiego. W międzywojniu gwarantem niezależności uczelni był chyba tylko ten Brataniak, dlatego takie się boje o tę organizację toczyły. O tym co stało się po wojnie w ogóle szkoda gadać. A jeśli ktoś myśli, że tak zwany NZS coś zmienił, niech popatrzy w głębię ócz Grzegorza Schetyny.

Na koniec słówko o niezależności pisarzy, którzy jak wiemy są idealistami z zawodu. Oto nasz ulubieniec Szczepan Twardoch dostał nowego mercedesa w prezencie, został bowiem ambasadorem tej marki. Odbyła się nawet z tego powodu jakaś dyskusja na tweeterze. Coś w sensie: czy pisarz może brać tak drogie prezenty, a jeśli tak to z jakiego powodu. Ja pamiętam, że Berthold Brecht dostał kiedyś samochód od Steyera, bo realizował zlecenia właścicieli tej marki. Twardoch zaś potwierdził po prostu, że jest niemieckim agentem. Ja zaś sobie myślę, że to jest coś niesamowitego ci pisarze, mają to wspomaganie z każdej strony, te ułatwienia, te fory i fora i Bóg jeden wie co jeszcze. I normalnie nie stać tych dziadów na to, żeby sobie kupić samochód? Niepojęte.

 

Zapraszam na stronęwww.coryllus.plgdzie można już kupić 7 numer Szkoły nawigatorów. Można już także kupić nowy tom Baśni jak niedźwiedź, zatytułowany „Kredyt i wojna”, zapraszam też do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Informuję również, że 16 lipca odbędzie się mój wieczór autorski w Bielsku Białej, początek o godzinie 18.00 w lokalu przy ul. Wzgórze 14. Wieczór organizowany jest przez miejscowy Klub Najwyższego Czasu, a tytuł spotkania brzmi „Moja Rzeczpospolita”. 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka