coryllus coryllus
3570
BLOG

Kasztelanka

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 21

To co napiszę opierać się będzie po trosze na domysłach. No, ale skoro cała biografia Newerlego oparta jest na domysłach, czemu i my nie mamy pomagać sobie w ten sposób. W roku 1983 telewizja pokazała film zatytułowany „Kasztelanka”, obraz powstał na motywach opowiadania Newerlego pod tym samym tytułem, ale jego wymowa jest trochę inna niż to co chciał nam przekazać pan Igor. To znaczy ja tak myślę po przeczytaniu fragmentu biografii pisarza autorstwa tego całego Zielińskiego co do telewizji chodzi w sandałach. Fabuła opowiadania rozwija się w następujący sposób, Jerzy, nauczyciel z miasta, inwalida utykający na jedną nogę, spędza wakacje pływając kajakiem po rzekach i jeziorach. Śpi w namiocie. Pewnej nocy zjawia się w jego obozowisku młoda dziewczyna z wielką walizą. Opowiada, że uciekła z dworu, ze swoim posagiem, który ma w tej walizie i jedzie gdzieś hen, żeby wziąć ślub z ukochanym mężczyzną. Rodzice nie pozwalają jej wziąć tego ślubu, a ona – młoda dziedziczka – ma to w nosie i postanawia sama zadecydować o swoim losie. Prosi Jerzego, by ją zabrał w inny świat właśnie tym swoim składanym kajakiem. Jeśli przypomnimy sobie wcześniejsze fragmenty biografii Newerlego łatwo zauważymy, że on wybierając się tym kajakiem gdzieś w głuszę zawsze coś lub kogoś stamtąd przywoził, a to sierotę, a to laseczkę emira Buchary, a to coś innego. I w tym opowiadaniu jest tak samo, panna ze dworu, decyduje się na spędzanie nocy z obcym facetem w namiocie, żeby jej tylko pomógł uciec z tym posagiem. W pewnym momencie posag wyślizguje się z walizki i okazuje się, że to jest stary zegar z kurantem, ponoć XVIII wieczny, wart dużo pieniędzy. Tyle ile pięć włoskich fiatów. No, a potem przez całe to opowiadanie mamy ulubione motywy Igora Newerly, czyli każdy z bohaterów udaje nie tego kim w rzeczywistości jest. Chodzi zdaje się o to, by pokazać, że ta biedna Tosia czy Gabrysia, czy jak się ona tam nazywała to zwyczajna, jak to mówi młodzież, sucz. Nie dość, że zwiała z domu, nie dość, że ukradła pamiątkowy zegar i taszczy go przez pół Polski do paserów w Warszawie, to jeszcze próbuje uwieść szlachetnego nauczyciela inwalidę, który ma w związku z tym dylematy moralne.

Chciałbym zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze na to jak chamskie i prymitywne są mechanizmy lansujące tak zwane arcydzieła. Jak bardzo przypominają one maszynkę do mięsa i jak bezradny jest wobec nich człowiek, który nie ma żadnego lub słabe rozeznanie w jakości tego co zwykle nazywamy literaturą. A nawet jeśli ma jakieś rozeznanie to i tak nie ma to znaczenia, bo hierarchie w tej branży są od wielu lat ustawiane właśnie w taki sposób, by całkowicie przenicować emocje odbiorcy. „Kasztelanka” zaś to najlepszy przykład tego postępowania. Ktoś powie, że to nie jest arcydzieło. Oczywiście, że jest, bo na taki produkt właśnie obliczał swoje zaangażowanie w tę nowelkę pan Igor.

Druga sprawa to wydźwięk propagandowy tego utworu. Trzeba by się zastanowić czy Newerly w ogóle miał jakieś pojęcie o tym jak wygląda życie i wychowanie młodych panien we dworze. Być może miał, ale było ono skażone rewolucją i rewolucyjnym pojmowaniem moralności. Jak wiemy skrajnie niedyskretnym. Być może nie miał i napisał obyczajową agitkę, żeby zająć odpowiednie miejsce w głównym nurcie obyczajowych przemian, co to się dokonywał w latach pięćdziesiątych. Kasztelanka Newerlego kończy się tak, że dziewczynie w końcu udaje się nakłonić opierającego się ze wszystkich sił kulawego nauczyciela do seksu, następnie zaś żąda ona odeń zapłaty za usługę. Ponieważ Newerly opisał tam siebie, a on zawsze wtrącał wątki autobiograficzne do swoich utworów, można z dużą pewnością przypuścić, że było dokładnie na odwrót. To znaczy, że to on uwiódł jakąś kozę ze dworu, nadużył zaufania jej rodziców, a następnie zwiał z zegarem.

W roku 1983, jak nadmieniłem, telewizja pokazała film na podstawie tego opowiadania, który nakręcił Marek Nowicki. Reżyser musiał być znacznie przytomniejszy niż sam autor, bo końcówka tego opowiadania jest inna i całkowicie zmienia to jego wymowę oraz konstrukcję postaci. Na koniec rzeczywiście nauczyciel ulega wdziękom dziewczyny, ale nie okazuje się ona wcale kasztelanką, ale złodziejką. W dodatku taką, która ma powiązania z gangiem, handlującym różnymi precjozami. Na imię ma Mańka, a jej kochankiem jest w tym filmie Zbigniew Buczkowski. No i kiedy dochodzi do spotkania Kryszaka, który odgrywa Newerlego z tym Buczkowskim co gra bandytę, ten ostatni mówi, że należy mu się za pięć nocy, po 20 złotych za noc. Na co Kryszak tłucze go wiosłem w goleń i od tej chwili Buczkowski też będzie kulawy. Potem odpływa rzeką w siną dal. Mamy więc oszukanego idealistę, który uwierzył w brednie sprzedane mu przez złodziejkę, a uwierzył w nie ponieważ miała ona wielkie cycki (złodziejka nie brednia). I mamy, nieznany zupełnie literaturze polskiej, obraz świata przestępczego w międzywojniu. W filmie pokazany został dramat prawdziwszy, bliższy rzeczywistości i, jakby to rzec, szyty na właściwą miarę. W opowiadaniu Newerly po raz kolejny próbuje przekonać czytelnika, że jest prawie świętym i żeby nie te głupie dziwki, które lecą na niego kiedy tylko pojawi się w jakiejś okolicy z pewnością już dawno zostałby kanonizowany.

Profesor Zieliński w żaden sposób nie komentuje wymowy tego opowiadania, jego psychologicznego prawdopodobieństwa, ani aspektu propagandowego. Pisze o tym utworze, jak to często zwykli czynić biografowie, jak o jakimś klejnocie, co błyszczy w słońcu. No, ale też i czego mielibyśmy się po nim spodziewać.

Jak wiecie czasem poruszamy tu tematy związane z obyczajowością wykorzystywaną przez propagandę. Ja się do tego odnoszę ze skrajną wrogością i uważam, że to jest coś absolutnie najgorszego. Nie mogę przez to poważnie traktować pism Zychowicza i jego żony, jak również innych młodocianych, emocjonalnych oszustów, którzy lansują się na zbrukanej niewinności czy podobnych historiach. To jest bowiem mechanizm wykorzystywany zawsze przez najgorsze siły i wymierzony zawsze w głupie, dziecięce jeszcze emocje. Należy się tego wystrzegać, bo nie ma to narzędzie żadnej funkcji poza destrukcyjną. Można się tylko czasem pośmiać z durniów, którzy je stosują, ale przecież wiadomo, że stała kiedyś za tym machina propagandowa, perfidna i zła. I stoi nadal, choć wektor się odwrócił i dziś miast panów gwałcących dziewice ze wsi mamy zgwałcone łączniczki z Powstania oraz różne demaskacje w stylu „Kasztelanki”, ze szlachetnym kuternogą w roli głównej. Podejrzliwość wobec tych projekcji jest wręcz nakazem, wszyscy bowiem domyślamy się, kto tak naprawdę ukradł ten zegar. Kwestię opisywane tu dziś przeze mnie dotyczą wszystkich aspektów tak zwanej obyczajowości. Podam inny przykład - wszyscy też w miarę przytomni zdają sobie sprawę z tego, że jak ktoś występuje gwałtownie w obronie czci dziewek przedajnych, oznacza to tyle tylko, że zamierza przejąć branżę, w której są one zatrudnione. Nie może być inaczej.

Przeglądałem sobie ostatnio różne produkcje filmowe z lat pięćdziesiątych, z czasów kiedy nie było jeszcze czterech pancernych ani kapitana Klossa. Sami możecie znaleźć i obejrzeć film według prozy Newerlego zatytułowany „Pod czapką frygijską”. Ja jednak pokażę Wam dziś kawałek innego filmu, który wpisuje się troszkę w nasze rozważania, tak dzisiejsze jak i te obecne stale. Naprawdę warto zobaczyć, to zaledwie siedem minut nagrania.

 

https://www.youtube.com/watch?v=MSBb7tNtD9I

 

Przypominam, że 16 lipca przy ulicy Wzgórze 14 w Bielsku Białej odbędzie się mój wieczór autorski, temat spotkania brzmi: moja Rzeczpospolita, początek o godzinie 18.00. W dniach 31 lipca – 2 sierpnia w Gdyni odbywa się nadmorski plener czytelniczy, jedziemy tam we dwójkę z moją żoną. Impreza zlokalizowana jest na bulwarze nadmorskim, gdzieś w okolicach skweru Arki Gdynia.

6 sierpnia zaś odbędzie się wieczór autorski w Zielonej Górze – sala „Nad kotwicą” przy al. Zjednoczenia 92, początek o godzinie 18.00.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura